8.06.2012

Rozdział 22

- Taisho... - zatopił się w moich oczach, po czym nieznacznie się wyprostował i domknął usta - Właśnie do ciebie szedłem. - mruknął spuszczając głowę, ale jego ręka nadal trzymała mój nadgarstek.

Lekko różowe policzki powierzchownie schowały się pod brązowymi kosmykami, a wzrok przewiercał kamulec, który stał obok.

Jeśli zaraz nie weźmie ręki to chyba się roztopię. Jestem strasznie czuły na dotyk dłoni. Dziwne, ale nimi można doprowadzić mnie do obłędu lub mocno onieśmielić. Właśnie... Czy on szedł do mnie? Prościutko do mojego domu? Jaki słodki, wspaniałomyślny i w ogóle cudowny aniołek !

- Yasuro, czujesz się lepiej? - doszedłem do wniosku, że nie będę niczego utrudniał, przecież i tak na pewno ciężko było mu się zebrać.
- Co? - spojrzał na mnie zdziwiony wysoko podnosząc głowę - A tak, tak. - zmierzwił włosy i delikatnie się uśmiechnął.
- Cieszę się... - obróciłem się w prawą stronę i mocniej łapiąc jego dłoń ruszyłem w kierunku małego pagórka, który znajdował się przed laskiem. 

W parę sekund doszliśmy na miejsce. Kocham tutaj przychodzić, zawsze sam tylko od czasu do czasu ktoś przejdzie piaszczystą ścieżką. Usiadłem na miękkiej i soczyście zielonej trawie. Zgiąłem kolana, a ręce położyłem za siebie, utrzymując ciężar ciała. Uniosłem głowę i niekontrolowanie zamykając oczy zacząłem wdychać zapach pobliskich drzew, który był przecudny. Chłopak bardzo ostrożnie usiadł przede mną, dłonie kładąc na kolana. Usłyszałem cichy świst powietrza, a następnie cudny, łagodny głos.

- Przepraszam... - smętnym wzrokiem wpatrywał się w moją koszulę.
- Nie masz za co. - otworzyłem oczy.
- Przestań... - ledwo go słyszałem, mówił tak cicho... - Myślisz, że jestem taki wspaniały?
- Słucham? - próbowałem wyczytać z jego twarzy cokolwiek, nawet najdrobniejszą rzecz, ale nic. Była zupełnie... Bez uczuć? Nie, to niemożliwe, tylko nie on... 
- Dlaczego jesteś dla mnie taki miły? - jego barwa głosu była cicha i spokojna, ale zauważyłem jak jego ręce powoli zaczynają drgać, a palce zwijają materiał spodni - Poznałeś mnie do końca? Jesteś pewny, że chcesz spędzać ze mną czas?
- Yasuro... - patrzyłem na niego jakby ze współczuciem, no bo co... Odbiło mu czy jak?
- Nie... Nie zauważyłeś? Od kiedy się znamy, nawet w przedszkolu. Zawsze robiłeś co chciałem... niby cię prosiłem, ale czy kiedykolwiek zrobiłem coś dla ciebie? Nie licząc pojedynczych rzeczy, ponieważ ty cały czas... Nieustannie... - z jego oczu zaczęły lecieć łzy, co mam zrobić? Nie mogę go przytulić, bo mogę pogorszyć sytuację. Dlaczego mówi takie rzeczy? - Za każdym razem... - przyłożył do serca pięść - Na własne korzyści. Teraz Kaoru, takie coś, co potem?! Nie zasługuję na to. Na nic nie zasługuję ! Nawet żebyś na mnie spojrzał...

To bolało. Cholernie bolało, a przecież nic się nie stało! Nie patrzyłem na to w ten sposób, nigdy nie pomyślałbym, że może tak pomyśleć...! I czym niby zawinił? Nie ma powodu...
Przechyliłem się do przodu lądując na kolanach.

- Ej, Yasuro... - podpełzłem do niego, a delikatny uśmiech przyozdobił moją twarz - Dlaczego płaczesz? Przecież nic się nie stało. - byłem bardzo zdziwiony, że mój głos potrafi być taki niski i łagodny. Aniołek uchylił powieki, spod których wypłynęły słone kropelki i kolejny raz zapatrzył się w mój lód. Czy on to robi specjalnie? - Gdyby coś mi nie odpowiadało na pewno bym tego nie robił. Znasz mnie i wiesz, że tak jest. Zawsze potrafiłem szczerze odmówić, odgryzać się. Niczego nie chciałem dla nikogo robić, ale po tamtym spotkaniu zrozumiałem, że zyskałem przyjaciela. Gdyby nie ty na pewno byłbym bardzo zamknięty w sobie. - nie poznaje swojego zachowania. Dlaczego mówię mu o swoich trudnych problemach tak spokojnie i swobodnie? - Wyciągnąłeś mnie z samotności, którą zacząłem się zakrywać, myślisz, że mógłbym cię teraz tak puścić? Nie płacz już, nie ma powodu... - odruchowo starłem z jego policzków mokre łzy - Lubię ci pomagać i tak szybko nie zrezygnuję.

Cały czas patrzył na mnie jak malutkie dziecko. Nie mogę uwierzyć, że to ten sam Yasuro. Nagle taki bezbronny, pozbawiony swojego optymizmu. Jakby ktoś bezlitośnie zabrał mu wszystko co miał. Co go tak na prawdę męczy? Nie jestem ślepy, żeby nie widzieć takich rzeczy.

Nagle poczułem na sobie jego ciężar przez co lekko upadłem na ziemię. Wtulił w moją klatkę piersiową swój malutki nosek, a jego oczy schowały się pod grzywką. Palce zacisnął na moich plecach obejmując mnie całkowicie. Małe ciepło zaczęło rosnąć, a uczucie otumanienia po raz pierwszy odebrało mi mowę. Moje policzki lekko zapiekły ukazując znaczny rumieniec. Cholera! Dobrze, że mnie nie widzi.

- Proszę, tylko... Chwilę... - szepnął, oddechem częściowo rozgrzewając moją skórę.

Nawet nie miałem siły podnieść rąk i tylko jedna z wielkim trudem spoczęła na jego barkach. Oczy zaszły mi mgłą. Matko, co się dzieje ! Czuję się tak jakbym coś sobie wstrzyknął. Uchyliłem usta i spojrzałem na wolno płynące chmury. Naćpałem się czy jak? Cały czas czułem jego charakterystyczny zapach i te delikatne palce. Perfekcyjny narkotyk. Dla kogoś takiego warto oszaleć. Jego ciepłe ciało przyjemnie ogrzewało moje, a równomierny oddech gilgotał przez materiał.

Pogubiłem się. Zupełnie nie wiem o co mu chodzi, ale zrozumiałem, że bez tej niezwykłej bliskości nie mógłbym żyć. Nieświadomie dałem się zapędzić w drogę bez wyjścia. 
Zamknąłem oczy i poddałem się przyjemnej chwili. Na miękkim pagórku, sam na sam z Yasuro - zupełnie jak wymarzona scena, prawda? 

Niestety po chwili poczułem nieprzyjemny chłód rozchodzący się po mojej klatce piersiowej. Uchyliłem powieki, a chłopak z pogodną twarzą usiadł obok mojego ramienia. Oparł brodę na jednej dłoni, a drugą niespodziewanie pogłaskał moje włosy, zaczynając bawić się kosmykami. I jak ja mam wytrzymać?! On to chyba robi celowo...

Tak, teraz jestem pewien, że lubię jego bliskość, ona koi moje nerwy, ale nic poza tym. Zawsze byliśmy bardzo blisko siebie, więc takie rzeczy nie powinny mnie dziwić. Nawet nie wiem co mnie wtedy napadło. Żeby niespodziewanie się rzucać, a potem odpychać. Tylko ja tak potrafię. Zwykli, przeciętni koledzy tak nie robią, ale z Taisho zawsze byliśmy inni. Z resztą skoro jesteśmy przyjaciółmi, to takie incydenty nie powinny nic znaczyć. Nie mogę tylko zrozumieć czemu moje serce bije jak szalone kiedy zrobi coś czułego... Na przykład przy Kaoru. Wtedy braknie mi języka, a ciało porusza się wbrew mojej woli. Czyżby...? Nie, muszę się do tego przyzwyczaić, to wszystko. Trudne, ale wykonalne. Taisho jest niesamowity, zawsze stawia na swoim przez co strasznie się do niego przywiązałem. Więc dlaczego ciągle jakaś mała cząstka mnie podsuwa myśl, że mógłbym się w nim zakochać? Na pewno źle to odbieram, właśnie.! Nigdy nikt nie okazał mi tyle przyjaźni, to tylko taki odruch, radość odczuwana kiedy jestem koło niego. To nie jest miłość, o czy ja w ogóle myślę. Ale ostatnie rzecz, żeby sprawdzić czy podoba mi się ta dziwna bliskość... Tak, zobaczę.
- Chcesz iść jutro do tego klubu? - powiedziałem, kiedy jego palce przyjemnie łaskotały moją twarz.
- A czemu nie?
- Może jesteś zmęczony, czy coś... Patrząc na dzisiejszy dzień... Coś jest nie tak?
- Nie wiem... Ja na prawdę nie wiem co mi jest. Co czuję, jak się zachowuję... Sam nie mogę tego zrozumieć.
- Taa... - mruknąłem - Ale jakbyś miał jakiś problem, wal śmiało. - otworzyłem jedno oko.
- Wiem, wiem... - uśmiechnął się jak dawniej - Jeszcze raz przepraszam, zacząłem ryczeć jak jakieś dziecko. Nawet nie wiem czemu.
- Spokojnie, każdy musi się wypłakać, nawet bez powodu. Może kiedyś chciałeś to zrobić, ale się powstrzymywałeś i przez to teraz wszystko się nasiliło?
- Może i masz rację... - zastanowił się chwilę, po czym zaczął grzebać w kieszeni - Chcesz mentosa?
- A ty cały czas tylko te mentosy... - westchnąłem - A daj jednego.

Aniołek gwałtownie wyciągnął opakowanie, przez co przeleciało nad moją głową lądując na trawie. Chciałem ją podać, kiedy niespodziewanie położył się na moim torsie dłonią sięgając cukierków. Zamarłem czując nieopisaną błogość. Na serio kiedyś dostanę zawału. Wziął pomarańczową paczkę i powoli wrócił do poprzedniej pozycji tyle, że na jego policzkach dostrzegłem delikatny róż. Miałem wielką ochotę przytulić go do siebie, pocałować i nigdy nie puszczać. Coraz trudniej było mi nad sobą panować, no pięknie!

Zwinnymi paluszkami zaczął rozrywać papier. Spojrzał na mnie niepewnie, ale po chwili szeroko się wyszczerzył. Wziął jednego mentosa i zbliżył go do mojej twarzy.

- Aaaam...! - jego wzrok na serio był skupiony przez co zachciało mi się śmiać.

Poczułem jego palce wsuwające się do moich ust, przyjemnie drażniąc wargi. Grzecznie przyjąłem słodycz, a on jakby z ociąganiem odsuwał dłoń, kciukiem przejeżdżając po brodzie. Automatycznie przymknąłem oczy, to był impuls. Po chwili obaj zorientowaliśmy się co robimy, więc zdenerwowany odwróciłem głowę.

- Aleeee dobre ! - krzyknął, nerwowo się rozglądając.

Bądź co bądź, mi to bardzo odpowiadało, więc dlaczego do cholery jasnej lekko się zarumieniłem?! Zaraz nie wytrzymam i zakopię się w jakimś dole. Kto podkręcił temperaturę?!

- Chyba będę szedł. Muszę się trochę pouczyć, a widzę, że ty nawet nie przebrałeś koszuli. - na szczęście zaczął gadać, dzięki Bogu ! - Aż tak polubiłeś mundurki? - zaśmiał się cicho.
- Ta, pokochałem. - nareszcie zacząłem się uspokajać - Musimy wypocząć, przecież jutro walka z Kaoru. - westchnąłem i przetarłem ręką spodnie.
- No właśnie. - wzruszył ramionami i ruszyliśmy do domu.

***

To był strasznie dziwny dzień. Czuję się jak po jakimś ciężkim treningu, którego mój trener czasami nie żałuje. Najważniejsze, że Yasuro odzyskał szczęście. Nic innego się nie liczy.

Wszedłem do domu i stanąłem na miękkim dywanie. Nieświadomie przejechałem palcem po wargach, kończąc na podbródku, chcąc poczuć ten dotyk jeszcze raz... Podniosłem wzrok i zobaczyłem Hiro.

Nosz cholera! On jest wszędzie ! Zero prywatności! A do tego wyglądałem jak jakiś rasowy pedał. Zrobiłem się strasznie czerwony i nerwowo skręciłem do salonu.

- Ooo, widzę, że coś się musiało wydarzyć.! - wyczuł moją zmianę i zaczął za mną biec.
- Nic nie słyszę! - zasłoniłem sobie uszy.
- Taka nagła zmiana? - stanął przede mną, przez co widziałem jak porusza ustami.
- La, la, la ! - zamknąłem oczy i gwałtownie się odwróciłem. 

Pech chciał, że przyrąbałem nogą o kanapę i spadając na nią łupnąłem głową o oparcie, a Hiro? Na nic nie czekał, tylko wlazł na mnie bezwstydnie i uśmiechając się szeroko zaczął mnie wypytywać.

- Co on ci zrobił, że z wielkiej depresji osiągnąłeś skrajne szczęście?
- Nie słyszę cię! Nie słyszę cię! Nie słyszę! - zatykając dłońmi uszy kręciłem głową na boki.

Zacisnąłem powieki. Nie otworzę ich, nawet na niego nie spojrzę, nie ma mowy. Poczułem jak wygodniej się na mnie układa, ale nic poza tym. Byłem skupiony na tym, aby nic nie usłyszeć. Dopiero kiedy unieruchomił nadgarstki otworzyłem oczy. Z całych sił trzymałem dłonie na uszach,  przez co w jego oczach zobaczyłem małe zdenerwowanie. Nagle poluźnił uścisk i uśmiechając się baaaardzo szeroko tak, że szerzej się chyba nie dało, zaczął coś mówić. Nadal nic nie słyszałem, a jego twarz znalazła się nagle stanowczo za blisko mojej. Pozwoliłem, aby do moich uszu na nowo doleciały dźwięki.

- Co ty na to, Taisho? - uniósł jedną brew.

Cholera, co to ma być? Dopiero spostrzegłem, że ten cymbał usiadł na moich biodrach, a jego nos prawie styka się z moim, jak jacyś geje! Ciepłe powietrze wydobywające się z jego ust, kiedy szepnął ostatni wyraz wywołało na moich policzkach niechciany róż, zaczęły piec jak cholera, a moje serce zwiększyło swoje bicie o kilkaset razy. Co to ma za przeproszeniem do kurwy nędzy znaczyć?!!!


8 komentarzy:

  1. JUSTUS JUSTUS JUSTUS JUSTUS !

    Ktokolwiek widział... ktokolwiek wie....

    hahaha. nie no mam nadzieję, że dojrzysz mój komentarz i cię jakoś złapię ! dziwnie pisać sobie samemu komentarz pod notką, no ale... XD

    zostawiłam ci krótką wiadomość ( uwierz, mogę pisać dłuższe ) pod twoją notką na tym, o, blogu - --> http://lustrzaneopowiesci.blogspot.com tak więc myślę, że wszystko będzie jasne.

    no i chcę dojrzeć twoje komentarze do końca, to będzie cudooowne *.*. aż ci zadedykuje ciekawy rozdział z twoją ukochaną Akane, hahah. strasznie interesuje mnie fakt jak ocenisz moje opowiadanie po przeczytaniu tych jak na razie 87 rozdziałów.

    gambatte-ne! (czy jakoś tak XD )

    mam nadzieję, że dojrzysz mój komentarz !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ha ha ha.. jestem i odpisałam pod 21 ? (chyba tak) xD
      A co do tego rozdziału... początek "- Ej, Yasuro..." i myślę, OMG,OMG to się skończy kissem,to tak się skończy... no i kolejny raz pokazałam że jestem w gorącej wodzie kąpana -.- xD
      Hiro,Hiro...z każdym rozdziałem ten kolo mnie intryguje, a jego zachowania są takie nieprzewidywalne ^^

      Usuń
  2. *wali Yasuro gazetą* ty głuptasie, ty! jakie "nie zakochałem się?!" jakie "to tylko przyjaźń?!" itp? nooo *teraz to już biedaka okłada czym popadnie* no głuptasie ty, to jest BIG LOVE a ty jeszcze o tym nie wiesz! Uwierz mi... jestem lekarzem :D hahaha.. no a tak na serio to co n tutaj teraz sobie wmawia... on, nosz kurcze... ktoś go w kóńcu musi uświadomić co czuje do Taisho, no! bo ja tutaj zawału dostane albo padne na... cisneinie albo na notoryczne wkurzanie się na tok myślenia bohaterów xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba się powtórzę ale to jest MISTRZOSTWO!!! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. A ta część budziła u mnie całą gamę uczyć. Na początku taki lekki smutek, pomieszany ze szczęściem, później sama nie wiem co, a na koniec śmiałam się jak wariat. "Nic nie słyszę, la la la..!" Jak małe dziecko XD
    A część świetna :D
    Taisho! Masz mu wreszcie powiedzieć co czujesz! Wtedy on sobie też to uświadomi i gitara!
    Ale tak szczerze.., to dobrze, że to wszystko się dzieje tak a nie inaczej..., przynajmniej jest dużo części. :D

    ~Ariska~

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham to opowiadanie! Do końca postaram się komentować już każdy rozdział!
    Nie mogę się doczekać jakiejś fajnej sceny między nimi, awww oby była ~.~

    OdpowiedzUsuń
  6. "a jego nos prawie styka się z moim, jak jacyś geje!"
    No czo ty tak.

    OdpowiedzUsuń