31.08.2018

Rozdział 5




TAEMIN         

Patrzyłem na plecy szatyna, coraz bardziej znikające za licznymi pionowymi smugami, które wyrzucały z siebie chmury. Co... Co tu się właśnie wydarzyło? Będąc w szoku, przyłożyłem palce do ust, jakby sprawdzając czy to jest rzeczywisty stan rzeczy. Czy ja właśnie chcąc przyjść na rozejm, pojechałem Minho w najbardziej niestosowny do chwili sposób? O matko... No i co ja zrobiłem? Nie chciałem się naprawdę sprzeczać... Wtedy, widząc go z jego hyungiem, boże... Ja nie wiedziałem, że on się w nim zakochał w gimnazjum, a ja sam zabrałem go z ramion ukochanego. Choć wiadomo, kto wie czy byliby razem, ale w ogóle nie dałem szansy... Jednak mógł walczyć! Nie Taemin, nie możesz wszystkiego brać na siebie, bo znowu wyjdziesz na tego głupiego. On musi się zacząć zachowywać dorośle. Eh Choi, no i co ja z tobą mam? Nie wiem dlaczego tak mnie wszystko irytuje. Czuję winę, że mu kiedyś dokuczałem, a nie miał wcale lekko. Było tyle okazji, w których mogli sobie na spokojnie porozmawiać, a naprawdę wcale nie celowo! Zawsze się przy nich pojawiałem i rujnowałem klimat. Jedyne samotne chwile jakie miał Minho, były takie, w których ja gdzieś przechodziłem i akurat go widziałem. Jak wtedy, co płakał na tyłach budynku... To był naprawdę przykry widok. Nigdy nie wyobrażałem sobie, że mógłby tak wyglądać. Było mi go serio żal. Ale oczywiście pan unoszący się honorem musiał wtedy, jak zresztą przy każdym prawie naszym teraźniejszym spotkaniu, wyrwać się i uciec w swoją krainę depresji. Jak ja nie lubię ludzi, którzy się tak użalają i stoją w miejscu.. Wnerwia mnie ten człowiek!

Tupnąłem nogą, przez co chlusnąłem sobie kałużą w spodnie, mocząc je do kolan, a gdzieniegdzie nawet i do krocza. Jezuuuuu, no co jeszcze?! Chcę dobrze i jak zawsze no! Głupi deszcz, głupia jesień, głupi Minho i głupie... Głupie wszystko! Westchnąłem, momentalnie nabierając spokoju do swojego krwiobiegu. No już, już. Złość piękności szkodzi kochanie. Otworzyłem do połowy powieki, podnosząc przy tym swoją dłoń. Odchyliłem głowę zupełnie tak, jakbym brał prysznic, po czym przejechałem palcami po kosmykach, zrzucając z nich trochę wody i nie pozwalając im spaść na czoło. Wypuściłem ustami mozolnie powietrze, czując jak robi mi się jednak chłodnawo. Co się dziwisz? Stoisz jak idiota w czasie ulewy na środku placu, wgapiając się w puste miejsce, gdzie już nie ma tego buca. Zacząłem iść do mieszkania, chociaż zbytnio mi się nie spieszyło. Byłem pochłonięty przez najrozmaitsze myśli.

Wiem, że przegiąłem, ale Minho też ma swoje za uszami. Nie musiał mnie wcale atakować, zachowujmy się w końcu jak dorośli, okej? Ehh, na co ja liczę. Przecież nasza relacja nigdy się nie zmieni. Każdy ma ochotę dogryźć drugiemu, choć sami nie wiemy czemu. To jest po prostu jak wygranie dobrej nagrody, kiedy widzi się żyłkę złości na czole rywala. Choć w sumie... Czy my walczymy ze sobą? Sam nie wiem jak to określić. Wydawał się dziś spokojny, ale jak się zdenerwował, kiedy wspomniałem mu tylko, że wiem o jego sekrecie... Boże, co takiego się stało? Mało gejów jest na świecie?! Zresztą, oni nawet nie pasowaliby do siebie. Brunet tak się zmienił, że w ogóle nie przypominał dawnego, miłego chłopaka. Kiedy Choi nie chciał się już z nami zadawać, ja pamiętam jak Yun zaczęła owijać sobie hyunga wokół palca i zmienił się na gorsze. Wtedy to i ja przestałem się z nimi spotykać, dla świętego spokoju. Poza tym musiałem się za siebie wziąć, bo nie było wtedy w życiu łatwo. Całe szczęście, że miałem gdzie pójść. Heh, o wilku mowa.

- No heeeej kochanie. – zielone oczy od razu z żywą iskierką zaczęły mi się przyglądać.
- No hej. – mruknąłem bez życia i zrzuciłem z siebie mokrą kurtkę na ziemię.
- No eeej, ale co ty robisz co? – brunet od razu podniósł mokre jak ścierka ubranie, rozwieszając je tak, aby wyschło – Co się stało? Nie wyszło spotkanie?
- W sumie to wyszło tak samo, jak i nie wyszło. Nie wiem kurna! – machnąłem rękami, wtapiając się w przyjemnie suchą i ciepłą kanapę – Czaisz, że na początku było wszystko okej? Myślałem, że uda nam się porozmawiać, bo nawet Choi wykazywał się opanowaniem i nawet pozytywnym nastawieniem. Ale jak tylko wspomniałem mu o tym, że znam jego mały sekrecik, to zaczęła się jazda.
- Uuuu, czyli nie spodobało mu się, że ktoś wie o jego upodobaniach. W sumie z tego co mi o nim opowiadałeś, to było do przewidzenia. – mężczyzna podszedł do mnie, łapiąc mnie za ręce. Nie chciał mieć mokrego siedzenia i wcale mu się nie dziwiłem, więc podniosłem się bez żadnego ale.
- Ale Zak, co to za problem? Przecież w tych czasach tyle się mówi o wolności jeśli chodzi o orientację. Wydawało mi się, że Minho jest z tych takich bardziej wiesz... ‘Nowoczesnych’.
- A kto powiedział, że nie jest? Mówiłeś, że był w nim szalenie zakochany, bo to by tłumaczyło, czemu ciebie nie znosił. Więc tu może nie chodzi o sam fakt, że znasz jego orientacje, tylko o to, że wiesz o tym co go upokarzało przez tyle lat. Widać, że nadal to przeżywa. Co myślisz, hm? – zaczął ściągać ze mnie koszulę, by wrzucić ją od razu do prania. Kochany był.
- Nie rozumiem go. Ten facet jest po prostu jak duże dziecko! – na moje słowa brunet parsknął śmiechem. – No i czego się śmiejesz?!
- Bo ty Taemin jesteś taki dojrzały... – chichrając się, powędrował do kuchni, a ja dotrzymałem mu towarzystwa zbytnio nie wiedząc co ze sobą zrobić.
- Jestem wybuchowy tak? Kiedy chcę, potrafię być poważny jak cholera. – usiadłem na wysokim, barowym krześle przy naszym aneksie kuchennym. A w sumie przy jego aneksie. – Po co całe życie pokazywać tę powagę? Nie trzeba się z tym afiszować.
- No tu się zgodzę. – kiwnął z aprobatą głową, zaczynając nasypywać do mojego pastelowego, różowego kubka z jednorożcami rozpuszczalne kakao. – Chcesz bardzo gorące?
- Tak. – odrzekłem jak małe dziecko, mając naburmuszony wyraz twarzy.
- Oj no daj już spokój. W końcu się ogarnie i wyleczy ci ładnie nóżkę. Sam mówiłeś, że jest jednym z najlepszych ortopedów w mieście, więc na pewno nie pozwoli, żeby coś się tobie złego stało. Będziesz mógł pracować od rana do nocy!
- Teraz to ja mam gdzieś pracę! Muszę wrócić do siebie, ale jeszcze nie mam kasy, żeby wszystko spłacić. Dlaczego na jesień tak trudno w tym mieście o klientów?! Nikt nie chce mieć pięknej fryzury?
- A może fryzjer jest jakiś taki... – uśmiechnął się pod nosem, chcąc jakoś poprawić mi humor. Udało mu się.
- Spadaj! – zgarnąłem z blatu paczkę chusteczek i rzuciłem nimi w Zak’a. – Co ty mi tak dokuczasz! Ja tu przechodzę dramaty, a ty co.
- Nooo faktycznie, dramaty jak stąd do Cansas. – pokręcił swoją piękną, czarną łepetyną, którą swoją drogą sam mu stylizowałem, a po chwili wyciągnął z mikrofali kubek pełen cieplutkiego kakao.
- Dawaj mi to, zanim cię zabiję. – mruknąłem, wyrywając mu mój domowy uspokajacz – Nie wiem Zak, czy ja dam radę z nim wytrzymać. Chyba jednak nie jest nam dane porozumienie. Kiedy tylko mam z nim normalnie porozmawiać i nawet nam to wychodzi, to nagle coś przeskakuje, na pstryknięcie i rozpoczyna się istny armagedon. Nie idzie tego zatrzymać, a znasz mnie. Ja sobie komentarza nigdy nie pożałuję. Szczególnie, jak ktoś mnie wkurza! – napiłem się gorącej cieczy, przez co poczułem jak moja skóra na wargach trochę piecze. – A on ma do tego smykałkę. Zadufany w sobie buc!
- Dobrze Taemin, powściekasz się na niego jeszcze jakiś czas. Weź teraz dopij to kakao i idź się umyć. Nie będę z tobą siedział, kiedy się rozłożysz. Ani kupował ci leków, pijawo jedna! Koniec sponsoringu.
- No wieeem, wiem, nie musisz mi powtarzać. – z westchnięciem rozjechałem się klatką i rękami na ciemnym blacie, policzkiem tuląc się do zimnej powierzchni. – Jak tylko zacznę zarabiać więcej to naprawdę wszystko ci oddam. Gdyby tylko to głupie kolano mi nie doskwieralo, to byłoby okej.
- Głupku, mi nie chodzi o to, żebyś mi oddawał, tylko mógł normalnie się spełniać, a Choi powinien jak każdy lekarz zadbać o swojego pacjenta.
- Wiesz, jeśli o to chodzi... – zacisnąłem wargi, wiedząc co zaraz nastąpi. – Tak właściwie to moja wina, bo mam anemię. Minho przypisał mi leki, ale w sumie zapominam ich regularnie brać, przez co nie dają żadnych rezultatów.
- Zabiję go no! Czy ty jesteś zdrowy na umyśle? Weź... Po prostu weź.  – machnął mi ręką w czerep, na szczęście litując się i robiąc to nadzwyczaj subtelnie. – Uwielbiam cię Taeś, ale kiedyś wpędzisz mnie do grobu ze swoim nieogarem. – przytulił mnie, ale po chwili odskoczył jak oparzony – Won się myć!
- Tak, mamo. – mruknąłem pod nosem, dopijając kakao, po czym od razu poleciałem do łazienki, unikając spotkania z lecącą we mnie szmatką.
- Dlaczego mamo! Jestem facetem. F-a-c-e-t-e-m, rozumiesz?!

Zaśmiałem się pod nosem, słysząc jego charakterystyczny ton, kiedy tylko się denerwował, ale nie na poważnie. Byłem mu bardzo wdzięczny, że mogę u niego mieszkać, ale nie chciałem tutaj zabawić zbyt długo. Już i tak wiele lat mnie utrzymywał, nie chcę, żeby to się powtórzyło. Jest zbyt dobrym człowiekiem, żebym wysysał z niego fundusze i cierpliwość. Rozebrałem się, napuszczając sobie do wanny wody. Wlałem odrobinę migdałowego płynu do kąpieli, po czym zerknąłem w lustro na swoją twarz. Jestem ciekaw jak to jest? Kochać kogoś i nie móc z nim być... Każdego dnia patrzeć, jak jest z kimś innym i robi to, co ty byś chciał robić z nim. To musi być... Upokarzające? Smutne? Chyba jestem w stanie sobie wyobrazić, co mógłby czuć Minho... Choć pewnie nie do końca. Ja nigdy nikogo nie pokochałem, więc nie wiem co to za uczucie. Pewnie przyjemne? Póki nie dzieje się nic złego... To musi być coś wyjątkowego. Spojrzałem na swoją dłoń, którą po chwili zacisnąłem. Nasze życia są tak kruche, że szkoda tego całego czasu na kłótnie. Muszę jakoś pogodzić się z Minho. To nie będzie łatwe, ale nie chcę tak żyć. Po co tworzyć między nami mur? Wystarczająco ciężko oboje mieliśmy w życiu i naprawdę mi głupio, że wytknąłem mu sposób jego życia. Wcale nie uważam, żeby był lekki. Każdy ma swój własny dramat. Muszę go jutro jak najprędzej przeprosić czy mi się to podoba, czy nie. Wciąż mam w głowie jego szklane oczy, kiedy odwracał się, by uciec do samochodu. Musi być mu ciężko, skoro będąc dorosłym, nie potrafi opanować emocji... Chociaż może to ja go tak zraniłem? Sam nie wiem.

Zacisnąłem wargi, patrząc się na taflę wody, która powoli zaczęła się pienić. Następnie zerknąłem ponownie na swoje odbicie, zaczynając się zastanawiać dlaczego tak właściwie nigdy nie byłem w jakimś poważniejszym związku. To wina innych, czy może mój charakterek jest zbyt destrukcyjny? Podejrzewam, że to drugie. Hehehe, nikt ze mną nie jest w stanie wytrzymać dłużej, niż dwie minuty. Niezły diabeł ze mnie. Przyłożyłem piąstkę do swojej klatki piersiowej, śmiejąc się cicho pod nosem. Co zrobić?

Kiedy woda wypełniła odpowiednią ilość wanny, wskoczyłem do niej rozluźniając przemarznięte mięśnie. Lubiłem to uczucie, kiedy zaraz po zmęczeniu czy takim zimnym prysznicu z zewnątrz, mogłem zanurzyć się w cieplutkiej wodzie. Ale nie na długo! Bo już po jakimś kwadransie kręciło mi się w głowie. Kiedy wycierałem ręcznikiem swoje włosy, mając na sobie już suchą koszulkę i szorty, usłyszałem telefon. Bez pośpiechu zbliżyłem się do niego, łapiąc go w jedną rękę. Odebrałem, chwilę słuchając i nie dowierzając. Co?! Wyleciałem z łazienki, patrząc przerażony na Zak’a.

- Co jest? – wychylił nos zza ekranu laptopa, mieszcząc się z oczami pomiędzy grzywką, a górną krawędzią okularów.
- Dzwonili do mnie ze szpitala... Nie wiem dlaczego do mnie, ale Minho... Miał wypadek. – przełknąłem ślinę czując, jak nawala mi serce.

Brunet podniósł się z miejsca i złapał za swoją bluzę. Machnął do mnie ręką, rzucając mi swoją kurtkę, po czym zgarnął kluczyki samochodu i podszedł do drzwi. Kiedy zauważył, że stoję jak to cielę, podszedł do mnie i pociągnął za rękę w kierunku wyjścia. Boże, jak to Minho miał wypadek i dlaczego zadzwonili do mnie?! Nie jestem przecież jego rodziną... Boże... To przeze mnie, zdenerwował się i nie uważał. A przecież tak leje i w ogóle... Ciemno jest... Mając nieco przyspieszony oddech, w końcu się otrząsnąłem i wsiadłem do samochodu. Zak dość szybko wystartował i zmierzaliśmy już w kierunku szpitala. Jego rodzice cokolwiek wiedzą? Czy może lepiej do nich nie dzwonić... Nie no, na pewno zostali powiadomieni, więc po co ja... Ale, matko. Dlaczego Minho... Westchnąłem, łapiąc się dłonią za kurtkę, która luźno wisiała mi na torsie. Miałem mokre kosmyki, więc przeziębienie dość szybko mogło mnie złapać, ale miałem to głęboko gdzieś. Byłem zbyt mocno spanikowany, że przeze mnie Minho mógł wylądować w szpitalu, bo wyprowadziłem go z równowagi. Oby wszystko dobrze się skończyło, bo sobie tego nie wybaczę.

Kiedy zielonooki zajechał na parking za szpitalem, spojrzałem na niego niepewnie, jakby szukając odpowiedzi, co teraz mam robić. Przecież nikt mnie tam nie wpuści, nie?

- Taemin, ogarnij się. Nieprzytomny nikomu się nie przydasz. Idź tam i usiądź gdzieś w pobliżu. Może jego rodzina przyjdzie i coś ci powie. No, leć. Jakby co, jestem pod telefonem. Daj znać, a przyjadę.

Kiwnąłem mu głową i ciężko odetchnąłem. Widząc jak pojazd znika za ostatnią widoczną kolumną, poczułem paraliżujący stres i towarzyszący mu strach. Nigdy nie spodziewałem się tego, że dostanę taki telefon. A co najlepsze, będzie on dotyczył kogoś, z kim wcześniej się pożarłem i pozwoliłem mu odejść. Obym nie zastał go nieżywego. Wypuściłem ociężale powietrze i ruszyłem do środka, mając nogi sztywne jak szczudła. Nie znałem tego szpitala, więc tym bardziej napawał mnie przerażeniem. Ta przychodnia gdzie przyjmował Minho była przyjemna, a to miejsce przyprawia o dreszcze. Zbyt sterylne i poważne. Z dudniącym sercem dotarłem do recepcji i spytałem o nagły wypadek. Było takie zamieszanie, że pielęgniarka powiedziała tylko gdzie mogę znaleźć jakiegoś lekarza.

Zdumiłem się, kiedy doktor zaczął mnie pytać o to, dlaczego do mnie zadzwoniono, skoro nie jestem nikim z rodziny. Po chwili przyszedł do niego drugi doktor, wyjaśniając szczegóły całego zamieszania. Okazało się, że kiedy znaleźli rozbity samochód, telefon Minho miał tylko jedno ostatnie połączenie. Byłem to ja. Co lepsze, miał mnie zapisanego, jeszcze jakichś dwóch mężczyzn i to było na tyle. Nikt nie znalazł rodziców, a przynajmniej nie pod standardowymi nazwami jak ‘mama’ czy ‘tata’. Dlaczego zapisał tylko mnie...? Pokręciłem głową, rozwiewając takie niedorzeczne myśli. Lekarz kazał mi się skontaktować z jego rodziną, bo nie mogli znaleźć żadnych dokumentów przy Minho, a nie było czasu na przeszukanie miejsca wypadku. Trząsłem się odrobinę, kiedy dzwoniłem do państwa Choi. Czułem się winny za jego wypadek. Siedziałem jak zbity, zastraszony pies przy automacie z przekąskami, tupiąc to jedną, to drugą nogą na przemian. Przerażenie narastało, kiedy operacja przeciągała się w czasie. Kiedy pojawili się jego rodzice, zabrakło mi języka w gębie. Bałem się, że zaraz usłyszę, że to wszystko moja wina i mam zniknąć im z oczu. Mimo, że nie zdawali sobie sprawy co tak naprawdę się wydarzyło, odnosiłem wrażenie, jakby doskonale wszystko wiedzieli i tylko z czystej kultury nie okazywali tego publicznie. Podniosłem się z ławki, krążąc z miejsca na miejsce. Oszaleję no! Co się dzieje?! Ile można operować, przecież nie mogło się stać nic poważnego, nie? Minho jest lekarzem, to nie on powinien leżeć na stole, tylko kto inny. Nie żebym komuś tego życzył, ale to on składa ludzi do kupy, a nie oni jego!

Podskoczyłem, kiedy chirurg zjawił się na korytarzu, prowadząc dość żwawą dyskusję z panią Choi. Ustawiłem się w bezpiecznej odległości, w której nikt nie posądziłby mnie o podsłuchiwanie, ponieważ zza rogu nie byłem widoczny. Doskonale wszystko słyszałem, jednak kiedy z sali wyjechał Minho, serce podeszło mi do gardła. Miał na twarzy szwy wokół brwi i jakieś waciki w nosie, natomiast usta i policzki były całe posiniaczone. Bałem się, że mógłby nie mieć zębów i obwiniałby mnie za to bez dnia wytchnienia... Ale najważniejsze jest, że żyje! I ma mi nie robić zabawnioszek pod tytułem ‘Teraz jest wszystko okej, ale za dwa dni sobie zejdę!’. Walnąłem się w czoło, zaczynając podgryzać kostki prawej dłoni. Więcej nie pozwolono mi zobaczyć, bo pacjent został przewieziony na inny oddział, do którego miałem zakaz wstępu. Muszę się dowiedzieć w jakim jest stanie. Nie zniósłbym świadomości, że coś mogłoby pójść nie tak... Taemin, cicho bądź! Wszystko będzie dobrze, a ty przeprosisz Minho. Zamknij się i weź się w garść, ale już! Dalej Tae, rusz się.
Zacisnąłem palce w pięści i cały wyprostowany, skierowałem się do państwa Choi.

6 komentarzy:

  1. IIHIHIHIHIH. NIE SPODZIEWAŁAŚ SIĘ MNIE TU OD RAZU, CO? B).
    Ja siebie też nie. Ale nuuudy takie...
    ( czas iść do pracy Deie? )
    Pytanie numer 1: KIM JEST ZAK?! >:C Jakie kochanie? Jakie uwielbiam Cię?! Nie podoba mi się to! Chociaż z drugiej strony... to, że tak sobie z nim gada o Minhosiu, zabrał go bez słowa do szpitala... no i że Taeś nie chce u niego mieszkać już :O. Nie wiem o co chodzi, ale Taemin kocha tylko Minho B). To tłumaczy te kłótnie cnie?! Kto się czubi ten się lubi; przeciwieństwa się przyciągają, plus i minus daje plus B) B) B). PROSTE.
    Z resztą już w ostatnim rozdziale Taemin się przyznał, że chciał atencji Minho B). A że pan fryzjer jest wybuchowy, a lekarz tchórzem no to się kłócą i biją i ahhh. Pięknie.

    Mam nadzieję, że Minhoś sobie w wypadku uszkodził głowę. w sensie walnął się w nią tak mocno, że w końcu sobie wszystko ułożył i ogarnął się. Ile można srać za jakimś chłoptasiem? Egh. Jeszcze wyżywać na innych za to...

    Ale dobra! Teraz nie mogę się na niego wściekać, bo jest biedny i pokrzywdzony <3. Okej. Ale jak Taesiu się przejął... Mmmm B). Jakoś myślę, że wcale nie chodzi tylko o to, że Minhoś jest jego lekarzem, do tego jednym z najlepszych. Przyznaj się Taeś, lecisz na niego B) B) B).

    Muahahaha. Minho też pewnie podświadomie coś do Taemina i stąd się tak wkurza, bo jak to on, nieczuły Minhoś, bez celu w życiu miałby się zabujać i zapomnieć o hyungu?! Nie ma opcji!!

    MAM WAS CHŁOPAKI B) MUAHAHAH. JESTEM MISTRZEM. DEIE HOLMES.

    No. To teraz zostaje mi czekać tydzień i zobaczyć co dalej :C Cicha nadzieja, że Minho się zmieni...


    Ty, a jak on będzie miał zanik pamięci albo coś jeszcze gorszego?! : O No bo raczej żyć żyje, przeca no.. NO! >:C


    I nie martwiuszkaj się Taesiu, wszystko będzie dobrze <3.

    Uciekam! Papapapa <3. Czekam na kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I w ogóle to znowu musiałam wchodzić na inną przeglądarkę... Ja nie wiem co te Chrome wyprawia. Pełnoletnia jestem, heloł! XDD.

      Masakra.

      Ps. przypomnij mi, żebym Ci podesłała trzy piosenki B)

      Usuń
  2. NO i kto tutaj jest dorosły?

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    coś mi się zdaje, że to Jun stoi za zmianą Hyunga na gorsze... fajnie było przeczytać to z perspektywy Teamina, na szczęście Minho żyje, ale może stracił pamięć i Teamin to wykorzysta...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    co mi się zdaje że to Jun za taką zmianą Hyunga, świetnie że było też z perspektywy Teamina, Minho żyje, a może stracił pamięć?
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń