8.06.2012

Rozdział 26

Szedłem parkiem, nigdzie się nie spiesząc. Zielone liście obracające się na wietrze, kolorowe kwiaty tworzące piękne dywany, liczne ławki, cichy plusk przezroczystej wody, to coś, co kochałem w tym miejscu. Yasuro musiał zostać na jeszcze jednym treningu, więc mam około dwóch godzin, zanim po mnie przyjdzie. Może pogram sobie na gitarze? Skręciłem w uliczkę, która prowadziła do mojego domu.

Ciekawe... Po tym meczu czuję się jakiś uspokojony, jakby aniołek przelał na mnie swój optymizm. Gdzie ja wcześniej błądziłem i co w ogóle sobie ubzdurałem? Zacząłem traktować go jak jakiegoś kolegę z podstawówki, którym był kiedyś, zapomniałem się... Niby kim ja jestem. Teraz kiedy na niego patrzę, widzę niezwykłe, zielone oczy, które świadomie żywcem wciągają mnie w swoje wnętrze, niesfornie ułożone czekoladowe kosmyki, szczery uśmiech, a jego głos... Wydaje się bardziej czuły, doroślejszy... Czy na prawdę wcześniej tego nie widziałem? Takie piękno idące u mojego boku...

Nacisnąłem stalową klamkę i otworzyłem drzwi, wchodząc do mieszkania. Zdjąłem trampki, zawieszając torbę na jedno ramię, po czym poszedłem do pokoju, odkładając ją na krzesło. W łazience umyłem ręce, ogarnąłem włosy i zszedłem na dół. Kiedy byłem na schodach, usłyszałem dzwonek telefonu.

- Tak? - włożyłem rękę do spodni, a pod stopami poczułem chłodne, szare kafelki. Skierowałem się do lodówki, ponieważ od kilku godzin strasznie chciało mi się pić - Yhym, yhym... Przecież ci mówiłem, że przyjdziemy... - zręcznie wyciągnąłem grejpfrutowy sok i sięgnąłem po szklankę. Ciche stuknięcie oraz dźwięk napełniającego naczynia rozniósł się po pomieszczeniu. Dopiero poczułem wspaniały zapach, który unosił się w powietrzu, co to jest? Cudnie pachnie... - Tak, tak... - pizza? Nie, to coś innego, lepszego... Wypiłem cały napój, po czym podszedłem do zlewu, wkładając do niego brudną szklankę. - No już, już, nie targuj się. Byliśmy umówieni na 17:30, więc o tej godzinie przyjdziemy i koniec kropka. - zrezygnowany, opierając rękę na blacie, odwróciłem się w stronę stołu. Kto tam był? Oczywiście Hiro, który zaciekawiony obserwował moje poczynania. Czyżbym był aż tak interesujący? W dłoni trzymał nóż oraz łopatkę do makaronu. Najzwyczajniej w świecie zerknąłem na stół i marszcząc czoło, próbowałem zidentyfikować nowe danie - Tak, na pewno. Znając Yasuro będziemy wcześniej, więc jakby co możesz się przygotować, na razie, pa. - uśmiechnąłem się, słysząc wesoły głos Watanabe.

Odłączyłem się i włożyłem komórkę do kieszeni. Zbliżając się do Hiro, nachyliłem się nad okrągłym talerzem biorąc ogromny wdech. Mimowolnie ślina zebrała mi się w buzi, a przyjemny zapach rozdrażnił nozdrza. Jakby... Ciasto?

- Co to jest? - zapytałem, oddalając się nieco. 
- Też się cieszę, że przyszedłeś. - odpowiedział sam sobie - Obiad.
- Aha. - popatrzyłem na niego z rezygnacją - Witaj kochany braciszku ! - ukłoniłem się.
- Oj, no nie trzeba było.! - zaczął czochrać moją grzywkę, ale kiedy ujrzał duży grymas, kontynuował - To jest mój drogi bracie, tarta.
- Tarta? - powtórzyłem, rozchmurzając się - Nigdy nie jadłem...
- Serio? - spojrzał na mnie jak na głupka.
- No... Mama nigdy tego nie zrobiła! - zbulwersowany założyłem rękę na rękę, siadając na krześle.
- Takie cudeńko, a ty nie jadłeś! Tym bardziej twoje oczy powinny się otworzyć i zobaczyć jakiego wspaniałego masz brata! - zaczął kręcić się po kuchni, wzrok wlepiając w sufit.
- Nie ocenię, jak nie zjem, nie? - sprowadziłem go na ziemię.
- Już, już... - przekroił ciasto na pół, następnie dzieląc je na równe części. Ociupinka zleciała na obrus, a ja będąc na skraju wytrzymałości wyciągnąłem dwa palce.
- Ała!!! - krzyknąłem oburzony, kiedy po nich dostałem.
- Cierpliwość dobra cecha porządnego człowieka. - zaczął się wymądrzać, kiedy ja na prawdę skręcałem się z głodu. 
- No nałóż to wreszcie! - otwartą dłonią walnąłem w powierzchnię stołu.

Usłyszałem cichy śmiech, ale natychmiast mu wybaczyłem, widząc jak na talerz spada kawałek potrawy. Wziąłem widelec i nadziałem na niego trochę jajecznicy z porem? Zdziwiony od razu  wpakowałem go do buzi i myślałem, że odlecę. Jestem strasznym łasuchem, a to danie było przepyszne! Po raz pierwszy jem coś tak wyśmienitego. Chrupiące, francuskie ciasto przyjemnie rozpływało się w ustach.

- Pyszne! - połknąłem następny kawałek - Dlaczego nie wiedziałem, że tak dobrze gotujesz?
- Też się zastanawiam. - również zaczął jeść - Czyżbyś rozmawiał z jakimś przystojniakiem? - spojrzał na mnie podejrzliwie. Nie ma to jak siedzieć naprzeciwko niego...
- Przystojniakiem? - uniosłem jedną brew i zrezygnowany pokręciłem głową - Rozmawiałem z Akane, mamy po nią przyjść, a ona wciąż się upiera, że nie musimy. - opuszczając dłoń, machnąłem widelcem - Nie wiem o co jej chodzi. - moja głowa spoczęła na dłoni.
- Nie pomyślałeś, że któryś z was może jej się podobać? - zadał dość inteligentne pytanie.
- Akane? Ona raczej taka nie jest...
- A jednak nie jesteś tego pewien.
- No bo... Nie zachowuje się tak... Przecież dużo dziewczyn przyjaźni się z chłopakami i nie musi z tego wynikać nic więcej.
- 90% przyjaźni kończy się związkami. - ostatni kęs i już szczęśliwy lustrował moją twarz.
- A od kiedy ty się taki dobry z matmy zrobiłeś, co? Nie wiem co z nią, ale nie nastawię się negatywnie. - wstając, puściłem mu oczko - Jednak dzięki tobie spojrzę na to bardziej przychylnie.
- Jak tam sobie chcesz. - wzruszył ramionami, a potrawę owinął w srebrną folię.

Poszedłem na górę, od razu rzucając się na łóżko. Nie ma to jak dobry obiad, a nie jakaś sałatka, czy coś... Przez tego imbecyla znowu nawiedzają mnie głupie myśli. Idiota...
Dłońmi zakryłem twarz i westchnąwszy, podniosłem się na równe nogi. Przeciągnąłem się, sięgając po jakieś przyzwoite ubrania i poszedłem do łazienki. Tak, czerwone spodnie są stanowczo lepsze od fioletowych. Dumny z siebie, zacząłem prostować grzywkę, aby bardziej zakryła mi oczy. Jakoś zbytnio mnie nie obchodzi, że psuję sobie wzrok. Zawsze można kupić soczewki, no nie? 

Odświeżony i wypucowany zszedłem na dół, żeby spakować portfel. Przylgnąłem do kurtki szukając w niej upragnionej rzeczy, kiedy w domu rozległ się dzwonek, od którego po plecach przeszły mi ciarki. Co mi jest, no rusz się! Moje dłonie zaczęły nieznacznie drżeć, a serce przyspieszyło puls. Przecież idę tylko do tego klubu, matko co ja odstawiam. Pokręciłem głową, a z pokoju wylazł Hiro.

- No, no, mroczny królu, nie wiedziałem, że możesz się tak przemienić. - podszedł do mnie, lustrując calutkie ciało - Ale chyba mógłbyś otworzyć drzwi, co? Żebym ja musiał wstawać z kanapy... - westchnął teatralnie i już go nie było.

Zaśmiałem się z jego zachowania, otwierając drzwi. Przecież sam ciekawy wyleciał, myślał, że zobaczy Yasuro, jeszcze czego. Podniosłem wzrok, a moja twarz od razu stała się poważna. Ledwie powstrzymałem się od rozdziawienia buzi. Na prawdę zaczynam się poważnie zastanawiać, czy to aby na pewno człowiek. Niby ubrał się inaczej, jak ja, ale jego włosy... Strasznie mocno wyprostowane, wszyściutkie! Ustawione drapieżnie, nie zlatywały grzecznie na twarz, tylko sterczały na boki. I on wyglądał na bezbronnego?! Cofam wszystko, co kiedyś powiedziałem.

- Wejdź. - nareszcie się ocknąłem, ale widząc jego rumieniec zalała mnie fala ciepła.

Yasuro jest jak jakiś boski anioł, który w chwili zstąpienia na ziemię odbiera mi siły swoim pięknem. Zaraz chyba padnę trupem albo wyściskam go za wsze czasy!

- Jednak się wyrobiłem. - podrapał się po głowie, a łagodny uśmiech przyozdobił jego twarz.
- To było pewne, przecież nigdy się nie spóźniasz. - złapałem buty i siadając na dywanie zacząłem wiązać sznurówki. 
- Oj no bez przesady. - palcami przejechał po moich włosach, zostawiając je w niezłym nieładzie.

Nie odwracając głowy, spojrzałem na niego spod ukosa. Miałem wrażenie, jakby coś ciągnęło mnie w górę, jakby jakaś niewidzialna nić była przez niego trzymana. Patrzył na mnie tak cholernie czułym wzrokiem, że poczułem się taki mały, słaby, uległy... Zapatrzone, malachitowe z nutką mięty tęczówki wciągały w swoje wnętrze moje, próbując roztopić lód. Jego ręka spoczywała na mojej głowie, ale to, co odebrało mi jakiekolwiek zmysły to wyraz jego twarzy. Pewne spojrzenie, przepełnione nieskończonym dobrem, uchylone w nieznacznym uśmiechu usta, tym razem blade policzki... Zupełnie jakbym to ja potrzebował pomocy. To był zaledwie ułamek sekundy, ale odczułem to na wiele sposobów. Czy na prawdę nadal mogę marzyć, że kiedyś będziemy razem szczęśliwi? A może to tylko złudne spojrzenie na świat, zwykły uśmiech, a moja paranoja? 

Nieco niepewnie oparłem dłoń na ziemi, odpychając się od niej. Wrażenie, jakie na mnie wywarł było ogromne, a co więcej nie zerwaliśmy kontaktu wzrokowego. W pewnej chwili zachwiałem się, przez co musiałem oprzeć się o ścianę. Przyłożyłem palce do skroni i na chwilę zamknąłem oczy.

- Taisho, źle się czujesz? - natychmiast do mnie podszedł.

Jego łagodny głos wprawił moje ciało w zimne dreszcze. Dlaczego mam ochotę się rozpłakać? Upaść na podłogę, zakryć dłońmi twarz i wylewać łzy szczęścia? Smutnej radości? Myśli, która mnie przeraża, a jednocześnie podnosi na duchu?

- Nie, chodźmy już. - uśmiechnąłem się i zbierając w sobie wszystkie siły uspokoiłem się, co na prawdę pomogło.

Nie mogę sobie pozwolić na takie chwile słabości, nie w jego obecności. Co ja wyprawiam! Ryczeć jak jakaś baba? No nieźle, nieźle... Hiro ma rację, nie mogę się poddać! Będę wierzył, że go zdobędę, pokocha mnie i już nie będzie zmartwień. Jednak... Teraz już wiem, że to jego wola walki... Nie moja. Chyba za bardzo się przeliczyłem. Jestem zmęczony... Patrząc na jego uśmiech, subtelność oraz czułość, po prostu nie mogę uwierzyć, iż to wszystko mogłoby być moje. Tylko moje... Tak, chyba bardzo wesoły będę płakał z miłości, bijąc się z negatywnymi myślami. 


2 komentarze:

  1. Przeobrażenie Yasuro trwa... Ja mam taką nadzieję,że oni będą razem w końcu, bo Taisho (tak moim skromnym zdaniem), zmienia się rzeczywiście na lepsze,ale nie chciałabym też zobaczyć sytuacji, w której wręcz pogrąża się w tej ukrytej póki co miłości ^^ Ja tam lubię szczęśliwe zakończenia xD

    OdpowiedzUsuń
  2. no, no to teraz możemy coraz lepiej poznawać Yasuro bo z rozdziału na rozdział staje się coraz bardziej drapieżny ;D hehe
    Taisho - nie załamuj się! Aniołek bd Twój tylko musisz okazać trochę cierpliwości i zrozumienia jak do tej pory
    hmm.. swoją drogą jestem już bardzo ciekawa co się wydarzy w tym klubie ^ ^" no i czy serio Akane zauroczyła się w którymś z nich? Bo to byłby zdeczka taki mały, tyci kłopocik, co nie? xD

    OdpowiedzUsuń