8.06.2012

Rozdział 27

Świeże, wiosenne powietrze, które potrafi orzeźwić każdego, w tej pięknej, kwiecistej okolicy zawsze było wyczuwalne. Aż człowiekowi chciało się żyć, iść przed siebie pokonując najróżniejsze trudności. Yasuro szedł po mojej prawej stronie, zachwycając się naszym meczem. Zresztą obojętnie co by się wydarzyło, to zawsze będzie w jego centrum uwagi. Ile bym dał, abym to ja zajął to zaszczytne miejsce... Poczuł jego wspaniały, niepowtarzalny zapach, niezmiernie miłe ciepło... 

Porwany przez myśli zupełnie przez przypadek dwoma palcami dotknąłem swoich ust, zatrzymując się na środku chodnika. Jakaś staruszka zaklęła cicho, wymijając mnie w błyskawicznym tempie, zupełnie jak młoda osoba. No tak, zawsze "ustąp starszemu" i w ogóle, a jak przyjdzie co do czego, to są bardziej złośliwi niż niejeden dzieciak. Westchnąłem cicho, patrząc jak aniołek machając rękami rozmawia co najwyżej z moim cieniem.

- Może byś na mnie poczekał, co? - przekręcając głowę, rękę spokojnie oparłem na biodrze. 
- Oj no, bo się spóźnimy. - złapał mój nadgarstek i stanowczo pociągnął w przód.
- Spokojnie, spokojnie, idę... - wolną ręką wyciągnąłem komórkę - Yasuro! Ja cię kiedyś uduszę, przysięgam!!!
- Co? - zatrzymując się zrobił słodką minę.
- Eh. - z rezygnacją zakryłem sobie twarz i podsunąłem wyświetlacz pod jego nos - Powiedz mi, która godzina . . . 
- No... - pokręcił zabawnie łebkiem - 17:05...
- No właśnie... - kontrolując złość, patrzyłem na niego wyczekująco.
- O co chodzi? Nie zaszkodzi, jak będziemy wcześniej. - zaśmiał się, przez co jego głos chwilę wibrował nawet w najmniejszej cząsteczce tlenu.
- Ręka mnie boli. - powiedziałem krótko, skręcając w niezbyt miłą ulicę.

Nie dość, że była strasznie obskurna, to jeszcze nie mogliśmy pójść inną drogą. Nie pojechaliśmy autobusem, przez co musimy iść na skróty, super... 
Podniosłem głowę, patrząc na wiszący strop, który w każdej chwili mógłby spokojnie się oderwać i spaść prosto na nas. Moje tęczówki skupiły się na Higoshim, który niczym się nie przejmując wsadził dłonie do spodni i uśmiechając się kroczył przed siebie. Po mnie w sumie też nie było widać jakiejś zmiany lub strachu. Zwykły, wręcz znudzony wyraz twarzy nadal się na niej znajdował, ciesząc się lekkością ducha. Uznałem, że mimo wszystko będę walczył o Yasuro, ponieważ gdyby nie on, zapewne nie uśmiechałbym się tak często. Po prostu nie miałbym dla kogo. Wiem, że on sobie poradzi, dzisiaj to udowodnił, a ja omal nie spadłem na ziemię. Jest taki słodki...

- To źle. - odpowiedział, od razu lustrując moją kończynę - Ten dzieciak musiał mieć niezłą siłę. - znalazł się za moimi plecami, gdyż kawałek drogi był dość wąski i zawalony przez śmieci, które wysypały się z przewróconego śmietnika. 
- Eee tam. - westchnąłem, patrząc przed siebie. 
- Taisho! - krzyknął, jednym ruchem ciągnąc mnie w tył.

Zdziwienie wymalowało się na mojej twarzy, a ciało posłusznie wpadło w jego ramiona. Miękkie rękawy bluzy zacisnęły się na mojej klatce piersiowej. Nie starałem się nawet utrzymać na nogach, bezsilność odebrała mi całą energię. Mam nadzieję, że nie poczuje mojego serca, które jak na złość bije w szalonym tempie.
Co on w ogóle wyprawia?! Chce mnie świadomie zabić oraz doprowadzić do zawału?! No ja nie wiem, ale jeśli tak, pozwalam mu... Jest taki subtelny, a na pozór jego gwałtowne ruchy w stu procentach są delikatne. Matko, nawet nie chce mi się pytać, co się stało. 

- Wlazłbyś w jakąś breję. - wysunął do przodu głowę, patrząc na coś pomarańczowego. 
- O matko, co mnie tu jeszcze spotka? - bardziej zsunąłem się na dół.
- Nie mam pojęcia, ale jeśli tutaj zostaniesz, to z pewnością się przekonasz. - zaśmiał się cicho, pchając moje plecy.
- Dzięki. - powiedziałem, z niesmakiem oglądając podejrzaną ciecz - Nie ma to jak nasze miasto. - zbierając w nodze trochę siły, bez problemu przeskoczyłem na suchy ląd.

O dziwo dosyć szybko do siebie doszedłem. Czy to możliwe, że nauczyłem się wykorzystywać każdą chwilę, będąc blisko niego, aby delektować się jego towarzystwem? Nie będę stał jak kołek? Ciekawe... Bardzo ciekawe... 
Podbiegł kawałek i idąc obok mojego ramienia wziął duży wdech.

- Jak myślisz, Kaoru da mi wreszcie spokój?

Chciałem mu odpowiedzieć, kiedy nagle ktoś wybiegł zza rogu i wpadając na mnie, popchnął na kraty, które zasłaniały jakieś żelazne drzwi. Jęknąłem głucho, czując jak lewą rękę boleśnie przeszywa prąd. Złapałem ją, głowę spuszczając na chwilę w dół. Zgiąłem kolana, osuwając się nieco.

- Te! Uważaj... Jaaak! Chodzisz... - jakiś nieźle narąbany pijak czknął przedostatni wyraz, a następnie przechylił się w stronę Yasuro, ledwo utrzymując równowagę. 

Podniosłem nieco głowę, a moje oczy zaświeciły mordem i chęcią zabicia. Czarne kosmyki, które je przykrywały, lekko się rozsypały tworząc spory nieład. Cholerny pijaczyna! Przez niego mocno przyrąbałem w przedramię. 
Brązowowłosy bez zastanowienia podbiegł do mnie i położył dłoń na ramieniu. Od razu poczułem się lepiej, jednak złość zaczęła się stopniowo zwiększać.

- Nic ci nie jest? - jego tęczówki zadrżały, widząc mój obtarty policzek. Przejął się? Mną?
- Chyba go zatłukę... - wysyczałem, prostując się, gotów do walki. 
- Te! Cło się gapisz, eeeee?! - śmierdzące ciało ponownie się zachwiało, podchodząc do nas.
- Taisho, daj spokój. - nie patrzyłem na niego, tylko zacisnąłem palce na materiale bluzy - Taisho, szkoda czasu, uspokój się... - wiedział, że zawsze łatwo było wyprowadzić mnie z równowagi.

Nie słuchając go, twardo stąpając po ziemi zacząłem zbliżać się do tego mężczyzny. Myślałem, że Yasuro jakoś krzyknie, albo co, zazwyczaj tak robił, ale jego ruch przebił wszystkie moje opcje. Stanowczo, acz leciutko złapał mój lewy bark, a ja od razu, jakby ktoś utopił we mnie swoje ostrze, stanąłem w miejscu, wzdychając głośno. Czy wystarczyło tylko trochę czułości...?
Tylko on potrafi mnie zatrzymać... Leniwie odwróciłem się w jego stronę, podnosząc wzrok. 

- Taisho... Nie warto... - jego bladoróżowe wargi, zupełnie jak u jakiegoś boskiego anioła, wygięły się w łagodny łuk, a oczy, teraz tak barwne i żywe, wyrażały największy spokój jaki tylko mógł istnieć, jednocześnie ukazując stanowczość i jakby nakazanie posłuszeństwa.

Dziwne, nie? Niesamowite... Czuję się jak jakieś rozwścieczone zwierze, które oswaja jednym ruchem, spojrzeniem... Znowu widząc jego stanowczość, nie mogłem się sprzeciwić, to takie przyjemne...

- Masz rację. - poprawiłem grzywkę i ruszyliśmy do Akane.

Kiedy przechodziliśmy koło tego kolesia, oczywiście musiał otworzyć cuchnącą gębę.

- Te! A wy gdzie?! - wyciągnął wielką łapę w stronę aniołka.

Chciałem zareagować, jednak on mnie uprzedził... Moje oczy wyglądały jak wielkie nakrętki, a usta z pewnością wyrażały ogromne zdziwienie i mogłyby wpuścić do swojego środka stado much. Higoshi niespodziewanie podniósł jedną nogę i zdecydowanym ruchem kopnął nią napastnika, który kaszląc złapał się za brzuch, ledwo podnosząc z ziemi.

- Tam, gdzie chodzą porządni ludzie. - powiedział to tak zimno i poważnie, iż na prawdę zacznę się zastanawiać, czy to ten sam chłopak... - Chodźmy już. - zwrócił się do mnie jak zawsze, rozwiewając wszelkie wątpliwości.

Jak za jakimś nieskalanym światłem, którego nigdy nie pogrąży ciemność poszedłem posłusznie podążając krok w krok, wychodząc z uliczki. Jest po prostu wspaniały...


***


Doszliśmy na miejsce, to jej dom. Ogarnąłem cały budynek, podchodząc do drzwi.

- Ale wielki. - skomentowałem, kiedy zielonooki uderzył palcami o drzwi.
- Spory... - ze swoim dawnym zainteresowaniem radośnie oglądał ogród.

Cichy pisk przywrócił nas do porządku, oznajmiając, że ktoś tak szybko otworzył nam drzwi. W ich progu stanęła dziewczyna, ubrana w białe, dżinsowe spodnie oraz czarną koszulkę, z białymi dodatkami.

- Chłopaki, jak świetnie wyglądacie! - krzyknęła, wybiegając z mieszkania i od razu się do nas przytuliła.
- A ty to co? Świetne włosy. - kiedy nas puściła wziąłem jeden długi kosmyk, który luźno falując na wietrze znajdował się między upiętymi gdzieniegdzie włosami. 
- Uh, dziękuję. - uśmiechnęła się szeroko, co oczywiście Yasuro musiał odwzajemnić - To jak, idziemy? - w podskokach zamknęła drzwi, a po chwili cała nasza trójka, w charakterystycznej formacji zaczęła przemierzać ulicę.
- Tak, tak. To wy sobie pogadajcie, a ja w ciszy i spokoju wsłucham się w waszą rozmowę. - westchnąłem cicho, wiedząc, że ta dwójka przebija w rozmowie nawet największe przekupki na targu.
- Jasne, jasne! Przez to, że jak zresztą mówiłeś mi przez telefon, przyszliście wcześniej, właśnie ty będziesz mówił najwięcej.
- Popieram! - aniołek uniósł dłoń, dumnie wypinając pierś.
- A ja zabieram i to siebie, w dodatku. - przyspieszyłem.
- O nie, nie, nie. - zaśmiał się, ciągnąc w swoją stronę, za co został ofukany. 
- Nie masz serca. - załkałem teatralnie przecierając oczy.
- A ty głosu. - wystawił mi język.
- Ty, nieźle. - uśmiechnąłem się, przybijając z nim piątkę. 
- Wiem. Uczę się od mistrza.!
- Jeśli to jest jakiś wasz język, to poproszę słownik. - Akane uniosła brwi, kręcąc z politowaniem głową. 
- Phi. Takim osobom nie sprzedajemy. - zażartowałem.
- Co to znaczy? Jakim sprzedajecie? - zainteresowana uważnie na nas patrzyła.
- No... - zastanowiłem się chwilę - Tą możliwość mają tylko faceci!
- Racja! - poparł mnie aniołek.
- No to faktycznie mam pecha. - westchnęła, udając zawód.
- Chociaż... - uśmiechnąłem się złośliwie - Jakby nie patrzeć, przypominasz faceta.
- Słucham?! - jedna żyłka zaczęła pulsować na jej skroni.
- Ojoj. - Higoshi zakrył usta, machając mi jedną ręką - Miło było cię poznać, Taisho!
- Ja ci dam!!! - Watanabe jak dzika zaczęła za mną biec, a ja jakbym dostał skrzydeł brnąłem z prędkością światła między lampami.
- Ej, ej, zaczekajcie! - śmiejąc się, brązowowłosy zaczął za nami biec.


4 komentarze:

  1. He he he! (bardzo,bardzo,bardzo wredny śmiech)
    "- Chociaż... - uśmiechnąłem się złośliwie - Jakby nie patrzeć, przypominasz faceta." tyle mi wystarczy -misja zgnębić Akane- częściowo wykonana xD

    OdpowiedzUsuń
  2. "- Chociaż... - uśmiechnąłem się złośliwie - Jakby nie patrzeć, przypominasz faceta." to zdanie tak mnie rozwaliło, że od dobrych kilkunastu minut siedzę i niemal ryczę ze śmiechu xD hahaha, nie ma to jak walnąć takim tekstem do dziewczyny, ale biorąc zachowanie chłopców - to był mega komplement tymbardziej patrząc na zachowanie ich koleżanek z klasy xD *idzie czytać kolejny rozdział nadal rycząc ze śmiechu* ała, brzuch mnie już boli xD ty,ty,ty.. niedobra ty! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny blog, cudowne rodziały, cudowna akcja, cudowni bohaterowie. Praktycznie nie mam uwag, bo nie mam się do czego przyczepić. Opisy emocji są najlepsze ze wszystkich jakie czytałem, a trochę się już naczytałem się takowych :) Ten blog spokojnie mógłby zostać wydany jako książka papierowa. Idealne proporcje czasowe w rodziałach, bogate słownictwo, super teksty...tylko tak dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. biedna dziewczyna..przypomina faceta..ale jakby nie patrzeć to może dostać słownik xD ~Aya

    OdpowiedzUsuń