8.06.2012

Rozdział 39

- Taisho! Puść to nooo, zostaw! - krzyczał, próbując wyrwać z moich rąk zeszyt.

Po dłuższym unikaniu jego chwytów, postanowiłem nie męczyć własnego ciała. Odwróciłem się tyłem do niego, po czym szybko opadłem na podłogę. Skuliłem się w skromny kłębek, podpierając ciężar ciała na łokciach. Głowę ukryłem tak, iż przesz kosmyki nie było widać co też takiego schowałem.

Bardzo zainteresowany treścią środkowych kartek, bezczelnie czytałem jak najwięcej się dało. Moje gałki oczne samoistnie sunęły w zabójczym tempie po śnieżnej nawierzchni. W płucach pojawiło się więcej powietrza, którego nie byłem w stanie wypuścić. To jest po prostu... Piękne. Czytam tylko chwilę, a chcę poznać wcześniejszą akcję tej historii! Zagłębić się w jej każdy zakamarek... Ujrzeć najmniejsze szczegóły...
Poczułem dziwny ścisk serca, kiedy zacząłem pochłaniać następną linijkę. Yasuro na darmo próbował odkleić od dywanu moje ręce, później nogi, nic. Spiąłem wszystkie mięśnie, aby nie mógł oderwać mnie od lektury. Zacisnął dłoń na moim piszczelu, ciągnąc go do tyłu z uporem maniaka. Zaczął nieźle panikować, gdyż co rusz atakował mnie na różne sposoby.

Czyli ten zeszyt to do opowiadań... Często widziałem, jak siadał w cieniu drzew lub na szerokim parapecie, znajdującym się jakby w zagłębieniu, które prowadziło do sali biologicznej lub na schody - jak kto woli. Lubiłem oglądać jego spokojny wyraz twarzy, połyskujące na słońcu kosmyki... I pomyśleć, że już wtedy nieświadomie go obserwowałem. Miłość... Podejrzewam, że zaczęła się już w przedszkolu, od kiedy trawiaste tęczówki wchłonęły mnie do swojego wnętrza. Tak, chyba tak... W szkole nigdy mu nie przeszkadzałem w pisaniu, a nawet jeśli, zawsze zamykał okładkę ze stoickim spokojem i uśmiechał się szeroko. Nigdy tego nie zauważyłem... 

Mimowolnie, zaklęty pisarstwem chłopaka pozwoliłem na wydostanie się cichych zdań.

- Metaliczny, przeszywający smak dotarł do moich ust, kiedy chcąc coś powiedzieć połknąłem sporą ilość świeżo pryśniętych na blade wargi kropel. Zdążyłem tylko rozszerzyć ze zdumienia oczy. Ciało mojego najlepszego, a jednocześnie jedynego przyjaciela powoli osuwało się przede mną na przerażająco zimną glebę. Zamarł z ręką wyciągniętą ku górze, chciał mnie ostrzec, lecz nie zdążył... Strach tkwiący w jego spojrzeniu, na odległość łapał się czegoś żywego. Głuche zachłyśnięcie krwią i bezsilny wyraz twarzy, niczym jeden, krótki obraz, który na wskroś ożywił każdą cząsteczkę mojej duszy... - czytałem cicho, wczuwając się w zabójczy nastrój.
- Taisho proszę cię, nie czytaj dalej! - bez rezultatu pociągał za rękawy mojej bluzy. Nie wiedział już jak mnie odciągnąć.
- Przeleciał ulotnie obok mojego umysłu... Od tak, po prostu... Dwudziestoletnia przyjaźń pielęgnowana na każdym kroku skończyła się w tym momencie, miejscu, chwili... Plaśnięcia kapiącej na przemian cieczy odbierałem jak głośne, pojedyncze strzały dudniące tuż przy uchu. Jakby ktoś miażdżył mi mózg. Nadal widziałem jego wzrok... On opada, zaraz zupełnie przestanie oddychać... Wszystkie wspomnienia, chwile, obietnice tworzące w moim sercu marzenia, nadzieje... Mam się pożegnać?! Przez jakąś głupią misję, na którą wcale nie musieliśmy iść?! Bo mówił "Dzisiaj jest dobry dzień. Czuję, że stanie się coś wielkiego!". No i stało się, stało! O to chodziło?! Czy na prawdę musiałem się na to godzić?! Jaki ja jestem głupi, dlaczego nie posłuchałem własnych, złych przeczuć! Teraz wszystko co dla mnie tworzyłeś, nawet ty... Pomogłeś mi zagadać do ukochanej... Chcesz tak odejść?! Pozostawiając po sobie ogromną lukę?! Ty nie możesz umrzeć, nie możesz!!! Nie możesz, słyszysz?!!! Nie dopuszczam do siebie nawet takiej myśli! To jakiś absurd, chora, zakrzywiona rzeczywistość!
A Jednak...
Ostatni raz kaszlesz, ledwo na mnie patrzysz, widzisz mój kruchy stan... Mimo tego... Mimo tego wszystkiego, z trudem unosisz jeden palec, pokazując nasz znak, który ma dać siłę, wmówić, że wszystko będzie dobrze. A do tego uśmiechasz się... Krew sączy się z twoich rozerwanych kącików, a ty się uśmiechasz! Nie... To nie może tak być! Jesteś jak brat... Muszę... Muszę... Jeśli teraz nic nie zrobię, cała nadzieja, ulotne rozmowy... Muszę...! - przerwałem wypowiedź, czując otrzeźwiający dreszcz. 

Jakby ktoś wylał na mnie kubeł zimnej wody, podniosłem głowę, czując przy uchu jego ciche słowa "Taisho, proszę cię, nie czytaj już tego...". Dotarły do mnie wszystkie bodźce. Szatyn siedział bardzo blisko, nachylony nad moim karkiem. Porywający moje serce dotyk, skupił się na dłoniach, które rozłożyłem na podłożu. Aktualnie mogłem dostrzec całą masę brązowych kosmyków oraz usta ułożone w prostą linijkę.

Nadal czułem to... To coś! tego nie da się w ogóle określić. Dlaczego odnoszę wrażenie, że to opowiadanie ma ukryte znaczenie? Czy ja jak zwykle muszę czuć coś innego i roztrząsać to na lewo i prawo zamiast zostawić w spokoju? To palące ciepło, które teraz znajduje się na nadgarstku... Nie mogę zapanować nad niewidocznymi drgawkami.

Poczułem się okropnie... Tak zaślepiła mnie ta piękna historia, a raczej jej urywek, że nie pomyślałem co takiego wyprawiam... Prosił mnie tyle razy, był zły... A ja go nie słuchałem, tylko jak ostatni cham pchałem się do bajecznych treści. 

Coś wywróciło mi do góry nogami żołądek.

- Przepraszam, nie powinienem... - niepewnie skierowałem w jego stronę kwadratowy przedmiot.
- Daj to. - powiedział ostro, po czym szybko i gwałtownie wyrwał mi zeszyt. O dziwo nie podnosił głowy, opuszczał ją wręcz jeszcze niżej. To się doigrałem.
- Na prawdę...
- Dobra, nic się nie stało. - rzekł już normalnie, podnosząc łebek - To tylko opowiadanie.
- Przepiękne opowiadanie. - szepnąłem cicho - Sorry... - podrapałem się w potylicę, czując obrzydzenie do samego siebie.
- Nie ważne. - uśmiechnął się szeroko - I tak chyba rzucę pisanie. - wpakował notatnik do jakiejś szuflady, zerkając na mnie. 
- Nie, nie rób tego, przecież...
- Koniec tematu, moje opowiadania są głupie, wręcz nienormalne. Nie chcę, aby ktoś wiedział, że piszę. - po raz kolejny wszedł mi w słowo - Zapomnij o tym. To tylko chora wyobraźnia.
- Wcale tak nie uważam, ten kawałek bardzo mnie poruszył. - zaprzeczyłem, podnosząc się z miękkiego dywanu - Ale nie martw się, nikomu nie powiem.
- Tak, poruszył beznadziejnością.
- Przestań tak mówić.
- Dobra, ja i tak wiem, że nie za bardzo mi to wychodzi. - westchnął - Już wszystko w porządku, rozumiesz? Piszę opowiadania, zawsze lubiłem, ale nie chcę dzielić się nimi ze światem zewnętrznym. - w pewnym stopniu rozumiałem go doskonale.
- A czy dla mnie mogłaby powstać chociaż maluteńka nadzieja na lekturę tego arcydzieła? - złożyłem ręce w geście modlitwy.
- Zobaczę. Wątpię, ale może kiedyś... - podszedł do mnie i złapał za przedramię - Chodź, zrobimy wafle. - wyszczerzył się.
- Wafle! - od razu sam pognałem na dół, ciągnąc go za sobą. 
- No poczekaj, bo mnie zabijesz! - zręcznie ominął szereg przeszkód, wbiegając do kuchni.
- Potem śmierć, teraz wafle.! - wypiąłem dumne pierś, wskazując palcem na lodówkę.
- Oj Taisho... - pokręcił głową - Zawsze lubiłeś czekoladę... - wyciągnął potrzebne produkty, po chwili stawiając je przed moim nosem - Już w przedszkolu...

Kolejny zgrzyt, niczym iskra wzniecająca ogień wywołał wspomnienia. Pamiętam małego Yasuro dającego mi ulubioną słodycz. Nieufnie i z niedowierzaniem patrzyłem na całą jego postać, ocieniając czy mogę jej zaufać, lecz po chwili przepełniony szczęściem przyjąłem prezent. Nie mogłem nic powiedzieć, tak mnie zaskoczyło, iż ktoś chciał ze mną rozmawiać. Nigdy nie mówiłem zbyt wiele, a przez oczy nie byłem akceptowany w grupie rówieśniczej lub nieco starszej.

- Dzieciństwo... - westchnąłem bezgłośnie - Minęło tak szybko...
- A pamiętasz tamtego grubego, co to niby wszystko wiedział? - zapytał, zręcznie otwierając puszkę masy krówkowej.
- Nawet mi o nim nie wspominaj! - przewróciłem oczami - Matko, jak na nienawidziłem tego grubasa! Zawsze gadał jaki to on mądry, bogaty, jak mu wszystko kupują! W ogóle 'och' i 'ach', a jego głos... Do teraz go pamiętam! Taki wnerwiający, że nie idzie wyrzucić go z własnych myśli. - uginałem nogi, kołysząc biodrami - Książę się normalnie znalazł. - zakończyłem swoje wygibasy walnięciem dłońmi o stół.
- Tak. - Higoshi zaczął się śmiać, trzęsąc niebezpiecznie nożem - Ty byś się za to nadawał idealnie!
- A żebyś wiedział. - wychodząc na środek kuchni, zakręciłem się dwa razy na koniec kłaniając się bardzo nisko - Ze mnie rasowy książę!
- Oczywiście. - mruknął wesoło, kontynuując otwieranie metalu.
- A pamiętasz tamtą małą blondynkę, która bała się zapytać o cokolwiek?
- Weź, zawsze było mi jej szkoda. Ciekawe jak teraz sobie radzi.
- Wiesz... Zdaje mi się, że ostatnio ją widziałem. Miała charakterystyczne rysy twarzy i wątpię, że mogłaby się diametralnie zmienić. Jeśli to ona, to urosło jej się trochę i na pewno nie jest cicha jak kiedyś.
- Ona i niedobry charakterek? - uniósł jedną brew patrząc na mnie sceptycznie.
- A żebyś wiedział! Ubrana była, że huu huu, a do tego szła z grupką chłopaków i niekoniecznie skromnie stawiała kroki oraz grzecznie rozmawiała... 
- Czyli?
- No jak to co... Szła sobie z papieroskiem w ręku i butelką piwa. Co sobie będzie dziewczyna żałowała. Szkoda życia przecież. - rzekłem z ironią.
- Nie rozumiem jak można palić. Pić to jeszcze, ale papierosy... Fuj. - pokręcił nosem.
- No widzisz, za dużo jest ludzi żeby nikt nie palił. 
- No i za mało książąt. - spojrzał na mnie znacząco.
- No co... - uśmiechnąłem się, udając niewinnego.
- Wafle czas zacząć! - klasnął w dłonie, a światu pokazał białą sztabkę prościutkich zębów.

Na samą myśl o jedzeniu poleciała mi ślinka. 


8 komentarzy:

  1. Łłłeee...myślałam,że to pamiętnik -.- ale pisanie opowiadań również spoko xD
    Stwierdzam czekoladoholizm...i ja też nie rozumiem jak można palić papierosy -.- xD

    OdpowiedzUsuń
  2. też sądziłam że to pamiętnik...cholera, już nie mogę się doczekać jakichś pikantniejszych akcji..
    to co piszesz jest na prawdę cudowne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgodzę się, cudowne ale tyle rozdziałów a tu żadnej akcji noo, niech oni będę już razem czy coś albo niech przynajmniej Yasuro sobie uświadomi, że go kocha jou ;-;

      Usuń
  3. a Ja właśnie Nie wiedziałam co To :/ Nie wiedziałam czy To pamiętnik bo tak zostawił na dywanie w środku pokoju ? Poza tym jak było o sposobie pisania i że Wszystkie kartki zapisane To troszke znieksztalciło mi To obraz normalnych pamiętników :) Dopiero jak justus napisała że To pamiętnik To skumalam xd -YoOomixKun < niech ktos mi weźmie ten telefon błagam ;___; od 21 Siedzę i czytam

    OdpowiedzUsuń
  4. foch. Ja chciałam pamiętnik xd Ale Yasiek ślicznie pisze ^-^ A papierosy można palić D: przecież Shizuo i Kurosaki Tasuku z papieroskami są kałajowi ^-^

    OdpowiedzUsuń
  5. Ekchem, tycia uwaga! Więcej niż jeden wykrzyknik jest objawem zaburzeń psychicznych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uhm poprawka więcej niż dwa.. Ale Ty wiesz, że to wymysł internetów??!!!!!!!!!!!!!!!!

      Usuń