8.06.2012

Rozdział 40

Właśnie smarowałem pierwszą warstwę masy na kruche wafle. Spokojnie nakładałem dość grubą linię uważając, aby nie złamać ciasta. 

Kolejny raz przypomniało mi się przedszkole, a dokładniej dzień pieczenia ciast. Dlaczego dopiero teraz zacząłem widzieć dawno zapomniane wydarzenia? Chyba za bardzo podziałał na mnie fragment jego opowiadania... Sam uświadomiłem sobie ile przeszliśmy, od czego się zaczęło... Pierwsze słowa, miejsce, pamiętam... Tak bardzo znajome...

Poczułem dziwny uścisk w sercu, przez co zaprzestałem pracy.



~ 12 lat wcześniej ~


Jak każdego dnia usiadłem na malutkiej ławeczce, ukrywając się w cieniu bujnej korony wierzby. 

Phe, dzieciaki... A niech się bawią, nie lubię ich. Ciągle tylko naśmiewają się z moich oczu, a przecież one są normalne, jak powiedział Hiro i mama - wyjątkowe! Lodowe...

Przetarłem dłonią oczy, chowając się pod długą grzywką, zakrywającą połowę twarzy.

Nienawidzę ich! Po co ja je w ogóle dostałem! Przez nie, nie mogę normalnie rozmawiać! Chciałbym mieć czarne, jak tata, mama czy brat... Mówią, że to przejdzie, że dorośli tak nie reagują, a jeśli nie?! Wydłubcie te oczy... Weźcie je ode mnie! Po co mam się męczyć...

Zacząłem bezgłośnie szlochać. Nie mogłem znieść ciągłego pokazywania palcami, słów określających moje dziwactwo, śmiechów, szeptów... Wszyscy! Ciągle gapili się na moje tęczówki, jedynie nauczycielki je podziwiały. Mam dość... Nie chcę być do końca sam, dzieci są okrutne...

- Oi, coś się stało? - poczułem na ramieniu miłe, przyjazne ciepło - Boli cię głowa albo coś?

Niepewnie zlustrowałem twarz pochylającego się nade mną pięciolatka. Jego wielkie, szmaragdowe oczy... Wpatrywały się w moje. Były takie przejrzyste, wesołe, żywe... Nieposłuszne kosmyki zakryły mu nieco brwi, miał bardzo długą grzywkę.

Czemu on jest taki ciepły? Czy to przez jego oczy?

Łzy przestały się tworzyć, jednak stare błyszczały tuż przy moich rzęsach. Szybko odwróciłem wzrok, mrugając energicznie. Nieco speszony swoim stanem z trudem zebrałem mocny, pewny głos.

- Nie, nic mnie nie boli. Tak sobie siedzę... Po prostu... - barwa zaczęła cichnąć, ukazując obojętność.
- To dlaczego płaczesz? - usiadł na kilku deseczkach, nie odstępując mnie dosłownie na krok.
- Nie płaczę. - burknąłem cicho, uciekając wzrokiem.
- A skąd łzy w twoich oczach? - uporczywie szukał odpowiedzi. Jego głos również jak ręka był taki ciepły...
- Bo ludzie są głupi. - zacząłem bawić się palcami, ciskając opuszkami w paznokcie drugiej ręki. 
- Płaczesz za czyjąś głupotę?
- Nie płaczę.
- Łzy lecą za czyjąś głupotę? - poprawił się, jak na dzieciaka wykazywał się inteligencją.
- Tak.
- Nie rozumiem cię. Twój kolor oczu teraz wygląda jakby cierpiał, a lód zaczynał topnieć. To bardzo źle. - zdziwiony, czy wręcz oszołomiony spojrzałem na niego.
- To dobrze. - po chwili posmutniałem - Chciałbym, aby się stopił. Zimno mi przez niego. Bardzo.
- Dlaczego chcesz, żeby się stopił? - o dziwo nie drażniły mnie jego ciągłe pytania. Z fascynacją słuchałem łagodnego głosu.
- Bo przez niego nie mogę z nikim porozmawiać, innych on przeraża. - uśmiechnąłem się smutno.
- Ale dlaczego? Przecież ten kolor jest przepiękny! - ożywił się, a jego kąciki ust znacznie podskoczyły do góry - Cudowny! Nikt takiego nie ma i to jest niesamowite, nie? - zaśmiał się.
- Nie... - szepnąłem prawie bezdźwięcznie.

Wielki dreszcz przeszedł po moim ciele, a uczucie nostalgii powróciło. Jeszcze nikt tak nie mówił. On... Jemu podobają się moje oczy, nie boi się, nie wyśmiewa, tylko zachwyca!
Wargi zaczęły się trząść, a tęczówki ze wzruszenia nieustannie drżały. Czułem jak nagromadzony smutek chce ze mnie ulecieć, po raz pierwszy widziałem szansę zaznania szczęścia. Nie wytrzymałem. Biorąc duży wdech wybuchnąłem ogromnym płaczem, ręce bezwiednie rozkładając wzdłuż ciała.

- Ej, no co jest? - chłopak przestraszył się mojej reakcji - To przeze mnie? - kiwnąłem przecząco głową, roniąc wiele łez - Nie płacz... Proszę cię, nie płacz... - szepnął, szukając czegoś w kieszeni - Trzymaj. Tata mówi, że słodycze są dobre na smutek. - posłał mi proszące spojrzenie.

Zauważając kolorową paczuszkę moich ulubionych drażetek, siorbiąc nosem przyjąłem ją z jego rączek. Przestałem szlochać, lecz po chwili opierając cukierki o brodę zawyłem jeszcze głośniej. Tak zareagowałem na okazanie mi tyle dobroci, przez ułamek sekundy... Sam nie panowałem nad ciałem.

- Oj no nie płacz, nie płacz... - objął mnie ramieniem, przybliżając do siebie - Nie smuć się już...

Mówił tak kojącym głosem... A jego ciepło działało na mnie jak środek uspokajający... Wszystko stało się nagle piękne. 

Tak, byłem szczęśliwy.


o o o 

Uśmiechnąłem się łagodnie, przeżywając na nowo chwilę, która zapoczątkowała poczucie pewności i stworzyła mocny fundament mojego życia. Od tamtego momentu wszystko się zaczęło, a jego oczy... Nie zauważyłem tego... Przez tyle lat, z dnia na dzień przywiązywał mnie do siebie coraz bardziej... Jaki ja jestem ślepy. On cały czas pamięta i do teraz wspiera mnie na okrągło.

- Taisho, co jest? Karmel cię urzekł? - zaśmiał się, wieszając rękę na moim barku.

Dlatego jest taki ciepły...

- Nie, nie, zamyśliłem się.
- No dobra, ja to dokończę, idź pomieszaj polewę. - popchnął mnie biodrem, błyskawicznie pokrywając wafle jasnobrązową masą.

Podbiegłem do małego garnuszka i na wstępie chlasnąłem łyżką w taflę czekolady, przez co trysnęła mi w oko. Szybko je przetarłem, pozbywając się śladu niezdarności.

- Pamiętasz ten film, na który chciałeś iść, ale zabrakło ci czasu? - usłyszałem za sobą głośne pytanie.
- Tak... Chciałbym go jak najszybciej obejrzeć!
- Dzisiaj masz szansę. - kończąc smarowanie, odłożył nóż i odwrócił się w moją stronę.
- Dzisiaj?! - gwałtownie okręciłem się na pięcie, nie dowierzając.
- Tata zgrał go na płytę, ma się te wtyki, hehe. - pokazał swoje białe kiełki.
- No i to mi się zdecydowanie podoba. Podziękuj mu. - do galerii śnieżnych narządów dołączyłem swoje.
- To jeszcze polewa i możemy oglądać. - z wyczuciem postawił na kafelkach stopę, zbliżając się do kuchenki.
- Już zrobiłem. - dumny z siebie stałem przy ogniu, szczerząc się.
- Rozumiem, ale palnik mógłbyś wyłączyć. - pokręcił głową, przekręcając kurek - I wyczyścić nos. - dotknął opuszkiem jego czubka.

Błyskawicznie odczułem to bardzo szczegółowo, ale kiedy ujął rączkę naczynia i podszedł do wafli, zmyłem czekoladę wodą. Poszukałem jakiegoś ręcznika i zatopiłem w nim twarz. Po zakończeniu czynności odłożyłem go na miejsce.

- Trzymaj. - wręczył mi cały talerz świeżutkich łakoci.
- To rozumiem. - od razu zlustrowałem każdy kawałeczek.

Aniołek natomiast wyjął srebrną tackę i wpakował na nią szklanki, sok oraz wcześniej zapowiedziane chipsy. Idąc przodem, zdążył zgasić światło. No lokaj dosłownie, takiego mieć na własność...
Z małym lękiem wspinałem się po schodach. Miałem wrażenie, że zaraz na mnie zleci albo wywróci się do przodu i coś sobie złamie. Na szczęście dzielnie oraz w pełnym skupieniu dotarł do pokoju. Przysunął do sofy stolik, stawiając na nim jedzenie. Posłusznie zrobiłem to samo, rozsiadając się na wygodnym materiale.

- Dlaczego wcześniej do siebie nie przychodziliśmy? - zapytał czując nagłe olśnienie.
- Nie wiem... - przystanął przy półce z płytami - Dobre pytanie. Zawsze wszędzie łaziliśmy, po szkole również, szczególnie w liceum... W sumie byłeś u mnie w podstawówce, ale mieszkałem domek dalej.
- Pamiętam! - rzuciłem, kojarząc fakty.
- Teraz jesteśmy tutaj, ponieważ tata chciał większe mieszkanie.
- To i tak nie zmienia faktu, że jesteśmy dziwni. - skomentowałem, patrząc na podłogę.
- Racja... Kto normalny łazi ze sobą po mieście, a nie zajdzie do domu? - zaśmiałem się w odpowiedzi.
- My. - pokręciłem głową, uświadamiając sobie głupotę.
- Ech, szkoda gadać. My to mózgi jednak jesteśmy jak znalazł. - wysunął upragnione pudełko.
- Dobra tam, daj film... - powyginałem zabawnie palce, przez co oboje się roześmialiśmy.
- Już, już... - władował płytę do DVD i usiadł obok mnie.

Wygodniej oparłem się o mięciutką kapę, po czym łyknąłem trochę soku. Film zapowiadał się na długi, a przynajmniej tak słyszałem. Nic więcej nie mówiąc wlepiliśmy wzrok w plazmę zawieszoną na ścianie. Z początku akcja historii trochę mnie zirytowała, ale później na szczęście ktoś mądrze ją rozkręcił.
Tak, jak ja kocham fantasy...

Przypomniałem sobie opowiadanie Yasuro, przez co odwróciłem się w jego stronę. Zajadał wafle, wcześniej ładując we mnie kilogramy słodyczy, dając na dokładkę jabłkowe plasterki chipsów. Na razie byłem najedzony. Ponownie przeniosłem uwagę na telewizor i do końca projekcji nie oderwałem się od niego nawet na sekundę.

Koniec. Zakończyć w takim momencie?! To jest skandal! Żądam następnej części, to cudo, nie film! Rozmyślając chwilę o wszystkich wydarzeniach, odkleiłem się od napisów końcowych. Chciałem powiedzieć coś Higoshiemu, ale zamiast tego przyjrzałem się jego spokojnej twarzy. Miał zamknięte oczy i słodko podpierał dłonią głowę. Wyglądał tak subtelnie, iż nie było sposobu, abym go obudził. Cicho podszedłem do odtwarzacza, wyciągając płytę.

- Która godzina...? - skromne pytanie kazało mi spojrzeć na zegarek.
- Druga w nocy. - odpowiedziałem, trzaskając pudełkiem.
- O matko... - ziewnął przeciągle, rozprostowując kości - Dużo przegapiłem? - zamrugał kilka razy, powracając do świata żywych - Uratowali ją?
- Oo, to na końcówce przysnąłeś. Niestety nie, zginęła z rąk tamtego wampira. - odstawiłem film na półkę.
- No nie! - walnął pięścią o stół - Mogli zabić tamtą młodszą. - skrzyżował ręce, nadymając policzki.
- A mi jej nie szkoda. - zaśmiałem się, widząc rozespanego chłopaka - Dobrze, że tamten sługa przeżył.
- Ee tam. - kolejny raz pozwolił sobie na ziewnięcie - Ale jestem zmęczony...
- Ja trochę też. - dobrze, że wcześniej poszedłem się myć. Teraz nie miałbym siły.
- To poczekaj, pościelę ci łóżko. - wstał, idąc w stronę szafy.
- Wybieram kanapę. - naciągnąłem materiał bluzki, gdyż podwinął się do samego brzucha.
- O nieee. Gość ma przywilej. - trzymając białą kołdrę, uśmiechnął się łagodnie.
- O taaak. Koniec kropka, nie chce mi się kłócić, kocham kanapy, dobranoc. - odebrałem mu pościel i podszedłem do mebelka, od razu na nim siadając.
- No przestań, jak to wygląda. - znalazł się przede mną, patrząc prosto w oczy.
- Dobranoc. - wyszczerzyłem się od ucha do ucha.
- Ludzi nie zmienisz. - wzruszył ramionami - Jak sobie chcesz. Dobranoc.

Nakryłem się mięciutkim materiałem. Parę minut słyszałem jeszcze ciche szuranie. Po upływie paru chwil słyszalny był tylko mój oddech. Chciałem przeanalizować dzisiejsze na nowo przypomniane wydarzenia, lecz od razu, jak pod wpływem alkoholu zapadłem w głęboki sen.


***


Brązowowłosy zerwał się z łóżka, jakby ktoś podpalił mu plecy. Oddychał szybko i nierównomiernie, trzymając dłoń na lewej piersi. Blask księżyca przenikający swobodnie przez niezasłonięte okna, rozświetlał jego twarz w swoisty, tajemniczy sposób. W zielonych tęczówkach widniał strach. Chłopak gwałtownie odwrócił się moją stronę i wyraźnie odetchnął z ulgą.

- Trzecia dwadzieścia trzy... - szepnął do siebie.

Przetarł czoło, po czym skierował kroki na kanapę, która zapewniała mi bardzo spokojny sen. Usiadł na brzegu sofy, patrząc na moją twarz. Łagodny łuk brwi był teraz całkowicie widoczny, gdyż grzywka opadła na prawą stronę układając się na poduszce. Wyglądałem, jakbym miał na twarzy biały podkład. Strasznie ściągałem promienie kredowej tarczy księżyca.

- Dobrze, że to sen... - niespiesznie przesunął opuszkiem po moim policzku.

Na twarzy miałem wyjątkowo miękką skórę, cały czas rodzina mi to podkreśla, kiedy ściska się na świętach lub w innych okolicznościach. ' Jak modelka', ta, jasne. Oglądając moje ciemne włosy złapał jeden kosmyk, owijając go wokół palca. Dobrze, że spałem, ponieważ tego co on teraz robi nie zniósłbym na trzeźwo.

- Tylko sen... - powtórzył, jakby nie wiadomo jaki on był.

Ponownie dotknął mojej skóry, wodząc nadgarstkiem wzdłuż żuchwy.


Zawsze mam jakieś chore sny, powinienem się przyzwyczaić. Pod tym względem nic się nie zmienił. Śpi najspokojniej na świecie, nie przejmuje się rzeczywistością. Od dawna kiedy miałem okazję na wycieczkach lub w przedszkolu... Takie odległe, ale non stop wpatrywałem się w jego śpiącą twarz, jakby koiła moje wszystkie nerwy i zacierała zmartwienia. Nie wiem co ona w sobie ma... To tylko śpiący człowiek, a ja już widzę inne rzeczy. Każdy w stanie snu wydaje się łagodniejszy, ale on... Chyba nigdy go nie poznam. Wiem, że ma wiele rzeczy, o których nie chce mówić, ale ten jeden raz pragnę być samolubny i poznać go dokładniej. Znamy się dwanaście lat, a dopiero w liceum spędzamy w swoim otoczeniu więcej czasu. Jakby podstawówka, a potem gimnazjum rozdzieliły nas po przedszkolu.

Palec znajdował się na moim czole, gładząc powoli skórę.


Czy te oczy tak przyciągają człowieka? Teraz wygląda zwyczajnie, ale jak je otworzy... Skóra taka miękka, włosy wręcz jedwabiste, dobre wyniki w nauce, sporcie, a jego gra na gitarze... On jest po prostu idealny. Zauważyło to już sporo osób. No Taisho, tak jak chciałeś nie zostajesz odrzucany w kąt, ludzie skupiają na tobie wzrok zachwytu czy zrozumienia. Udało ci się.

Westchnął, nadal smyrając mnie palcem.


Nie jak ja. Jedyne co lubię, to geografia... Jedyne co mogę, to odrzucić od siebie osoby... Będę pisał opowiadania, ale chyba nigdy nikomu ich nie pokażę. Za dużo kompleksów, aby się ujawniać, tak myślę...

Czasem jak coś powiesz... Dogłębnie trafia do świadomości.

Jego opuszki nieco rozchyliły moje wargi. Ciepło wręcz się z niego wylewało, miałem bardzo spokojny sen. Przezroczysta firanka lekko zafalowała przez poryw mocniejszego, nocnego wiatru. Chłopak jakby się ocknął.


Co ja w ogóle robię, o czym myślę... Lepiej by było, gdybym niczego nie robił. Pójdę spać, szkoda nerwów oraz zatruwania myśli. Tak...

Uniósł się bezdźwięcznie i wskoczył na łóżko. Złapał ciemnozieloną kołdrę i nakrył się nią po sam czubek nosa. Odetchnął głęboko, rozstając się na parę godzin ze światem zewnętrznym.  Odpoczynek jest potrzebny każdemu, a po wielu myślach nawet bardziej, niż po kilku kilometrowym biegu. Powieki znużone nagłym snem, domknęły pasek czarnych rzęs.


Przecież i tak jutro może być gorzej...

5 komentarzy:

  1. Jaki kolejny, piękny rozdział. Cudowny,nastrojowy,tajemniczy,uczuciowy,delikatny... ohy i ahy dla Ciebie ;* xD

    OdpowiedzUsuń
  2. YAY super Rozdział zgadzam się z justus^^

    OdpowiedzUsuń
  3. tylko Tyle ;___; chyba 5 rozdziałów było u niego o domu ktore kumulowały napięcie aż do tej wyczekiwanej nocy ;__; a tu nic-.-' Dlaczego on Nie pocałował Taisho jak spał ?! Chociaż No wie niem ! W czoło ! ;w; grrr... :C - YoOomixkun

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam się z przedmówcą... znowu XD (może jak mnie coś natchnie to napiszę jakiś komentarzyk twórczy XD)

    Suzi

    OdpowiedzUsuń
  5. Boże, ja chcę akcje żal

    OdpowiedzUsuń