8.06.2012

Rozdział 41

Stałem przed ogromną, drewnianą szafką zastanawiając się nad jakże bardzo męczącą mnie sprawą. Co mogę zjeść, żaby zaspokoić głód, a nie wyżreć mu całych zapasów? Przecież jak ja się dorwę do wszystkiego co zjadliwe...
Pokręciłem stopą po chłodnych kafelkach, niecierpliwiąc się coraz bardziej, jednak nagle zaznałem nagłego olśnienia. 

- Czekolada! - uniosłem palec, kierując się w stronę mikrofalówki, nad którą znajdowała się połka z różnymi konfiturami, dżemami i tym podobnymi rzeczami.
- Tak Taisho, czekała na ciebie całą noc. - odpowiedział z progu aniołek, pocierający dłonią swoje nieułożone włosy - Zawsze wstajesz tak wcześnie? - zasłonił buzię w czasie ziewania i starał doczłapać się do szklanego stołu.
- Wcześnie? - spojrzałem na niego zdziwiony. Miałem na sobie krótkie spodenki oraz wygodną, szeroką koszulę, a mimo tego gotowałem się jak w garnku - Jest 10:15! Zazwyczaj podnoszę się o 10.
- Sam siebie karzesz człowieku. - wzruszył ramionami i wyłożył się do połowy na zimnej, przezroczystej płytce - A ponoć nie lubisz wcześnie wstawać, phe. - odwrócił głowę wlepiając gałki w kontury moich kłaczków - Ouuh, mój brzuch zaraz wyjdzie z siebie, jeść.

Zacząłem smarować masę orzechową na cienko pokrojone kromki, dokładnie rozprowadzając ją po ich całej powierzchni. Yasuro cały czas chlapał gołymi stopami o podłoże, kiedy wolno pełzł do lodówki, która stała zaledwie z parę metrów od niego. Otworzył drzwiczki, popatrzył w głąb szarej maszyny i szybko chwycił jasnoniebieskie pudełeczko, po czym równie błyskawicznie trzasnął szafką, z której wyciągnął długą saszetkę.

Ja w tym czasie odłożyłem na talerz ostatnią kanapkę i usiadłem na aksamitnym krześle wykonanym chyba z samego puchu. Jak mięciutko...

- To jest twoje śniadanie? - uniosłem lewą brew, krytycznie mierząc chłopaka od pasa w gorę. Był strasznie szczupły i co trzymał w łapkach? Jagodowy jogurt, do którego wsypał zbożowe musli, naturalne w 100%, bez barwników, konserwantów, jedno z najdroższych - Zjesz coś jeszcze, no nie?
- Nie. - cofnął się nieco w tył zdziwiony, iż tak na niego patrzę.
- I ty tak codziennie?
- Tak... Zmieniam tylko smaki albo jem płatki z mlekiem. Kocham coś lekkiego z samego rana, co najwyżej potem dojadam. 
- No tak. - stuknąłem się w głowę, gdyż przypomniałem sobie, że Higoshi przynosi ze sobą jakiś podwieczorek lub kupuje jedzenie w szkole.
- Przed chwilą dzwonił tata. - powoli opróżniał błękitny kubeczek, co jakiś czas zaglądając do jego wnętrza - Za dwie godziny mam się u niego zjawić. - zielone tęczówki przeniosły swoją uwagę na moją osobę.
- Dobra, to pójdę od razu do miasta, bo muszę kupić nowe słuchawki. - przygryzłem słodką skórkę, po czym pochłonąłem pozostałą część pieczywa.
- Ty to masz zawsze szczęście do słuchawek. - zaśmiał się cicho, bujając się na krześle to w tył, to wprzód, a niech się tylko wywróci, to mu jeszcze dowalę.
- Takie moje szczęście. - westchnąłem teatralnie i napiłem się słodkiego kakao, które w ogóle nie psuło mi smaku czekolady - jak to mówi większość ludzi.
- No, ale nie zdążyliśmy przerobić geograaafiii... - przeciągnął niektóre samogłoski, kręcąc się na boki - Przypomnij sobie coś w domu, żeby nie wypadła ci z głowy nasza nauka, ok? - uderzył łyżeczką o blat stołu i podniósł się z siedzenia, idąc do zmywarki. Wszystko w tym mieszkaniu było tak nowoczesne i świeże, że miałem wątpliwości co do tego, czy ktoś tu mieszka. W dodatku jego ojciec musi pracować na wysokim stanowisku... W sumie mama też - Idę na górę. Jak skończysz wstaw naczynia do zmywarki, a czekoladę połóż na półce, bo coś mi się wydaje, że niedługo zacznie pływać. - rzucił, popijając herbatę, która niosła za sobą bardzo przyjemny aromat. Wiśnia... Zmieszana z cytrusami?
- Jasne. - przełknąłem kawałek przedostatniej kanapki, w ogóle się nie spieszyłem.

Nie wiem dlaczego, ale czuję się jak u siebie w domu lub jakbym przychodził tutaj notorycznie. Meble, dywany - większość rzeczy jest utrzymana w jasnych barwach, a wokół panuje perfekcyjna czystość. U mnie tylko mama ma obsesje na punkcie porządku, co widać jedynie w jej pokoju czy kuchni. My z Hiro raczej sprzątamy powierzchownie albo kiedy musimy, a tata... Jego i tak prawie nie ma w domu, więc wielkiej różnicy to nie robi.

Włożyłem brudne naczynia do zmywarki i zmyłem się na górę, gdyż muszę przyszykować się do wyjścia. Po paru minutach bez pozwolenia otworzyłem okno na całą możliwą szerokość i zacząłem wdychać świeże powietrze. Wiatr zabawił się moimi kosmykami, dostarczając do nozdrzy świeżego, wiosennego zapachu.

Ciepło...

Wystawiłem rękę sprawdzając temperaturę. Nigdy nie lubiłem upałów, więc taka pogoda bardzo mi odpowiada. Spokojnie można się ubrać w wygodne spodnie, koszulkę i bluzę. Wciągnąłem powietrze i powoli zamknąłem iluminator.

- Zmiana planów. - brązowowłosy wparował do pokoju w ręku trzymając torbę, kabel od słuchawek oraz klucze - Mam jechać już teraz. - zirytowany zmarszczył czoło.
- Już? - wpakowałem do swojej teczki złożone dresy i piżamę, po czym ująłem w dłoń futerał z gitarą w środku - Dobra, nakładam buty i możemy iść.
- Yhym. - mruknął pod nosem i poprowadził mnie na dół.
- Zawsze wyskakuje z czymś takim na ostatnią chwilę? - moje palce zręcznie robiły pętelki, związując sznurówki w ładne, równe kokardki. Zasłoniłem je nogawkami spodni i wyprostowałem się, stając z nim prawie na równi.
- Czasem się zdarza... Chociaż ostatnio za często.. Egh...

Wyszliśmy z domu, przez co od razu zmrużyłem oczy. Nie ma to jak spojrzeć w czyjąś szybę wtedy, kiedy grzeje ją oślepiające słońce. Przetarłem dłońmi powieki i doprowadzając się do porządku zagłębiłem uwagę w rozmowie, która wynikała z irytacji chłopaka. Chyba przez całą drogę metrem paplał o tym, co kiedyś jego tata musiał robić, a on był zdany na towarzystwo Kaoru, które już wtedy niekoniecznie było normalne.

- Yasuro, ile jeszcze? - zapytałem przez zaciśnięte zęby, na co odpowiedział mi pytający wzrok - No ile przystanków, bo nic nie widzę. - ze wszystkich stron oblegali mnie ludzie chyba z jakiejś drużyny koszykarskiej, ponieważ do małych to oni nie należeli - A do tego... - cisnąłem piorunami w łokieć staruszki, która ledwo trzymając się poręczy, obrała za podpórkę mój brzuch, wywołując małe nudności. 
- Jeszcze dwa. - zaśmiał się cicho. Jego jak zwykle nic nie oblegało, to niesprawiedliwe! Stał przed większym oknem, a z boku miał do obrony stalowe rurki łączące wszystkie fotele. Od przodu kryłem go ja, niezadowolony Taisho Sasaki - Oj no uśmiechnij się, uśmieeeech! - nie musiał utrzymywać równowagi przez dłonie, toteż zaczął rozciągać moje policzki.
- Spróbuj się uśmiechnąć z łokciem w żołądku. - powiedziałem niegłośno, aby tylko on mógł to usłyszeć.
- Przepraszam bardzo... Przepraaaszam... - ogromny tłum z kobietą na czele zaczął się przesuwać, idąc w stronę otwieranych drzwi - Przepraszam, mógłbyś się posunąć? - zapytała, posyłając mi łagodny uśmiech. 

Kulturalnie bardziej przybliżyłem się do aniołka, lecz głowę miałem zwróconą w głąb metra.

- O, ja też wysiadam! - babcia nagle się obudziła i w podziękowaniu dźgnęła mnie w prawe biodro.
- Nosz kur...! - zostałem przytrzymany przez śmiejącego się nastolatka - To nie jest śmieszne! - popatrzyłem w jego oczy.
- Ah te babcie, takie silne, bezkonkurencyjne... - zaczął wzdychać i udawać poszkodowanego.
- Ha, ha, ha. Śmiej się  dalej, a potem zobaczymy co powiesz jeśli takie coś przytrafi się tobie. - bark jakiegoś mężczyzny zmusił mnie do postawienia kilku kroków, więc w rezultacie moja klatka piersiowa prawie stykała się z torsem Higoshiego.

Mogłem wyczuć jego ciepło, które z minuty na minutę jest potęgowane przez ogólną duchotę i ciasnotę licznych pasażerów. 

- Matko, jak gorąco... - rozszerzył palcem kołnierz swojej koszuli - Nie możesz się trochę posunąć? - wiercił się na różne strony, szukając wygodniejszej pozycji.
- Jak widać nie. - odrzekłem robiąc skwaszoną minę.

W końcu stanął w miejscu, a ja poczułem ogromny gorąc rozlewający się po całym ciele. Nie ma to jak ułatwienie klimatyzacji przez własne nerwy, kiedy prawie go dotykam. Jego twarz na prawdę była za blisko mojej, gdyż odwróciłem swoją na bok, nie mogąc znieść jego przeszywającej zieleni. Bądź co bądź był tuż, tuż, a to bardzo miły prezent, lecz jego oczy... Wywołują stanowczo za dużo drgawek.

- Uduszę ojca jak Boga kocham... - niczym nie speszony ponownie zaczął lamentować. Mógłbym rzec, że nakręcił się jeszcze bardziej niż przed wejściem.

Ale panu Higoshiemu mógłbym kiedyś podziękować...

Wśród tłumu grzejących się ciał jego zdawało się być cieplejsze, lecz zaskakująco chłodne. Nawet w najgorszym upale byłbym zdolny do stania przy nim - to czysta przyjemność, wtedy temperatura się nie liczy.

Przynajmniej mogłem swobodnie odetchnąć, bo nareszcie nic nie wierciło mi wątroby. Po kilku minutach pociąg zbawiennie otworzył drzwi, natomiast ja widząc światełko w tłocznym tunelu nie czekałem na innych, tylko poleciałem na zewnątrz.

- Taaak, słodka wolność! - uniosłem ręce, idąc do wyjścia z chłodnego peronu.
- Masz rację. Dzisiaj jest jakiś dziwny dzień, zazwyczaj nie jeździ taka ilość osób.
- Nie wiem i chyba nie chcę wiedzieć... - nadepnąłem na twardy beton i odwróciłem się do Yasuro.
- Dobra, ty idziesz tam, a ja tam, tak? - podrzucił torbę osuwającą się z jego ramienia.
- Tak, tam raczej nie ma sklepu. - uśmiechnąłem się łagodnie.
- To na razie, będziesz jutro rano?
- Jak nie zaśpię, to będę.
- Może ja jednak wezmę numer od Hiro... - zaśmiał się, podążając ścieżką, która oddalała go ode mnie z każdym następnym krokiem.
- Ani mi się waż! - machnąłem dłońmi, również kierując się w odwrotną stronę.

Jakoś... Zrobiło mi się trochę smutno, nigdy nie chciałem aby moje spotkania szybko się kończyły. Dziecinne, ale pustka po osobie, z którą się rozmawiało, a teraz idzie, czy zostaje się samemu jest taka sama, jak uraz. 

Westchnąłem głośno, po czym poprawiłem włosy i prostując się, poczłapałem do pawilonu liczącego sporą sumkę usług. To miejsce budzi we mnie sentyment z czasów, kiedy byłem małym brzdącem. Nie ma centrum handlowego, nawet większego budynku, ale sklep koło sklepu zapewnia wszystko, czego szukam. Restauracje, dużo soczystej zieleni, stoliki, a cały plac w okolicy parku - tak spokojnie, niezbyt nowocześnie jak dwie ulice dalej... Czasem mam ochotę przyjść tutaj i odpocząć, jak to kiedy praktykowałem. Teraz przestało mi się jakoś chcieć, mam dość samotnego siedzenia.

Lewą dłoń trzymałem na czarnej szelce, aby torba nie zsunęła mi się z barku. Spojrzałem na niebo, gdzieniegdzie przyozdobione wełnistymi chmurami. Zwolniłem kroku, delektując się tym widokiem, a ciche szmery napływające z okolicy wręcz prosiły, aby dokładniej odprężyć się w tej chwili. Na moje usta wpełzł łagodny uśmiech, a tęczówki jednorazowo odbiły blask złocistych promieni. Pokręciłem głową i już z lepszym humorem na nowo wznowiłem wędrówkę.

O, proszę co może zdziałać zwykła natura żyjąca swoim własnym rytmem. Tak niewiele, ale jak wpływa na samopoczucie... W takim razie już wiem, dlaczego wolę spacerować niż wozić tyłek, heh.

- O, Taisho! Co ty tu robisz? - zostałem złapany za lewe ramię, więc powoli spojrzałem na twarz owego 'ktosia' przemawiającego niskim głosem, który nieco mnie zmylił.

Rozpoznając tę osobę, uśmiechnąłem się na przywitanie.


9 komentarzy:

  1. Nocka,nocką ale oprócz świetnego opisania przebudzenia Yasuro nic się nie zadziało...a szkoda. Moja zboczona dusza wręcz domaga się akcjiii ^^ ale nie narzekam i tak,super jest ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne opowiadanie ale strasznie sie ciagnie xd chyba nie naleze do cierpliwych osob ;D ja takze czekam na jakas akcje ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. No kiedy jakaś akcja będzie???!! nie należę do zbytnio cierpliwych osób a na dodatek w tedy gdy opowiadanie jest takie cudowne jak twoje.

    OdpowiedzUsuń
  4. no niech cośsie wreszcie stanie , cuuuuuudne <333

    OdpowiedzUsuń
  5. Czysty sadyzm... tak to czysty sadyzm wiesz . ? To nie fair tak się znęcać nad czytelnikami . ;P Kocham ale czekam na jakąś akcję . ;_;

    OdpowiedzUsuń
  6. dokładnie czysty sadyzm Dziękuje Za głośne wyrażenie moich uczuć grrr :c Idę cię zjeść ty się szykuj tu -.-' NoOooOoo Dobra... Co ! ? 2:11 ;__; jednak poczeKam z tym do Jutra -.-' sayo w końcu spać przynajmniej wiem że w najbliższych opo nic się Nie stanie -.-' - YoOomixkun

    OdpowiedzUsuń
  7. świetnie piszesz i mocno wciągnęłam się w twoje opowiadanie ale robi się już monotonne xp tak czytam i widzę sielankę, zero akcji, zaskakujących zwrotów akcji i wgl jakoś tak nudno... Oczywiście nie zmienia to faktu że nadal uwielbiam twoje opo ♥ :) Jak widzę te 53 rozdziały jakie mi zostały to mam nadzieję że jeszcze mnie zaskoczysz :) w końcu wprowadziłaś ciekawych bohaterów jak nauczyciel geografii czy ten chłopak co na gitarze grał (nie pamiętam jak się nazywał xpp) OKKKK ide spać bo zdycham XDDD

    OdpowiedzUsuń
  8. ech... Kurdę daj rzesz trochę akcji XD

    Suzi

    OdpowiedzUsuń
  9. Zapraszam na mojego bloga! http://bezkresne-mysli-yaoi.blogspot.com/?zx=c602fab87f5fcc04

    POZDRAWIAM!! ;)
    Oli-chan ;***

    OdpowiedzUsuń