8.06.2012

Rozdział 51

Otworzyłem ociężałe powieki i spostrzegłem, że o dziwo leżę na swoim łóżku, przykryty aksamitną pościelą. Przemieściłem wzrok w stronę okna, za którym było już nieco jasnawe niebo. Niespiesznie sięgnąłem po komórkę, ale kiedy zobaczyłem aktualną godzinę od razu wstałem z czworonożnego przyjaciela. Spałem ponad 10 godzin?! No to nie ma co, zaszalałem, ale chwila... Czy nie powinienem być teraz w salonie?
Nieprzytomnie przetarłem nadgarstkiem okolice brwi i przełknąłem nagromadzoną ślinę. Ekstra! Co za...! Mógł mnie tam zostawić, geez... Jak to musiało wyglądać...
Sfrustrowany walnąłem głową o sprężyste poduszki, a moje dłonie rozłożyły się po obu stronach ciała. Kilka sekund później, zwlokłem się z materaca na podłogę i podpełzłem kawałek, aby się wykąpać. Skoro wstałem trochę wcześniej, nie mam zamiaru się spieszyć. W mieszkanku panowała idealna cisza, a dzięki temu, że łazienkę posiadam w swoim pokoju, nie muszę się martwić, że kogoś obudzę. Swoją drogą ciekawe czy Hiro jest w domu, bo z tego co pamiętam zawsze lubił wstawać o chorej, wczesnej porze i denerwować swoją obecnością domowników. 


***


- Ehh... - westchnąłem, po raz kolejny ugniatając sterczący bok grzywki.

Dlaczego moje włosy minimalnie raz w tygodniu muszą psuć mi humor? Obracając nieco łepetynę, zarejestrowałem w rogu skromnej półeczki opakowanie mało używanej gumy do stylizacji włosów. Dosyć niechętnie nałożyłem na koniuszek palca lepką maź, jednak czując jej przyjemny, jakby pomarańczowy zapach pewnym ruchem użyłem jej do przypłaszczenia kosmyków. Jedno pociągnięcie i już. Stanąłem jak wryty, widząc natychmiastowe efekty. Po cholerę zawsze się tak męczyłem?! Głupek.

Pierwszorzędnie uczesany, olśniewająco ubrany chwyciłem ciężkawy plecak i wyszedłem z pokoju. Dosłownie jak na zawołanie, ujrzałem braciszka wyłaniającego się ze swojego 'laboratorium'.  

- Nie wierzę. Już wstałeś? - z łyżeczką w ręku podszedł do mnie na odległość paru centymetrów. Odsapnąłem głośno, po czym oparłem się o karmelową werandę schodów. 
- Ta. Spałem zbyt długo. - postawiłem stopę na chłodnej desce, a następnie z opanowaniem ruszyłem na dół.
- Uhm. - uśmiechnął się szeroko, idąc obok mnie - A wyspałeś się?
- A kto po tylu godzinach by się nie wyspał? - uniosłem brew, przemieszczając się bezpośrednio do kuchni.
- Na przykład ja. Jeśli śpię za długo, robię się zmulony i zachowuję się tak, jakbym nie spał z dobre dwie noce.
- Aha... - otworzyłem lodówkę, aby po chwili wyciągnąć z niej porzeczkowy sok. Drobinki mrozu od razu zmusiły mnie do zatrzaśnięcia drzwiczek - Ty w ogóle jesteś dziwny, więc jakoś mnie to nie zaskakuje. - usiadłem przy stole, uważnie nalewając do szklanki ciemny napój.
- Cieszę się, - jak na Hiro przystało, nie mógł się powstrzymać od spoczęcia przede mną na swoich czterech literach. Łyżeczka wypadła mu na blat mebla, przez co zainteresowany podniosłem wzrok, spoglądając w głąb czarnych tęczówek - że lepiej wyglądasz. Wczoraj trochę mnie wystraszyłeś, chociaż nie tak bardzo jak tego całego Eizo. 
- Zanim doszedłem do domu nieco mi się polepszyło. - dopiłem niewielką już ilość lodowatej cieczy - Przynajmniej wyszedłem z grobu. - wzruszyłem ramionami, uśmiechając się znacznie.
- Też bym się ciebie wystraszył. - dorwał malutki, zaokrąglony metal i zaczął nim sunąć po stole, tworząc od czasu do czasu dziwne wzory. 
- Kiedy wraca mama? - zapytałem, nie odrywając się od różnych, przedziwnych akrobacji łyżkowych.
- Jutro. - odparł krótko i zagarnął całą łyżeczkę tylko dla siebie.
- Ta. - wygiąłem usta w wielkim grymasie i odsunąłem krzesło - Ja idę.
- Tak wcześnie? - również podniósł się z siedzenia, aby wrzucić sztuciec do zmywarki.
- A na co będę czekał. Przynajmniej się nie spóźnię, na razie. - w przejściu zręcznie nałożyłem trampki oraz poprawiłem zadarty materiał koszuli.
- Pa! - krzyknął z kuchni, rozwalając równo ułożoną piramidkę garnków.

Zacisnąłem zęby słysząc ten cały rumor, lecz na szczęście jednym susem znalazłem się za drzwiami. Chciałem pogrzebać w kieszeni i odnaleźć słuchawki, ale przecież gdzieś je zgubiłem, a nowych jeszcze nie kupiłem... Jedyne co pozostało mi zrobić, to puścić do Yasuro sms-a z wiadomością, żeby do szkoły poszedł sam, bo ja muszę coś załatwić. Nie moja wina, że chcę pobyć sam, dlatego wczesna pora jest bardzo korzystna. 
Wybierając okrężną drogę, bez pośpiechu klikałem palcami po klawiaturze oraz ostrożnie kroczyłem po chodniku pełnego lamp czy różnych wystających słupków. Dostając w telefonie raport doręczenia, odetchnąłem głęboko i wsadziłem ręce do kieszeni spodni. Swobodnie mogłem ukazać światu naturalny, beznamiętny wyraz twarzy, gdyż nie miałem potrzeby udawania, że wszystko jest ok. Po pięciu minutach, z lekka zaniepokoiłem się tym, że chłopak nie odpisał. Przecież zawsze odsyłał nawet głupie 'ok' marnując kasę na koncie. Nie, co ja mówię, on zawsze ma jej dużo więc to nie problem. Eh... I kolejny raz nie wiem jakim cudem wszystko skupia się na nim! To jest jakaś paranoja, bo zamiast myśleć o przepięknym parku, w którym właśnie jestem, ja skupiam się na wyobrażeniu jego włosów, super...

Opuściłem powieki, aby pozbyć się Yasurowej twarzy z własnych myśli, jednak nagle orzeźwił mnie zapach delikatnego, prawie niewyczuwalnego cynamonu, idealnie pasującego do tego, który od niedawna zaczął się od niego wydostawać. Arrrgh!!! Pociągnąłem palcami za spore kępy własnych włosów, ale kiedy ujrzałem dwie dziewczyny dziwnie się na mnie patrzące, grzecznie opuściłem ręce i posłałem im dżentelmeński uśmiech. Świetnie. Być debilem to chyba moje przeznaczenie. Pokiwałem głową i spokojnie ruszyłem do szkoły., gdzie chciałem klapnąć sobie w moim ulubionym miejscu.


***


Muszę przyznać, że po takim spacerku, nie myśląc o niczym, człowiek jest bardzo wypoczęty. No, doliczyć do tego sen, to z zewnątrz życie idealne. Właśnie przechodziłem obok bramy, gdzie niedawno podążałem u jego boku... Szlag. Znowu to robię.
Zaciskając palce na lewej szelce, bez zbytnich zmian mimiki, samodzielnie dostałem się do wnętrza budynku. Aby dojść do niewielkiego pagórka, przy którym stało moje ukochane drzewo, musiałem przejść przez pierwsze skrzydło budynku. Jako, że była godzina siódma z paroma minutami, korytarze świeciły pustkami. Idealnie. Zero hałasu, tylko ciche echo roznoszące się przy zetknięciu gumy z posadzką. Naprzeciwko mnie, po lewej stronie tuż przy szafkach, stała czerwonowłosa dziewczyna, którą oblegały trzy koleżanki. Właściwie jej włosy przypominały bardzo ciemną, szkarłatną barwę, tworząc ciekawe połączenie. Tak więc chwilę poświęcając jej włosom, widząc, iż ma zamiar się odwrócić, na powrót obojętnie popatrzyłem się na ogromne drzwi, znajdujące się na wprost mnie. Nawet nie zwróciłem uwagi na to, że kiedy obok nich przechodziłem, dosłownie wszystkie niedyskretnie wlepiły we mnie swój wzrok, śrubując nim najmniejszy element mego ubioru czy ciała. Słysząc cichutkie szuranie niedaleko od stopy, bez uczuć spojrzałem na trampka.

- Świetnie. - burknąłem pod nosem i przechylając się w prawą stronę, by plecak nie zleciał na ziemię, ekspresowo zawiązałem białe sznurówki. 

Cztery pary oczu dokładnie śledziły moje poczynania. Anemicznie stanąłem na nogach, po czym ku zdziwieniu zgromadzonych, energicznie odgarnąłem część grzywki i poczłapałem przed siebie. Tak, nic mnie dzisiaj nie interesuje. Jedynie Yasuro wraz z Akane, chociaż naprawdę nie mam ochoty ich widzieć. Liczy się spokój i samotność...

- Hej. - dziewczęcy głos dobiegający zza moich pleców zatrzymał mnie bardzo skutecznie. Ta, samotność, której dzisiaj nie będę miał... - Mogłabym zadać pytanie? - niechętnie odwróciłem się w stronę nastolatki, ale na zewnątrz widoczny był tylko mój naturalny, znudzony wyraz twarzy.
- Jasne. - wzruszyłem ramionami rejestrując fakt, iż jest to tamta czerwonowłosa, niższa ode mnie zaledwie o góra 10cm, podobnie jak Akane. 
- Chodzi mi o przedstawienie. Bierzesz w nim udział, prawda? - wydawała się zupełnie otwarta, jakbym był jej dobrym przyjacielem.
- Tak i nie. Nie występuję, ale pomagam w przygotowaniach. - wyprostowałem się, aby wygodniej móc przyglądać się jej twarzy.
- Rozumiem. - spuściła wzrok, a jej policzki leciutko się zaróżowiły - W takim razie chciałam się upewnić, czy są jakieś role. Wiem, że zapisy są cały czas możliwe, ale role pewnie są już rozdane. - nieśmiało ponownie rozpoczęła ze mną kontakt wzrokowy.
- Yhym... - zastanowiłem się przez kilka sekund, nadal wlepiając oczy w jej ciemnoniebieskie tęczówki. Dla mnie nie stanowiło to jakiegokolwiek zakłopotania, ale nie dostrzegłem tego, że ona niepewnie ściska materiał swojej koszuli - Sądzę, że powinnaś się jeszcze na coś załapać. Znając Eizo, jeśli pojawiłby się ktoś nowy, magicznie wytrzasnąłby skądś nową rolę. - moje wargi utworzyły drobną, pozytywną falę - A tak w ogóle to skąd wiedziałaś, że biorę w tym udział?
- Em... Ym... - zaplątała się zupełnie, pokazując mi czerwoną skórę - Przecież twoja klasa wystawia tę sztukę. - z małym zacięciem, podała dobry argument.
- A, no tak. - podrapałem się po głowie - Nie ważne. Popytam gdzie trzeba i dam ci znać, ok? - i po co ja się udzielam? Porąbało mnie.
- Jasne. - uśmiechnęła się szeroko.
- To do jakiej klasy mam się zwrócić? - przesadzam, zdecydowanie przeginam z tą uprzejmością.
- Do 1J. - jej wypieki zupełnie zniknęły i jakby ona sama bardziej się rozweseliła.
- Pierwszej? - uniosłem schowane pod grzywką brwi, a ona pokiwała głową na potwierdzenie pytania - Zupełnie nie wyglądasz, ale nie przez wzrost, ogólnie. - mi również rozmawiało się swobodnie.
- Dzięki. - odrzekła już nieco ciszej - Jestem Etsuko. - wyciągnęła w moim kierunku malutką dłoń.
- Taisho. - uprzejmie ją uścisnąłem, nieco się pochylając.
- Przepraszam, mam coś na twarzy? Ciągle mi się przyglądasz. - palcem zaczęła bawić się przednimi kosmykami prostych nitek. 
- Nie. Po prostu jak z kimś rozmawiam mam taki zwyczaj.
- Aaa, no tak, sorki. - zaśmiała się nerwowo.
- Ja spadam, niedługo dam ci znać. - machnąłem ręką, po czym barkiem stanowczo otworzyłem białe drzwi, czując jak świeże powietrze wdziera się do środka moich nozdrzy. 

Skromne drzewko, które sobie przywłaszczyłem, stało same na niewielkim wzniesieniu, jakby czekało tylko i wyłącznie na mnie, gdyż nikt inny nigdy pod nim nie siedział, a bynajmniej ja tego jeszcze nie spostrzegłem. Uszczęśliwiony, oparłem plecy o twardą, trochę chropowatą korę oraz zgiąłem nogę w kolanie, zamykając powieki. Taaak... Nareszcie mogę odetchnąć czystym powietrzem i... Poczuć czyjąś dłoń na ramieniu. Zirytowany otworzyłem oczy, obserwując kolejnego przybysza.

- Hejka Taisho, ty tak wcześnie? - Ukyo bez pytania wgramolił mi się prawie na łydki, gdyż niezdarnie próbował usiąść naprzeciwko mnie, po turecku. 
- Tak. - westchnąłem, z niechęcią odkładając odpoczynek na dalszy plan - A ty to co? - obojętnie zapytałem o pierwszą, lepszą rzecz.
- Ja zawsze tak wcześnie, bo dojeżdżam, a nie lubię się spóźniać.
- To gdzie ty mieszkasz. - podniosłem jedną brew, bezczelnie wlepiając w niego swoje ślepia.
- Aaa... - zaśmiał się krótko - Gdzieś tam, wiesz, każdy dojeżdża.
- No tak, racja.
- Słuchaj, masz może czas na długiej przerwie albo jakiejś innej?
- No mam. - kolejny raz w coś się wkopuję, eh, wybornie.
- Dzisiaj Eizo nie planuje próby, więc mógłbyś bez tego doszlifować moją grę na gitarce? - uśmiechnął się tak, że aż nie mogłem się nie zgodzić. 
- A masz na czym grać? - spojrzałem na niego dosyć wymownie, jednak kiedy wyciągnął zza pleców futerał prezentując go jak jakiś szampon do włosów, pokiwałem głową - Pomogę, pomogę.
- Wielkie dzięki! Przynajmniej po szkole nie będę marnował twojego czasu.
- Pew... - zatrzymałem wzrok na aniołku, wychodzącego z prawego budynku. - Cudownie. - mruknąłem do siebie, od razu gwałtownie się podnosząc. Ciarki przejęcia zmroziły mnie do szpiku kości, więc kierowany impulsem, ruszyłem w przeciwnym kierunku, aby tylko z nim nie rozmawiać.
- Ej, Taisho, co się stało? - czarnowłosy z trudem zrównał się ze mną, wytrzymując obijanie się futerału od lewego kolana.
- Zapomniałem czegoś. Możesz porobić coś innego, nie musisz ze mną iść. - posłałem mu sztuczny uśmiech, chcąc jak najszybciej uciec z tego miejsca.
- Właściwie to nie mam co...
- O, Taisho! - oboje usłyszeliśmy krzyk Yasuro, który bez problemu zaczął za nami biec. Udałem, że niby nic nie słyszę, a otoczenie wokół mnie w ogóle nie istnieje, jednak Igichi jak na złość musiał się oczywiście zatrzymać.
- Taisho, Yasuro cię woła, zaczekaj no! - machnął dłońmi, gdyż stanął po środku odległości, która nas dzieliła.
- Pewnie ci się zdawało, na razie. Muszę coś załatwić, a czas się kurczy. - nie wiem czy mój puls przyspieszył ze strachu czy uczucia, że uciekam przed prawdą, ale zrobiło mi się cholernie gorąco.
- Taisho no poczekaj! - tego krzyku raczej nie mogłem nie usłyszeć, ale ani na chwilę nie zwolniłem szalonego tempa kroku. 

Serce łomotało mi niemiłosiernie, aż poczułem ciepło parujące spod grzywki, która dzielnie utrzymywała się tam, gdzie powinna. Mój chód mógł się równać z szybkim truchtem, dlatego na pierwszy rzut oka ciężko było mnie dogonić. Serio nie mam ochoty być w tej chwili obok Yasuro, ale... Dlaczego tak zapierdzielam?! Moje nogi same zasuwają! 
Ktoś z tej dwójki znacznie drgnął i ruszył z kopyta do mojej osoby. Niestety już z daleka wiedziałem kto do mnie podbiega, gdyż te kroki rozpoznałbym wszędzie. Miałem wrażenie, że zaraz coś kopnie mnie w tyłek tak, iż przelecę nad dachem szkolnym, toteż westchnąłem niezauważalnie, gdy siedemnastolatek zatrzymał się tuż przede mną.

- Zatrzymasz się wreszcie?! Gdzie ty tak lecisz! - sapnął, dotykając dłonią swojej klatki piersiowej.
- Sorki, muszę coś pilnie załatwić, później porozmawiamy. - wyminąłem go, nadal utrzymując kamienny wyraz twarzy.
- Cholera jasna! Zatrzymaj się! - zdenerwowany mocno pociągnął mnie za rękę, przez co nadepnąłem podeszwą na czubek jego buta - Co cię dzisiaj ugryzło?! - obojętnym wzrokiem patrzyłem na jego złość, jednak w środku przeraziłem się takiego Yasuro, który potrafi na mnie krzyknąć.
- Dlaczego dzisiaj miałoby mnie coś ugryźć? - w przeciwieństwie do niego, z anielską cierpliwością i stoickim spokojem, odpowiedziałem pytająco.
- Weź przestań. - rozeźlony stuknął palcami w prawe udo - Wołam cię jak ostatni debil, biegnę, a ty nawet nie raczysz się zatrzymać, tylko udajesz, że niczego nie słyszysz!
- Po prostu trochę mi się spieszy, porozmawiamy później. - chciałem go ominąć, jednak silny uścisk przystopował moje zamiary.
- Zaczekaj. - wziął głębszy wdech i odważnie spojrzał mi w oczy - Czy ty mnie unikasz?
- Dlaczego miałbym to robić? - bez najmniejszego mrugnięcia, bardziej pogrążyłem się w świadomym kłamstwie. A podobno jego okłamać nie potrafię... Pięknie Taisho, pięknie.
- A skąd mam to wiedzieć?! - zupełnie sfrustrowany opuścił ramiona.
- To mnie pytasz o to, co sam wymyśliłeś?
- Słucham? - zdębiał jak nigdy dotąd, zaś ja odchrząknąłem znacząco, przygotowując się na niezbyt miłą odpowiedź.
- To słuchaj przyjaciela, który mówi, że musi coś załatwić i potem do ciebie podejdzie. - przez chwilę w naszych tęczówkach przelewał się to gniew, to ból, walczący ze sobą nawzajem o to, co zaraz miało nastąpić.
- Że niby wziąłem to sobie z powietrza? - prychnął, wyraźnie rozbawiony moim zachowaniem. Od razu zmarszczyłem czoło, to mi się nie spodobało, ale czego oczekiwałem, kiedy zachowuję się jak ostatni cham?
- Cieszę się, że sprawiam ci radość, baw się dalej. - trochę zraniony, chłodno wypowiedziałem swoje zdanie i poszedłem przed siebie, gdyż sam nie wiedziałem, gdzie powinienem się udać. 
- Taisho...? - zapytał z niedowierzaniem, gdy zobaczył, że wszystko traktuję na poważnie i nie jestem w optymistycznym nastroju.

Wyciągnął w moja stronę dłoń i lekko uchylił usta, jakby chcąc mnie jakoś zatrzymać. Nie wierzył, że właśnie sobie poszedłem, zupełnie jak nie ja. Ukyo z wahaniem wychylił się zza jego pleców, obserwując moją krótką przechadzkę. Przy zakręcie pozwoliłem sobie na ostatnie w bliższych minutach objęcie wzrokiem Higoshiego, zatrzymując ten obraz tylko i wyłącznie dla siebie.


13 komentarzy:

  1. Jaaakie nieładne zachowanie Taisho. Hmm... Niech oni się prędko ogarniają, ile można się fochać? A to wszystko przez Akane -.- ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. i dobrze że Taisho ma taki foch XD.. dla mnie mógłby być on z Ukyo czy co .. ._.

    OdpowiedzUsuń
  3. wcale nie dobrze on musi byc ze swoim aniołkiem i kropka

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojojoj.. Biedny brązowowłosy aniołek , myślę że się pogodzą i to szybko ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. NO, Z UYKO podoba mi sie to!!

    OdpowiedzUsuń
  6. I dobrze,że ma takiego focha. :D Może wtedy aniołek zauwarzy jak bardzo go kocha. <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Też tak pomyślałam, że może przez to aniołek zauważy co do niego czuje.

    Suzi

    OdpowiedzUsuń
  8. No kurde.. Było fajnie, przyszła Akane i już jest nie fajnie.. ;c

    OdpowiedzUsuń
  9. --> Ukyoooo <--
    Mnie jakoś Yasuro zaczyna wkurzać, za dużo romantycznych uniesień w pierwszych rozdziałach xp

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie lubie Yasuro, ja chce Taisho i Eizoooooo.....!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ai, sorki nie chcący wzielam "profil bloggera", wybacz...

      Usuń
    2. Ai, sorki nie chcący wzielam "profil bloggera", wybacz...

      Usuń
  11. Nie lubie Yasuro, ja chce Taisho i Eizoooooo.....!

    OdpowiedzUsuń