9.06.2012

Rozdział 58

Istny ogień podpalił szanowne pośladki Akane, przez co zerwała się ona do siadu, aby zobaczyć kto wyraża się tak kulturalnie, natomiast Katsu ze spokojem przerwał czytanie książki - swoją drogą ja bym tak nie mógł czytać, jeśli ktoś by mi ciągle przeszkadzał. Z niepokojem przełknąłem pozostałości przepysznej bułki i potarłem nos, ponieważ zachciało mi się kichać. Obgaduje mnie ktoś czy co?

- Zaraz przyjdę. - aniołek machnął dłonią, zaczynając iść w stronę chłopaka, który siłował się z ogromną stertą papierów, jak na złość powiększających swoją liczebność z sekundy na sekundę. 
- Niech was szlag... - zaklął pod nosem i poruszył niebezpiecznie barkiem.
- Może pomóc? - orzechowowłosy zgiął swoje kolana, a w palce zebrał paręnaście grubych arkuszy.
- O, przepraszam, pewnie znowu mnie poniosło i kląłem jak szewc, co? - nastolatek uśmiechnął się nieznacznie do Higoshiego, po czym przesunął dłonią po bladych stronach.
- Nie... Nie aż tak... - oboje popatrzyli na siebie i zaśmiali się cicho.
- Czyli sobie na co nieco pozwoliłem. Eh, ciężki mój los, wiesz ile układałem te referaty, plany, układy stron do gazetki, czy nawet nic nieznaczące listy uczniów przyjętych do poszczególnych klubów? Całe dwa dni! I oczywiście co? Tak, zgadłeś, wszystko musiało mi wylecieć!
- Aj... Też bym zaczął mówić co mi ślina ja język przyniesie, gdybym zrobił coś podobnego.
- A co najgorsze, to nie zdążę teraz wszystkiego ułożyć, a chciałem dzisiaj porozdawać na tej lekcji kartki ze swoją kandydaturą na przewodniczącego... Eh... - westchnął, zabierając z łapek zielonookiego potrzebne notatki - Dzięki.
- Startujesz w wyborach?
- No oczywiście, wiesz ile korzyści? Luksus, a nie szkoła. - nowy przybysz stanął w zabawnej pozie, przez co Yasuro parsknął śmichem.
- Tak, przecież szkoła to raj. - przewrócił oczami - W takim razie może pomogę? Jest jeszcze trochę minut do końca przerwy.
- Naprawdę? - ze zniecierpliwieniem oczekiwał kiwnięcia głową aniołka - Ratujesz mi życie!
- Ej! Uważaj, bo znowu rozrzucisz materiały. - Higoshi przytrzymał wyższą postać, aby nie narobiła sobie dodatkowego kłopotu, który przecież przed chwilą rozwiązała.
- No tak, znowu to samo. Zawsze biegam z głową w chmurach. - zaśmiał się przeciągle, a z jego twarzy nie znikał rażący blask białych schodków - Jestem Eichi Ochiai i zamierzam wygrać wybory, a skoro już się w to wkopałeś, to musisz na mnie zagłosować, haha.
- Domyśliłem się. - moje słoneczko odwzajemniło radość siedemnastolatka - Yasuro.
- Mam już jeden pewny głos, yeeeah! - jak szalony, wciąż się chichrał, nie tracąc swojego cholernie wielkiego optymizmu.
- Pewnikiem załatwię ci jeszcze dwa.
- Nie no chłopie, z nieba mi spadłeś, haha.
- Wystarczy porozglądać się na korytarzach. - Yasu zerknął na mnie, kiedy właśnie pożerałem ostatni, nikły kawałeczek mięciutkiego ciasta.
- Ta, jasne. - kolejny raz słuch niższego został zbombardowany przerywanym atakiem śmiechu - Ty... Ale my się nie wyrobimy w tę przerwę.
- Dlatego mam ludzi.
- Pobłogosławię cię! - blondyn ukłonił się komicznie aniołkowi, po czym skierowali swój chód w nasze wierzbowe miejsce.
- Może kiedyś. - równo zarechotali, nareszcie zwracając na nas jakąś większą uwagę. - Pewnie zastanawiacie się, kto tak klął, oto on. - drobne dłonie odsłoniły uśmiechniętego od ucha do ucha młodego mężczyznę, który mając radość chyba w naturze, roześmiał się po raz kolejny.
- No pięknie, może cała szkoła to słyszała? Wtedy nie wygram wyborów. 
- A startujesz? - szatynka otrzepała swoją białą koszulkę i podeszła do przybysza, oglądając jego włosy koloru bardzo ciemnego blondu - Życzę powodzenia...
- Eichi.
- Tak, Eichi. Jestem Akane. - dziewczyna podała mu dłoń, którą ku zdziwieniu delikatnie ujął za nadgarstek i ucałował finezyjnie jej wierzch.
- Bardzo miło mi poznać. - uśmiechnął się zalotnie, patrząc w brązowe oczy, spod przymrużonych powiek.
- Pies na baby. - wyrwał mi się komentarz, który powstał w moim pustym łbie. Czy ja zawsze muszę sobie komplikować życie?
- A to jest właśnie najmilszy człowiek na świecie, Taisho. - Yasuro nie bawił się w kulturalne, pełne kłamstw przedstawienie mego charakteru, aczkolwiek wcelował nieco źle... 
- Aha...
- Chyba wyczułem w twoim głosie sarkazm. - pokazałem palcem na szmaragdowookiego.
- Nie, no co ty... - zaśmiał się z tylko dla siebie znanego żartu i poklepał mnie po ramieniu - Tamten to jest Katsu, no i Ukyo, który jak widać śpi.
- Nie będę przerywał, się zmęczył widocznie. - Ochiaki pokiwał dyńką - Nie chcę popędzać, ale czy moglibyśmy zacząć?
- A co takiego? - zainteresowany próbowałem wyczytać coś z kartek, które co chwilę przerzucał na różne strony.
- Pomożecie ułożyć mu papiery?
- No dobra, zostawcie to doktorowi Taisho.
- Ty papugi nie potrafiłbyś uleczyć. - wymsknęło się Higoshiemu, na co popatrzyłem na niego zabójczym wzrokiem, dlatego darował sobie dalsze podśmiewanie. 
- Czasem ubierasz się jak taka papuga, ale uleczyć potrafię. - prychnąłem, spoglądając na przegrody w wielkim segregatorze, a Hanari nie wymawiając ani jednego słowa, schował nos w lekturze - Jak mi się chce...
- Odnoszę wrażenie, że chyba boli cię gardło, co Taisho? - aniołek zacisnął wargi w wąską linię, a jego wzrok z pewnością nie skrywał niczego przyjemnego.
- Tak. Troszkę tak. - zakaszlałem, przykrywając usta pięścią, a Eichi usiadł na ziemi obok mnie. 
- Do której chodzicie klasy? Tai... sho? Dobrze mówię? - kiedy potwierdziłem sprawność jego pamięci, zgiął nogi tak, aby móc swobodnie przebierać na nich w karteluszkach - Taisho widziałem nie raz, trudno nie zauważyć kogoś, kto ma tak niespotykany kolor tęczówek, ale ciebie Yasuro... Kojarzę mało, ale chyba grywasz w nogę, co?
- Widać, że zostaniesz przewodniczącym. - nastolatek uśmiechnął się szeroko, zamykając jeden rękaw folii - Tak, gram w naszej szkolnej drużynie, więc możliwe, że ja też cię widziałem.
- Ale cię w ogóle nie kojarzę, a zazwyczaj mam pamięć do twarzy. - powiedział do Watanabe, która również kończyła porządkować bałagan segregatora.
- Tego się nie dziwię, dopiero co przepisałam się do tej szkoły.
- Ahaa... A do jakiej klasy?
- 2G, razem z Taisho i Yasuro.
- Wszyscy razem? Fajnie macie. - zaśmiał się, przyjmując od nas ukończoną robotę - Wielkie dzięki. Na tę lekcję mam właśnie to oddać i pewnie bym się nie wyrobił.
- Spoko. Jak będziesz potrzebował pomocy, to wiesz do kogo się zgłosić. - odrzekł Higoshi, siłując się z zamkiem plecaka.
- Pewnie o coś poproszę, ale teraz muszę lecieć, zaraz dzwonek. Do zobaczenia  i jeszcze raz dzięki. - śmiejąc się, pobiegł do największego budynku, w którym przeważnie dokształcało się swoje humanistyczne zainteresowania. 
- My też chodźmy, nie chce mi się biec pod klasę.
- Masz rację. - podniosłem swoje cztery litery, podałem nastolatce pomocną dłoń i zerknąłem na Katsu.
- Ukyo... - lekko popchnął jego ramię, gdyż czarnowłosy nieświadomie wykładał się częściowo na barku białowłosego - Wstawaj, bo przegapisz lekcje... No już...

Kiedy spojrzałem na tę dwójkę, pomyślałem sobie, że byłaby z nich bardzo fajna, wyjątkowa para. Ukyo z wesołym, nieszkodliwym charakterem, a Katsu chodząca łagodność. Nawet teraz robi mi się dziwnie słodko, gdy patrzę jak delikatnie go szturcha i z tak przeogromnym spokojem mówi do niego powoli, aby przypadkiem obudzony nie mógł się wystraszyć i zrobić sobie czegoś złego. Chociaż... Czy potrafiliby znaleźć wspólny język?
Eh... Co ja, swatka, że o takich rzeczach myślę? No tak Taisho, skoro ty jesteś inny, to przecież cały świat powinien taki być.

- Co...? No... Już, już wstaję. - Igichi pozwolił sobie na skromne ziewnięcie, podnosząc swe ociężałe ciało do krzywego pionu - Wiecie, że nawet się wyspałem?
- Jakbym spał na Katsuyoshim też bym się pewnie wyspał. No Taisho, chodźmy. - Yasu złapał Akane pod ramię, a mi wcisnął ciężki plecak, przez co poszkodowany i biedny zacząłem się za nimi wlec.
- A... Ja... - jakoś tak zmarkotniał i niepewnie popatrzył na wstającego bożyszcza - Przepraszam.
- Nic się nie stało.
- Nie obśliniłem cię, ani nic takiego? - czarnooki wciskał kciuki w swoje drobne biodra.
- Nie. - Hanari zaśmiał się jak najświętszy anioł, po czym odwrócił się od chłopaka i podreptał na swoje lekcje.
- On się śmieje...? - drugoklasista z niedowierzaniem gapił się na plecy, pokryte lśniącymi, śnieżnymi kosmykami.


***


- Długo jeszcze zamierzasz bawić się z tą przypinką? - zapytałem dość niechętnie, gdyż już od dobrych dwóch minut sterczeliśmy przed drzwiami do sali nr 24.
- Nie moja wina, że agrafka się wykrzywiła i nie chce wskoczyć na poprzednie miejsce. - siedemnastolatka po raz enty zacisnęła mocniej palce, wydobywając z niewielkiego metalu głuchy brzdęk. 
- Pokaż no to. - bez pytania wyrwałem jej przypinkę i od razu rozwiązałem zaistniały problem - Co byście beze mnie zrobili...
- Dobra doktorku, właź. - Higoshi z rozmachem otworzył wielkie wrota i grzecznie zaczekał, aż przekroczymy próg pomieszczenia.

Zaszokowała mnie jedna, zadziwiająca rzecz - praca dosłownie wrzała, a cała hala powoli zapełniała swoje zakamarki dekoracjami, które miały ułatwić realistyczne próby. Mój zespół podgrywał sobie dźwięcznie, tak więc dzisiaj nie mam z nimi nic do roboty, a wianuszek zręcznie podskakujących dziewczyn wił się od jakby trybunów, po biurko szanownego szefa - Eizo. Aż zaśmiałem się na myśl, jak mógłby wyglądać w garniaku, z miną wszystkowiedzącego cwaniaczka, który nie robi nic innego, jak tylko ściemnia i żuje kilogramy gum. Aniołek zauważając moją radość, posłał mi szeroki uśmiech, natomiast Watanabe pociągnęła nas obydwu naprzód, zaciskając palce na naszych dłoniach. Nie ma co, mamy powodzenie.

- No i z czego się tak chichrasz? - zapytał Yasuro, gdyż znowu wybuchnąłem pojedynczym, niekontrolowanym śmiechem.
- Nic, po prostu moja wyobraźnia mnie dobija. - odpowiedziałem mu, patrząc przez Akane, ponieważ obydwaj staliśmy u jej boku. Na pewno mogliśmy dawać bardzo miłe wrażenie, jakbyśmy znali się tak długo, iż złapanie za ręce nie stanowi dla nas żadnej mikroskopijnej przeszkody.
- Lecę do Mikoto, bo widzę, że potrzebuje pomocy przy dekoracjach. - mocniej wzmocniła uścisk, po czym opuściła nasze towarzystwo.
- Chłopaki, pomóc wam jakoś dzisiaj? - krzyknąłem do ludzi, stojących na niewysokiej scenie, ale oni kiwnęli przecząco głowami - Nie, to nie. - schowałem dłonie do kieszeni spodni i podszedłem do Eizo, z którym gawędził aniołek.
- Czyli poszukać czegoś dla elfek zamieszkujących dwory... No dobrze. - uśmiechnął się do nauczyciela, który również uczynił to samo.

Nagle spostrzegłem, że wysoka postać bez pośpiechu wkrada się do naszego królestwa. Większość dziewczyn otaczających Yarotouichiego, kolosalnie wybałuszyła oczy. Sam byłem w niewielkim szoku, ale podszedłem do nowego przybysza, aby nie czuł się zakłopotany uwagą, jaką został obdarzony. Hanari poprawił na swoim ramieniu torbę i panując nad tym, aby nie ziewnąć, popatrzył na moją osobę.

- Widzę, że książę jednak przybył do swego królestwa.
- Postanowiłem spróbować swoich sił w przedstawieniu.
- I tak trzymać. - poklepałem go leciutko po łopatkach, nadal nie odrywając od niego wzroku. Czasem mam wrażenie, jakby chciał się o coś zapytać, ale dusi to w sobie i obserwuje moją mimikę, próbując wyszukać w niej jakichś wskazówek - Chodź do Eizo, zaraz wszystko mu wytłumaczysz.
- Rozumiem. - bezstresowo przechadzał się między płcią żeńską, która ledwo stojąc, wzdychała do niego mniej lub bardziej widocznie. 
- Przedstawiam panu nowego, najlepszego kandydata.
- Hmm? Kogo to znowu niesie... - złotooki jak opętany zeskoczył błyskawicznie z biurka i stanął przed nastolatkiem - Idealny! Jego mi właśnie brakowało, no normalnie jesteś do tej roli stworzony!
- Bardzo się cieszę, że znalazł pan dla mnie na wstępie jakąś rolę, o którą pewnie zabiega duża ilość osób...
- I do tego mówi jak w sztuce... Taisho, skąd ty go wytrzasnąłeś?!
- Ja tylko powiedziałem, że wystawia pan sztukę, Katsuyoshi sam się zgłosił, co widać. Bardzo pasuje na rolę tamtego księcia, prawda? - uśmiechnąłem się do rozochoconego geografa. 
- Toż to cud. Nawet nie potrzebujesz charakteryzacji. - wyciągnął rękę w stronę nieco zdezorientowanego wewnętrznie białowłosego - No i masz włosy podobne do moich. - zaśmiał się krótko - Nazywam się Eizo Yarotouichi, uczę tu od niedawna, więc możesz mnie jeszcze nie znać.
- Hanari. - uścisnął dłoń - W takim razie od czego mam zacząć?
- Pomogę ci ze sprzątaniem. - rzuciłem do aniołka, kiedy dwójka siwych gigantów dołączyła do grupy aktorów.
- Fajnie. Zostało mi już niewiele.

Po chwili weszliśmy do bardzo ciemnego magazynu, ale gdy Higoshi podwinął nieco rolety, do pomieszczenia wpadło jako-takie nikłe światełko, obejmujące dwie połowy półek. Jedną wysprzątaną, a drugą zapewne czekającą na jakiś bliższy kontakt. Od razu wziąłem się do roboty, ponieważ instrukcje nie należały do zbytnio skomplikowanych, a na taki wysiłek jak ten, mogę sobie pozwolić. Coraz bardziej zaczynałem odczuwać miłe mrowienie w okolicy ucha, gdyż przyjemna cisza i wyjątkowe powietrze, były przerywane jedynie przez jakiś głośniejszy krzyk dochodzący z sali lub granie. W moje łapki wpadło dziwaczne pudełeczko, z którego w prawym rogu wystawała krwisto czerwona wstęga, dlatego strasznie zaciekawiony otworzyłem lekkie wieko. 

- Chłopaki? - Watanabe niepewnie minęła jeden szereg półek, aby w końcu nas odnaleźć w tym mini labiryncie - Się schowaliście. Macie może jakieś łańcuchy z zawieszonymi na nich kwiatami?
- Widziałem coś takiego, było tutaj, ale przecież odniosłem to pod scenę. - zielonooki z kartonem w dłoniach zatrzymał się tuż obok szatynki.
- Yasuro... - powiedziałem głosem przyprawiającym o ciarki, przez co przyjaciele zareagowali natychmiastowo - Chodź w moje szpony... - zbliżyłem się do niego, schowany pod ogromną peleryną - Odwdzięczę ci się za bułkę... - bardziej otworzyłem usta, pokazując im sztuczne kły.
- Ależ nie trzeba... - chłopak cofnął się, udając panikę, zaś Akane roześmiała się zdrowo, widząc tę scenkę.
- Jaką masz grupę krwi...? - dzielnie odparłem jego atak, który spowodowała noga, podsuwająca mi pod stopy jakieś ozdoby - Lubię AB... - przyspieszyłem bieg, doganiając go, w wyniku czego zaczęliśmy okrążać regały.
- Jesteście niemożliwi. - brązowowłosa pokręciła zabawnie głową i zamknęła drzwi, kierując się do stert łańcuchów, leżących pod sceną.
- Zaraz...

Aniołek nie patrząc gdzie biegnie tyłem, potknął się o twardą, metalową, kwadratową rzecz, a że byłem tuż przed nim, również nie zdążyłem zarejestrować śmiertelnej przeszkody. Siedemnastolatek nie dokończył swojego zdania, tylko poleciał w tył, całe szczęście nie uderzając głową o regały, stojące zaledwie parę centymetrów za nim. Moja peleryna w chwili zahaczenia o ziemię, zsunęła się w poprzek długości mojego ciała, a ja zamknąłem powieki, wiedząc, że zaraz zaryję w twardą posadzkę. Nie lubię tego uczucia kiedy wiem, że w coś walnę, ale nie zdążę się z tego uratować. Jakby tego było mało, Higoshi całkowicie zaskoczony utratą gruntu pod nogami, wyrzucił w tył pudełko, które do tej pory kurczowo trzymał, tak więc spora bryłka mocno gruchnęła o inne bryłki, przez co wszystkie sypnęły się na dół. Będąc już na ziemi, chciałem otworzyć oczy i ponarzekać, ale poczułem jak coś wbija mi się w plecy, łopatki, a na końcu obniża moją mózgownicę. Przecież tylko ja mogę zawsze obrywać, to już takie oczywiste...

- Auć... - westchnąłem prawie bezgłośnie i uchyliłem powieki.

Osz cholera...

Moje serce zabiło tak boleśnie, jakby natychmiast miało wyrwać się z piersi i polecieć hen, daleko. Nie wierzyłem w to... No, to po prostu takie abstrakcyjne...
Pode mną leżał nikt inny jak aniołek. Miał on ręce ułożone po obydwu stronach ciała i podpierał się nimi nieznacznie, zaś nogi miał złączone ze sobą tak mocno, jak gdyby użył jakiegoś superglue. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdybym nie leżał na nim okrakiem z chaotycznie przewieszoną, wampirzą płachtą, a dłoni nie trzymał po bokach jego głowy. Chociaż... Przez to bym się tak nie zestresował. Teraz z bliska mogłem zaobserwować jego trawiaste tęczówki, rozszerzone w nieopisanym, krępującym szoku. Minęła może sekunda, a poczułem pod swoją klatką piersiową szybkie bicie jego serca, przez co moje przyspieszyło jeszcze bardziej niż dotychczas. 

Kiedy wcześniej westchnąłem z bólu, moje usta zostały uchylone, gdyż byłem zbyt porażony jego bliskością. Ta cisza, lekkie szuranie opadających pozostałości sprzętu, szmatek, materiałów, szmery uczniów za ścianą, niegłośna muzyka i łomotanie mojego najważniejszego mięśnia... Jakoś wydało mi się to tak cholernie pikantne, podniecające, że aż niemal zacząłem się dusić. 

Yasuro jest pode mną, a ja zaraz chyba się spalę. Naprawdę jest tutaj strasznie gorąco... Lalala... Co robić?!

Jego policzki pokryły się z tego wszystkiego lekkim różem, a zbyt mała odległość i klimat miejsca nie wpłynął w taki sposób tylko na mnie... Aniołek rozwarł wargi, chcąc coś powiedzieć, jednak zamiast tego poczułem powietrze na swoich ustach. To wystarczyło, abym i ja się zarumienił. Tylko milimetry nas dzieliły... Tak mała odległość pomiędzy naszymi aparatami mowy... Zaledwie parę...! Matko, zbyt blisko, czuję, jak powoli zaczynam pływać w swoich ubraniach. Mam zawroty głowy?! Czuję jego perfumy... Bicie serca, przyspieszony oddech... Chcę go pocałować, jednak ciało mam sparaliżowane... Chcę coś powiedzieć, ale głoś ugrzązł mi w gardle. Chcę oddychać, ale zaraz zacznę chyba dyszeć. On się również nie rusza... Też jest w takim szoku? Czy może czeka...? Czeka... Na co Taisho, na co on może czekać! Leżysz na nim, wisisz, czujesz jego ciepłe powietrze drażniące twoje wargi, ty byś się nie zawstydził? Do tego ten szelest kojący moje ucho...

Poczułem, jak nieznacznie, prawie niezauważalnie, zupełnie jakby się wystraszył, poruszył nogą, aby ją rozluźnić czy coś... Nie wiem, ale aż westchnąłem cicho, czując, co podrażnił w moim ciele i to zbyt dogłębnie... Przez własny wstyd poczułem jak zalewa mnie fala lodu, chłodzona przez palący żar.


3 komentarze:

  1. Ukyo i Katsu! Tak! Zdecydowanie tak! Zróbmy z nich piękną parkę. Małoooo mi paringów ^^ *prosi* xD

    OdpowiedzUsuń
  2. ty teraz możesz mówic o paringu po takiej scence ! Już w ogóle o nich zapomnialam moja droga! Patrz co tu się dzieje między naszymi dzieciakami *odpływa* chce więcej *-* ( już się chyba nawet Nie muszę podpisywać XD - YoOomixkun

    OdpowiedzUsuń
  3. Oooo yes!! Jakas akcja, i to jeszcze taka och i ach, ide czytac nastepny rozdzial bo az mnie ciekawi co bedzie dalej..oby ta scena byla kontynuowana~RR

    OdpowiedzUsuń