9.06.2012

Rozdział 59

Byłem święcie przekonany, że na moich policzkach widnieją tysiące mil kwiecistych wypieków. Bicie serca... Zazwyczaj myślałem, że w filmach stroją sobie z tego żarty, że niby dokładnie to słychać, czuć taką intymność, ale po tym, czego teraz doświadczam, nigdy nie podważę autentyczności filmów i uwierzę w każde, najmniejsze głupstwo. Przestraszyłem się mimo wszystko momentu, w którym przypadkowo zahaczył nogą o dolne partie mojego ciała. Niekończące się sieci mrowienia naelektryzowały moje pasma włosów, a ja westchnąłem cicho i oparłem głowę na jego prawym barku.

Cholera... Taki moment, taki wstyd! Trzeba z tego wyjść jakoś z twarzą, bo inaczej nie będę w stanie spojrzeć mu w oczy.

- Yasuro... - zacząłem niemrawo, dmuchając letnim powietrzem na jego skórę, na co on odchylił łebek i odczuwalnie wzdrygnął - Przepraszam na chwilę... Chyba sobie poradzisz, co...?
- T-ta... No jasne... - otwierając szeroko powieki, nie odrywał ode mnie spojrzenia.

Z ogromną trudnością kucnąłem, a potem wstałem, znacznie się chwiejąc. Natychmiast schowałem twarz pod czarnymi kosmykami, gdyż starałem się na każdy możliwy sposób ukryć swoje zawstydzenie spowodowane całą tą sytuacją. Podnosząc się, miałem wrażenie, jakby chłodny ocean zalewał mnie z boku i studził rozpalone ciało. Poprawiłem białą koszulę, po czym ruszyłem do wyjścia na salę, kierując się przy ścianach do drzwi prowadzących na korytarz. Higoshi westchnął głęboko i usiadł na jednym udzie, z niedowierzaniem patrząc na powstały burdel, który mu zostawiłem. Jak na razie opuszczanie pomieszczenia szło mi bardzo dobrze, ponieważ wszyscy byli bardzo zaabsorbowani przygotowaniami, a ja nie byłem nikomu potrzebny.

- Oi, Taisho, zaczekaj, miałbym pewną prośbę. - Eizo złapał mnie za ramię i gwałtownie odwrócił w swoją stronę.

Nadal miałem zaczerwieniony skrawek twarzy, a brwi ściągnięte jakby w niewinnym geście, zaś oczy mocno zaszklone narastającą przyjemnością. Czemu tylko ja zawsze muszę mieć takie szczęście?!
Widząc, jak zdziwiony patrzy na mój niecodzienny stan, w ciągu jednej sekundy pogłębiłem barwę szkarłatu.

- Przepraszam... Za chwilę. - wziąłem spory zamach, przykrywając smołą wielgachne zażenowanie.

Jakby co najmniej zamarzły mi nogi, z usztywnionymi kolanami wyszedłem z sali. Białowłosy przycisnął do piersi zeszyt z rozpiską całej sztuki i wpatrywał się w miejsce, z którego zniknąłem.

- Piękny jak marzenie... - szepnął do siebie, nie zauważając, że za jego plecami pojawiła się wysoka, młoda postać.
- Słucham, co pan powiedział? - Katsuyoshi zaintrygowany zdaniem, które usłyszał dokładnie od A do Z, popatrzył badawczo na nauczyciela. 
- Nie, nic. Co chciałeś? - mężczyzna szybko zmienił temat, aby tylko nikt nie usłyszał tego, co powiedział.

Jednak rzeczywistość nie zawsze jest taka, jak nam się wydaje...


***


Z kolosalną zadyszką wleciałem do ubikacji i od razu zamknąłem się w jednej, końcowej kabinie. Dlaczego biegłem? To proste. Otóż nie było nikogo na korytarzu, dlatego wykorzystałem tak wspaniałą okazję, bo paradowanie z wypukłością w gaciach i zdziwione spojrzenia uczniów wcale mi się nie uśmiechały. Jakim jestem debilem, żeby w szkole...? Takiego dna nie sięgnąłem jeszcze nigdy.

Zrezygnowany, oparłem głowę na zimnych kafelkach i zacząłem rozpinać pasek spodni, który dźwięcznie rozniósł się po pustej toalecie, odbijając się echem od każdej kafelki. 

Ile jeszcze będę musiał ćwiczyć samokontrolę, aby niczego nie zrujnować? Czuję, że dłużej nie wytrzymam...
Dobra Taisho, bądź mężczyzną... Ta, tylko, że w takich momentach wolałbym być kobietą.


***


- Słuchajcie, a gdzie Taisho? - szatynka rozejrzała się wokół, a potem zdziwiona spojrzała na przyjaciół.
- Nie wiem, chyba poszedł do magazynu. - Ukyo zarzucił swoją gitarę na ramię, gdy cała ekipa szykowała się do wyjścia.
- O-on pomagał mi, ale zrobiło mu się niedobrze i musiał pójść do ubikacji. - odrzekł Yasuro, któremu trzęsły się dłonie, ale nikt tego na jego szczęście nie widział.
- Ojej, ale to chyba nic poważnego, co? - dziewczyna pomogła przestawić zielonookiemu ostatni karton. Poprawiła swoją fryzurę i wygodnie założyła torbę, uważając, aby nie zahaczyła ona o falbanki wyjątkowo pięknej spódnicy.
- Nie, powinien tutaj zaraz być.
- A ty gdzie się szykujesz?
- Muszę iść na trening. - orzechowowłosy, przygotowawszy się do meczu, skierował kroki do wyjścia - To widzimy się jutro.
- A gdzie idziesz? - zapytałem, kiedy otworzyłem drzwi i ujrzałem w nich aniołka.
- N-no na... Tre... ning. - dokończył na wydechu i opuścił głowę. Sam czułem się bardzo niezręcznie, ale przynajmniej potrafiłem to opanować. Jeśli nie pomyślał sobie tego, o czym ja myślę, to może nie mam się w ogóle czego bać? - A co?
- Aha... No bo myślałem, że poszedłbyś z nami do miasta, bo obiecałem to dzisiaj Akane.
- Sorki, spieszę się. - popchnął drugie skrzydło wejściowe i wybiegł z sali nr 24.
- Ej no, zaczekaj! - krzyknąłem i posyłając Watanabe przepraszające spojrzenie, ruszyłem w pościg za aniołkiem, który chyba dostał skrzydeł.
- Pokłócili się czy co? - nastolatka zerknęła na Igichiego, który jedynie wzruszył ramionami.

Wbiegłem na puściutki korytarz, obejmujący wszystkie szafki, za co byłem naprawdę wdzięczny, ponieważ swoim hałasem mógłbym zwrócić uwagę uczniów siedzących w klasie. Cóż za ironia... Najpierw aniołek biega za mną, a teraz ja za nim. I co z tego wyniknie? Prawdopodobnie nic. Chociaż nie, zaraz mogę nie wyrobić na zakręcie i łupnąć łbem o jakąś skrzynkę. Spinając mięśnie, ekspresowo w końcu dogoniłem Higoshiego i złapałem mocno jego obie szelki od plecaka, przyszpilając go do szafeczki, która zapiszczała pod naporem ataku.

- Zaczekaj do cholery... - odetchnąłem, rejestrując jego szczere zdziwienie - Co cię napadło żeby uciekać?
- No... Głupio wyszło i no... Ym... - odwrócił wzrok w drugą stronę. Jak Boga kocham nie wiem dlaczego, ale z lekka mnie zirytował.
- Co wyszło? O co ci chodzi! - mówiłem spokojnie, co jakiś czas czerpiąc z natury więcej tlenu.
- No, a ty byś się nie czuł źle, jeśli doprowadziłbyś kogoś do takiego stanu?! - wrzasnął, wyrzucając z siebie wszystkie, targające nim uczucia.
- A, tak, przepraszam. - złagodniałem, w wyniku czego zabrałem od niego ręce i poprosiłem wzrokiem o wybaczenie.
- Nie, to ja przepraszam. - westchnął, przecierając nadgarstkiem czoło - Ale po prostu się zestresowałem i spanikowałem no... Bo przeze mnie pewnie poczułeś się niezręcznie i w ogóle...
- Daj spokój. - podrapałem się w tył głowy - Było, minęło. Każdemu może się zdarzyć, a my znamy się na tyle długo, że chyba taka rzecz nie powinna nas skłócić, co? - zakończyłem wstydliwy temat.
- Masz rację. - aniołek podał mi swoją dłoń, którą od razu uścisnąłem i posłał olśniewający uśmiech - Ale teraz na serio muszę lecieć, bo jestem spóźniony.
- No to leć. - machnąłem ręką, kiedy zerwał się do szaleńczego maratonu.

Po kilku minutach doszedłem do grupki znajomych osób, rzucając im krótkie, niekoniecznie zgodne z faktami wytłumaczenie. Nie każdy musi wiedzieć, co się między nami stało, chociaż teraz jak tak patrzę na Katsu... Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że o wszystkim wie, tylko nie chce się zdradzić, ale i tak świadomie przesyła ci podpowiedzi, które mówią, że masz przerąbane.

- To jak, idziemy? Szkoda czasu, a popołudniu muszę się trochę pouczyć. - siedemnastolatka podeszła do mnie wraz z Ukyo, który albo mi się zdawało, albo miał nieco bardziej puszyste włosy? Dobra, sam siebie zaczynam przerażać.
- Idziemy, co nie Ukyo?
- Tak. - uśmiechnął się, spoglądając na Katsu.
- O nie, ja muszę poczytać. Dziękuję, ale pewne rzeczy powinny pozostać niezmienne. - szarooki podpiął z tyłu śnieżne kosmyki, dodając sobie parę centymetrów wzrostu.
- Nie ma mowy. Poczytasz sobie wieczorem, to jest dobre na sen, teraz mamy bardzo ładny dzień i idziemy wszyscy do 'Arkadii', żeby między innymi poszukać dla mnie słuchawek.
- Jeszcze ich nie znalazłeś? - Igichi zaczął wcinać jakiegoś wafelka, a ja kiwnąłem mu potakująco głową.
- Naprawdę dziękuję...
- Oj no cicho już, idziesz z nami i koniec, co nie Akane?
- Zdecydowanie! Trzeba korzystać z życia tyle, ile wlezie.

Czarnowłosy z łagodnym uśmiechem patrzył na naszą wymianę zdań. Nikt wcześniej nawet nie odezwałby się tak do Katsuyoshiego, tego sławnego Katsuyoshiego, a ja zachowywałem się tak, jakbym znał go od zawsze. Wziąłem Watanabę pod rękę i wszyscy ruszyliśmy w kierunku miasta.


***


- Taaak! Nareszcie nie będę musiał się katować ciszą! - uniosłem wysoko pudełeczko, w którym znajdowały się upragnione słuchawki. Oddałem im należyty hołd, a co.
- To idź do kasy, bo jeszcze znikną ci z rąk. - dziewczyna zaśmiała się niegłośno, a ja pociągnąłem ją za rękę.
- Idziesz jako świadek.

Znowu jakże dziwnym trafem Ukyo i Katsu szli obok siebie, przeglądając od czasu do czasu ciekawe albumy różnych piosenkarzy. Szkolny bożyszcz nawet tutaj wzbudzał większe zainteresowanie, ale prawdopodobnie dlatego, że Igichi dopełniał cudną kompozycję, którą tworzył.

- Katsu?
- Hmm?
- Jak to jest być tak znanym w szkole, co? - nastolatek otworzył plastikowe pudełko, przeglądając listę piosenek.
- Normalnie. Nie odczuwam jakiejś zmiany.
- Bo pewnie już się przyzwyczaiłeś i dla ciebie bycie w centrum uwagi nie jest niczym wielkim. - na tę wypowiedź białowłosy zaskoczony, popatrzył w czarne tęczówki. Nikt pewnie nie zainteresował się jego osobą z tej strony.
- Możliwe... Ale nie szukam rozgłosu. To przyszło samo, dlatego jestem sobą i nie zwracam na to uwagi.
- A ja uważam, że to mimo wszystko poprawia ci humor. - Ukyś odstawił płytę na odpowiednie miejsce i patrzył, jak wysoki młodzieniec siada na brzoskwiniową kanapę, która stała obok.
- Nie myślałem o tym w ten sposób. - powieki Hanariego z powrotem nieco opadły, gdyż otrząsnął się z małego zdumienia.
- Powiedz mi... Miałeś kiedyś przyjaciela? - to pytanie po raz kolejny wyrwało księcia z jego monotonnego świata i sprawiło, że na chwilę odczuł on ukłucie w sercu.
- Nie, nie miałem...
- W takim razie mogę być twoim pierwszym przyjacielem? - siedemnastolatek uśmiechnął się promieniście i wyciągnął w stronę kolegi swoją dłoń. Katsuyoshi po momencie osłupienia, zaśmiał się zdrowo, ale w jego wykonaniu zabrzmiało to nad wyraz łagodnie.
- Możesz, możesz... - pokazał Igichiemu swój rządek prostych zębów i uścisnął ciepłą dłoń.
- Fajnie. - czarnowłosy również się roześmiał, zauważając na spokojnej twarzy tak rzadko spotykane emocje, które wywołał swoim zachowaniem. Drugi nastolatek przez dłuższą chwilę nie odrywał wzroku od niższej postaci.
- Zasiedzieliście się jak dziadki. - rzekłem, gdy wraz z Akane zbliżyliśmy się do obydwu zgub.
- Starość ma swoje plusy. - białowłosy podniósł zgrabne pośladki, po czym skierowaliśmy się do wyjścia ze sklepu.
- Matko, ale jestem głodny. Nie jadłem nic od dobrych pięciu godzin! - najdrobniejszy członek naszej paczki poklepał się po żołądku.
- To chodźmy na pizzę. - zaproponowałem, wskazując wielki szyld z nazwą baru - W sumie też zgłodniałem.
- Yasuro pewnie by się ucieszył. - brązowooka zerknęła na mnie spod długich rzęs.
- Pewnie tak. - uśmiechnąłem się subtelnie.
- No to idziemy. - zarządziła i biorąc mnie pod pachę, zarzuciła szaleńcze tempo wędrówki.

Taka pora na jedzenie była wprost idealna, ponieważ połowa społeczności jeszcze pracuje lub wraca z pracy, przez co lokal jest odpowiednio zaludniony. Zajęliśmy stolik z daleka od szyb i zamówiliśmy ogromną, jedną pizzę ze smakiem zbliżonym do owoców morza. Nie podobały mi się oliwki, ale niestety zostałem przegłosowany, ale pod pretekstem, że nie będę nic jadł, wywalczyłem ciasto bez krewetek. W pewnym momencie Akane tak rozgadała się z Ukyo, że zdziwieni z Katsu, spojrzeliśmy na siebie porozumiewawczo i wybuchliśmy śmiechem.
Fakt, zdziwiło mnie to, że Katsu zaczął zachowywać się... Jak normalny, jednak bardzo spokojny nastolatek. Powinien być taki cały czas, aby nie zapomnieć, że jest tylko człowiekiem i potrzebuje towarzystwa.

- Też kupiłem sobie spodnie, tyle, że zbliżone do męskich, oł. - zażartowałem, przez co zostałem mocno szturchnięty - Pomiot Yasuro...
- Przestań! Jesteś okropny!
- Jesteś okropny! Przestań! Aaa! - zawołałem piskliwym głosikiem.
- A wal się. - śmiejąc się, podpiła przez słomkę trochę mrożonej herbaty - Nie dostaniesz pizzy i tyle.
- Niee! - moja szczęka opadła do samej ziemi - Nie zrobisz tego. - zmrużyłem oczy.
- A właśnie, że zrobię. - pokiwała palcem i zaśmiała się.
- Państwa pizza, życzę smacznego. - młoda kelnerka, trzymając ogromny talerz w obu dłoniach, uważnie postawiła go na gładkim blacie.
- Uuu... - w tęczówkach Ukyo zawitały liczne iskierki - Ja pierwszy! - tak, nie ma to jak dziecięca radość, to u niego było słodkie.
- Gdzie! - Watanabe zdzieliła mu łopatką po kostkach - Najpierw Katsu.
- Jesteś okrutna... - ciemne tęczówki powędrowały za dłońmi dziewczyny.
- Ja to mówiłem już dawno. - zacisnąłem usta, powstrzymując śmiech, gdy siedemnastolatka spojrzała na mnie krwiożerczym wzrokiem.
- Chcesz dostać kawałkiem gorącej pizzy w twarz?
- Ładnie dzisiaj wyglądasz. - posłałem jej uśmiech od ucha do ucha.
- Dzięki. - jak jakaś psychiczna istota, z zabijaki zamieniła się w potulnego baranka - Proszę bardzo.
- Yhym, dziękuję. - białowłosy mając przed sobą ledwo zauważalnie, parujący kawałek, spojrzał na śliniącego się wręcz Igichiego i zręcznie przysunął palcem swój talerz pod jego brodę.

Chłopak nie czekał ani chwili dłużej, tylko od razu, nie zwracając uwagi na temperaturę pożywienia, złapał je w łapki i część wpakował do buzi.

- Matko, co za dzicz... - skomentowałem z rozdziawionym otworem gębowym.
- No dobra, smacznego. - rzekła szatynka, kiedy każdy miał swój kawałek.

Mi i Akane w rezultacie wystarczyły tylko dwa, ale pozostała dwójka zaczęła wcinać ostatnie części. Wziąłem serwetkę i wytarłem wargi z okruszków, a zauważając jeden większy na bluzce dziewczyny, bez pytania go strzepnąłem.

- A wiecie co, wpadłam na pomysł, że moglibyśmy kupić coś Yasuro z okazji ciężkich treningów. Tak się poświęca, że rzadko go widzę.
- Bardzo dobry pomysł. - pewnie jak ja bym na niego wpadł, Katsu znowu mógłby się popatrzeć w 'ten' sposób, a tego wolę raczej unikać.
- A co byś mu kupiła? - podpytał gitarzysta, łykający ostatnie skrawki ciasta.
- Może jakiś obraz, pamiątkę, czy coś?
- Nie Akane, co prawda on bardzo lubi sztukę, ale myślę, że lepszy byłby prezent, który sami byśmy zrobili.
- Własnoręcznie? - zdziwiła się, wycierając ręce - Spodoba mu się...?
- No jasne. Yasu bądź co bądź ma strasznie dużo kasy, więc dla niego kupić sobie coś, to nie problem. Do tego ma taki charakter, że bardzo zachwyca się rzeczami, w których masz swój własny wkład i dajesz to właśnie jemu. 
- Laleczki! - zaproponował Igichi.
- Jakie znowu laleczki. - pokręciłem głową, widząc, jak męczy się z nabiciem oliwki na widelec.
- Normalne. Każdy z nas zrobiłby jedną na swoje podobieństwo na przykład z drutu, ubierając pręciki w jakieś małe ubranka i uszytą głowę.
- Myślę, że to ciekawy pomysł. - skomentował Hanari, a brązowooka rozważyła jego decyzję.
- Jeju, daj to. - nie mogłem wytrzymać jego dziabaniny, dlatego perfekcyjnie nabiłem na metal oliwkę i włożyłem ją do ust Ukyo, który nieco zaskoczony niepewnie ściągnął zębami pożywienie i odwrócił wzrok. Zawstydziłem go?
- Dobra, w takim razie robimy laleczki, zgadzacie się?
- Tak.
- To ustalone, tylko nie wygadać mi się.
- Tak jest, prze pani. - kiwnąłem dyńką i wstałem, co uczynili za mną pozostali, tworząc reakcję łańcuchową.

Kulturalnie opuściliśmy lokal i pożegnaliśmy się ze sobą. Zobowiązałem się do odprowadzenia dziewczyny pod sam dom, bo i tak nie miałem się czego uczyć. Geografii mogę trochę wieczorkiem, więc na luziku mogę sobie pospacerować.

- Dobra, do zobaczenia jutro i dzięki.
- Nie ma za co. - wzruszyłem ramionami.
- Pa.

Watanabe stanęła na palcach i pocałowała mnie w policzek. Pomachałem jej i odszedłem kilka kroków, aby po chwili wyciągnąć słuchawki i cieszyć się ich doskonałą jakością.

Ciekawe co tam u Hiro?


7 komentarzy:

  1. HaaaH początek mnie rozwalił totalnie. Końcówka nieco słabsza,ale to tylko przez ten kiss Akane -.-

    OdpowiedzUsuń
  2. z naszego ukesia to mała świnka jest >.< -YoOom :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Achhh jaka zgrana paczka, aż miło posłuchać :D, szkoda tylko że aniołek nie poszedł a nimi

    Suzi

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, poczatek najlepszy. xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Początek zarąbisty ;3 Całus od Akane też spoko. ;3 Jakoś coraz bardziej się do niej przekonuje.

    OdpowiedzUsuń