8.06.2012

Rozdział 6

Ze słodkiego i przyjemnego snu obudziła mnie codzienna serenada budzika.

- Już? - westchnąłem i przewróciłem się na prawy bok. - A było mi tak ciepło...

Z wielkim trudem, który miałem oczywiście codziennie, usiadłem na krawędzi łóżka odkrywając kołdrę i zacząłem się przeciągać. To chyba jedyna rzecz, którą lubię robić kiedy muszę wstać. No dobra.

Zacisnąłem dłonie i ostatni raz wyciągnąłem się w przód, po czym bezwstydnie ziewnąłem. W końcu jestem w swoim domu, więc nie muszę się niczego krępować. Następnie ruszyłem w stronę łazienki, wcześniej biorąc w rękę jakąś przyzwoitą bieliznę. Rozebrałem się i wszedłem pod prysznic. Ciepłe krople wody zaczęły spływać po moim ciele. Uniosłem głowę, patrząc na żółtawy sufit. Jak ja lubię to uczucie... mam wrażenie, jakby woda zmywała ze mnie wszystkie brudy z poprzedniego dnia, pozwalając świeżo przywitać nowy dzień. Westchnąłem głęboko, po czym zacząłem się pucować. Po dość szczegółowym umyciu się poszedłem do swojego pokoju w samej bieliźnie. Nie musiałem się martwić, że na kogoś wpadnę. Mama i tata są w pracy, tak samo jak brat. Ten wścibski darmozjad, który uwielbia się mądrzyć. Myśli, że wszystko wie najlepiej i panuje nad wszystkimi... Zero pomyłek! Jego życie wydaje się zbyt idealne, ale może za to go kocham? Perfekcyjny mądrala... Heh. Uśmiechnąłem się sam do siebie i zacząłem grzebać w szafie.

W co by się dzisiaj ubrać...? Po tym co stało się wczoraj, nie mogę sobie pozwolić na jakąkolwiek niedoskonałość. Wiem, że może on tego nie pamięta czy też nic sobie z tego nie robi, ale niech przynajmniej wie, że ma przystojnego kolegę. Ha!

Strasznie dumny spojrzałem w lustro trzymając w ręku wieszaki. Czerwona bluzka, czarne spodnie...? Nie. Pokręciłem głową. Ciemno niebieska bluzka i ciemne jeansy...? Nie, nie, nie! Niech to szlag... Zaraz, zaraz... O, mam! Czarne spodnie, moja ulubiona bluza i bluzka... Hmmm... Przyłożyłem palec do ust. Ciemno niebieska czy szara... Jeju! Złapałem swoje włosy. Teraz już wiem co czują dziewczyny. Być idealnym to ciężka sprawa... Dobra. Wybiorę szarą... Nie, niebieską... Ehh... Wypuściłem powietrze. Czy ja do reszty oszalałem? Biorę szarą i już. Z czego robię problem... Chyba za bardzo zwracam uwagę na wygląd...
Odkładając starannie złożone rzeczy do szafy, ubrany i zadowolony zszedłem na dół. Po kilku sekundach pojawiłem się w kuchni. Wyjąłem z lodówki mleko, a z szafki płatki, po czym usiadłem przy stole. Zjadłszy jakże oryginalne śniadanie, zarzuciłem na jedno ramię plecak i zamknąłem drzwi. Wziąłem do ust gumę do żucia i ruszyłem do szkoły.

Pogoda jest wprost wyśmienita. Słońce lekko grzeje, ale nie ma upału. Temperatura - w sam raz.! Tylko szkoda, że będę gnił w szkole nie mogąc się nią delektować, ale z drugiej strony... 

Moje usta wygięły się w lekki łuk zadowolenia.

Tam gdzie jest Yasuro nigdy nie jest źle. Dla niego mogę znieść wszystko. No i co on ze mną zrobił? Stałem się zbyt miękki i rozmarzony...

Moje myśli krążyły tylko w okół niego. Nawet nie mogłem skupić się na czymś innym. Ehh... Zakochać się... Co za upierdliwe, ale niesamowite uczucie.

Nadal myśląc o moim aniołku nie dostrzegłem, że wchodzę do szkoły. Zachowywałem się tak, jakbym był w transie. Nic w okół, mnie nie obchodziło. Automatycznie szedłem w kierunku sali patrząc przed siebie, mając nadzieję, że lada chwila go zobaczę. Jeszcze jeden zakręt i... I... Jest! Siedzi na ławce. Jak on słodko wygląda... Pozytywnie nastawiony do świata usiadłem obok niego.

- O hej, Taisho. - przywitał mnie niesamowitym uśmiechem.

W odpowiedzi skinąłem życzliwie głową.

- Długo już tu siedzisz? - zapytałem niepohamowanie radosnym głosem.
- Nie... - zastanowił się - Może jakieś pięć minut. - wystawił mi język.

Oooo tak... Prowokuj mnie dalej... To zobaczysz jaki będę miły, o.!

- A ci co? - dodał po chwili.
- Nic... - zmarszczyłem brwi. - A co ma być?
- Jesteś dzisiaj jakiś inny... - zaczął mi się podejrzliwie przyglądać, mając ciągle uśmiech na twarzy. - Wstałeś tylną nogą?
- Jaką?! - zaśmiałem się.
- Tylną, bo nawet jak wstajesz lewą czy prawą to nie jesteś taki szczęśliwy jak dziś.
- Ehh... - mój wzrok utkwił na szkolnej jarzeniówce. - Może dzisiaj mam dobry dzień?
- Taak... podzielił moje zamyślenie. - A właśnie! - krzyknął, a ja spojrzałem na niego nieco zdziwiony. - Zostawiłeś u mnie bluzę. To znaczy... Może ja ją przywłaszczyłem...? - mówiąc to, na jego policzkach pojawił się lekki rumieniec, a on sam podrapał się nerwowo w głowę.


Czemu zawsze musi tak być? Nie pamiętam co robiłem po tym, jak dałeś mi bluzę... Przeważnie czegoś zapominam, ale to... Co się potem stało? To był sen, czy rzeczywistość? Ten pocałunek... Głupi jestem!To na pewno był sen.

- Dałem ci ją, bo trząsłeś się jak galareta. Potem do ciebie wpadnę i ją wezmę. - odparłem spokojnie.

Może jest nadzieja.? Dlaczego się zarumienił? Może to pamięta.? W głębi serca chcę żeby to wiedział, ale...

- Taisho? - przerwał moje rozmyślania.
- Co? - odpowiedziałem już normalnie ze swoim dawnym zachowaniem. Jakoś wyśmienity humor mnie opuścił, ale i tak jestem szczęśliwy.
- To trochę głupie, ale przez to, że byłem wczoraj strasznie zmęczony, nie pamiętam wszystkiego... - zniżył głos.

Ale to pamiętasz? Nasz pocałunek? Chcesz pamiętać...? Prawda...?!

- Chyba nie byłem upierdliwy...
- No coś ty... - spojrzałem na niego z nutką bólu.
- To znaczy, że nic się nie wydarzyło i spokojnie poszedłem do domu?

Wyczułem w jego głosie nadzieję na to, że nie zrobił nic głupiego... Mam skłamać? Nie powiedzieć tego, co zrobił? Na co mu... Pozwoliłem? Nie chcę go do siebie zniechęcić... Nie będę go zawstydzał... Poczekam. Jeszcze... Jakiś czas...

- Nie. Odprowadziłem cię do domu, a ty całkiem nieprzytomny wszedłeś do mieszkania.

Kłamstwo.

- Coś tam jeszcze bredziłeś, ale zrozum śpiącego. - wymusiłem jednostronny uśmiech.
- Ufff... - odetchnął z wyraźną ulgą. - To dobrze.

Dlaczego... Czemu to tak cholernie boli? 

Zamknąłem oczy, a prawą dłoń zacisnąłem na materiale, pod którym biło mi serce. Poczułem, że mam ochotę się rozpłakać, jednak od razu to w sobie stłumiłem

Być blisko ukochanej osoby, poczuć jej smak, dotyk, a później na nowo ja stracić? Udawać, że nic się nie stało, bo ona tego nie pamięta? Ja... Żeby chociaż zapamiętał jedną chwilę... Nie chcę czekać... Nie po tym co się wydarzyło... To mnie zabija od środka... Świadomość, że mimo wszystkiego nie może być mój... Że nie mogę swobodnie powiedzieć mu co czuję... Że mogę go zranić swoimi słowami... Znowu muszę poczekać na jego znak, bo przecież jest jeszcze szansa...

- C-co się stało? - powiedział strasznie cicho widząc mój stan.

Nagle oprzytomniałem. Przecież nie mogę się poddać.!

- Nie, nic takiego. - uśmiechnąłem się szczerze.
- Na prawdę nie wiesz jak się cieszę, że nic nie wywinąłem... - spuścił głowę - Jeszcze ten sen... Dziwnie ciekawy... - wyszeptał, jednak doskonale zrozumiałem jego słowa.

Otworzyłem szeroko oczy.
A jednak... Pamięta! I mówi, że był ciekawy!
Nadzieja wstąpiła w moje serce.
Jest szansa! Jest szansa! Jest...

Poczułem jak fala ciepła rozpływa sie po moim ciele. W tym samym momencie zadzwonił dzwonek, a drzwi od klasy od razu się otworzyły. Dziwne... Straszy zawsze się spóźniał... Cała klasa posłusznie weszła do pomieszczenia i usiadła jak zawsze.


Czyli to był sen... Trochę szkoda, bo to było niesamowite, ale... Taki związek nie przetrwałby w tym świecie. Jestem zbyt grzeczny - uprzejmy... Nie potrafiłbym robić takich rzeczy publicznie, chociaż...      Taisho... Nie no, co ja, pogięło mnie do reszty?

Patrząc się na mały park rozpościerający się obok szkoły, kątem oka widziałem jak Yasuro ogląda mnie od góry do dołu, podpierając swoją brodę o rękę. A niech sobie patrzy... W końcu po to się wyszykowałem.


Ale on jest inny... Dzisiaj wyjątkowo dziwnie się zachowuje, ale... Jego ubiór wynagradza wszystko. Idealnie dobrane kolory i te czarne spodnie podchodzące nieco pod rurki... Jakie on ma zgrabne nogi... Yay! O czym ja myślę.

Puknął się w głowę. Dziwna reakcja, ale wywołała u mnie cichy śmiech. Ciekawe o czym myślał...

Szum i gwar w klasie robił się coraz większy.

- Ehh... - nagle wszyscy ucichli, słysząc gruby, jednak delikatny, męski głos. - Stoję tu i stoję, a hałas wręcz rośnie! Jestem aż tak niewidoczny? - westchnął mężczyzna robiąc zabawną minę.

Dopiero zorientowałem się ( z resztą nie tylko ja), że w sali stoi ktoś nieznajomy, a starszego nie ma...

- Z racji tego, że wasz nieco starszy ode mnie nauczyciel... - przerwał mu cichy chichot dziewczyn. - ...musiał pilnie wyjechać z kraju, od dzisiaj ja będę waszym nauczycielem. - powiedziawszy to uśmiechnął się przyjaźnie do klasy.

Uczniowie byli strasznie zaskoczeni...

Czy to sen? Nowy nauczyciel i do tego młody? Wydaje się sympatyczny i pozytywnie nastawiony... Jej... Jako jeden z nielicznych nauczycieli zalicza się do tych "lepszych". Na pewno. Jest młody, ładny, sympatyczny no i roześmiany. Normalnie jak student, a nie nauczyciel.

- To może się przedstawię. - rzekł po chwili. - Co wy na to?
- Jasne, dalej, dawaj pan!!! - wszyscy byli wyraźnie zaciekawieni.
- Nazywam się Eizo Yarotouichi, mam 25 lat, lubię pracować z młodzieżą, żartować itp., ale nie przeginajcie! - pomachał żartobliwie palcem.
- Pssst! Dwadzieścia pięć lat! Iiiiiiii!!! - dziewczyny już zaczęły piszczeć i plotkować.
- Skoro już nieco mnie znacie, to powiedzcie przynajmniej jak macie na imię. Ty zacznij.

Wskazał na Takeshiego i tak każdy po kolei zaczął się przedstawiać. Ja w tym czasie zacząłem przyglądać się Eizo.

Był ubrany jak na nauczyciela nie przystało. Luźna, biała koszula, spodnie w niektórych miejscach nieco pomarszczone, białe buty przypominające trampki - to wszystko sprawiało, że nie wyglądał na tego kim był, chociaż jakieś zbytnio wyzywające ubranie to, to nie jest. Włosy miał jakby trzasnął w nie piorun. Przechylone w prawą stronę, stojące do góry wygrywając z grawitacją. Tylko niektóre kosmyki opadały mu luźno i swobodnie na czoło. Co zdziwiło mnie jeszcze bardziej to ich kolor. Śnieżnobiały. Gdzie teraz można spotkać człowieka właśnie z takim kolorem? Jego złote oczy idealnie odzwierciedlały jego charakter jak i urodę... Dziewczyny co chwilę wzdychały, gdy tylko na którąś zerknął.

- Czy pan farbuje włosy? - wyrwało się jednej.
- Nie. - odparł jak zwykle przyjaźnie. - To mój naturalny kolor i nie mam zamiaru go zmieniać. No to dalej, kto następny?

Zorientowałem się, że teraz moja kolej.

- Taisho. Taisho Sasaki. - powiedziałem spokojnie, patrząc się w głębię złota.

On zrobił to samo. Kolejna osoba zaczęła się przedstawiać, jednak jego wzrok zatrzymał się na moich niebieskich tęczówkach. Ciekawe co go tak zafascynowało. O dziwo byłem bardzo zrelaksowany. Bez żadnego stresu patrzyłem się na niego jak on na mnie. Może nie byłem skrępowany dlatego, że kocham Yasuro i należę tylko do niego?


2 komentarze:

  1. Nowa postać,która mnie zaintrygowała,a bardziej końcówka rozdziału ^^
    I właśnie!Jak napisałam koledze,że Lee Min Ho ma bardzo ładne i zgrabne nogi to mnie wyśmiał -.- Tss głupek. A Uru? Jego nogi są takie śliczne xD. Dobra,nie będę pieprzyć o nogach Azjatów (choć nie powiem,właściciele tych zabójczych nóg są równie piękni ^^).
    Powtórzę kolejny raz,świetne ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. No nie no, zakochałam się w tym twoim blogu!!! <333

    OdpowiedzUsuń