8.06.2012

Rozdział 9

Przyglądałem się jemu dłuższą chwilę. Na prawdę niecodzienny widok - przynajmniej dla mnie. Zamyślony, z palcem przyłożonym do ust, brązowowłosy chłopaczek... Nie spuszczałem z niego wzroku nawet na sekundę. Po prostu bezczelnie wlepiałem swoje oczy w jego twarz. Nagle zobaczyłem jak nieco się prostuje, a na policzkach pojawiają się rumieńce. No dalej, powiedz coś.! Jak na zawołanie spojrzał na mnie niepewnie i zaczął mówić.

- No dobra. Kaoru to już taki typ, że nie da mi spokoju, więc teksty typu 'A co cię to obchodzi?' itp. nie przejdą. Wywierci mi dziurę w brzuchu, a się dowie.
- Co racja, to racja. -skrzywiłem się nieco, ale zaraz uśmiechnąłem przypominając sobie, że za chwilę dostanę odpowiedź.
- Tak więc dobra, ok. Możemy postawić na to, że 'to' robiliśmy, ale czy muszę mu mówić jak? - zapytał speszony.

Zaśmiałem się wyobrażając sobie przebieg takiego zdarzenia. 

- Yasuro. - uspokoiłem się, ale wielki banan nie schodził mi z ust.
- No i co się tak cieszysz?! - obrażony odwrócił głowę.
- A przestań. Pomyśl. Jakby to wyglądało, gdyby Kaoru podszedł do ciebie, zapytał się o sex, a potem ty byś mu odpowiedział, że co go to obchodzi co było dalej? - zainteresowany, z powrotem spojrzał w mój błękit - Wtedy nie da ci już spokoju, a jak tak bardzo nie chcesz mu tego mówić, to wymyśl coś stosownego, a nie taką odpowiedź. - mówiłem spokojnie - Chyba wiesz...
- Rozumiem. - przerwał mi - W jego przypadku najlepiej walić prosto z mostu. Ehh... - zamknął oczy i przyłożył dwa palce do skroni - Dobra, coś wymyślę, ale ustalamy, że jesteśmy już po.
- O, ale fajnie. Tak na serio ze sobą nie chodzimy, a jesteśmy już po stosunku, miodzio. - powiedziałem głupkowato. 
- Taisho. - jęknął spuszczając głowę jeszcze niżej - Nie dobijaj mnie do końca, wystarczy mi ten zboczeniec. 
- Dooooooobra...
- A, no i dzięki. - oparł się o ławkę.
- Za co?
- Za dzisiaj i w ogóle...
- Aaaa, chodzi ci o Kaoru? - w końcu załapałem.
- No.
- Już ci mówiłem, że to nic wielkiego, więc nie dziękuj mi za każdym razem...
- I tak będę. - przerwał mi.
- Wiem. - zrezygnowany popatrzyłem na drzewo, jednak po chwili nie wytrzymałem, zżerała mnie ciekawość - A co powiesz Kaoru? Bo wiesz... Muszę się odpowiednio przygotować. - powiedziałem niby obojętnie, ale strasznie chcę znać odpowiedź.
- Yh. - zaczerwienił się i momentalnie wyprostował - Co ty?! Następny Kaoru?! Rób to, co zawsze. Improwizuj. Szło ci bardzo dobrze.
- No tak, ale... - nie dawałem za wygraną, o nie - Ale teraz to co innego, bo jakby zapytał mnie?
- Coś wymyślisz. - odparł.
- A jakby nie było przy tym ciebie, a potem nie mielibyśmy kontaktu, a nogi Kaoru zawędrowałyby w twoją stronę?
- To powiesz mu, że miał porozmawiać ze mną, a nie z tobą. - wybrnął.

Kurde, no.! Dobry jest, ale ja i tak się tego dowiem. Muszę, bo ciekawość przejęła nade mną kontrolę. Złamię go. 

- Myślisz, że Kaoru dał by mi spokój? - bardziej stwierdziłem niż zapytałem.
- Sądzę, że tak. Przecież sam widzisz, jak na ciebie reaguje, kiedy jesteś poważny. - nadal wpatrywał się w moje oczy, to takie przyjemne...
- A może teraz nie będę poważny? - uniosłem dumnie głowę.
- Taisho, czy ty chcesz wyprowadzić mnie z równowagi?
- Nie, no coś ty, ale... Musiało być pikantnie, nie? - spojrzałem na niego prowokacyjnie.
- No co się z tobą dzieje! - machnął rękami i usiadł odwrócony do mnie bokiem - Może i było. - rzekł ciszej i słodko się zarumienił. 
- Ha! A widzisz?! Wiedziałem. Taki mały, słodki z ciebie chłopaczek, a tu proszę jaki drapieżny.! - nie mogłem się powstrzymać, musiałem to powiedzieć.
- Wiesz co? - odpowiedział mu mój wzrok - Chyba za dużo czasu spędzasz z Kaoru.
- Ale ty też przy nas byłeś, więc spędzasz z nim tyle czasu ile ja. 
- Ale ty jesteś bardziej podatny na Suichijnę. 
- Na co?!- moje oczy rozszerzyły się do granic możliwości.
- Suichijnę.
- A co to jest?!
- Choroba, w którą zapada wiele osób przebywających za długo w towarzystwie Kaoru.
- Czego ty jeszcze nie wymyślisz! - klepnąłem się w głowę.

Suichijna. Co to ma być? On nigdy nie przestanie mnie zadziwiać. Żeby wymyślić coś takiego! Tylko on tak potrafi. Heh. Suichijna... Mimo wszystko zmienił kierunek rozmowy, ale nie ma tak łatwo. Ja wciąż o niej pamiętam.

- Yasuro, mogę zajść do ciebie po bluzę? - zapytałem.
- Jasne. W końcu musimy wracać do domu. Jestem głodny... - złapał się za brzuch. 
- Ta, ja też. Bo wiesz... - uśmiechnąłem się, a on podejrzliwie spojrzał w moje oczy - Posuwanie też męczy. - zaśmiałem się.
- No nie! Koniec! - wstał z ławki - Drugi Kaoru się rodzi! Normalnie identyko! Aaaa! - zaczął biec w stronę domu - Mój koszmar dopiero się zaczął! Uch.! - nagle runął na ziemię.

Nie zdążyłem mu powiedzieć, że zaraz wpadnie na jakiegoś przechodnia. Szybko pobiegłem w tamtą stronę.

- Ouch... - złapał się za głowę - Bardzo pana prze... - spojrzał na ową osobę.
- Dzień dobry, Yasuro. - mężczyzna podał mu rękę.
- Dzień dobry panu... - odpowiedział zdziwiony wstając na równe nogi.

Co?! Eizo?! Co on tu robi?! No super! Może niech przyjdzie jeszcze Kaoru. Wtedy będzie wprost przecudnie! Ehh... Ciekawe kogo jeszcze możemy spotkać. Podszedłem do nich i kulturalnie się przywitałem. 

- O i Taisho nawet przyszedł. - skomentował uśmiechając się.
- Właśnie szliśmy do domu. - odpowiedziałem obojętnie.
- Mieszkacie obok siebie? - był bardzo zdziwiony.
- Tak, jako jedyni z klasy mieszkamy daleko od szkoły w tym kierunku. - wtrącił Yasuro, uśmiechając się jak nauczyciel.

Teraz to normalnie wyglądają jak bracia! Cały czas radośni i gadatliwi. Różnią się jedynie wyglądem, bo charakter prawie taki sam. Jeju...

- No to fajnie macie.
- A pan? Co pan tu robi? - zapytał chłopak.

Dobrze, bardzo dobrze. Niech zadaje więcej pytań, bo ja jakoś nie mam ochoty, a jestem równie ciekawy jak on. Eizo... Co ty właściwie ode mnie chcesz...? Nie. Nie teraz. Obiecałem sobie, że nie będę o tym myślał. Potrząsłem głową i spojrzałem w głąb złotych oczu. 

- Ja? Właśnie wracałem z pewnego miejsca. Jak co wtorek z resztą... - zamyślił się na chwilę - Słyszeliście już, że będziecie mieli nową uczennicę w klasie?
- Słucham?! - krzyknąłem - Uczennicę?! - coraz bardziej się załamywałem.
- Tak i to już jutro...

Oboje staliśmy załamani. Nie chcieliśmy nowego ucznia, a do tego baby! Niech to szlag!

- Nie no... - westchnąłem - Ja to mam szczęście.
- Może okaże się fajna. - pocieszył nas - Wy chyba mieliście się tego dowiedzieć dopiero jutro, więc jakby co nic wam nie mówiłem. 
- Rozumiemy. - otrząsnął się Higoshi i powrócił do trybu "happy".
- No, to ja już będę szedł. Jestem nieco zmęczony, wybaczcie. Do zobaczenia. - pomachał nam, jednak spojrzał na mnie.
- Do widzenia. - odpowiedzieliśmy zgodnie.

Ruszyliśmy do domu. Teraz to mam super humor. Najpierw Kaoru, potem Eizo, a teraz jakaś nowa lafirynda. Nie ma co. Szczęściarzem to ja nie jestem. Yasuro widząc moją skwaszoną kinę, powiedział.

- No daj spokój. Na pewno nie będzie aż taka zła... Z resztą nawet jeśli, to piski podniosą się tylko o jeden stopień. 
- Masz rację. - mimowolnie się uśmiechnąłem.

Resztę drogi pokonywaliśmy spokojnie, bez jakiś "niezapowiedzianych spotkań", rozmawiając o tym, jak może wyglądać owa dziewczyna. Stanęło na tym, że jak już będzie rozpiszczana, to króciuteńkiej spódniczki sobie nie pożałuje. Może Eizo i Yasuro mają rację...? Ta dziewczyna... Możliwe, że będzie normalna, ale wątpię, jednak mam taką nadzieję...


4 komentarze:

  1. Wścibski ten Taisho...
    Powoli się gubię i niby od razu wiadomo,że On i Yasuro będą razem,to teraz wątpię trochę,bo pewnie coś po drodze się wydarzy...
    Ja nie mogę,jak mnie to wciągnęło ^^ (wiem,powtarzam się,ale dostaniesz komentarz pod każdym postem,aż będziesz miała dość ;D)

    OdpowiedzUsuń
  2. No nieźle. Święta spędzone na czytaniu Twojego opowiadania ;D ale nie załamuje się bo jeszcze kilkadziesiąt rozdziałów.

    OdpowiedzUsuń
  3. Za każdym razem, gdy wyobrażam sobie Eizo, to na myśl przychodzi mi makishima shougo z psycho-pass Xd A tak wgl. bardzo podoba mi się twój blog, chociaż dopiero zaczęłam go czytać

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie lubię tego typka -.- Eizo mnie wkurza... -.- Nie fajny..., na pewno ma złe zamiary co do Taisho...
    A rozdział - jak każdy- Super, ekstra, bomba! :) Idę czytać dalej, do mnie ciekawość zżera...

    ~Ariska~

    OdpowiedzUsuń