1.07.2012

Rozdział 87

RADWIMPS - オーダーメイド


Od czasu kiedy usłyszałem, że Ukyo żywi do mnie coś więcej niż uczucie przyjaźni, minęły cztery dni. W tym czasie chodziłem z Yasuro do szkoły, siedzieliśmy w niej razem, nawet przychodził pomagać do naszej sali, wracałem z nim, a także całe popołudnie, kiedy nie pracowałem spędzałem na rozmowie lub naszej durnocie. Tak naprawdę wciąż żałowałem, że nie mogłem mu poświęcić całych popołudni, ale co mogłem zrobić? Miałem dużo pracy. Rozplanować i posprawdzać czy na pewno koncert wypali, a do tego kończyłem naukę geografii, którą będę zadawał chyba sześć dni tuż po koncercie. Szczerze się przyznam, że stresowałem i nadal stresuję się tym całym przedsięwzięciem. W końcu od tego ilu ludzi przyjdzie, jak to będzie wyglądało, zależy ile zbierzemy pieniędzy dla poszkodowanych dzieci. Najróżniejszych, tych w szpitalu, tych w domu dziecka, w rodzinach z trudną sytuacją finansową... Mam na to jeszcze dwa dni, ponieważ koncert jest w piątek. Mam tyle na głowie, że coraz trudniej mi znaleźć czas dla aniołka... Wiem, wiem. Pewnie nigdy z nim nie będę, ale dopóki mieszka w moim mieszkaniu chciałbym jakoś spędzić z nim więcej czasu, przy nim od razu czuję się lepiej... Myślałem, że będę się dołował, ale wręcz przeciwnie. Dodaje mi siły do całodziennej nauki albo do pracowania nad dokładnym rozplanowaniem każdej minuty imprezy.

A co z Ukyo? Pierwszy dzień po tamtej sytuacji zachowywaliśmy do siebie dystans, ale tylko dlatego, że nie wiedzieliśmy jak każdy z nas zareaguje na spotkanie. Teraz wszystko powoli wraca do normy. Brunet zaczyna się trochę uśmiechać, żartować. Co mnie najbardziej zaskakuje to fakt, iż prawie ciągle chodzi gdzieś z Katsu, któremu swoją drogą muszę za to podziękować. Eh, niby wszystko jest w porządku, a mam dziwne przeczucie, że wydarzy się coś jeszcze.

- Gotowy? - orzechowowłosy położył dłoń na moim ramieniu, uśmiechając się dosyć szeroko.
- Taa, pewnie. Na szkołę? No przecież zawsze! - odrzekłem trochę z ironią. Nie powiem, ta cała sytuacja mnie trochę męczy, ale mam nadzieję, że moja praca się opłaci - Myślisz, że ten cały koncert wyjdzie?
- Ano... Sądzę, że tak. Skoro ty go organizujesz - na pewno.
- Dzięęęki... - objąłem ramieniem jego szyję łapiąc w nozdrza odrobinę yasurowego zapachu - Wkurzyłbym się, jakby coś poszło nie tak.
- Zawsze coś jest nie tak Taisho, nie dogodzisz wszystkim ani wszystkiemu nie zapobiegniesz. - westchnął, kierując się w stronę szkoły, a ja powlokłem za nim swoje ciało.
- Wiem... Masz dzisiaj trening?
- Ostatni już przed koncertem, ale za to najdłuższy, bo prawie do dziewiętnastej. - burknął trochę niezadowolony.
- Ej no co ty! No weeeź... - jęknąłem niezadowolony - Przecież mieliśmy iść razem do Akane...
- Widzisz tę minę? - pokazał na siebie, kiedy ściągnął gniewnie brwi a wargi wygięły się w grymas.
- Tak, tak, też jesteś zły... Ale to niesprawiedliwe, eh. - westchnąłem głośno i pokazałem na niego palcem, gdyż wiedziałem co chce powiedzieć - Nawet nie przepraszaj, bo nie zjesz pysznego sushi na kolację.
- Sushi?! - od razu się rozpromienił - Ale dawno nie jadłem, a jakie? Jakiejakiejakie?
- Maki. - to jego ulubione, pamiętam dokładnie każdą chwilę spędzoną z nim tamtego dnia.
- Chcesz żebym zaraz zawrócił do domu? - zatrzymał się na środku chodnika przed czyjąś bramą.
- O nie, nie ma mowy! Idziemyyy. - zacząłem go ciągnąć, śmiejąc się.
- Ale Taisho, ono mnie woła! - przystawił dłoń do ucha pokazując, że nasłuchuje ryżowych dźwięków.
- No już, krzyczy na całe osiedle, chodź! - pokręciłem głową, patrząc na niego jak na rasowego dekla.
- Jesteś okrutny. - pociągnął nosem - A ja ci chciałem pomóc w tworzeniu piosenki!
- Tak? - uśmiechnąłem się do niego - To dobrze, że mi pomożesz, bo wiesz... Inaczej sushi mogłoby się zmarnować, a tego byś nie chciał, prawda? - zaśmiałem się, widząc jak Yasu robi minę w stylu ' : O '.
- Ty szantażysto!
- Dobra, dobra, idziemy.

Śmiejąc się, zgarnąłem go ramieniem, jak to miałem od kilku dni w zwyczaju. Po prostu... Jestem tak cholernie szczęśliwy, że dzięki mnie nie dość, że wygląda lepiej, to do tego śmieje się i jest taki jak dawniej, zero zmęczenia, zero stresu, tylko ulga i odpoczynek od rodziny, która wciąż się nie odezwała.



***



- O, Taisho! - Eizo zgarnął mnie do siebie, zanim zdążyłem wejść do klasy - Pewnie chętnie opuścisz historię, nie sądzisz?
- Dzień dobry, ależ oczywiście. - odwzajemniłem jego uśmiech, idąc tam gdzie nas prowadził.
- Już w piątek impreza... I teraz wszyscy zbierają się na wielkim placu z tyłu szkoły, aby wszystko ustawiać i mierzyć, czy aby na pewno pasuje...
- I rozumiem, że jako przewodniczący mam pomóc? - zaśmiałem się. O taak, nie muszę iść na tę nudną histę.
- Dokładnie. A tak w ogóle jak twój występ, masz już coś?
- Szczerze powiedziawszy... - westchnąłem, drapiąc się po głowie - Jeszcze nic. Jakoś wena mi nie dopisuje, ale spokojnie! - uniosłem dłonie widząc strach nauczyciela - Jeśli będzie konieczność, zmuszę swoją wenę, o mnie proszę się nie bać, dam z siebie wszystko.
- Teraz i tak dużo dajesz. - wyprostował się, opierając dłonie na biodrach - Niewielu potrafi aż tak angażować się w tę sprawę, uczyć się no i do tego poprawiać oceny.
- Wie pan... Kiedy byłem młodszy dużo się uczyłem, dlatego teraz nie muszę nic robić. Można powiedzieć, że sam ze sobą przeskoczyłem kilka klas i liceum mam już skończone. - zaśmiałem się, a on uniósł zdziwiony obie brwi.
- Naprawdę? A geografia?
- Oj to było coś, co mnie zupełnie nie interesowało... Chociaż przyznam, że geografia nie jest taka zła.
- Rodzice muszą być z ciebie dumni. - zapatrzył się na mnie z łagodnym uśmiechem.
- Pewnie tak... - wzruszyłem ramionami, bo czy są, chyba nigdy się nie dowiem. Dla nich liczy się przecież tylko Hiro.
- No dobra... - powiedział po chwili ciszy, kiedy dostrzegł, że ten temat nie jest tematem, który chciałbym ochoczo kontynuować - Popatrz, tam są wszyscy. - poklepał mnie po ramieniu, gdy znaleźliśmy się na zewnątrz - Liczę na to, że wiesz co robić.
- Jasne. Zaraz się rozejrzę i postaram jak tylko mogę.
- Powodzenia. - klepnął mnie w plecy i poszedł do budynku gdyż było już pięć minut po dzwonku.

Ruszyłem do przodu od razu witając się ze swoją 'ekipą'. Normalnie aż uśmiech wstąpił mi na twarz, kiedy zauważyłem, iż wszystko jest rozkładane tak jak zaplanowałem. Scena złożona z rusztowań na środku, na boku mniejsza, a naprzeciwko bramki dla ludzi coby nie zaszli za daleko do szkoły. Widząc spore zamieszanie od razu wziąłem się do roboty, uzyskując informacje czego jeszcze nam potrzeba.

Po dobrych trzech godzinach pracy siedziałem na murku oddzielającym teren szkolny od ulicy i uzupełniałem swój mini dzienniczek. Czuję się kurde jak jakiś architekt! Moją uwagę przykuł chłopak na oko mający z trzynaście lat, który czytał uważnie plakat wywieszony na gablotce przed bramą. Nie mogąc się powstrzymać schowałem zeszyt do torby, a sam podszedłem do przybysza, opierając dłoń o pręt.

- I jak plakat? Wszystko na nim jest przejrzyste?
- Hm? Aa, tak, tak. - uśmiechnął się przyjaźnie patrząc na mnie do góry - To już za kilka dni.
- Dokładnie, w piątek.
- Prowadzisz może tę imprezę? - zapytał, stając już przodem do mnie.
- Można tak powiedzieć. Pomagam organizować.
- To mógłbyś mi powiedzieć dla kogo dokładnie idą te pieniądze? Spójrz. - wskazał na grubszy napis dołączony do plakatu u samego spodu - Tu jest napisane, że pieniądze przeznaczone będą dla dzieci, które potrzebują nowego sprzętu. Czyli to idzie tylko i wyłącznie na szpitale, dzieci chore?
- Czemu tu wisi stary plakat? - zdziwiony zerwałem go, no bo podali w nim błędne informacje, to nie jest mój! - Nowe plakaty dokładnie piszą na co pójdą pieniądze. Oprócz szpitali chcemy dać je na dom dziecka no i dla uboższych rodzin.
- Serio? - zdziwiło mnie to, że aż tak się ucieszył - To dajcie coś na najbliższy dom dziecka, jest niedaleko tej szkoły.
- No jasne... - speszyło mnie trochę to jak na mnie patrzył - A dlaczego akurat ten?
- Bo z niego przyszedłem, proste, nie? - zaśmiał się, a mnie tym bardziej wbiło w ziemię, no bo... Jak można być takim szczęśliwym?
- No tak... - zaśmiałem się poprawiając koszulę. Wygląda całkiem całkiem... - Widzę, że bardzo dobrze tam o was dbają.
- Skąd. - już jakby złagodniał, na co mi zrobiło się przykro. Wiem jak to jest... - Wręcz przeciwnie. Jedyne co im wychodzi to kupowanie ubrań, a tak to brakuje pieniędzy. Jest za dużo dzieciaków... Za dużo wrednych. - burknął pod nosem patrząc na bok - Ale nie ważne. Nie będę cię zanudzał, tego nikt nie zmieni. Mogę obiecać, że na pewno przyjdę w piątek! - pokazał mi swoje bialutkie zęby i odwrócił się w drugą stronę.
- Zaczekaj... - powiedziałem cicho czując, że muszę go poznać... W jego oczach było po prostu coś, co mnie zainteresowało, poczułem, że jest podobny do mnie... Ta postawa olewająca wszystko chowana za uśmiechem i wesołym zachowaniem... Skąd to znam. Brunet odwrócił się do mnie, patrząc tak jakbym był wielkim znakiem zapytania - Mogę z tobą porozmawiać choć chwilę? Czuję, że możesz mi pomóc, a ja tobie.
- W czym? Nie potrzebuję współczucia, każdy ma inne życie, jak widać ja miałem trafić do domu dziecka, naprawdę, dziękuję, ale to niepotrzebne. - ukłonił się, ponownie stając do mnie tyłem.
- Gram na gitarze. - uśmiechnąłem widząc, że zaciekawiony od razu do mnie podszedł.
- Na jakiej?
- Elektrycznej. - zaśmiałem się, widząc jego reakcję, którą było zaciśnięcie palców i wzniesienie oczu ku górze.
- Moja ulubioonaa! - zacisnął wargi, całkiem sztywniejąc.
- Chodź, wszystko ci powiem. - wsunąłem dłonie do kieszeni spodni, kierując się do jakiejś kawiarni, aby móc na zewnątrz swobodnie porozmawiać.

Wciąż nie mogłem powstrzymać śmiechu, ale to nie moja wina! To on miał fajne reakcje. Bo albo otwierał szeroko oczy wraz z buzią, albo podskakiwał i wymachiwał dłońmi, zupełnie jak postać z mangi. Kiedy w końcu dotarłem do kawiarni, zażartowałem, żeby uważał na krzesło, bo się wywróci, przez co trochę ostudził zapał i jakby zawstydzony usiadł grzecznie na pośladkach.

- Wybacz, po prostu bardzo lubię muzykę, kocham... I jak oglądam koncerty, to aż mnie roznosi. Sam chciałbym pograć na instrumencie, na gitarze oczywiście, ale niestety nie mam pieniędzy. Może jak będę starszy. - westchnął siedząc sobie wyprostowany.
- Też kocham muzykę, gram na gitarze od kilku lat. Kiedy jest mi źle, zamykam się z muzyką i nie liczy się nic więcej.
- Fajnie... - szepnął, podpierając brodę na kostkach dłoni - Ale tam! Powiedz jak ci niby mogę pomóc.
- Hmm... - i od czego mam zacząć? Byłbym chamski jakbym walił pytaniami prosto z mostu, chociaż na wymuszaną rozmowę też nie mam ochoty, kolejne kłamstwa? - Dobra, powiem wprost. Masz może ochotę i siłę opowiedzieć mi trochę o sobie? Może słysząc jak jest w domu dziecka... Jakoś mnie to natchnie do pisania piosenki? Tak się składa, że w piątek gram, a nawet nie mam rytmu, nic, czekam na natchnienie.
- Ano... - popatrzył na mnie jakby chwilę się zastanawiając, po czym odrzekł bardzo spokojnym głosem, jak nie jego - Nie wiem czemu patrząc na ciebie czuję, że mogę coś powiedzieć... Zazwyczaj nikomu o sobie nie opowiadam, bo jestem nic nie znaczącym robakiem spośród wielu. - wzruszył ramionami i wygiął usta w skromnym uśmiechu kiedy kelnerka przyniosła nam dwa zamówione ciastka z herbatą.
- Dziękuję. - posłodziłem sobie napój aż jedną łyżeczką cukru - Nie chcę cię przymuszać. Po prostu wydałeś mi się bardzo podobny do mnie. Wiesz... Całe dzieciństwo śmiano się ze mnie, że mam jakiś dziwny kolor oczu, jak nie Japończyk. Byłem indywidualistą, stroniłem od ludzi. Brak akceptacji ze strony rodziców, porównywanie do cudownego, starszego brata. - ukroiłem sobie kawałeczek ciasta, nie przerywając mówienia, ponieważ wiedziałem, że jak powiem trochę o sobie, nasze zaufanie wzrośnie - Potem zaczęły się problemy w szkole, bo nie cierpiałem ludzi, przez co oni sobie ze mnie wciąż żartowali. Na szczęście nie byłem agresywny, no i miałem przyjaciela, który pomagał mi to wytrzymać. Heh. Popatrz, mam aż siedemnaście lat, a dopiero niedawno stanąłem na nogi.
- Łał... To w sumie trochę jak ja. Tylko, że u mnie zupełnie inaczej... - westchnął oraz dziabnął kawałek smakołyku.
- Ah, ale ze mnie cham. Nazywam się Taisho. - podałem mu rękę, którą najpierw zdziwiony, potem uśmiechnięty od ucha do ucha chętnie uścisnął.
- Kiyoshi. - po przedstawieniu się łyknął trochę herbaty - Jak już wiesz nie mam rodziców, ale straciłem ich, kiedy miałem cztery lata. Byli bogatymi ludźmi, ale przez to, że się przeprowadzili i nie utrzymywali kontaktów z rodziną, po ich morderstwie musiałem iść do bidulca. Pamiętam to jak dziś... Hah. Dopiero co wstałem, szczęśliwy kierowałem się na dół aby zobaczyć jak mama robi dla mnie śniadanie mimo, że pracowała od rana do nocy - zawsze znajdowała dla mnie czas. Wyobraź sobie jak to jest... - westchnął, patrząc na swoje dłonie - Schodzisz taki szczęśliwy, a w drugiej chwili widzisz jak salon jest zdemolowany, a twoi rodzice leżą martwi na ziemi. Zupełnie jak jakieś psy. A dlaczego? Bo komuś zachciało się bogactwa, pieniędzy... Pieprzony włamywacz. Znajdę go kiedyś... - mruknął pod nosem uspokajając się - Potem jak wiadomo. Żyłem kilka dni sam, dopóki nikt tego nie zauważył i nie zgłosił. Następnie trafiłem do domu dziecka, gdzie do dzisiaj mi dokuczają, bo tak samo jak ty odbiegam od normy no i jestem przecież dziwadłem. Wieczne docinki, wszędzie wrogowie, fałszywe uśmiechy... Przysięgam, że jak to piekło się skończy, a ja ich spotkam kiedyś na ulicy, to coś im zrobię... Wyżywają się na mnie, bo nie radzą sobie ze swoimi problemami.
- Czyli jednym słowem masz do dupy. - pokręciłem nosem, wzdychając głośniej - A powiedz... Nic nie zrobiłeś jak zobaczyłeś rodziców... Nic a nic...?
- A co miałem zrobić? - zaśmiał się jednorazowo ukazując na twarzy ból, którzy zapewne towarzyszy mu od tamtego dnia - Na początku mnie zatkało, potem wpadłem w panikę. Sam nie wiem za dobrze co było potem. Pamiętam, że znaleźli mnie ledwo żywego na podłodze, byłem strasznie odwodniony...
- Nienawidzę ludzi, którzy za kasę zrobią wszystko. - powiedziałem rozgoryczony. W tej sytuacji aż mi głupio, kiedy narzekam na siebie, bo ludzie zawsze mają gorzej... Chociaż, czy samotność nie jest jednakowa? - Powiesić kurde za ... Już nie powiem co.
- Taa... - westchnął sobie, niemrawo jedząc - A mogłem mieć takie fajne życie. W jednej chwili potrafi ci się wszystko zepsuć.
- W sumie... - zacząłem po minucie milczenia - Teraz masz już do pełnoletności bliżej niż dalej, prawda?
- Noo... Niby ma się te czternaście lat. - zaśmiał się i spojrzał na zegarek - Eh, muszę już iść bo zaraz będą mi dawać kary jak się spóźnię. To mnie w tym więzieniu denerwuje najbardziej, brak wolności. Traktowanie jak dzieci, zwierzęta...
- No... - mruknąłem cicho gdyż nie miałem pomysłu co by powiedzieć. Ja ją zawsze miałem, wręcz za dużo - Ale na pewno będziesz w piątek?
- Tak, tak, przyjdę z ośrodkiem, wycieczkę sobie zaplanowali. - uśmiechnął się z przekąsem, wstając z krzesła.
- Jeśli możesz znajdź mnie, a nawet jeśli nie spytaj kogoś o mnie, załatwię ci miejsce z przodu. Ale bądź na pewno.
- Okej... Dzięki, będę. - uścisnął moją dłoń - Było pyszne. - zaśmiał się wskazując głową na pusty talerzyk.
- Nie ma za co... - pomachałem mu kiedy już zaczął biec.

Zostałem przy stoliku sam nie mogąc uwierzyć w to co usłyszałem. Chłopak widział morderstwo swoich rodziców i jeszcze potrafi się tak uśmiechać? Założę się, że gdyby nie wyćwiczona samoobrona przed ludźmi, z chęcią zamknąłby się na świat tak jak ja... A w sumie nie pozwala mu w tym sierociniec...
Przeczesałem swoje kosmyki i westchnąłem potężnie. Mieć cztery lata i odebrane wszystko... Do tego uwielbia grać na gitarze, chociaż jej nie ma. Uwielbia muzykę, a ta jego radość i energia... Nie, kupię mu gitarę albo nie, dam swoją, na której zaczynałem grać. Pewnie by nie chciał, żebym na niego wydawał pieniądze, nowiutkiej by nie przyjął... No i też nie mam na tyle pieniędzy...

Geez, dlaczego świat jest taki niesprawiedliwy? Takiego przemiłego chłopaka skazywać na jakieś męczarnie z ludźmi, od których nawet nie może uciec, bo są za ścianą, egzystują każdego dnia w tym samym budynku... To naprawdę jest jak więzienie. Tak, chcę mu pomóc... Jemu, tysiącom takich dzieciaków. I dopóki mogę coś robić, będę to robił. Dopóki widzę, słyszę i jestem w stanie nie będę narzekał, że ja czegoś nie mogę. Bynajmniej... postaram się. Bo to okrutne nie móc spróbować. Ale jeszcze gorsze jest to, jak można a się marudzi, ' bo nie ' , ' bo nie dam rady '. Pokręciłem głową i natychmiast wyciągnąłem z torby zeszyt, łapiąc również za ołówek. Przy nim czuję się jak rozpieszczony dzieciak... Jak zupełnie inny świat. Skoro każdy ma w świecie swoją rolę i ja dostałem takie życie, w którym posiadam dom i ważne dla mnie osoby... Dziękuję. Nie wiem komu, ale naprawdę doceniam to co dostałem.

Czując napływający przypływ weny zacząłem skrobać piosenkę. Nałożyłem na uszy słuchawki, napiłem się herbaty oraz biorąc kęs ciasta spojrzałem na czas. Mam go jeszcze trochę zanim spotkam się z Akane.

Naprawdę... Takie dzieciaki to ja uwielbiam, bo czuję, jakby w nich tkwiła cząstka mnie. Bólu, samotności, walki z niesprawiedliwością. Nie cierpię dni, w których nie mogę nic zrobić...

Chcę im pomóc. Bardzo...


28 komentarzy:

  1. Ah.. miło w końcu pisać osobiście na blogu : D etto. Faktycznie coś krótki ten rozdział o.o ale za to jaki fajny! Ah ten Taisho.. zalatany biedak. Ale ważne, że stara się być z Yasiem! : D huhu.. no i tego .. ekhem .. UKYOOO ! I KATSUUU ! MUAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHHAA *O* dobra. już przestałam się jarać .. [ będę bardziej napalona jak już będzie no wiesz.. : D " ]. I był Hiro! Nieważne, że Tasiu tylko o nim tam .. napomknął. Ważne, że było : D hah. no i nie mogę z tego chłopaczka.. taka tragedia a on i tak potrafi się uśmiechać! podziwiam takich ludzi no! nie mają łatwo w życiu ale starają się nie załamywać i nie narzekają. gennialne! no i Tasiu odda gitarkę.. to takie urocze! <3 <3 ahahaa.. czekam na koncert, na Akane... [ PFU! ], na pioseneczkę, na Katsu, na Yasia .. i na wszystko ! : D pisaj szybko bo jak nie to zaatakuje cię bananami ... XDDD"

    OdpowiedzUsuń
  2. AKEMIŚ !
    odpisuję ci tutaj bo na swój blog dodajesz notki (ah, moje ulubione opowiadanie Szkolna Gra jest na nim na razie) i nie wiem czy mój komentarz zostanie zauważony, czy też nie. tak a pro po taki walnęłaś szablon, że mi się minutę wczytuje twój blog, ale przynajmniej o tyle mniej się wkurzam, że nie muszę się wylogowywać na razie, aby dodać komentarz, MAM UPRAWNIENIA, łał, cud jakiś normalnie.

    odpisuję ci znowu pod swoim rozdziałem, wybacz, wolałabym u ciebie niż tak chamsko u siebie, ale dopóki się nie przeprowadzisz to ja z onetem nie chcę mieć nic wspólnego.

    ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

    haha, widzę, że nazwa twojego bloga jest jakże oryginalna jak moja.

    bo ukyś to taki słodziaczek-przytulaczek no!

    ah, dziękuję. chciałabym czytać twoje opowiadanie, ale boję się, że jak zacznę, to nie skończę go czytać, bo coś mi przerwie albo znowu moje samopoczucie się zepsuje no i będę się również i tym dołować. a powodów do tego zachowania mam już za dużo, więc wolę nie. co jest okrutne, bo ty czytasz moje opowiadanie, a ja się boję czytać cokolwiek. nie chcę, żeby mnie wciągnął ten świat, bo wiem, jak za bardzo potrafię się w niego wczuć. jest ze mną wtedy lepiej, lepiej się czuję. ale weź potem wróć do rzeczywistości, nie ma mowy. nie mogę.

    ah, nie ma sprawy. wiem, masz ważniejsze rzeczy do roboty. i tak podziwiam za regularne pisanie - i tu już nie chodzi o czas, tylko samopoczucie i w ogóle, podziwiam. hah, ja już odsypiam trzeci tydzień roczny stres i wciąż się czuję zmęczona. do tego miałam iść do pracy, a jednak dzień przed okazało się, że nie, więc fajnie. a zarobić muszę, bo nigdzie nie pojadę. albo nie kupię laptopa - do wyboru. a ten ledwo ciągnie i lada dzień *tfu* może paść.

    bosz... te niebieskie, sztywne, sztuczne, obrzydliwe pasemka, nie przypominaj mi - współczuję ci takiego widoku w głowie, hah. teraz mam jrockowe, pocieniowane do szyi włosy z długimi kosmykami dwoma na przód po dwóch stronach. a jeszcze krócej sobie chyba zetnę włosy, mniej roboty będzie a będę mogła je stroszyć i to już tak poziom hard. oh jak się ludzie będą patrzyć, ah jakże się wielce przejęłam. ta, cieszę się, że tak mnie widzisz. w sumie nadal taka jestem, ale dla siebie, moim zdaniem jestem beznadziejna. daję z siebie 50%, bo się 'użalam' w pewnym stopniu. nienawidzę zobojętnienia. wtedy to jest najgorsze. a chcę dawać z siebie 100% żeby mieć satysfakcję. jak na razie nie mogę - co też nie irytuje, hah. nie ważne jak to u mnie wygląda cieszę się, że niektórzy chcą być tacy i się starają. cieszę się, że swoją marną istotą mogę komuś dodać sił. sama się na nich ostatnio nie czuję, ale mniejsza. z tym nic nie zrobisz. życia mi nie ułożysz. wkurza mnie to. to jak się zmieniłam. chciałabym wciąż mieć nutkę dziecinnego myślenia, że jednak coś wesołego może nas spotkać - wesołego w sensie z marzeń. a ich już nie mam. są tylko cele. ale i one są przysłaniane przez jakże umiłowaną przeze mnie szaro-burą codzienność.
    ale porównanie do szefa yaoi było świetne, bardzo mi się spodobało, dziękuję !

    ta, dupa, onet to niewypał tutaj jest przejrzyście, wszystko poukładane- przede wszystkim nowocześnie. onet to dla mnie dzisiaj menelownia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Notka cudowna. W sumie jak wszystkie. Uwielbiam to czytać. Wydawała mi się co prawda trochę krótka, ale narzekała nie będę.
    Niecierpliwie czekam na ciąg dalszy.
    Dużo weny życzę~.

    OdpowiedzUsuń
  4. notka CUD-MIÓD. A jednak można z niecierpiącej ludzi, oziębłej, zamkniętej w sobie osoby zrobić zatroskaną o wszystko milutką osóbkę XD . Mam nadzieje, że Yasu i Toshi bedą razem i że będzie więcej o Hiro, hihihi.Powodzenia w pisaniu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak tak czytam twoje opowiadanie, to czuje się jak w innym świecie. Z taką ręką do pisania mogłabyś stworzyć niezły bestseller. Kurcze jak ja ci zazdroszczę. Ale i podziwiam. To niesamowite jak człowiek może znaleźć tu taką cząstkę siebie.
    Jednym słowem: uwielbiam.
    I życzę poukładanych planów, czasu i zdrówka a także weny byś szybko następny rozdział napisała i żeby nic ci nie przeszkadzało ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Łoł... Się Senpai nie rozpisała... Ale co tam~! Ważne, że jest, prawda~?
    ~~~~
    Aj Taisho, Taisho... Ty czujesz się podobny do tych dzieci, a ja do ciebie! Yaaay~! Normalnie bratnia dusza... Szkoda, że nie istnieje taki Taishooooo~ na żywo.
    ~~~~
    Tak jak pozwolenie dostałam... Tulam po tysiąckroć! *tulatulatulatulatulatula*
    ~~~~
    Ach, a może to właśnie Senpai Grelcia da mi jakiś pomysł? (opowiadanko piszę). Właśnie szkoła i te sprawy, podobne do tego całego Taisho ale... więcej homo (chociaż w szkole są też dziewczyny), totalne imprezy i bardziej zwariowany świat... Nooo. no... no... Po prostu poczebuje jakiegokolwiek pomysła, którego bym w którymś rozdziale wykorzystała, no~! Pomoże Senpai? *znowu maślane oczka*
    ~~~~
    No i... będę dalej czeeekać w miarę spokojnie na następny rozdział~! I mam nadzieję, że wena dopisze. ^_^

    Suzu-chan

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no nie rozpisała, bo nie mogła więcej, gdyż akcja z następnego rozdziału zupełnie by nie wyszła.

      hah, wiesz, że Taisho to 50% mnie ?

      *tuuuuuuuliiii* mam nadzieję,że jesteś w miare mojego wzrostu, bo inaczej mi ciężko cię tulać XD.

      haha, bardziej zwariowany świat... no dzięki, to mi komplement walnęłaś XD. w moim opcio dla Ukysia też taki zacznie się robić ( ale ciii, chłopak se nie poradzi . cicho grela spojlerze ! ><) ano. ty nawet nie wiesz jakie następne opo szykuje na tego bloga. dragi, krew, broń, mafia i wgl takie klimaty, pan i wgl aaah. ale najpierw to opo, którego nie chcę kończyć !

      pomysły... to zalezy na co masz ochotę. bo jesli miałabym się rozwinąć o czyms w klubie, nie ma sprawy. zabawy z alkoholem, jakaś akcyjka w szkole? może w centrum handlowym na imprezie? wiesz, różne są opcje, którą byś najbardziej chciała? ; >.

      Usuń
    2. 50% Grelki~? O... Yaay~! Więc prawie że Taisho istnieje... xD


      To zależy... Jakiego wzrostu jest Senpai? *posiadaczka 157cm wzrostu*


      O...K... Biedny Ukyyyś~! *z jakiegoś powodu, nie wiadomo jakim cudem przytula Ukysia*


      Wiesz Senpai, prawdę powiedziawszy to jest... Poczebuję jakichkolwiek pomysłów, gdyż, iż/że/aż/że, mam totalny ich brak, pytam po wszystkich w miarę znajomych o pomysły, żeby jakoś coś napisać ciekawego. Bo jak na razie to zbieram pomysły, co by je posklejać, w główny wątek wkleić jakoś, by ciekawie było... Etto... jeżeli Senpai zrozumiała moje jakże dokładne i proste tłumaczenie, to Senpai serio jest jakimś... Góru, niesamowitością i sama nie wiem. ^^

      Usuń
  7. nooo i Grelciu wiesz co ci powiem.? Zauważyłam jak czytałam inne opowiadanie to , ze tyto tak łagodnie rozkręcasz . I to mi sie podoba. Potrafisz rozwinąć sytuację. W miłych opo są zbyt szybkie akcje. A tu czekasz i czekasz na upragniony moment ktory napawa cie na dalsze czytanie. Podziwiam twoj styl pisania. W sumie zazdroszcze cierpliwości. Cos mi sie zdaje ze w tym dniu kiedy bedzie koncert cos sie wydarzy. Mam rację.?

    OdpowiedzUsuń
  8. Hm, ten rozdział wydaje się trochę inny od reszty. Mało w nim Yasuro x Taisho, a właśnie czegoś innego :) Podoba mi się :) Ale czekam na burzę, bo rozumiem, że to taka cisza przed nią ^_^ Do następnego rozdziału i mam nadzieję, że w końcu coś się wydarzy. Pozdrawiam i jak coś daj znać o nowym rozdziale! Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Podjęłaś dobrą decyzję. Onet naprawdę się popsuł... szkoda gadać. Sama się przeniosłam na bloog, jak na razie. Fajny dzieciak. Szkoda mi go, ale takie przypadki też są. Taisho jest kochany, że tak bardzo pragnie pomóc innym. Nie mogę się dkoczekać nastpnych rozdziałów. Wenowych wakacji!

    OdpowiedzUsuń
  10. "- Ale Taisho, ono mnie woła!" - no! Nareszcie mam pewność, że nie oszalałam, kiedy mnie wołało spaghetti! xD
    Czasami spotkanie z jedną, nową osobą pozwala inaczej spojrzeć na świat. Zamykanie się w gronie tych, których się kocha, to uciekanie pod klosz. W końcu jednak trzeba poza niego wyjść i czeka przykre rozczarowanie, dlatego Tasiu jest bogaty, jeżeli chodzi o doświadczenia, uczucia i miłość do wielu, bo nie unika dzieciaków i innych. Kiedyś był chaotyczny... to znaczy... Nie wiedział, co ze sobą zrobić, był gotów bić się z Kaoru, a teraz? Uspokaja się, cięgnie do innych i pomaga.
    Ciekawa jestem, co u tego chłopca, który kiedyś się zgubił. Wybacz, że zapomniałam imienia.
    Całe szczęście, że nie ma większych kwasów między Ukyo a Tasiem... pewnie było im niezręcznie tuż pod wyznaniu, ale Katsu jak zwykle spisuje się na medal. xD

    Mnie dobrze odczytuje nagłówek, ale najważniejsze, że nic się nie zacina i za każdym razem (sprawdzałam 11 razy) pojawiało się okienko bloga. xD Nie wyskakiwał błąd albo, że strona nie istnieje. xD Co za radość!

    Nie dziwię się, że nie dodajesz na onecie. ;P Dzisiaj postaram się przenieść kolejne całe opowiadanie. ;P
    ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

    Oczywiście. xD Ale musiałam się nakombinować, że adres był taki, jak na onecie, bo kiedyś stworzyłam już bloga w blogspocie i go usunęłam... a adresu za chiny przenieść nie mogłam.

    Hahah xD Ja za to lubię odpływać do innego świata, z tym, że u mnie aż tak źle nie ma. W sensie - w domu. Mam takie maleńkie błahostki jak to, że nie mogę posiedzieć przy komputerze, bo cały czas ktoś mnie po coś woła, ale jak bracia zajmują internet, to oczywiście niczego nie muszą robić.

    Ja dzisiaj wstałam... coś przed 12. Tuż po zakończeniu przysnęło mi się do 14. xD Też chciałam iść do pracy, ale jeszcze jestem chora no i muszę pisać pracę licencjacką... a wypadałoby zrobić tego jak najwięcej, bo w czasie szkoły nic nie zrobię, a bronię się w czerwcu. Och, marzę o laptopie... fakt, mam dostęp do komputera (kiedy nie ma brata) i laptopa (kiedy drugi brat pozwoli, bo to jego... jak teraz), ale póki co nie zapowiada się. Tata ma dostać kasę z pól, bo przeznaczono je na trasę do lotniska, ale podobno pieniądze pojawią się za jakieś 2 lata... i tyle musiałabym czekać na laptop. ;P Pocieszające... dostanę go przed magisterką. xD Taaa, pracę na nim napiszę =='

    No co Ty, pasemka były fajne ;3 A masz wrzucone zdjęcia w sieci? FB nie mam (koleżanka nabijała się, że nie istnieję xD), ale nk jeszcze zipie. Nie wiem, czy kojarzysz Lotosa... Lotosową. Ona ma białe włosy i za to ludzie z jej miejscowości, a raczej kilku debili podbiło jej oko =='O tak, to bardzo wkurzające kiedy na przykład kończysz rok szkolny i marzysz o tym, by był taki sam... by miał taką atmosferę jak kilka lat temu, kiedy czułaś lato, beztroskę, że wreszcie jest wolne. Dla mnie to udręka, bo chyba wolałabym posiedzieć w szkole. Przynajmniej jak z niej przychodziłam, to nie męczyli mnie załatwieniem stu rzeczy na raz, a teraz nawet nie mogę nacieszyć się słońcem, wolnością. Ocho i już mnie wołają ==' Nawet w urodziny nie mogłam poczuć ich magii, bo wyciągnęli mnie na 3 godzinne załatwianie ulgi z NFZu dla babci =='

    Onet teraz się poprawia, bo ludzie z niego uciekają xD

    OdpowiedzUsuń
  11. Przeczytałam całe opowiadanie w nadziei, że coś ciekawego się wydarzy, ale się bardzo rozczarowałam. To najnudniejsze opowiadanie yaoi jakie czytałam, a przeczytałam tego furę. Zero jakiejkolwiek akcji. Widać, że nie masz żadnego pomysłu na to opowiadanie. W pierwszych rozdziałach zapowiadało się coś interesującego, ale im dalej tym nudniej. Sama nie wiem jakim cudem przeczytałam całość, chociaż muszę przyznać, że większość tekstu po prostu przewinęłam. Nuda, nuda, nuda i jeszcze raz nuda. Strata czasu i tyle.

    Marta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ah, no i jakze interesujący jest jeszcze fakt, że przeczytałaś całe opowiadanie i stwierdziłaś, że jest nudne,choć jednocześnie większość tekstu przewinęłaś. naprawdę, argumentacja 100% . hah.

      Usuń
  12. Taisho ma złote serce. Każdemu pomoże w potrzebie. On wie co to znaczy być inny, jakby gorszy i chyba dlatego taki jest. Gdyby miał wszystko od zawsze był uwielbiany to kto wie, czy w głowie by mu się nie poprzewracało.
    Krótki, ale satysfakcjonujący rozdział. :D
    Weny.

    OdpowiedzUsuń
  13. BUAHAHAHAHAHHAhA ! O KURWA UŚMIAŁAM SIĘ! NIE MOGĘĘĘ! a idź ty nudna grelko .. : O tuzin ludzi czyta twoje opowiadanie tylko dlatego, że jest .. nudne .. ? XD

    OdpowiedzUsuń
  14. możesz mnie informować o nowych notkach na 43419834 dzięki:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Ehhh..noo to czekamy na następną notke :3

    OdpowiedzUsuń
  16. The Black Panther12 lipca 2012 21:13

    Błagam powiedz że Taisho i Yasuro będą razem.. ;) Przy okazji kocham twojego bloga, jest szczery i prawdziwy. To nie jest kolejna nudna historyjka, ma mnóstwo wątków które w połączeniu dają całość i to wspaniałą. Tak czy owak Taisho i Yasuro muszą być razem. Z niecierpliwością oczekuję kolejnego rozdziału. Pozdro ;>

    OdpowiedzUsuń
  17. Już drugi raz czytam twoje opowiadania. Muszę przyznać, że tak dobrego i pełnego romantyzmu yaoi dawno nie widziałam. Brawo, naprawde szacun. Tak btw kiedy zamierzasz wstawić nową notkę bo już umieram ze zniecierpliwienia i ciekawości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. baaardzo dziękuję ! ♥
      właśnie biorę się za pisanie, gdyż właśnie przyjechałam do domu i roznosi mnie do pisania.

      Usuń
  18. dopiero teraz (czyt. tydzień temu) znalazłam ten blog i jest chyba najlepszym jakiego czytałam :D naprawdę cudeńko. Jesteś odpowiedzialna za moją pierwszą miłość!!! >.< Tylko szybko dodawaj bo ci u uschnę z tęsknoty ;( i kto mnie wtedy podleje?! Pozdro!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o i jeszcze jedno powiadom mnie na gg oki? nr: 20620577 xD Prosiem

      Usuń
    2. hahah, fajny nick, nie powiem, że nie XD" (takie lubię najbardziej, oh yea xd.) jasne, będę cię podlewać jak najlepszego kwiata ! (ze sterty zeschniętych u mnie będziesz wyrastać ponad budynki! lol XD'.) pewnie, już zapisuję twój numer.

      Usuń
  19. No ładnie, pięknie... buuu... co ja piszę!
    ten rozdział był przerażający, smutny, dołujący, ale i tak podobał mnie się ;D
    Tylko wykreslić Akane z ostatnich zdań i byłoby mega ^^

    OdpowiedzUsuń
  20. hahaha kocham cie Justus za ta nienawisc do Akane :D grrrr no kolejne dziecko jakie spotyka taisho yh yh yh *mysli* dziwne to wszystko zobaczmy tylko pare rozdzialow do konca atu akcja w toku;"

    OdpowiedzUsuń