25.09.2012

Your time's ended (oneshot)

Na początek.

Jak ja się za wami i blogowaniem stęskniłam, tego nic nie wytłumaczy ._. ! ! !
Po kupnie nowiutkiego laptopa, działającego dwa tygodnie musiałam oddać go na gwarancję gdyż jak się później okazało na całe szczęście padł system chłodzenia, czyli wymiana wiatraczka. Mam komputer co prawda od niedzieli, ale musiałam ogarnąć panujący chaos. Do tego szykuję się do wielkiej olimpiady, mam nawał lektur i nauki, tak więc cudem będzie wynik trzech notek na miesiąc.

Jednak.

W ten weekend muszę obowiązkowo coś wstawić, żeby znowu nie zapomnieć fabuły i nie przypominać jej sobie przez godzinę, aby nie pominąć najmniejszego szczegółu. Naprawdę dziękuję wam za cierpliwość, nawet nie wiecie jak się niecierpliwiłam na powrót sprzętu, aby móc coś napisać. Przerwy przerwami, ale nigdy już więcej miesięcznej nie mam zamiaru robić, także zajrzyjcie w weekend za nową notką.

Jako, że tak długo czekaliście chciałam wstawić przynajmniej one shota na rekompensatę. W sumie nauczyciel trochę przypomina mojego, od innego przedmiotu, ale wszystko inne poleciało z wyobraźnią. Sama się dziwię jak można odebrać tego one shot'a. Smutno, wesoło, bez uczuć, bez wyrazu. Komuś może się nie spodobać, ktoś powie, że czegoś tu brakuje, czuje niedosyt, nie trafiłam w czyjś gust bądź też po prostu napisałam coś na tyle dziwnego, że nie podlega to żadnym ocenom. Różne budziły się we mnie uczucia, kiedy czytałam to kilka razy, nie mniej jednak do czytania zapraszam. <3.

Jeszcze raz dziękuję wszystkim, którzy czekali na mój powrót i rozdziały~.





Szesnasta lekcja z nowym nauczycielem historii. Niby jeszcze nie tak wielka ilość materiału - jak w przypadku półrocznej nauki - jednakże. Nasz kochany mentor jest chyba najgorszym wcieleniem diabła jaki kiedykolwiek pełzał po tym świecie. Za co? Pytam się, za co?! musimy wszyscy co dwa dni przeżywać istne piekło. Ciągle to samo, jakby w poprzednich latach było łatwo. Rzekłbym, że było więcej obowiązków niż teraz, ale jeśli już się ktoś nauczył, to umiał cały materiał na lekcję, a teraz? W teraźniejszym czasie jeśli ktoś umie wszystko, to i tak może dostać pałę. Każdy wchodząc na lekcję ma serce napuchnięte niczym gąbka, a swoją duszę zostawia za drzwiami, tak więc siedzimy na zajęciach zupełnie pozbawieni sił z ciężkim głazem między żebrami. Strach nawet odkaszlnąć lub głośniej chrząknąć, gdyż każdy wie co go czeka za jakieś niby sugestywne poprawianie nauczyciela, bądź naśmiewanie się - do którego oczywiście nikt nie ma odwagi.

Także również teraz siedzę wbity w krzesło i gdyby nie moje dłonie położone na kolanach, to nogi fruwałyby po całej podłodze stukając nerwowo w podłogę, co doprowadziłoby do należytej kary. Ja nie wiem, naprawdę! Przez tego gnoja nie tylko ja wykończę się psychicznie i nabawię jakiejś nerwicy, przecież to jest jakieś chore i niedopuszczalne! Nie powinno tak być, że uczeń idzie przerażony na lekcję, boi się odezwać nawet jeśli coś wie, ma pustkę w głowie kiedy usłyszy TEN głos skierowany do swojej osoby i obawia się nawet spojrzenia diabłu prosto w oczy. Szlag by go! Ilekroć postanowię sobie, że oleję tego dupka i wręcz to ja na niego naskoczę, te zamiary jeszcze szybciej ulatują w przestrzeń kiedy wchodzę do tego pieprzonego lochu. Mam cię dość! Nienawidzę cię, słyszysz?! Ygh!

- W takim razie może Shinji-kun, odpowiedz na moje pytanie. - na jego usta wpełzł ten wredny uśmieszek, który mówił 'jestem waszym panem śmiecie, dopóki jesteście w szkole podlegacie mojej władzy, ha ha ha'.

Dosłownie podskoczyłem na krześle i podniosłem niepewnie głowę, wyglądając oczami zza grzywki. Przełknąłem nerwowo ślinę, przy czym poczułem jak całe ciepło rozchodzące się od stóp, intensywnie kumuluje się w policzkach. Oczywiście byłem jednym z wielu, na których uwziął się nauczyciel, gdyż ze stresu mam najgorsze oceny wraz z kilkoma osobami. Boże, za co?!

Pamiętam pierwszą lekcję, wszyscy cieszyli się, że pozbyliśmy się tamtego starego nudziarza i na ostatni rok nauki trafił nam się ktoś tak młody, czyli jednoznacznie - fajny. Hah. Pierwsze wrażenie nie było złe. Mężczyzna około trzydziestki ubrany w luźny, szary sweter, trochę obcisłe, nieco ciemniejsze spodnie, mający czarne oczy i kasztanowe włosy przycięte do lini żuchwy oraz wywinięte u góry wraz z grzywką na lewą stronę kosmyki, odrobinę się falujące. Bystre spojrzenie, wysokość może z 188cm, donośny acz łagodny głos i to coś dziwnego co miał w sobie. Coś, co właśnie teraz zmieniło wszystko.

Już na pierwszych zajęciach zapowiedział, że zabawa się skończyła i zaczyna się poważna nauka do matury, że na jego lekcje trzeba przychodzić przygotowanym w 150%, a nie w 100% i co najważniejsze - możemy zacząć się bać. Kiedy to mówił oczywiście z jego twarzy nie schodziło coś, co budziło w nas respekt, a może bardziej przerażenie? Jak taki piękny, młody facet jest w stanie być jak jakiś wredny dziadek?! I do tego jak raz dostaniesz złą ocenę, to potem mści się na tobie za każdym razem, pyta co chwilę, ocenia dosłownie wszystko co powiesz, przez co psujesz sobie średnią i boisz się, że naprawdę możesz nie zdać, choć tak bardzo pilnie wkuwasz. Ogółem jakby ktoś poszedł do dyrektorki to już w ogóle miałby pozamiatane, tak więc wszyscy próbują łapać się czego mogą, aby jakoś podciągać oceny przynajmniej na minimalne progi, dzięki którym można skończyć ostatni rok. Taki uczeń jak ja, dobry ze wszystkiego, radzący sobie w miarę z wrodzonym stresem - jak to możliwe, że po tylu latach nauki mogę nie zdać?! Na razie moje oceny to czysta masakra i istny armagedon. Naprawdę nie wiem jak sobie poradzę, a muszę dostać się teraz na studia, nie mogę zwlekać ani jednego roku dłużej, gdyż rodzina czeka z posadą na mój przyjazd, inaczej znajdą kogoś innego, ponieważ uznają, że mi nie zależy.

- Shinji-kun, ogłuchłeś? - szatyn powtórzył już zirytowanym głosem, zdejmując z długopisu nakrętkę, tylko nie to.
- Nie... - odpowiedziałem cicho zaciskając potwornie mocno palce na ławce i patrzyłem się na niego wręcz błagalnie, proszę, tylko nic mi nie wstawiaj...
- W takim razie trzy sekundy. - spojrzał na swoje palce, a ja czułem na sobie współczujący wzrok innych.
- Em... - kurde! Nie pamiętam już pytania, tak się zestresowałem.
- W takim razie negatywna ocena. - mruknął pod nosem i nakreślił coś w dzienniku.
- Ale... - poczułem jak wzbiera się we mnie wściekłość pomieszana z bezradnością. Zajebiście!
- Za późno. Siadaj.

Klapnąłem bezwiednie na siedzenie i nie mogłem w to uwierzyć, natomiast historyk ponownie rozpoczął swój wykład. Że niby kolejna zła ocena za nic?! Facet, masz 30 innych osób w klasie i akurat zawsze musisz pytać mnie?! Super.


***


- Rozpierdolę go, zajebię jak będzie wracał, rozwalę mu ten łeb i zdrapię cholernie wkurwiający uśmieszek! - wybuchnąłem krzykiem, waląc w złości pięściami o ścianę - Yyygh! - wrzasnąłem poprzez zaciśnięte zęby.
- Shinji, spokojnie no... Wiesz jaki on jest... - mój przyjaciel złapał mnie za dłonie odciągając od ściany, gdyż zapewne kolejny raz robiłem mu wstyd.
- Jakie spokojnie! Ty masz sto razy lepsze oceny i ciebie nie pyta, a na mnie się uwziął i przez niego mogę zawalić! - kopnąłem nogą w szkolny budynek. Pierdolę to!
- Ja wiem, ale to nie powód żebyś wyładowywał się przy ludziach.
- Wiesz co? Weź idź! Ciągle tylko próbujesz mnie uspokoić i koniec, na tym twoja rola się kończy. Wiesz, że mam problemy z radzeniem sobie ze stresem i szybko wpadam szał, w panikę, która mnie paraliżuje. A przez co? Przez kochanego braciszka, który dosłownie jak ten dziad wyżywał się na mnie całe dzieciństwo, więc weź mi nawet nie mów 'spokojnie', bo naprawdę nie ręczę za siebie! - wyrwałem mu się oddychając nierówno. Super, mam przyjaciela, który jest ciotą, bo nic nie potrafi.
- Shiiinjiii... - pokiwał głową i objął mnie od tyłu, przybierając na twarz łagodny uśmiech, na co jedynie westchnąłem.
- No i co się cieszysz. - burknąłem - To naprawdę nie jest zabawne, mogę przez niego oblać. Nie rozumiem, czym sobie w życiu załużyłem na takie traktowanie?
- Nie wiem... Może to cię lepiej przygotuje do matury? W końcu historię zdajesz...
- Tak, prędzej na zawał padnę, naprawdę muszę zacząć brać uspokajające leki przed zajęciami, bo się wykończę.
- Może faktycznie masz rację... - westchnął, puszczając mnie i podnosząc mi plecak - Chodź, już w tym tygodniu mamy od niego wolne. - poklepał mnie po ramieniu i zaciągnął na dół do stołówki.


***


Nie rozumiem... Dlaczego to musiało spotkać właśnie mnie? Mam matkę i ojca, którzy całymi dniami pracują, także porozmawiam sobie z nimi pewnie w pracy. Mam również brata, który na całe szczęście wyjechał trzy lata temu z kraju wraz z żoną i nigdy już nie muszę widzieć tego skurwiela. Od dzieciństwa miał się mną opiekować, gdyż rodzice pracowali na nasze życie, dlatego też pewnie mścił się za to, że musi mnie niańczyć. Czasem dla żartów mnie podtapiał, a to z nożem coś ciekawego robił, wmawiał, że doda coś do jedzenia i mnie otruje, a ja wiem, że byłby do tego zdolny i potrafiłem długo głodować, po prostu ciągle czyhał na mnie z jakimiś chorymi pułapkami, przez co nabawiłem się nerwicy w wieku 12 lat i pomimo licznych terapii zostało mi tak do dziś. Oczywiście mama z tatą nic o tym nie wiedzą, w sumie nawet jeśli znaliby prawdę, zrobili by z tym coś? Wątpię, są zbyt pochłonięci pracą.

Zrezygnowany pociągnąłem za swoje końcówki widząc odrosty. Taa, zaszalałem i na wakacje rozjaśniłem je na ładny blond podchodzący pod platynę. Jako, że mam ciemne, ale jednak brązowe tęczówki jako jeden z nielicznych wśród społeczeństwa, idealnie prezentowałem się spojrzeniem wraz z fryzurą. Swoją drogą moje kosmyki z tyłu sięgały ledwo karku i były wycieniowane do samej góry. Grzywkę miałem niby na całe czoło, ale była tak pocieniowana, że w żadnym wypadku nie wyglądała jak grzyb, ani też nie przysłaniała mi oczu, do tego posiadałem także pazurki zakrywające trochę policzki. Nie chwaląc się, miałem idealnie wyrzeźbiony mały nos, usta i brodę, tak więc moje z natury nieco skręcające się we wszystkie strony włosy idealnie nadawały mi nagannego wyglądu. Taa, pewnie za to znienawidził mnie ten nauczyciel. Do tego ja w mundurku, 175cm, wysportowany prezentowałem się należycie, w końcu dobry wygląd to podstawa, prawda? Ale też jakimś potulnym prawnikiem nie będę. Zastanawia mnie tylko czemu akurat on nie musi nosić garniaka, wkurza mnie to. Nawet takie coś mu wolno, ugh.

Z westchnięciem, puszczając sobie na tyle ile się dało muzykę, kiwając głową rozpocząłem odnawianie bujnego uczesania. Dobra, jakiś tam pseudo historyk mnie nie zgniecie, muszę się trzymać, aż mu kiedyś wygarnę jak zdam! Ygh! Nie cierpię być uległy dla jakichś małowartościowych gnojków.


***


Kolejne zajęcia i stres, ale dzisiaj, w pierwszy dzień rozpoczynającego się tygodnia wszedłem do klasy zmotywowany i nastawiony na zwycięstwo. Tak, pewnie nie wygram, ale nie dam się zagiąć. Usiadłem na krześle, prostując kręgosłup tak dokładnie, że aż usłyszałem strzyknięcie kilku kręgów, po czym położyłem złączone ze sobą dłonie na drewnianym blacie.

- Zacznę może od wesołego ogłoszenia. Zapomniałem powiedzieć na początku roku, - rzucił sobie torbę na biurko aż część osób się wyprostowała patrząc na niego z przerażeniem - że te osoby, które mają powyżej pięć ocen niedostatecznych będą przychodzić na indywidualne korepetycje, których udzielam łaskawie na waszą korzyść. - otworzyłem szeroko oczy nie wierząc w to co mówi - Oczywiście w tej samej sali i pod koniec lekcji, o godzinie 17. W waszej klasie, - tutaj uśmiechnął się tak, że aż mi się niedobrze zrobiło - mamy już jednego rekordzistę, mianowicie wszystkim dobrze znany, Shinji-kuuuun. - przeciągnął samogłoskę szczerząc się szeroko. Widziałem, że cała klasa już się za mnie przeżegnała i machała na 'do widzenia' - Dzisiaj o 17, nie spóźnij się, bo pogorszysz swoją sytuację. Wracając do lekcji, mieliście przeczytać...

Dla mnie nie istniała już żadna książka ani skupienie. Że niby kurwa jak?! Ja mam przyjść tutaj po lekcjach i ... I być z nim sam na sam?! Przecież ja tutaj zawału dostanę, nie ma mowy! Nie przyjdę, ucieknę, wpadnę pod samochód, nie wiem, wezmę kogoś pod pretekstem, że nie mogę sam, bo na coś choruję... Albo coś wymyślę, na pewno!  W życiu nie przyjdę tutaj sam!


***


Zajebiście. Siedziałem na ławce przed salą na trzecim, najwyższym piętrze, gdzie na lewo były tylko jedne drzwi, a przede mną schody prowadziły na dół. Tak, klasa od historii charakteryzowała się tym, że razem z salą od WOS'u były na poddaszu, a dzielił je mały korytarz, tak więc jeszcze bardziej odczuwałem stres samotności. Prosiłem Isao żeby ze mną poszedł, ale oczywiście bał się bardziej niż ja i jak zwykle zostałem sam. Suuper, zaraz padnę na zawał. Nawet nie wziąłem leków, nie miałem czasu zajść do domu, ponieważ dopiero o 16:30 skończyłem lekcje. Geez, do tego słońce wesoło świeci, a inni nie mają takiego stresu. Brzuch mnie od tego wszystkiego boli i naprawdę niewiele brakuje, abym stąd uciekł i w ogóle wypisał z tej szkoły.

Nagle w jednej chwili cały zesztywniałem i świat się dla mnie po prostu skończył. Usłyszałem kroki dochodzące z drugiego piętra przez co podniosłem się poprawiając torbę. Dlaczego takie kreatury w ogóle chodzą po ziemi?! Tylko niszczą innych. Widząc rękę na poręczy wzdrygnąłem się, a kiedy cała postać wyłoniła się i zaczęła wspinać po schodach, zastanawiałem się co ja właściwie robię. Normalnie ogarnęła mnie panika i z gulą w gardle czekałem na swojego kata. Nie wiem co on ma w sobie, ale wszyscy panicznie się go boją, tego nie da się tak po prostu olać! Jest jak zabójca albo i gorzej.

- Dzień dobry Makoto-sensei. - powiedziałem regułkę. Ciekawe czy kiedykolwiek miał przyjaciół, to potwór!
- Taa... - mruknął chamsko pod nosem i wcisnął klucz, przekręcając zamek - Wchodź.

Otworzyłem drzwi i schylając się pod jego ręką postawiłem pierwsze kroki czując, że umieram. Nagle niemal się nie wywróciłem, kiedy ktoś popchnął mnie trochę za ramię wprzód.

- No żwawiej, sił już nie masz? - powiedział uśmiechając się na ten swój okropny sposób i rzucił standardowo torbę na biurko. Czemu tutaj nikogo oprócz nas nie ma?!
- Mam... - zająłem miejsce w ławce z przodu i uporczywie, zaciekawiony do granic możliwości okładką zeszytu, wpatrywałem się w nią nie przerywając tejże czynności chociażby na chwilę.
- Dobra. - mało nie podskoczyłem z piskiem kiedy wziął krzesło i przysiadł obok mnie.

Że co?! Przecież to jest pan 'Nie zbliżam się nawet do was, bo jeszcze się czymś zarażę'. Do moich nozdrzy doleciał zapach perfum, a ja aż odchyliłem się w drugą stronę, bojąc się go, jakby mógł zaraz wyciągnąć nóż i poderżnąć mi gardło. Ja chcę do dooomuuuu...

- Po pierwsze podnosisz wzrok. - zanim zdążyłem cokolwiek zrobić złapał mnie palcami za brodę i uniósł ją wzwyż na co prawie się zapowietrzyłem. Czy to jest ten sam facet?! - Po drugie zbierasz w sobie głos. - nadal nie puszczał mojej brody trzymając ją dosyć stanowczo, aż zacząłem się naprawdę bać, chociaż to jak wyglądał pewnie normalnego, nieznającego go człowieka by nie wystraszyło - Po trzecie mówisz mi to co ci powiem. - uśmiechnął się kącikami, opierając podbródek na swoim nadgarstku i przechylił głowę nieco w bok.

Otworzyłem zaskoczony powieki. Co tu jest w ogóle grane?! On nie ma prawa siedzieć tak blisko mnie, ani w ogóle mnie dotykać, ale przez to, że jestem dosłownie zestresowany wszystkim co się wokół dzieje, to nie mogę podnieść rąk które mam na kolanach. Japierdole... Co to za chora sytuacja?!

- Makoto-sensei... - zaczął na co ścisnęło mi żołądek na tyle, że nie byłem w stanie niczego z siebie wydobyć. Słyszałem tykanie zegarka, który rzekomo był powieszony na drugim końcu sali - Nie słyszysz? - zapytał, mrużąc odrobinę powieki - Mam powtórzyć jeszcze raz? - uniósł wyżej moją głowę, przez co zrozumiałem, że nie mogę uciec.

Serio nie wiem dlaczego on chce mnie tak upokorzyć?! Wyżyć się?! Nie ma żony, dzieci, nie wiem, zwierząt, rodziny, nic?! To niech sobie do burdelu idzie, domów dziecka czy schronisk, a nie mnie tutaj stresować! Mieliśmy się uczyć i co?! Na razie odpierdala jakieś dziwne rzeczy, mógłbym się wyrwać i uciec, ale mam dosłownie sparaliżowane nogi. Sam nie wiem, jak udało mi się zdobyć na cichy głos, ale na szczęście nie szept.

- Makoto-sensei... - usłyszałem ciche 'dobry chłopiec' na co przeszły mnie dziwne ciarki.
- Jesteś najcudowniejszym człowiekiem na świecie... - uśmiechnął się, patrząc w moje oczy, na co ja spojrzałem się gdzieś w bok.
- Jesteś... - wziąłem większy wdech, aby głos mi nie drżał - najcudowniejszym człowiekiem na świecie... - akurat! Jesteś obrzydliwy! Czemu każesz mi to mówić?!
- Makoto-sensei... - zaczął mówić dalej, więc to się pewnie dopiero zaczęło, no tak, upokarzanie mnie to przecież przyjemność dla wszystkich.
- Makoto-sensei... - powtórzyłem opuszczając zupełnie wzrok. Super.
- Dawno nie widziałem kogoś tak pięknego jak ty...
- Dawno nie widziałem kogoś tak pięknego jak ty... - akurat! Taki piękny, że aż zaraz zwymiotuję.
- Makoto-sensei... - przymknął powieki mówiąc to już jakoś spokojniej, o nie nie nie, ja do ciebie tak nie powiem.
- Makoto-sensei...
- Chciałbym...
- Chciałbym... - w sumie dopóki mówię co chce, to mi wszystko wisi, trudno, mam pecha życiowego, przyciągam ludzi do upokarzania mnie, nic się nie zmieniło, heh.
- Cię... - przesunął dłoń na moje ucho wplatając trochę długie palce w moje kosmyki, aż mnie nieprzyjemnie zmroziło.
- Cię... - poczułem, że ta sytuacja zaczyna się robić naprawdę dziwna. Uciekaj Shinji, uciekaj!
- Pocałować.
- Po... - podniosłem głowę otwierając szeroko powieki - Pocałować? - spytałem jakby wciąż myśląc, że coś mu się pomyliło.
- Ależ oczywiście, żaden problem. Skoro tak ładnie prosisz. - uśmiechnął się i nachylił się nade mną, jednocześnie przysuwając dłonią moją twarz do swojej.

Zupełnie mnie zatkało. Patrzyłem na niego zastygnięty jak słup soli, a on skosztował sobie moich ust, po czym odsunął się na tyle, aby się oblizać i uśmiechnąć. To był moment, żeby uciec, nic innego mnie już nie obchodziło. Podniosłem się z krzesła, aby wyminąć ławkę i wybiec z sali, ale on idealnie wyczuł sytuację, dlatego złapał mnie w pasie oraz odwrócił tak, że uderzyłem torsem o brązowy blat.

- Ależ gdzie ty tak pospiesznie uciekasz, Shinji-kun? - mruknął mi do ucha, a jedną dłoń wsunął pod mój mundurek, przesuwając ją na tors. Wzdrygnąłem się, zaczynając szybciej oddychać - Przecież dopiero co zaczynamy, nie sądzisz?
- Puszczaj mnie... - powiedziałem niegłośno i zacząłem sie wyrywać, za co złapał mnie za włosy i przycisnął do ławki.
- Przecież wiem, że ci się podobam. - musnął wargami mój kark doprowadzając do tego, że w środku mnie coś pękło.
- Ha?! - wydarłem się - Podobasz?! - zebrałem w sobie na tyle siły, aby podnieść się i odepchnąć go od siebie, stając na równe nogi z zadyszką.
- Widzisz. - zaśmiał się - Już masz przyspieszony oddech.
- Zamknij się! - warknąłem, wycierając swoje usta, fu!
- Oj Shinji-kun, daj spokój. Przecież dobrze wiem, że gdybym był dla ciebie milszy to sam byś do mnie przyszedł. - z uśmiechem podszedł do mnie i otarł się jednym bokiem.

Otworzyłem zaskoczony po raz kolejny powieki, a także mocniej zacisnąłem pięści, które trzymałem wzdłuż ciała. Że niby jak?! Ja mógłbym pokochać takiego tyrana?! Niby z której strony! Przecież to jest jakiś żart. Fakt, jest przystojny, ale jego charakter rujnuje wszystko. Ale skąd...

- Skąd wiesz, że jestem...
- Takie rzeczy się widzi. A twoje przerażenie na lekcji jest słodkie. - przeczesał palcami moje włosy uśmiechając się delikatnie. Nie, nie dam się omamić, nie ma mowy!
- Zostaw mnie. - pokręciłem głową i wyminąłem go. Nie ma mowy! To, że nagle stał się miły nic nie oznacza, jest potworem i to się nie zmieni, nie dam się nabrać!
- Shinji-kuun~. - zanucił pod nosem i złapał mnie za dłoń przyciągając do swojego torsu, natomiast palce zawiesił sobie na moim, po czym wyszeptał wprost do ucha - No co tyy, nie rób se jaj. Jesteśmy facetami i wiemy czego chcemy.
- Tak, wiem doskonale, puszczaj mnie. - złapałem za jego kostki, aby oderwać je od swojej klatki piersiowej.
- Ja rozumiem, że na lekcji byłem troszkę ostry, ale nie rozumiesz? Inaczej byśmy się tutaj nie spotkali... - przygryzł zębami płatek mojego ucha i przyległ bardziej do moich pleców przez co ponownie się wyrwałem, a on znowu złapał mnie za brzuch i przyciągnął do siebie - Przestań mi tak uciekać. - zaśmiał się cicho.
- To ty chyba nie rozumiesz! Puszczaj mnie zboczeńcu. - wycedziłem przez zęby czując, że zaraz nie wytrzymam i mu przywalę. Niby mam uwierzyć w te całe gadki? Proszę cię.
- Dobrze, widzę, że nie wierzysz. Możemy zrobić tak. - puścił mnie i podszedł do swojej torby - Jeśli dasz mi trochę siebie, stopniowo te pięć jedynek zamieni się na czwórki lub piątki, na lekcji dam ci spokój i inaczej cię ocenię... - spojrzałem na niego, zdziwiony unosząc brwi.
- Skąd mam mieć pewność?
- Mam dziennik. - wyciągnął zeszyt wraz z długopisem i otworzył go na stronie z historią - To jak? Dasz mi trochę siebie?
- Jak wiele? - nie no mnie chyba do reszty pojebało, dać siebie? Że niby za oceny?! Kim ja jestem?
- Nie, oczywiście do stosunku nie dojdzie. Tak tylko o, troszkę. Naprawdę mi się podobasz, ale skoro mi nie wierzysz, to nie ma to najmniejszego znaczenia, prawda? - usiadł sobie na ławce, kładąc dziennik na kolana - To jak?
- Ile piątek? - stanąłem obok niego, wciąż zachowując czujność. Nie wierzę, naprawdę trzyma nasz dziennik, a ja mogę bezstresowo w końcu nie bać się o oceny... A skoro do niczego nie dojdzie...I tak zawsze mnie poniżali, to co to za różnica... Jeszcze niecały rok i ucieknę stąd, tak więc...
- Hmm... Trzy.
- Dobra. - odpowiedziałem bez namysłu patrząc, jak powoli wpisuje w rubryczki doskonałą cyfrę.
- Okej. - uśmiechnął się zamykając notes. Wcisnął go do aktówki i wyciągnął z niej białą kuleczkę - Jeśli tak bardzo cię to obrzydza, możesz wziąć to na pobudzenie, żebyś czasem nie zwymiotował lub nie czuł się źle.

Zerknąłemna niego, potem na tabletkę, znowu na niego i energicznie wyrwałem mu zwarty proszek, rozgryzając go zębami. Skrzywiłem się czując za mocno miętowy smak, ale po chwili wyprostowałem się, patrząc na szatyna, który wpatrywał się we mnie z jakimś takim pobłażającym uśmiechem, aż zrobiło mi się dziwnie. Nie wiem czy to co robię jest dobre, ale muszę się dostać na studia za wszelką cenę, a ta akurat nie jest taka wielka. Dopiero teraz zorientowałem się, że przestałem sie stresować jego obecnością, jakoś wszystko uleciało kiedy złamał moja strefę prywatności.

- Chodź tu do mnie... - rzekł subtelnie, ale na przekór swoim słowom sam do mnie podszedł i złapał lekko za barki, ciągnąc w stronę ławki.

Tak więc oto nie chcąc nikomu ulegać, upadłem przed tyranem. No super. Wypuściłem załamany powietrze nosem i położyłem się plecami na twardej powierzchni, opierając jedynie palce u stóp o podłogę. Tak, nie należę do wysokich, a on wręcz przeciwnie. Słysząc jak rozpina guziki mojej marynarki domknąłem powieki, nie chcąc myśleć o niczym. Kiedy rozpoczął skubanie białej koszuli, powoli zaczynałem czuć coś cieplejszego. Hmm, aa no tak, to przez tę tabletkę. Mężczyzna odsunął materiał mojego mundurka na boki i nachylając się, musnął ustami skórę na mostku. Natychmiast wygiął wargi w uśmiechu i mocno zassał na sutku, drugiego drażniąc palcem. Zaskoczony westchnąłem cicho i zacisnąłem palce wmawiając sobie, że to wszystko przez te pseudo dragi. Oczywiście nie czułem zawrotów głowy ani nic z tych rzeczy, w końcu jakoś potem będę musiał dojść do wyjścia, ale to co on robił zdawało się być przyjemne.

Trzydziestolatek nie przerywając swojej czynności, podniósł trochę moje plecy, aby zsunąć ze mnie górną część garderoby. Wzdrygnąłem się kiedy dotknąłem rozgrzaną skórą chłodnej powierzchni, a także jego zęby przygryzły mój czuły punkt. Oderwał się od mojego torsu na sekundę, aby wysunąć język i jego koniuszkiem powędrować wzdłuż mojego mostka w dół oraz wcisnąć go we wrażliwy pępek, na co wygiąłem się w mały łuk, zagryzając swoje wargi. Kurde, naprawdę ma przyjemnie duże dłonie... Mężczyzna zaczął naciskać palcami na moje uda, a co jakiś czas zahaczał paznokciami o krocze, na co uchyliłem powieki.

- Ale...
- Pamiętasz umowę? Trochę. - uśmiechnął się i zassał ustami na skórze pod pępkiem.
- E-eeej! Tego nie było... W umowie...
- Wstawię dodatkową czwórkę. - mruknął widząc czerwony punkcik na mojej nieprzeciętnie bladej skórze.
- Aha... - mruknąłem oddychając znacznie szybciej.

Nie, w życiu się nie przyznam, że robi to cudownie i delikatnie jak nikt nigdy wcześniej, jakby naprawdę mu zależało. A czemu? Bo to na pewno jakiś podstęp i chce, żebym mu dobrowolnie uległ, przykro mi, nie ma mowy, nie znam cię, a widziałem twoje jakże przyjemnie kulturalne oblicze. Po prostu nie mogę, zrobisz teraz swoje i wyjdziemy stąd, a ja będę miał lepsze oceny i trochę mniej stresu.

- Shinji... - uśmiechnął się i przywarł do moich warg, dłoń wsuwając pod materiał spodni, drażniąc nią moją meskość.

Westchnąłem głośniej prosto w jego usta i leniwie oddałem pocałunek, również chaotycznie łapiąc nosem powietrze. Kurde no, jaki doświadzony, dawno kogoś takiego nie spotkałem... Wzdrygnąłem się bardziej kiedy zacisnął swoje palce, aż otworzyłem powieki patrząc w jego czarne tęczówki.

- No i jak pięknie, widzisz? - oblizał się, po czym rozpiął moje spodnie, zaczynając strasznie szybko poruszać dłonią.

Poczułem jak fale gorąca kumulują się dosłownie wszędzie, no super. Odchyliłem głowę i westchnąłem donośnie, czując, że moje policzki buzują. Makoto-sensei zaczął mnie drażnić swoimi ustami i kiedy zaczęło mi się robić naprawdę upalnie, nagle przestał. Usłyszałem niegłośny brzdęk, a następnie zanim spostrzegłem moje dłonie zostały związane paskiem, który nauczyciel pomysłowo przypiął do nogi biurka, które było wyższe i wystawało ponad ławkę, na której leżałem. Otworzyłem zdezorientowany oczy, oddychając szybciej.

- Spokojnie... - szepnął i z uśmiechem przygryzł moją szyję, szukając palcami czegoś w torbie.

Ciekawe jak będę mu patrzył na lekcji w oczy, pewnie będzie mnie dalej katował, bo jakoś nie wierzę w to, że chce ze mną czegoś poważniejszego. To dorosły facet i taki młody chłopak jak ja pewnie jest dla niego smacznym, jednorazowym kąskiem. Ale mam cztery oceny, to się liczy, w swoje szczęście po prostu nie wierzę.

Pstryk kapselka zaciekawił mnie na tyle, że chciałem spojrzeć na dół o co chodzi, ale przez to, że szatyn obcałowywał moją szyję nie byłem do tego zdolny. Przymykałem już powieki, kiedy momentalnie poczułem coś zimnego wsuwającego się we mnie.

- Uhm...! - mruknąłem w jego usta, które zatkał mi skutecznie swoimi, a na ciele poczułem tysiące ciarek i chaotycznych dreszczy.

Długie palce mężczyzny drażniły moje wejście, by po chwili dwa z nich znalazły się w jego wnętrzu, powodując to, że wygiąłem się bardzo mocno.

Że niby... Nie ma mowy! Szarpnąłem lekko dłońmi, gdyż dopiero teraz spostrzegłem jak nie mam za dużo siły, a czuję jedynie napływającą przyjemność i niestety westchnąłem wiedząc, że się nie wyrwę. Odwróciłem głowę, dysząc niegłośno.

- Nawet... Nie... próbuj...
- Shinji... - sapnął mi do ucha patrząc na moje ramię - Przecież dobrze wiem, że tego chcesz... Nie masz się czego bać, nie będzie aż tak bolało dzięki temu co zjadłeś.
- Nie chcę, rozumiesz?! Nie chcę! - mruknąłem do niego, dysząc na przemian. Czyli, że wcześniej to ja reagowałem na niego, a nie te dragi czy co to było?!
- Jestem trochę starszy wiesz? I widzę, co potrzebuje twoje ciałko. - uśmiechnął się i mocno rozszerzył palce na co wygiąłem się z jękiem na ustach oraz zacisniętymi powiekami.

Jakby czule ucałował mój bark i zsunął z siebie jedną ręką spodnie, a drugą zaczął poruszać, przez co ja zacząłem odchylać głowę. Ej, zawsze to ja byłem tym dominującym, a teraz co, nawet nie mam prawa zadecydować! Bo on sobie wziął, postanowił i ja głupi łyknąłem coś... No zajebiście! Jestem takim debilem...

- Proszę, nie... - szepnąłem patrząc na niego trochę zamglonym wzrokiem.
- Cii... - musnął wargami mój policzek i wysunął ze mnie palce - Zapamiętaj to, a potem do mnie przyjdź, ja mówiłem na poważnie...

Jego słowa zupełnie wytrąciły mnie z równowagi, dlatego po chwili krzyknąłem cicho zagryzając swoje zęby, kiedy wszedł we mnie do końca bardzo gwałtownie.

- Auu... - wypuściłem powietrze oddychając tak szybko, jakbym miał się zaraz udusić. Cały zacząłem drżeć czując nieprzyjemny ból i rozerwanie w dolnych partiach ciała oraz poleciały mi samoistnie łzy. To nie tak miało być... Wszystko nie tak...
- To minie... Ale dzisiaj niestety nie bezboleśnie. - szepnął i całując mój tors, rozchylił sobie moje nogi na boki, powoli zaczynając się poruszać.
- Jeszcze nie... - szepnąłem i wygiąłem się z bólu, zaczynając bardziej płakać.
- Już... - szepnął i pocałował mnie w usta, co oddałem dosyć zachłannie, ponieważ chciałem zrobić wszystko, aby nie czuć pieczenia.

Chciałem coś powiedzieć, chciałbym naprawdę żeby to było przyjemniejsze... A on mnie całuje no! Przestałem oddawać jego pieszczotę kontrolując ilość wylwanych łez tak, iż prawie nie leciały. Serio chyba nic już nie czuję, nie ważne, co się stało to się nie odstanie, trudno, wpadłem... Otworzyłem powieki patrząc prosto w jego powiększające się źrenice, aż na chwilę zaprzestał ruchów, chociaż dyszał głośniej.

- Co jest?
- Rozwiąż mnie... - szepnąłem ledwo dosłyszalnie, ale o dziwo po chwili zostałem uwolniony.

Od razu zacisnąłem palce na jego łopatkach i wtuliłem się w niego, chowając swoje łzy w jego barku. Makoto uśmiechnął się zaczynając ponownie penetrować moje wnętrze, ale cały czas uspokajająco gładził moje plecy.

- Widzisz? Właśnie dlatego jesteś słodki...

Te słowa najbardziej utkwiły mi w pamięci, kiedy później rozpoczęliśmy życie ze sobą przez wiele ładnych lat.

19 komentarzy:

  1. A WIĘC PO RAZ DRUGI.
    ~~~~~~~~~~~~~~~~~
    Ohayogozaimasu Panipoważnanawstępiegrelka-san~
    Inaczej: Mój semiacz! ehehe : D
    Z pewnością zaliczam się do tych osób, którym one-shot się spodobał. Nie wiem czemu, ale uwielbiam czytać takie brutal (niczym Minhyun) scenki *.*
    Ale jak sobie wyobrażam, co musiałaś myśleć jak to pisałaś... to jest raczej zabawne. *semiaczoodwalowywaczżarcikówmodeon* Panie uśmiechający się z uśmiechem biorący zeszyt ♥.

    Już Ci pisałam, że kocham to jak piszesz.
    Ten styl. TA CZCIONKA : D. To jak opisujesz uczucia bohaterów (hardę seksę pornolę yaoię = paradoxę). WSZYSTKO. Wspaniałe *.*

    ''MAŁO WYŚWIETLEŃ >:C''
    ...
    To Ci nawbijam i będzie hepi naru(maru) *wanna*

    O BEJBI ŁON ŁON ŁON OŁ! NIGA ŻYRANDOL! *muza*
    Oh taaak. Powinnaś sobie wytatuować 'One of a kind' GDZIEKOLWIEK. Gdyż jesteś jedyna w swoim rodzaju *.*
    A ja mam zaszczyt Twą zacną osóbkę znać : D
    Teraz spierdzielam bo mnie wyganiają >:C

    KOCHAM CIĘ ♥
    (Jakby to rzec w języku Endrju: loffciam Ciem ♥ MAHAHAHA).

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi również bardzo podoba się ten one-shot. :D Jest taki inny niż wszystkie, które czytałam - co czyni go wyjątkowym. ^^ W takim razie czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam,
    Hikari. ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Super one-shot. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału TaiYasu : ).

    Izzy ~.

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny pomysł na oneshota ^^ Dawno się nie yaoizowałam więc miło było poczytać coś, co poprawia mi humor ^^ Ciekawie Ci to wyszło no i oczywiście bardzo mi się podobało ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Miło tak poczytać coś innego, niż opowieść TaiYasu (chociaż na nią czekam i czekam jak głupia). Jak poprzedniczka powiem to samo: Dawno się nie yaoizowałam, a ten one shot wprowadził na moją twarz wielki uśmiech *.* Wielbię Cię za to, że potrafisz opisać wszystko tak dokładnie, że ja potrafię sobie to wyobrazić, jakbym tam stała. One shoty, opowieść TaiYasu... cokolwiek. Chcę więcej <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Wreszcie coś nowego ! Nawet nie wiesz jak się ucieszyłam, kiedy zobaczyłam tego one-shot'a. Oczywiście moje szczęście byłoby jeszcze większe, gdyby pojawił się kolejny rozdział, ale nie narzekam.
    Ten nauczyciel strasznie skojarzył mi się ze Snape'm. xD Nie wiem dlaczego właściwie. Może przez ten charakter tyrana.
    Całość jak zwykle idealna. Charakter Shinji wprost zniewalający, a zachowanie nauczyciela mnie przeraziło xD Dziękuję, że sama takiego nie mam.
    Pozdrawiam i życzę weny.
    Kei-chan.

    OdpowiedzUsuń
  7. S...Senpai~! *rzuca się na swoją senpai*
    Senpai, to było... takie inne. :3
    Ale naprawdę fajowskie. ^^ To tak... Kiedy będzie ten rozdział, mniej więcej~? *wyjmuje notesik z długopisem i czeka*
    Ale Grelciu, w TaiYasu chyba nie będzie TAKIEGO yaoi, prawda~? *^*
    Hihi, nie wiem, co więcej senpai napisać, chyba wszystko przekazałam.
    A nie... jest coś jeszcze... proszę, Grelciu pomódl się o mnie~! Mamuś chce wejść na dziennik elektroniczny,a ja tego nie przeżyję... O_O"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *tula* sieem~.

      co masz na myśli pisząc, że TAKIEGO yaoi? że będę to opisywać?

      ano, u mnie w szkole też mają wprowadzić to, ale jak kiedyś chodziłam do gimnazjum to te elektroniczne dzienniki były do niczego, bezużyteczne, lepsze są pisane ale dobra, nie ma to jak ingerować we wszystko nie zostawiając młodzieży wolności. cieszę się, że kończę swą edukację w liceum.

      Usuń
    2. Tak, że Grelka będzie opisywać emm... "to". xD

      Och, senpai to jednak dobrze, że kończy~... Zazdroszczę~. *^* (jestę gimbusę TT.TT)

      Usuń
  8. Hej,
    wspaniały one-shoot, czytało się bardzo dobrze, i może więcej w przyszłości takich będzie? Chociaż mnie interesuje, jak potem naprawdę wyglądały lekcje...
    Weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  9. Yey one-shocik *.* oczywiście teraz na ciebie czatujemy ;D cieszę się że wróciłaś ;) tak tęsknilismy D: na szczęście już z nami jesteś, bałam się, że może kosmici porwali następną bligerkę, by mieć ją tylko dla siebie O.o ulga :) ten nauczyciel również jest podobny do mojego nauczyciela tyle, że religii, a co dziwniejsze na każdej lekcji porusza temat sexu albo orientacji... to jest bardzooo dziwne, przynajmniej ta szkoła nie jest taka nudna :D teraz tylko czekać i zaglądać czy jest rozdział

    OdpowiedzUsuń
  10. Fabuła banalna i raczej mało prawdopodobna, opisy momentami zbyt dokładne, np.: "około 188cm". Błędy składniowe jak i stylistyczne. Stosunek jest źle opisany - powinnaś najpierw poczytać coś o anatomii mężczyzn, bo może nie wiesz, ale nie mają pochwy, a jedynie wrażliwy odbyt, w którym znajdują się zwieracze, i który sam się nie nawilży i dopasuje do rozmiaru członka.
    Laura M.

    OdpowiedzUsuń
  11. Hah xD "wmawiał, że doda coś do jedzenia i mnie otruje" - bracia tak mają. ;)

    Nareszcie jestem. ;) Hmm, czy to byłby mało prawdopodobne? Wątpię... Śmiem wątpić, o. Zdarzają się różne rzeczy na świecie.
    Mnie się bardzo podobało. Zresztą - było szkolne, a więc takie, jakie lubię. ;3 Dużo opisów - jak dla mnie właśnie doskonale wyważonych.

    OdpowiedzUsuń
  12. jednym słowem... obrzydlistwo :/

    OdpowiedzUsuń
  13. Może i nie jest to oryginalna fabuła, ale ma w sobie coś dzięki czemu opowiadanie wciąga, przyznaję że ciekawy jestem co działo się później w ich wspólnym życiu.

    OdpowiedzUsuń