Jak ja się za wami i blogowaniem stęskniłam, tego nic nie wytłumaczy ._. ! ! !
Po kupnie nowiutkiego laptopa, działającego dwa tygodnie musiałam oddać go na gwarancję gdyż jak się później okazało na całe szczęście padł system chłodzenia, czyli wymiana wiatraczka. Mam komputer co prawda od niedzieli, ale musiałam ogarnąć panujący chaos. Do tego szykuję się do wielkiej olimpiady, mam nawał lektur i nauki, tak więc cudem będzie wynik trzech notek na miesiąc.
Jednak.
W ten weekend muszę obowiązkowo coś wstawić, żeby znowu nie zapomnieć fabuły i nie przypominać jej sobie przez godzinę, aby nie pominąć najmniejszego szczegółu. Naprawdę dziękuję wam za cierpliwość, nawet nie wiecie jak się niecierpliwiłam na powrót sprzętu, aby móc coś napisać. Przerwy przerwami, ale nigdy już więcej miesięcznej nie mam zamiaru robić, także zajrzyjcie w weekend za nową notką.
Jako, że tak długo czekaliście chciałam wstawić przynajmniej one shota na rekompensatę. W sumie nauczyciel trochę przypomina mojego, od innego przedmiotu, ale wszystko inne poleciało z wyobraźnią. Sama się dziwię jak można odebrać tego one shot'a. Smutno, wesoło, bez uczuć, bez wyrazu. Komuś może się nie spodobać, ktoś powie, że czegoś tu brakuje, czuje niedosyt, nie trafiłam w czyjś gust bądź też po prostu napisałam coś na tyle dziwnego, że nie podlega to żadnym ocenom. Różne budziły się we mnie uczucia, kiedy czytałam to kilka razy, nie mniej jednak do czytania zapraszam. <3.
Jeszcze raz dziękuję wszystkim, którzy czekali na mój powrót i rozdziały~.
~
Szesnasta lekcja z
nowym nauczycielem historii. Niby jeszcze nie tak wielka ilość materiału - jak
w przypadku półrocznej nauki - jednakże. Nasz kochany mentor jest chyba
najgorszym wcieleniem diabła jaki kiedykolwiek pełzał po tym świecie. Za co?
Pytam się, za co?! musimy wszyscy co dwa dni przeżywać istne piekło. Ciągle to
samo, jakby w poprzednich latach było łatwo. Rzekłbym, że było więcej
obowiązków niż teraz, ale jeśli już się ktoś nauczył, to umiał cały materiał na
lekcję, a teraz? W teraźniejszym czasie jeśli ktoś umie wszystko, to i tak może
dostać pałę. Każdy wchodząc na lekcję ma serce napuchnięte niczym gąbka, a
swoją duszę zostawia za drzwiami, tak więc siedzimy na zajęciach zupełnie
pozbawieni sił z ciężkim głazem między żebrami. Strach nawet odkaszlnąć lub
głośniej chrząknąć, gdyż każdy wie co go czeka za jakieś niby sugestywne
poprawianie nauczyciela, bądź naśmiewanie się - do którego oczywiście nikt nie
ma odwagi.
Także również teraz
siedzę wbity w krzesło i gdyby nie moje dłonie położone na kolanach, to nogi
fruwałyby po całej podłodze stukając nerwowo w podłogę, co doprowadziłoby do
należytej kary. Ja nie wiem, naprawdę! Przez tego gnoja nie tylko ja wykończę
się psychicznie i nabawię jakiejś nerwicy, przecież to jest jakieś chore i
niedopuszczalne! Nie powinno tak być, że uczeń idzie przerażony na lekcję, boi
się odezwać nawet jeśli coś wie, ma pustkę w głowie kiedy usłyszy TEN głos
skierowany do swojej osoby i obawia się nawet spojrzenia diabłu prosto w oczy.
Szlag by go! Ilekroć postanowię sobie, że oleję tego dupka i wręcz to ja na
niego naskoczę, te zamiary jeszcze szybciej ulatują w przestrzeń kiedy wchodzę
do tego pieprzonego lochu. Mam cię dość! Nienawidzę cię, słyszysz?! Ygh!
- W takim razie może
Shinji-kun, odpowiedz na moje pytanie. - na jego usta wpełzł ten wredny
uśmieszek, który mówił 'jestem waszym panem śmiecie, dopóki jesteście w szkole
podlegacie mojej władzy, ha ha ha'.
Dosłownie
podskoczyłem na krześle i podniosłem niepewnie głowę, wyglądając oczami zza
grzywki. Przełknąłem nerwowo ślinę, przy czym poczułem jak całe ciepło
rozchodzące się od stóp, intensywnie kumuluje się w policzkach. Oczywiście
byłem jednym z wielu, na których uwziął się nauczyciel, gdyż ze stresu mam
najgorsze oceny wraz z kilkoma osobami. Boże, za co?!
Pamiętam pierwszą
lekcję, wszyscy cieszyli się, że pozbyliśmy się tamtego starego nudziarza i na
ostatni rok nauki trafił nam się ktoś tak młody, czyli jednoznacznie - fajny.
Hah. Pierwsze wrażenie nie było złe. Mężczyzna około trzydziestki ubrany w
luźny, szary sweter, trochę obcisłe, nieco ciemniejsze spodnie, mający czarne
oczy i kasztanowe włosy przycięte do lini żuchwy oraz wywinięte u góry wraz z
grzywką na lewą stronę kosmyki, odrobinę się falujące. Bystre spojrzenie,
wysokość może z 188cm, donośny acz łagodny głos i to coś dziwnego co miał w
sobie. Coś, co właśnie teraz zmieniło wszystko.
Już na pierwszych
zajęciach zapowiedział, że zabawa się skończyła i zaczyna się poważna nauka do
matury, że na jego lekcje trzeba przychodzić przygotowanym w 150%, a nie w 100%
i co najważniejsze - możemy zacząć się bać. Kiedy to mówił oczywiście z jego
twarzy nie schodziło coś, co budziło w nas respekt, a może bardziej
przerażenie? Jak taki piękny, młody facet jest w stanie być jak jakiś wredny
dziadek?! I do tego jak raz dostaniesz złą ocenę, to potem mści się na tobie za
każdym razem, pyta co chwilę, ocenia dosłownie wszystko co powiesz, przez co
psujesz sobie średnią i boisz się, że naprawdę możesz nie zdać, choć tak bardzo
pilnie wkuwasz. Ogółem jakby ktoś poszedł do dyrektorki to już w ogóle miałby
pozamiatane, tak więc wszyscy próbują łapać się czego mogą, aby jakoś podciągać
oceny przynajmniej na minimalne progi, dzięki którym można skończyć ostatni
rok. Taki uczeń jak ja, dobry ze wszystkiego, radzący sobie w miarę z wrodzonym
stresem - jak to możliwe, że po tylu latach nauki mogę nie zdać?! Na razie moje
oceny to czysta masakra i istny armagedon. Naprawdę nie wiem jak sobie poradzę,
a muszę dostać się teraz na studia, nie mogę zwlekać ani jednego roku dłużej,
gdyż rodzina czeka z posadą na mój przyjazd, inaczej znajdą kogoś innego,
ponieważ uznają, że mi nie zależy.
- Shinji-kun,
ogłuchłeś? - szatyn powtórzył już zirytowanym głosem, zdejmując z długopisu
nakrętkę, tylko nie to.
- Nie... - odpowiedziałem
cicho zaciskając potwornie mocno palce na ławce i patrzyłem się na niego wręcz
błagalnie, proszę, tylko nic mi nie wstawiaj...
- W takim razie trzy
sekundy. - spojrzał na swoje palce, a ja czułem na sobie współczujący wzrok
innych.
- Em... - kurde! Nie
pamiętam już pytania, tak się zestresowałem.
- W takim razie
negatywna ocena. - mruknął pod nosem i nakreślił coś w dzienniku.
- Ale... - poczułem
jak wzbiera się we mnie wściekłość pomieszana z bezradnością. Zajebiście!
- Za późno. Siadaj.
Klapnąłem bezwiednie
na siedzenie i nie mogłem w to uwierzyć, natomiast historyk ponownie rozpoczął
swój wykład. Że niby kolejna zła ocena za nic?! Facet, masz 30 innych osób w
klasie i akurat zawsze musisz pytać mnie?! Super.
***
- Rozpierdolę go,
zajebię jak będzie wracał, rozwalę mu ten łeb i zdrapię cholernie wkurwiający
uśmieszek! - wybuchnąłem krzykiem, waląc w złości pięściami o ścianę - Yyygh! -
wrzasnąłem poprzez zaciśnięte zęby.
- Shinji, spokojnie
no... Wiesz jaki on jest... - mój przyjaciel złapał mnie za dłonie odciągając
od ściany, gdyż zapewne kolejny raz robiłem mu wstyd.
- Jakie spokojnie! Ty
masz sto razy lepsze oceny i ciebie nie pyta, a na mnie się uwziął i przez
niego mogę zawalić! - kopnąłem nogą w szkolny budynek. Pierdolę to!
- Ja wiem, ale to nie
powód żebyś wyładowywał się przy ludziach.
- Wiesz co? Weź idź!
Ciągle tylko próbujesz mnie uspokoić i koniec, na tym twoja rola się kończy.
Wiesz, że mam problemy z radzeniem sobie ze stresem i szybko wpadam szał, w
panikę, która mnie paraliżuje. A przez co? Przez kochanego braciszka, który
dosłownie jak ten dziad wyżywał się na mnie całe dzieciństwo, więc weź mi nawet
nie mów 'spokojnie', bo naprawdę nie ręczę za siebie! - wyrwałem mu się
oddychając nierówno. Super, mam przyjaciela, który jest ciotą, bo nic nie
potrafi.
- Shiiinjiii... -
pokiwał głową i objął mnie od tyłu, przybierając na twarz łagodny uśmiech, na
co jedynie westchnąłem.
- No i co się
cieszysz. - burknąłem - To naprawdę nie jest zabawne, mogę przez niego oblać.
Nie rozumiem, czym sobie w życiu załużyłem na takie traktowanie?
- Nie wiem... Może to
cię lepiej przygotuje do matury? W końcu historię zdajesz...
- Tak, prędzej na
zawał padnę, naprawdę muszę zacząć brać uspokajające leki przed zajęciami, bo
się wykończę.
- Może faktycznie
masz rację... - westchnął, puszczając mnie i podnosząc mi plecak - Chodź, już w
tym tygodniu mamy od niego wolne. - poklepał mnie po ramieniu i zaciągnął na
dół do stołówki.
***
Nie rozumiem...
Dlaczego to musiało spotkać właśnie mnie? Mam matkę i ojca, którzy całymi
dniami pracują, także porozmawiam sobie z nimi pewnie w pracy. Mam również
brata, który na całe szczęście wyjechał trzy lata temu z kraju wraz z żoną i
nigdy już nie muszę widzieć tego skurwiela. Od dzieciństwa miał się mną opiekować,
gdyż rodzice pracowali na nasze życie, dlatego też pewnie mścił się za to, że
musi mnie niańczyć. Czasem dla żartów mnie podtapiał, a to z nożem coś
ciekawego robił, wmawiał, że doda coś do jedzenia i mnie otruje, a ja wiem, że
byłby do tego zdolny i potrafiłem długo głodować, po prostu ciągle czyhał na
mnie z jakimiś chorymi pułapkami, przez co nabawiłem się nerwicy w wieku 12 lat
i pomimo licznych terapii zostało mi tak do dziś. Oczywiście mama z tatą nic o
tym nie wiedzą, w sumie nawet jeśli znaliby prawdę, zrobili by z tym coś?
Wątpię, są zbyt pochłonięci pracą.
Zrezygnowany
pociągnąłem za swoje końcówki widząc odrosty. Taa, zaszalałem i na wakacje
rozjaśniłem je na ładny blond podchodzący pod platynę. Jako, że mam ciemne, ale
jednak brązowe tęczówki jako jeden z nielicznych wśród społeczeństwa, idealnie
prezentowałem się spojrzeniem wraz z fryzurą. Swoją drogą moje kosmyki z tyłu
sięgały ledwo karku i były wycieniowane do samej góry. Grzywkę miałem niby na
całe czoło, ale była tak pocieniowana, że w żadnym wypadku nie wyglądała jak
grzyb, ani też nie przysłaniała mi oczu, do tego posiadałem także pazurki
zakrywające trochę policzki. Nie chwaląc się, miałem idealnie wyrzeźbiony mały
nos, usta i brodę, tak więc moje z natury nieco skręcające się we wszystkie
strony włosy idealnie nadawały mi nagannego wyglądu. Taa, pewnie za to
znienawidził mnie ten nauczyciel. Do tego ja w mundurku, 175cm, wysportowany
prezentowałem się należycie, w końcu dobry wygląd to podstawa, prawda? Ale też
jakimś potulnym prawnikiem nie będę. Zastanawia mnie tylko czemu akurat on nie
musi nosić garniaka, wkurza mnie to. Nawet takie coś mu wolno, ugh.
Z westchnięciem,
puszczając sobie na tyle ile się dało muzykę, kiwając głową rozpocząłem
odnawianie bujnego uczesania. Dobra, jakiś tam pseudo historyk mnie nie
zgniecie, muszę się trzymać, aż mu kiedyś wygarnę jak zdam! Ygh! Nie cierpię
być uległy dla jakichś małowartościowych gnojków.
***
Kolejne zajęcia i
stres, ale dzisiaj, w pierwszy dzień rozpoczynającego się tygodnia wszedłem do
klasy zmotywowany i nastawiony na zwycięstwo. Tak, pewnie nie wygram, ale nie
dam się zagiąć. Usiadłem na krześle, prostując kręgosłup tak dokładnie, że aż
usłyszałem strzyknięcie kilku kręgów, po czym położyłem złączone ze sobą dłonie
na drewnianym blacie.
- Zacznę może od
wesołego ogłoszenia. Zapomniałem powiedzieć na początku roku, - rzucił sobie
torbę na biurko aż część osób się wyprostowała patrząc na niego z przerażeniem
- że te osoby, które mają powyżej pięć ocen niedostatecznych będą przychodzić
na indywidualne korepetycje, których udzielam łaskawie na waszą korzyść. -
otworzyłem szeroko oczy nie wierząc w to co mówi - Oczywiście w tej samej sali
i pod koniec lekcji, o godzinie 17. W waszej klasie, - tutaj uśmiechnął się
tak, że aż mi się niedobrze zrobiło - mamy już jednego rekordzistę, mianowicie
wszystkim dobrze znany, Shinji-kuuuun. - przeciągnął samogłoskę szczerząc się
szeroko. Widziałem, że cała klasa już się za mnie przeżegnała i machała na 'do
widzenia' - Dzisiaj o 17, nie spóźnij się, bo pogorszysz swoją sytuację.
Wracając do lekcji, mieliście przeczytać...
Dla mnie nie istniała
już żadna książka ani skupienie. Że niby kurwa jak?! Ja mam przyjść tutaj po
lekcjach i ... I być z nim sam na sam?! Przecież ja tutaj zawału dostanę, nie
ma mowy! Nie przyjdę, ucieknę, wpadnę pod samochód, nie wiem, wezmę kogoś pod
pretekstem, że nie mogę sam, bo na coś choruję... Albo coś wymyślę, na
pewno! W życiu nie przyjdę tutaj sam!
***
Zajebiście.
Siedziałem na ławce przed salą na trzecim, najwyższym piętrze, gdzie na lewo
były tylko jedne drzwi, a przede mną schody prowadziły na dół. Tak, klasa od
historii charakteryzowała się tym, że razem z salą od WOS'u były na poddaszu, a
dzielił je mały korytarz, tak więc jeszcze bardziej odczuwałem stres
samotności. Prosiłem Isao żeby ze mną poszedł, ale oczywiście bał się bardziej
niż ja i jak zwykle zostałem sam. Suuper, zaraz padnę na zawał. Nawet nie
wziąłem leków, nie miałem czasu zajść do domu, ponieważ dopiero o 16:30
skończyłem lekcje. Geez, do tego słońce wesoło świeci, a inni nie mają takiego
stresu. Brzuch mnie od tego wszystkiego boli i naprawdę niewiele brakuje, abym
stąd uciekł i w ogóle wypisał z tej szkoły.
Nagle w jednej chwili
cały zesztywniałem i świat się dla mnie po prostu skończył. Usłyszałem kroki
dochodzące z drugiego piętra przez co podniosłem się poprawiając torbę.
Dlaczego takie kreatury w ogóle chodzą po ziemi?! Tylko niszczą innych. Widząc
rękę na poręczy wzdrygnąłem się, a kiedy cała postać wyłoniła się i zaczęła wspinać
po schodach, zastanawiałem się co ja właściwie robię. Normalnie ogarnęła mnie
panika i z gulą w gardle czekałem na swojego kata. Nie wiem co on ma w sobie,
ale wszyscy panicznie się go boją, tego nie da się tak po prostu olać! Jest jak
zabójca albo i gorzej.
- Dzień dobry
Makoto-sensei. - powiedziałem regułkę. Ciekawe czy kiedykolwiek miał
przyjaciół, to potwór!
- Taa... - mruknął
chamsko pod nosem i wcisnął klucz, przekręcając zamek - Wchodź.
Otworzyłem drzwi i
schylając się pod jego ręką postawiłem pierwsze kroki czując, że umieram. Nagle
niemal się nie wywróciłem, kiedy ktoś popchnął mnie trochę za ramię wprzód.
- No żwawiej, sił już
nie masz? - powiedział uśmiechając się na ten swój okropny sposób i rzucił
standardowo torbę na biurko. Czemu tutaj nikogo oprócz nas nie ma?!
- Mam... - zająłem
miejsce w ławce z przodu i uporczywie, zaciekawiony do granic możliwości
okładką zeszytu, wpatrywałem się w nią nie przerywając tejże czynności
chociażby na chwilę.
- Dobra. - mało nie
podskoczyłem z piskiem kiedy wziął krzesło i przysiadł obok mnie.
Że co?! Przecież to
jest pan 'Nie zbliżam się nawet do was, bo jeszcze się czymś zarażę'. Do moich
nozdrzy doleciał zapach perfum, a ja aż odchyliłem się w drugą stronę, bojąc się
go, jakby mógł zaraz wyciągnąć nóż i poderżnąć mi gardło. Ja chcę do
dooomuuuu...
- Po pierwsze
podnosisz wzrok. - zanim zdążyłem cokolwiek zrobić złapał mnie palcami za brodę
i uniósł ją wzwyż na co prawie się zapowietrzyłem. Czy to jest ten sam facet?!
- Po drugie zbierasz w sobie głos. - nadal nie puszczał mojej brody trzymając
ją dosyć stanowczo, aż zacząłem się naprawdę bać, chociaż to jak wyglądał
pewnie normalnego, nieznającego go człowieka by nie wystraszyło - Po trzecie
mówisz mi to co ci powiem. - uśmiechnął się kącikami, opierając podbródek na
swoim nadgarstku i przechylił głowę nieco w bok.
Otworzyłem zaskoczony
powieki. Co tu jest w ogóle grane?! On nie ma prawa siedzieć tak blisko mnie,
ani w ogóle mnie dotykać, ale przez to, że jestem dosłownie zestresowany
wszystkim co się wokół dzieje, to nie mogę podnieść rąk które mam na kolanach.
Japierdole... Co to za chora sytuacja?!
- Makoto-sensei... -
zaczął na co ścisnęło mi żołądek na tyle, że nie byłem w stanie niczego z
siebie wydobyć. Słyszałem tykanie zegarka, który rzekomo był powieszony na
drugim końcu sali - Nie słyszysz? - zapytał, mrużąc odrobinę powieki - Mam
powtórzyć jeszcze raz? - uniósł wyżej moją głowę, przez co zrozumiałem, że nie
mogę uciec.
Serio nie wiem
dlaczego on chce mnie tak upokorzyć?! Wyżyć się?! Nie ma żony, dzieci, nie
wiem, zwierząt, rodziny, nic?! To niech sobie do burdelu idzie, domów dziecka
czy schronisk, a nie mnie tutaj stresować! Mieliśmy się uczyć i co?! Na razie
odpierdala jakieś dziwne rzeczy, mógłbym się wyrwać i uciec, ale mam dosłownie
sparaliżowane nogi. Sam nie wiem, jak udało mi się zdobyć na cichy głos, ale na
szczęście nie szept.
- Makoto-sensei... -
usłyszałem ciche 'dobry chłopiec' na co przeszły mnie dziwne ciarki.
- Jesteś
najcudowniejszym człowiekiem na świecie... - uśmiechnął się, patrząc w moje
oczy, na co ja spojrzałem się gdzieś w bok.
- Jesteś... - wziąłem
większy wdech, aby głos mi nie drżał - najcudowniejszym człowiekiem na
świecie... - akurat! Jesteś obrzydliwy! Czemu każesz mi to mówić?!
- Makoto-sensei... -
zaczął mówić dalej, więc to się pewnie dopiero zaczęło, no tak, upokarzanie
mnie to przecież przyjemność dla wszystkich.
- Makoto-sensei... -
powtórzyłem opuszczając zupełnie wzrok. Super.
- Dawno nie widziałem
kogoś tak pięknego jak ty...
- Dawno nie widziałem
kogoś tak pięknego jak ty... - akurat! Taki piękny, że aż zaraz zwymiotuję.
- Makoto-sensei... -
przymknął powieki mówiąc to już jakoś spokojniej, o nie nie nie, ja do ciebie
tak nie powiem.
- Makoto-sensei...
- Chciałbym...
- Chciałbym... - w
sumie dopóki mówię co chce, to mi wszystko wisi, trudno, mam pecha życiowego,
przyciągam ludzi do upokarzania mnie, nic się nie zmieniło, heh.
- Cię... - przesunął
dłoń na moje ucho wplatając trochę długie palce w moje kosmyki, aż mnie
nieprzyjemnie zmroziło.
- Cię... - poczułem,
że ta sytuacja zaczyna się robić naprawdę dziwna. Uciekaj Shinji, uciekaj!
- Pocałować.
- Po... - podniosłem
głowę otwierając szeroko powieki - Pocałować? - spytałem jakby wciąż myśląc, że
coś mu się pomyliło.
- Ależ oczywiście,
żaden problem. Skoro tak ładnie prosisz. - uśmiechnął się i nachylił się nade
mną, jednocześnie przysuwając dłonią moją twarz do swojej.
Zupełnie mnie
zatkało. Patrzyłem na niego zastygnięty jak słup soli, a on skosztował sobie
moich ust, po czym odsunął się na tyle, aby się oblizać i uśmiechnąć. To był
moment, żeby uciec, nic innego mnie już nie obchodziło. Podniosłem się z
krzesła, aby wyminąć ławkę i wybiec z sali, ale on idealnie wyczuł sytuację,
dlatego złapał mnie w pasie oraz odwrócił tak, że uderzyłem torsem o brązowy
blat.
- Ależ gdzie ty tak
pospiesznie uciekasz, Shinji-kun? - mruknął mi do ucha, a jedną dłoń wsunął pod
mój mundurek, przesuwając ją na tors. Wzdrygnąłem się, zaczynając szybciej
oddychać - Przecież dopiero co zaczynamy, nie sądzisz?
- Puszczaj mnie... -
powiedziałem niegłośno i zacząłem sie wyrywać, za co złapał mnie za włosy i
przycisnął do ławki.
- Przecież wiem, że
ci się podobam. - musnął wargami mój kark doprowadzając do tego, że w środku
mnie coś pękło.
- Ha?! - wydarłem się
- Podobasz?! - zebrałem w sobie na tyle siły, aby podnieść się i odepchnąć go
od siebie, stając na równe nogi z zadyszką.
- Widzisz. - zaśmiał
się - Już masz przyspieszony oddech.
- Zamknij się! -
warknąłem, wycierając swoje usta, fu!
- Oj Shinji-kun, daj
spokój. Przecież dobrze wiem, że gdybym był dla ciebie milszy to sam byś do
mnie przyszedł. - z uśmiechem podszedł do mnie i otarł się jednym bokiem.
Otworzyłem zaskoczony
po raz kolejny powieki, a także mocniej zacisnąłem pięści, które trzymałem
wzdłuż ciała. Że niby jak?! Ja mógłbym pokochać takiego tyrana?! Niby z której
strony! Przecież to jest jakiś żart. Fakt, jest przystojny, ale jego charakter
rujnuje wszystko. Ale skąd...
- Skąd wiesz, że
jestem...
- Takie rzeczy się
widzi. A twoje przerażenie na lekcji jest słodkie. - przeczesał palcami moje
włosy uśmiechając się delikatnie. Nie, nie dam się omamić, nie ma mowy!
- Zostaw mnie. -
pokręciłem głową i wyminąłem go. Nie ma mowy! To, że nagle stał się miły nic
nie oznacza, jest potworem i to się nie zmieni, nie dam się nabrać!
- Shinji-kuun~. -
zanucił pod nosem i złapał mnie za dłoń przyciągając do swojego torsu,
natomiast palce zawiesił sobie na moim, po czym wyszeptał wprost do ucha - No
co tyy, nie rób se jaj. Jesteśmy facetami i wiemy czego chcemy.
- Tak, wiem
doskonale, puszczaj mnie. - złapałem za jego kostki, aby oderwać je od swojej
klatki piersiowej.
- Ja rozumiem, że na
lekcji byłem troszkę ostry, ale nie rozumiesz? Inaczej byśmy się tutaj nie
spotkali... - przygryzł zębami płatek mojego ucha i przyległ bardziej do moich
pleców przez co ponownie się wyrwałem, a on znowu złapał mnie za brzuch i
przyciągnął do siebie - Przestań mi tak uciekać. - zaśmiał się cicho.
- To ty chyba nie
rozumiesz! Puszczaj mnie zboczeńcu. - wycedziłem przez zęby czując, że zaraz
nie wytrzymam i mu przywalę. Niby mam uwierzyć w te całe gadki? Proszę cię.
- Dobrze, widzę, że
nie wierzysz. Możemy zrobić tak. - puścił mnie i podszedł do swojej torby -
Jeśli dasz mi trochę siebie, stopniowo te pięć jedynek zamieni się na czwórki
lub piątki, na lekcji dam ci spokój i inaczej cię ocenię... - spojrzałem na
niego, zdziwiony unosząc brwi.
- Skąd mam mieć
pewność?
- Mam dziennik. -
wyciągnął zeszyt wraz z długopisem i otworzył go na stronie z historią - To
jak? Dasz mi trochę siebie?
- Jak wiele? - nie no
mnie chyba do reszty pojebało, dać siebie? Że niby za oceny?! Kim ja jestem?
- Nie, oczywiście do
stosunku nie dojdzie. Tak tylko o, troszkę. Naprawdę mi się podobasz, ale skoro
mi nie wierzysz, to nie ma to najmniejszego znaczenia, prawda? - usiadł sobie
na ławce, kładąc dziennik na kolana - To jak?
- Ile piątek? -
stanąłem obok niego, wciąż zachowując czujność. Nie wierzę, naprawdę trzyma
nasz dziennik, a ja mogę bezstresowo w końcu nie bać się o oceny... A skoro do
niczego nie dojdzie...I tak zawsze mnie poniżali, to co to za różnica...
Jeszcze niecały rok i ucieknę stąd, tak więc...
- Hmm... Trzy.
- Dobra. -
odpowiedziałem bez namysłu patrząc, jak powoli wpisuje w rubryczki doskonałą
cyfrę.
- Okej. - uśmiechnął
się zamykając notes. Wcisnął go do aktówki i wyciągnął z niej białą
kuleczkę - Jeśli tak bardzo cię to obrzydza, możesz wziąć to na pobudzenie,
żebyś czasem nie zwymiotował lub nie czuł się źle.
Zerknąłemna niego,
potem na tabletkę, znowu na niego i energicznie wyrwałem mu zwarty proszek,
rozgryzając go zębami. Skrzywiłem się czując za mocno miętowy smak, ale po
chwili wyprostowałem się, patrząc na szatyna, który wpatrywał się we mnie z
jakimś takim pobłażającym uśmiechem, aż zrobiło mi się dziwnie. Nie wiem czy to
co robię jest dobre, ale muszę się dostać na studia za wszelką cenę, a ta
akurat nie jest taka wielka. Dopiero teraz zorientowałem się, że przestałem sie
stresować jego obecnością, jakoś wszystko uleciało kiedy złamał moja strefę
prywatności.
- Chodź tu do mnie...
- rzekł subtelnie, ale na przekór swoim słowom sam do mnie podszedł i złapał
lekko za barki, ciągnąc w stronę ławki.
Tak więc oto nie chcąc
nikomu ulegać, upadłem przed tyranem. No super. Wypuściłem załamany powietrze
nosem i położyłem się plecami na twardej powierzchni, opierając jedynie palce u
stóp o podłogę. Tak, nie należę do wysokich, a on wręcz przeciwnie. Słysząc jak
rozpina guziki mojej marynarki domknąłem powieki, nie chcąc myśleć o niczym.
Kiedy rozpoczął skubanie białej koszuli, powoli zaczynałem czuć coś
cieplejszego. Hmm, aa no tak, to przez tę tabletkę. Mężczyzna odsunął materiał
mojego mundurka na boki i nachylając się, musnął ustami skórę na mostku. Natychmiast wygiął wargi w uśmiechu i mocno zassał na sutku, drugiego drażniąc palcem.
Zaskoczony westchnąłem cicho i zacisnąłem palce wmawiając sobie, że to wszystko
przez te pseudo dragi. Oczywiście nie czułem zawrotów głowy ani nic z tych
rzeczy, w końcu jakoś potem będę musiał dojść do wyjścia, ale to co on robił
zdawało się być przyjemne.
Trzydziestolatek nie
przerywając swojej czynności, podniósł trochę moje plecy, aby zsunąć ze mnie
górną część garderoby. Wzdrygnąłem się kiedy dotknąłem rozgrzaną skórą chłodnej
powierzchni, a także jego zęby przygryzły mój czuły punkt. Oderwał się od
mojego torsu na sekundę, aby wysunąć język i jego koniuszkiem powędrować wzdłuż
mojego mostka w dół oraz wcisnąć go we wrażliwy pępek, na co wygiąłem się w
mały łuk, zagryzając swoje wargi. Kurde, naprawdę ma przyjemnie duże dłonie...
Mężczyzna zaczął naciskać palcami na moje uda, a co jakiś czas zahaczał
paznokciami o krocze, na co uchyliłem powieki.
- Ale...
- Pamiętasz umowę?
Trochę. - uśmiechnął się i zassał ustami na skórze pod pępkiem.
- E-eeej! Tego nie
było... W umowie...
- Wstawię dodatkową
czwórkę. - mruknął widząc czerwony punkcik na mojej nieprzeciętnie
bladej skórze.
- Aha... - mruknąłem
oddychając znacznie szybciej.
Nie, w życiu się nie
przyznam, że robi to cudownie i delikatnie jak nikt nigdy wcześniej, jakby
naprawdę mu zależało. A czemu? Bo to na pewno jakiś podstęp i chce, żebym mu
dobrowolnie uległ, przykro mi, nie ma mowy, nie znam cię, a widziałem twoje
jakże przyjemnie kulturalne oblicze. Po prostu nie mogę, zrobisz teraz swoje i
wyjdziemy stąd, a ja będę miał lepsze oceny i trochę mniej stresu.
- Shinji... -
uśmiechnął się i przywarł do moich warg, dłoń wsuwając pod materiał spodni, drażniąc nią moją meskość.
Westchnąłem głośniej
prosto w jego usta i leniwie oddałem pocałunek, również chaotycznie łapiąc
nosem powietrze. Kurde no, jaki doświadzony, dawno kogoś takiego nie
spotkałem... Wzdrygnąłem się bardziej kiedy zacisnął swoje palce, aż otworzyłem
powieki patrząc w jego czarne tęczówki.
- No i jak pięknie,
widzisz? - oblizał się, po czym rozpiął moje spodnie, zaczynając strasznie
szybko poruszać dłonią.
Poczułem jak fale
gorąca kumulują się dosłownie wszędzie, no super. Odchyliłem głowę i
westchnąłem donośnie, czując, że moje policzki buzują. Makoto-sensei zaczął
mnie drażnić swoimi ustami i kiedy zaczęło mi się robić naprawdę upalnie, nagle
przestał. Usłyszałem niegłośny brzdęk, a następnie zanim spostrzegłem moje
dłonie zostały związane paskiem, który nauczyciel pomysłowo przypiął do nogi
biurka, które było wyższe i wystawało ponad ławkę, na której leżałem. Otworzyłem
zdezorientowany oczy, oddychając szybciej.
- Spokojnie... -
szepnął i z uśmiechem przygryzł moją szyję, szukając palcami czegoś w torbie.
Ciekawe jak będę mu
patrzył na lekcji w oczy, pewnie będzie mnie dalej katował, bo jakoś nie wierzę
w to, że chce ze mną czegoś poważniejszego. To dorosły facet i taki młody
chłopak jak ja pewnie jest dla niego smacznym, jednorazowym kąskiem. Ale mam
cztery oceny, to się liczy, w swoje szczęście po prostu nie wierzę.
Pstryk kapselka
zaciekawił mnie na tyle, że chciałem spojrzeć na dół o co chodzi, ale przez to,
że szatyn obcałowywał moją szyję nie byłem do tego zdolny. Przymykałem już
powieki, kiedy momentalnie poczułem coś zimnego wsuwającego się we mnie.
- Uhm...! - mruknąłem
w jego usta, które zatkał mi skutecznie swoimi, a na ciele poczułem tysiące ciarek i chaotycznych dreszczy.
Długie palce
mężczyzny drażniły moje wejście, by po chwili dwa z nich znalazły się w jego
wnętrzu, powodując to, że wygiąłem się bardzo mocno.
Że niby... Nie ma
mowy! Szarpnąłem lekko dłońmi, gdyż dopiero teraz spostrzegłem jak nie mam za dużo
siły, a czuję jedynie napływającą przyjemność i niestety westchnąłem wiedząc,
że się nie wyrwę. Odwróciłem głowę, dysząc niegłośno.
- Nawet... Nie...
próbuj...
- Shinji... - sapnął
mi do ucha patrząc na moje ramię - Przecież dobrze wiem, że tego chcesz... Nie
masz się czego bać, nie będzie aż tak bolało dzięki temu co zjadłeś.
- Nie chcę,
rozumiesz?! Nie chcę! - mruknąłem do niego, dysząc na przemian. Czyli, że
wcześniej to ja reagowałem na niego, a nie te dragi czy co to było?!
- Jestem trochę
starszy wiesz? I widzę, co potrzebuje twoje ciałko. - uśmiechnął się i mocno
rozszerzył palce na co wygiąłem się z jękiem na ustach oraz zacisniętymi
powiekami.
Jakby czule ucałował
mój bark i zsunął z siebie jedną ręką spodnie, a drugą zaczął poruszać, przez
co ja zacząłem odchylać głowę. Ej, zawsze to ja byłem tym dominującym, a teraz
co, nawet nie mam prawa zadecydować! Bo on sobie wziął, postanowił i ja głupi
łyknąłem coś... No zajebiście! Jestem takim debilem...
- Proszę, nie... -
szepnąłem patrząc na niego trochę zamglonym wzrokiem.
- Cii... - musnął
wargami mój policzek i wysunął ze mnie palce - Zapamiętaj to, a potem do mnie
przyjdź, ja mówiłem na poważnie...
Jego słowa zupełnie
wytrąciły mnie z równowagi, dlatego po chwili krzyknąłem cicho zagryzając swoje
zęby, kiedy wszedł we mnie do końca bardzo gwałtownie.
- Auu... - wypuściłem
powietrze oddychając tak szybko, jakbym miał się zaraz udusić. Cały zacząłem
drżeć czując nieprzyjemny ból i rozerwanie w dolnych partiach ciała oraz
poleciały mi samoistnie łzy. To nie tak miało być... Wszystko nie tak...
- To minie... Ale
dzisiaj niestety nie bezboleśnie. - szepnął i całując mój tors, rozchylił sobie
moje nogi na boki, powoli zaczynając się poruszać.
- Jeszcze nie... -
szepnąłem i wygiąłem się z bólu, zaczynając bardziej płakać.
- Już... - szepnął i pocałował mnie w usta, co oddałem dosyć zachłannie, ponieważ chciałem zrobić
wszystko, aby nie czuć pieczenia.
Chciałem coś
powiedzieć, chciałbym naprawdę żeby to było przyjemniejsze... A on mnie całuje
no! Przestałem oddawać jego pieszczotę kontrolując ilość wylwanych łez tak, iż
prawie nie leciały. Serio chyba nic już nie czuję, nie ważne, co się stało to
się nie odstanie, trudno, wpadłem... Otworzyłem powieki patrząc prosto w jego powiększające się źrenice,
aż na chwilę zaprzestał ruchów, chociaż dyszał głośniej.
- Co jest?
- Rozwiąż mnie... -
szepnąłem ledwo dosłyszalnie, ale o dziwo po chwili zostałem uwolniony.
Od razu zacisnąłem
palce na jego łopatkach i wtuliłem się w niego, chowając swoje łzy w jego
barku. Makoto uśmiechnął się zaczynając ponownie penetrować moje wnętrze, ale cały czas uspokajająco gładził moje plecy.
- Widzisz? Właśnie
dlatego jesteś słodki...
Te słowa najbardziej
utkwiły mi w pamięci, kiedy później rozpoczęliśmy życie ze sobą przez wiele
ładnych lat.
A WIĘC PO RAZ DRUGI.
OdpowiedzUsuń~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ohayogozaimasu Panipoważnanawstępiegrelka-san~
Inaczej: Mój semiacz! ehehe : D
Z pewnością zaliczam się do tych osób, którym one-shot się spodobał. Nie wiem czemu, ale uwielbiam czytać takie brutal (niczym Minhyun) scenki *.*
Ale jak sobie wyobrażam, co musiałaś myśleć jak to pisałaś... to jest raczej zabawne. *semiaczoodwalowywaczżarcikówmodeon* Panie uśmiechający się z uśmiechem biorący zeszyt ♥.
Już Ci pisałam, że kocham to jak piszesz.
Ten styl. TA CZCIONKA : D. To jak opisujesz uczucia bohaterów (hardę seksę pornolę yaoię = paradoxę). WSZYSTKO. Wspaniałe *.*
''MAŁO WYŚWIETLEŃ >:C''
...
To Ci nawbijam i będzie hepi naru(maru) *wanna*
O BEJBI ŁON ŁON ŁON OŁ! NIGA ŻYRANDOL! *muza*
Oh taaak. Powinnaś sobie wytatuować 'One of a kind' GDZIEKOLWIEK. Gdyż jesteś jedyna w swoim rodzaju *.*
A ja mam zaszczyt Twą zacną osóbkę znać : D
Teraz spierdzielam bo mnie wyganiają >:C
KOCHAM CIĘ ♥
(Jakby to rzec w języku Endrju: loffciam Ciem ♥ MAHAHAHA).
Mi również bardzo podoba się ten one-shot. :D Jest taki inny niż wszystkie, które czytałam - co czyni go wyjątkowym. ^^ W takim razie czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam,
OdpowiedzUsuńHikari. ^^
Super one-shot. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału TaiYasu : ).
OdpowiedzUsuńIzzy ~.
Fajny pomysł na oneshota ^^ Dawno się nie yaoizowałam więc miło było poczytać coś, co poprawia mi humor ^^ Ciekawie Ci to wyszło no i oczywiście bardzo mi się podobało ^^
OdpowiedzUsuńboski *.*
OdpowiedzUsuńMiło tak poczytać coś innego, niż opowieść TaiYasu (chociaż na nią czekam i czekam jak głupia). Jak poprzedniczka powiem to samo: Dawno się nie yaoizowałam, a ten one shot wprowadził na moją twarz wielki uśmiech *.* Wielbię Cię za to, że potrafisz opisać wszystko tak dokładnie, że ja potrafię sobie to wyobrazić, jakbym tam stała. One shoty, opowieść TaiYasu... cokolwiek. Chcę więcej <3
OdpowiedzUsuńWreszcie coś nowego ! Nawet nie wiesz jak się ucieszyłam, kiedy zobaczyłam tego one-shot'a. Oczywiście moje szczęście byłoby jeszcze większe, gdyby pojawił się kolejny rozdział, ale nie narzekam.
OdpowiedzUsuńTen nauczyciel strasznie skojarzył mi się ze Snape'm. xD Nie wiem dlaczego właściwie. Może przez ten charakter tyrana.
Całość jak zwykle idealna. Charakter Shinji wprost zniewalający, a zachowanie nauczyciela mnie przeraziło xD Dziękuję, że sama takiego nie mam.
Pozdrawiam i życzę weny.
Kei-chan.
S...Senpai~! *rzuca się na swoją senpai*
OdpowiedzUsuńSenpai, to było... takie inne. :3
Ale naprawdę fajowskie. ^^ To tak... Kiedy będzie ten rozdział, mniej więcej~? *wyjmuje notesik z długopisem i czeka*
Ale Grelciu, w TaiYasu chyba nie będzie TAKIEGO yaoi, prawda~? *^*
Hihi, nie wiem, co więcej senpai napisać, chyba wszystko przekazałam.
A nie... jest coś jeszcze... proszę, Grelciu pomódl się o mnie~! Mamuś chce wejść na dziennik elektroniczny,a ja tego nie przeżyję... O_O"
*tula* sieem~.
Usuńco masz na myśli pisząc, że TAKIEGO yaoi? że będę to opisywać?
ano, u mnie w szkole też mają wprowadzić to, ale jak kiedyś chodziłam do gimnazjum to te elektroniczne dzienniki były do niczego, bezużyteczne, lepsze są pisane ale dobra, nie ma to jak ingerować we wszystko nie zostawiając młodzieży wolności. cieszę się, że kończę swą edukację w liceum.
Tak, że Grelka będzie opisywać emm... "to". xD
UsuńOch, senpai to jednak dobrze, że kończy~... Zazdroszczę~. *^* (jestę gimbusę TT.TT)
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały one-shoot, czytało się bardzo dobrze, i może więcej w przyszłości takich będzie? Chociaż mnie interesuje, jak potem naprawdę wyglądały lekcje...
Weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Yey one-shocik *.* oczywiście teraz na ciebie czatujemy ;D cieszę się że wróciłaś ;) tak tęsknilismy D: na szczęście już z nami jesteś, bałam się, że może kosmici porwali następną bligerkę, by mieć ją tylko dla siebie O.o ulga :) ten nauczyciel również jest podobny do mojego nauczyciela tyle, że religii, a co dziwniejsze na każdej lekcji porusza temat sexu albo orientacji... to jest bardzooo dziwne, przynajmniej ta szkoła nie jest taka nudna :D teraz tylko czekać i zaglądać czy jest rozdział
OdpowiedzUsuńFabuła banalna i raczej mało prawdopodobna, opisy momentami zbyt dokładne, np.: "około 188cm". Błędy składniowe jak i stylistyczne. Stosunek jest źle opisany - powinnaś najpierw poczytać coś o anatomii mężczyzn, bo może nie wiesz, ale nie mają pochwy, a jedynie wrażliwy odbyt, w którym znajdują się zwieracze, i który sam się nie nawilży i dopasuje do rozmiaru członka.
OdpowiedzUsuńLaura M.
ah, dziękuję ♥.
UsuńZawsze do usług ♥
UsuńHah xD "wmawiał, że doda coś do jedzenia i mnie otruje" - bracia tak mają. ;)
OdpowiedzUsuńNareszcie jestem. ;) Hmm, czy to byłby mało prawdopodobne? Wątpię... Śmiem wątpić, o. Zdarzają się różne rzeczy na świecie.
Mnie się bardzo podobało. Zresztą - było szkolne, a więc takie, jakie lubię. ;3 Dużo opisów - jak dla mnie właśnie doskonale wyważonych.
jednym słowem... obrzydlistwo :/
OdpowiedzUsuńMoże i nie jest to oryginalna fabuła, ale ma w sobie coś dzięki czemu opowiadanie wciąga, przyznaję że ciekawy jestem co działo się później w ich wspólnym życiu.
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuń