21.03.2014

Rozdział 1

Toheart - Delicious


| 味-味-味 |


- Nazywam się Hisaki Yoshizawa i jestem absolwentem liceum ogólnokształcącego o zwiększonym zakresie nauki. Skończyłem czwartą klasę o profilu biologiczno-psychologicznym, ale oprócz tego we własnym zakresie zająłem się nauką dotyczącą kierunku dietetyki. Mam 19 lat i pochodzę z tego miasta, dlatego nie będzie dla mnie problemem pracować nawet do późnego wieczora. Chciałbym móc ubiegać się o możliwość odbycia praktyk w pańskim zakładzie, naprawdę bardzo mi na tym zależy. Jestem bardzo punktualny oraz szybko nawiązuję dobre stosunki z innymi, dlatego moje funkcjonowanie nie będzie sprawiało kłopotu. Wszystkie kwalifikacje załączyłem w swoim CV, dlatego proszę o pomyślne rozpatrzenie mojej prośby, nie zawiodę pana...
- No i pięknie! - szatyn zerwał się z krzesła i podbiegł do mnie, natychmiast wciskając swoje cudne usta w mój policzek.
- Ale... Nie, to beznadziejne, przecież ja nie szukam pracy, tylko praktyk! - obruszyłem się uważając, że jestem na tyle żałosny, aby przydzielili mnie do sprzątania podłóg albo podawania komuś herbaty.
- Jezu, ale ty jesteś. Ciągle to samo. Umiesz mało, to okej, chcesz się uczyć więcej, ale kiedy to ci się udaje, zaczynasz narzekać i wymagać od siebie jeszcze więcej. Naprawdę, jesteś takim masochistą... - Muruyama zamruczał i pociągnął zębami moje ucho, oplatając przy tym swoimi rękami moje biedne, wąskie biodra.
- Nie będę z tobą rozmawiał, spadaj. Nie nadajesz się, nigdy nie będziesz szefem. - burknąłem wyrywając się z jego uścisku.
- Co?
- To.
- Jesteś okropny.
- Spadaj.

Zaśmiałem się i zrobiłem piruet w drodze do czarnego blatu, stojącego tuż przy lodówce. Złapałem za karton pomarańczowego soku, po czym zalałem nim połowę szklanki, unosząc ją do góry.

- Zawsze ten sam. Sam pewnie pijesz inne, a mi zostawiasz te pomarańczowe.
- Boże. - mruknął do siebie - A ty zawsze musisz tak marudzić?
- Muszę, a dlaczego? Bo tak.
- Dlaczego ja z tobą jestem?
- Bo... - walnąłem naczynie do zlewu, drepcząc do swojego wysokiego chłopaka - Jestem tak cudowny, że nie potrafisz mi się oprzeć. - oblizałem spierzchłe wargi, natomiast palcami przejechałem po kasztanowych kosmykach, opuszkami muskając wrażliwą skórę.
- Oh, tak, już pamiętam... Rób mi tak, rób...

Zaśmiałem się, gdy Takeichi nadstawił głowę jak szczeniak spragniony uwagi, a przy tym mruczał i ocierał się o moje palce. Uwielbiam kiedy tak robi, wydaje się taki łagodny, spokojny oraz sprawia wrażenie stabilizacji. Z takim kimś naprawdę chciałbym przeżyć resztę przyszłości. Hahaha, a zaczęło się dosyć ciekawie.


| 味-味-味 |


|| 3 miesiące wcześniej  ||

Sam nie wiem dlaczego wszedłem do tego centrum handlowego. Przecież nie cierpię przebywać sam w takich miejscach, ponieważ mam wrażenie, że wszyscy pożerają mnie wzrokiem - nawet starsi ludzie. Oni są najbardziej niebezpieczni. Ten napis 'zapraszamy na darmową degustację świątecznych wypieków' był zbyt mocno przekonywujący, a ja jestem za mało asertywny. Tak, zdecydowanie...

Aaah, uduście mnie, dlaczego tu pachnie tak bosko, a mój żołądek nie może być trzy razy większy?! Rozejrzałem się, dostrzegając na stoiskach najróżniejsze wypieki oraz piece, z których dopiero co wychodziła taca świeżych, ciepłych ciasteczek. Uśmiechnąłem się na widok małej dziewczynki, która podskakiwała przy nogach dorosłych, aby dojrzeć cokolwiek, co pachniało wybornie.

- Witam, chciałbym, żebyś się skusił na coś przepysznego, do czego włożyłem całe swoje serce i zdrowie... - widząc młodego chłopaka, trzymającego srebrną tacę z babeczkami zdobionymi naprawdę całkiem-całkiem, zaśmiałem się, natychmiast zakrywając dłonią usta.
- Wybacz, dziękuję...
- Coś nie tak? Oh, mój urok osobisty nie zachęci cię do skosztowania?

Szatyn wygiął usta, pokazując tym samym naprawdę piękny uśmiech, przez który postanowiłem wdać się z nim w dyskusję. Skoro już stosuje takie tanie, oczywiste chwyty, to można pociągnąć temat.

- Ma mnie zachęcić do wciskania w siebie pustych kalorii, które wyjdą mi bokami w postaci tłuszczu, który spala się bardzo wolno, bo tylko po 45 minutach umiarkowanego truchtu? - uniosłem brew, krzyżując ręce z zadowolenia.
- O... Widzę, że znasz się na rzeczy, ale nie wiesz jednego. Miłość potrafi rozpalić nawet bez użycia fizycznych sztuczek. Myśląc o kimś, kto zrobił takie cuda spalisz o wiele więcej kalorii niż przy monotonnym biegu z główną myślą 'ile jeszcze do mety'.
- Teoretycznie dla kogoś seksualnego jest to dość korzystne, jednak aseksualna osoba nie ma co liczyć na złapanie takiej dawki miłości. - uśmiechnąłem się szerzej, a widząc, że zbiłem go z tropu kiwnąłem głową, odwracając się.
- Poczekaj! No nie dasz się skusić? - zerknąłem w jego oczy, które nagle zrobiły się uroczo niewinne.
- Nie, dziękuję.
- No dobra...

Usłyszałem bardzo smutny głos, ale będąc nieustępliwy obróciłem się na pięcie mając zamiar zajść do sklepu z przetworami chemicznymi. Do moich uszu dotarło 'łooops', po czym poczułem jak po szyi spływa mi kulka masy krówkowej, a spód babeczki spada na ziemię. Westchnąwszy zerknąłem przez ramię na wielce przejętego cukiernika i zwęziłem wargi w jedną linię. Osz to jeden, tak podstępnie i niby przypadkowo, a do tego udawać tak cholerne mocną powagę...

- Nigdy nie dajesz za wygraną, co? - zaśmiałem się i przejechałem palcem po własnej szyi, nabierając na niego trochę słodyczy, a po sekundzie poczułem w ustach symfonię smaków - Nie no, trzeba przyznać, że całkiem niezłe.
- Całkiem?! - od razu się zezłościł, krzyżując dłonie razem z tacą.
- Tak, ponieważ połowa spadła na ziemię. Oh, to jest twój szef? Zaraz powiem mu jak obsługujecie klientów i nic nie robicie, tylko jeszcze się gniewacie.
- Oh... - zagryzł zęby, podchodząc do mnie, ale widząc moją minę wybuchnął śmiechem - Dobra, skończmy z tym. Tak, chciałem to zrobić i nie, nie dla wypieków. Chciałem mieć pretekst, żeby móc się z tobą umówić.
- Mmm, tak publicznie?
- A czemu nie? To by był doskonały dowód, że moje babeczki wypełnione miłością naprawdę działają... - słysząc tego zgrywusa, pokręciłem rozbawiony głową - No i to dobry pretekst żeby ukryć swoje zażenowanie... - podrapał się po potylicy, zerkając na mnie niepewnie.

Dopiero teraz ujrzałem go jako całokształt. Wysokie, dobrze zbudowane ciało, co było widać po umięśnionych rękach, urocze linie odznaczające się przy uśmiechu oraz pokręcone włosy oblepione trochę mąką. Ujmujący obrazek, nie kłamię...

- Jestem Hisaki. - wyciągnąłem do niego przyjaźnie dłoń, po raz pierwszy nie czując przy tym skrępowania. Ma w sobie coś takiego, że nie można się bać...
- O... - zamrugał zdumiony, ale natychmiast rozprostował kończynę, łącząc nasze palce - Takeichi.
- Fajnie... To jak, do której tutaj pracujesz, Takeichi? - rozejrzałem się na boki, dostrzegając jeszcze większe zamieszanie.
- Teoretycznie skończyłem robotę godzinę temu, ale nikt nie chciał przyjąć moich wypieków, więęęc... Jeśli byłbyś na tyle cudowny i rozsądny, to mógłbyś poczekać kwadrans?
- Dobra, idź. - zaśmiałem się i cofnąłem na ławkę tuż przy fontannie, nie mogąc uwierzyć w jego gadkę.

No co za... Bezczelny, a jednocześnie tak miły, że nie sposób się pogniewać. Heh... Czyżbym dzisiaj miał swój szczęśliwy dzień? Dawno nigdzie nie wychodziłem, ponieważ skupiłem się na nauce, a w szkole nie ma nikogo, kto by mnie dość daleko zainteresował... Cóż... Nie wyobrażam sobie wiele, jednak skoro mam szansę spędzić miło popołudnie, to czemu nie? Nie mam nic przeciwko...

Poczekałem na chłopaka równy kwadrans, podnosząc się z siedzenia kiedy pomachał mi ręką. Heh, punktualny, a jak, widać, że to pan idealny.

- Specjalnie dla ciebie odliczałem sekundy, żebyś nie czuł euforii na moje wcześniejsze przybycie, a także zawodu na spóźnienie...
- Oj dobra, skończ już, bo nie mogę, idiota. - zaśmiałem się, klepiąc go po ramieniu.
- Okej... - od razu złagodniał, wsuwając dłonie do swojej bluzy przypominającej ciepły, szary sweter - To gdzie idziemy?
- A ja wiem? Nie mam wymagań... Możemy się po prostu przejść.
- Skąd ty się wziąłeś?
- A co?
- Nic, chodźmy. - z uśmiechem pociągnął mnie za ramię w kierunku wyjścia, przez które przedarła się fala chłodu.

Spojrzałem na niego uważnie, co było ewidentnie widać, ponieważ idąc z nim ramię w ramię musiałem zadrzeć głowę ku górze. Zazwyczaj stresowałem się czyjąś obecnością i pilnowałem każdego słowa wypowiadanego do słuchacza, jednak teraz było jakoś inaczej... Sam nie wiedziałem, czy ta cała atmosfera dziwnych świąt, obchodzonych zupełnie inaczej wciskała się w podświadomość, czy to może moje wewnętrzne 'ja' dojrzało na tyle, aby zachowywać się jak na swój wiek przystało? Niemniej jednak idąc tuż obok jego osoby emanowałem spokojem i optymizmem, jakiego dawno u mnie nie było widać.

- Powiedz mi, co studiujesz? Udało ci się mnie zakasować, a to nie lada wyczyn. - roześmiał się, znowu mierzwiąc włosy tuż nad karkiem.
- Jeszcze nic, ale szykuję się na dietetyka. A ty pewnie cukiernik, co?
- Oczywiście... Dlaczego dietetyk? To taki dziwny zawód...
- A dlaczego nie? - wzruszyłem ramionami, chowając nos w szaliku, chociaż temperatura nie była taka niska - Lubię dbać o zdrowie, a jeśli z tym wiąże się ratowanie kogoś, to chyba fajnie. A ty? Dlaczego cukiernik?
- Może to głupie, ale rok temu jak zacząłem tę specjalną szkołę, pomyślałem sobie, że wspaniale by było móc uszczęśliwiać kogoś wypiekami. Sam wiesz, ludziom często brakuje słów, żeby powiedzieć co ich gryzie, a niekiedy wystarczy prosty gest, roztapiający mur...

Zatrzymałem się, grzebiąc nieco nerwowo palcami od wewnętrznej strony kieszeni zimowej kurtki. Hę? Kolejna sztuczka na podryw? Nie, wydaje się szczery...

- Co, coś nie tak? Aż tak lamerskie?
- No.
- No co ty!
- Dobra, dobra, tylko żartowałem. - zaśmiałem się, wznawiając spacer.
- Jesteś okrutny.
- Czasem...
- Nie. Cały czas.
- Nie prawda.
- Prawda.
- Oooh, daj spokój. - szturchnąłem go ramieniem, dodając otuchy brwiami.

Jego słowa przerwał mój telefon, który natychmiast odebrałem. Wysłuchałem wiadomości, która była w formie telegramu na jednym wydechu, po czym sam wypuściłem powietrze i podniosłem ze współczuciem kąciki ust. Kiwnąłem głową, a podeszwą buta kopnąłem niczemu winny kamyczek.

- Dobrze. - rozłączyłem się, patrząc na mojego uroczego ktosia - Wybacz, ale będę musiał iść...
- Ouh, naprawdę? Kto mi cię porywa?
- Rodzina w potrzebie.
- W taki wieczór... - pokręcił zawiedziony głową, wpatrując się na mnie w ciszy - Ale zobaczymy się jeszcze?
- A czemu nie? - podałem mu swój telefon, pokazując zadziorny uśmiech.
- Po co mi dajesz swój telefon?
- Żebyś mi go oddał?
- Teraz?
- Nie. - zaśmiałem się głośno, wciskając palce do kieszeni - Pierwszy numer w kontaktach jest mojego drugiego telefonu, tak więc po 21 zadzwoń do mnie. Żebyśmy mogli się spotkać w sprawie mojej zagubionej komórki.

Wykonując piękny piruet skierowałem kroki do stacji metra, będącej na szczęście nieopodal ulicy, którą szliśmy. Dmuchnąłem powietrzem, widząc jak zamienia się ono w mleczną parę, znikającą w atmosferze.

- Oszalał... Głupek.

Kodując w głowie jego ostatnie słowa, z nutką tajemnicy i orzeźwienia przyspieszyłem, chcąc jak najszybciej dotrzeć do pokoju, by móc w nim czekać na telefon od nowego nieznajomego - Takeichiego.

13 komentarzy:

  1. uroczo się zaczyna, a postacie są takie... no słodziutkie po prostu >3< Cały czas czytając miałam banana na twarzy. Tylko czcigodna Grellka-sama potrafi tak zrobić i stworzyć ten klimat ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakiee słooodkie postacie!
    Zaczyna się bardzo ciekawie.
    Zazdroszcze talentu, tak cudownie wszystko opisujesz! *^*
    Weny iii pisz szybko kolejny

    OdpowiedzUsuń
  3. jezu jak się cieszę! dwa opowiadania w Twoim wykonaniu! *_* i to jeszcze takie inne : D ale dobrze! przynajmniej nie będziem długo czekać! : D [ a bez spoilerów to ciężko by było :c ]
    lubię pierwsze rozdziały. bo to takie poznanie wszystkiego i wgl... a ukesz i semiacz są tacy fajni ;__; [ SEMIACZ!!!!! *_* widzę jego uśmiech, ah ]. i zaczepiste poznanie XD teksty na podryw idealne! chce takiego semusia! [ znaczy mam fajnego już, mraau :3 ]
    wiesz jaki ja chce koniec nie? XD nie bądź taka i napisz taki koniec, proszę ;(
    Keyaszek mi śpiewa ładnie, wszystko takie się słodkie wydaje... a ja przeca wiem! kurde >:C będę się wkurzać.
    i nie daje ulubionego cytatu, bo nie umiem! : o wszystkie są takie fajne...
    czekam do piątku! : D [ ihihihi. przeca ja wcześniej przeczytam! : D ]
    POZDRO JOŁ.
    weny życzę.
    dei.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Farciara, nie dość, że osobiście wie kiedy, kto co i jak, to jescze wcześniej czyta, smuteczeg ;-;
      Ale cóż, takie zalety znania autorki :P
      Nie smutamy! Uśmiech :)
      "Przeca" hehe, śmieje się jak głupi z tego, nwm dlaczego XD
      Idem robić własnego komenta, papa!
      ~CzytelnikUmysłów

      Usuń
  4. Ja tu czekam, wnerwiam sie, że nie wiem, co dalej, a jak już dodajesz rozdział, to czytam i w sumie nie wiem, co czytam...
    Powiem tak: zapowiada sie super, chce mi sie dalej czytac, ale do [CENZURA] co, gdzie i jak?! Miałam nadzieje na dalszą cześc o Hajime... No, ale trudno sie mówi. Nie mam pojecia, co ci w głowie siedzi, wiec pisz dalej i daj sie rozkoszowac swoim talentem.

    OdpowiedzUsuń
  5. To było takie... Takie... Uroczę, aż przez cały rozdział miałam ochotę robić 'aawww'. Mam nadzieję, że szybko pojawi się nowa notka, bo już nie mogę się doczekać. Życzę dużo weny~ c:

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam,
    opowiadanie zapowiada się bardzo ciekawie, to ich spotkanie cudownie wyszło, czekam jak do dalej poprowadzisz...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  7. Hm, hm fajnie się zapowiada :D Ich spotkanie wyszło naprawdę uroczo ^^ No nic! Czekam na więcej ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że będą prowadzone dwa opowiadania.
    Achh, chyba tylko Ty potrafisz zainteresować mnie od 1 rozdziału, a raczej od kilku linijek tekstu. Świetnie się zaczyna. Już nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów.
    Pozdrawiam serdecznie i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja chcę to drugie ;-;
    Sorka, sorka ale po prostu straaasznie mi się spodobało. I ma inną aurę..Hm.. Nieważne :P
    Ale to też jest słooodziutkie :3 :3 Tylko trochę burżuacja: "Pierwszy kontakt to numer do mojego drugiego telefonu" Ale rzeczywistość jest po to aby ją ubarwiać :D
    ~CzytelnikUmysłów

    OdpowiedzUsuń
  10. Chciałabyś dać do oceny swojego bloga? http://ocenialnia-blogow-gwiazdka.blogspot.com/ serdecznie zapraszam, dopiero zaczynam :D
    Bardzo przepraszam za spam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Taak! Teraz ja?
    Gotowi? Gdzie moje owacje? Ah tak, zapomniałem, że nie jestem sławny ;c
    Wracając XD
    Ciaaastka :3 Więęęcej ciastek :3 Ciastkownik (czy jak to się tam zwie) jako chłopak, taak ;3 Może nawet orientacje bym zmienił dla takiego :P
    Nie zapominaj się Czytelnik, na diecie jesteś! Nie idziesz do tej cukierni naprzeciwko na muffinka! Nie zakładaj kurtki... Argh, nieznośny jesteś... Truskawka czy poziomka?
    Może coś do opowiadania w końcu powiesz?
    A wienc, trochę bardziej z miłością widzę :D Podoba mi się :D Ale jakoś chyba bym wolał trochę powolniej jak w Szkolnym, straasznie mi się podobało takie poznawania uczuć i te twoje teksty straasznie poważne i głębokie, dla których zatrzymywałem sobie na chwilę muzykę w tle (Two steps from hell :D) i miałem głebokie rozkminy życiowe. (Cio? Dlaczego podkreśla rozkminy, nie ma takiego słowa O.o?)
    Czytelnik, to wciąż nie jest do opowiadania.. Dobra, skupienie. Trzy głębokie oddechy (i ciacho ;3 aww)
    Brutalne (nwm jak je ładnie nazwać, gomenne, ale takie pozytywnie brutalne) podrywanie to coś co lubię :3 A to, że on sobie nie odpuścił nawet po takim odwróceniu plecami to piątka za odwagę, oł jea! (Czytelnik, wiesz, że on nie istnieje prawda? Cicho!)
    Dobra, nwm co o tym pisać ;-; Genialne w każdym calu ^.^
    Emotikonki mi się kończą :C
    ~CzytelnikUmysłów

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha! Młody jestem, a już sklerotyk, wyleciało mi z główki, (a, tak zapomniałem, że w tunelu wietrznym między uszami nic się nie zapamiętuje) że już to skomentowałem. Twój blog dziwnie na mnie działa.
      A może to dzisiejszy obiad?
      ~CzytelnikUmysłów

      Usuń