28.03.2014

Rozdział 2

BOYFRIEND - My Avatar


| 味-味-味 |


- Pierdolę to! - warknąłem rzucając długopisem w ścianę, od której się odbił i poszybował na drugi kraniec pokoju - Jak ja mam to zrozumieć?! - złapałem się za włosy, ciągnąc je brutalnie do góry, natomiast łokciami walnąłem o blat biurka.

Chyba od dwóch godzin siłowałem się z zadaniem na biolę i za cholerę nie potrafiłem go rozwiązać. Niby prosta krzyżówka, ale nie wychodzi mi skala, a błędu też nie widzę! Spojrzałem na zegarek dobijając się doszczętnie. Świetnie, po prostu zajebiście!

Zgarnąłem telefon klikając chwilę po ekranie, po czym wdrapałem się na łóżko, biorąc ogromny wdech.

- Ratuj mnie, bo przysięgam, że zaraz coś rozwalę albo coś sobie zrobię!
- No już, już. Spokojne, mów co się dzieje.

Takeichi miał w sobie coś takiego, co natychmiast potrafiło mnie okiełznać albo wzbudzić zupełnie przeciwne emocje. Na szczęście w 80% przypadków dominowało to pierwsze.

- Niedługo kończę szkołę, tak? Mam dużo na głowie, prawda? I kiedy wydaje mi się, że jestem cudowny, ponieważ robię zadanie, nagle ono robi sobie ze mnie jaja i zabiera mi dwie godziny doprowadzając mnie do szału!
- Hisaki, mówiłem ci już, że mogę wybłagać brata i jakoś ci pomoże. Ponoć jest z tego dobry, przecież tak się chwalił oh, ah i w ogóle.
- Jasne. Sam mówiłeś, że całymi dniami go nie ma, czasem wpadnie przelotnie, bądź też na godzinkę. On miałby znaleźć czas dla mnie? Proszę cię.
- Skoro prosisz, z przyjemnością się zapytam.
- Ichi... - mruknąłem w słuchawkę telefonu, palcami pocierając własną skroń - To nie jest zabawne...
- A czy ja żartuję? Nie wiem czemu się upierasz, pomoc to nic złego. O, słyszę go, oddzwonię!
- Co? - spojrzałem na wyświetlacz - Takeichi! - krzyknąłem sam do siebie, opadając bezsilnie na pościel.

No bosko, nie dość, że sobie nie radzę to jeszcze będę w to wciągał kolejną osobę. Już wystarczająco dużo w szkole słyszę, że żyję nauką i nic poza tym. Hmm, a tutaj by się zdziwili, nie raz takie rzeczy odstawiam z moim chłopakiem, że ho ho ~.

Uśmiechając się pod nosem, pomaszerowałem na dół do kuchni, ponieważ od tego całego wkuwania zrobiłem się potwornie głodny.


| 味-味-味 |


- Ej, ej, czekaj! - szatyn złapał za ramię swojego niższego brata, prezentując najpiękniejszy uśmiech.
- Czego chcesz.
- Mam sprawę.
- Tyle zdążyłem zauważyć...
- Chodzi o Hisakiego.
- Hmm? Już się wam nie układa? A może wasze pożycie seksualne ma jakiś zastój?
- Ale proszę, zgódź się...
- Nie, nie kochany, umów w ciemno nie zawieram, nie z tobą! Jesteś przerażający. - student mruknął pod nosem i zerknął w szybkę od zegarka - No mów! Emi czeka...
- Emi nie Emi, nie ucieknie! Wiesz, że Hisaki chce zostać dietetykiem, nie?
- Nie mów, że chodzi o praktyki, w tym nie mogę...
- Oj daj mi coś powiedzieć! Ty jak on. Zamiast wysłuchać to już się wcinacie, jesteście niemożliwi.
- Dobra, słucham.
- Mimo tego, że jest naprawdę dobry w samokształceniu, potrzebuje pomocy z biologii, żeby zaliczyć semestr. Niby sobie jakoś radzi, ale dzisiaj znowu mi się załamuje i pewnie wyrywa z wkurwu włosy.
- O nie, nie, dobra brat, ja spadam, trzym się, pozdrów ojca, dla mamy buziaki, papapa! - starszy Muryama prześlizgnął się przez przejście, chcąc zniknąć z mieszkania.
- Zaczekaj no! Co za wredny... ! - Takeichi złapał ponownie za ramię brata, wzdychając niegłośno - Proszę cię... Naprawdę nigdy nie mam do ciebie próśb! Dobrze o tym wiesz.
- Ale brat no... Ja mam kogoś uczyć? Oszalałeś? Nie jestem mistrzem tłumaczenia. Myślisz, że dlaczego masz takie słabe oceny?
- Że niby czwórki i piątki to słabe oceny?!
- Oczywiście, ze mną miałbyś same szóstki, a nawet siódemki.
- Geez. Nieważne. Bardzo pięknie cię proszę, godzinka co dwa, trzy dni przecież cię nie zbawi!
- Tak często?!
- Halo? On kończy szkołę!
- Czyli tylko na dwa miesiące?
- Tak. Sam widzisz, to nie tak wiele.
- Eh...

Kiyohisa westchnął ciężko, przeczesując opuszkami krótkie kosmyki, sterczące sztywno świeżo po wizycie u fryzjera. Wyprostował się, pokręcił ustami, po czym machnął rękami idąc do drzwi.

- Dobra już, dobra! Ale niczego nie obiecuję, żeby to było jasne. Nie mam nic do Hisakiego, ale nie jestem fanem załatwiania czyichś spraw.
- Dzięki, nie pożałujesz!
- Ja? Zaraz ty pożałujesz, bo już jestem spóźniony!
- A tam, pozdrów Emi.
- Niech Hisaki przyjdzie do mnie dzisiaj o 18.
- Tak jest.

Szatyn zasalutował starszemu, nie tracąc pełnego uśmiechu jakim dysponował. Kiyohisa westchnął i kręcąc głową, z lepszym humorem nacisnął na klamkę frontowych drzwi.

- Ale niech się nie spóźni, co? Chciałem dzisiaj wieczorem gdzieś wyjść.
- Hisaki to chodząca punktualność, za to go uwielbiam.
- Uwielbiasz go za wszystko, ale nie wnikam, na razie.
- Paaa kochany mój.
- Uwaga, bo się poślizgnę od tej wazeliny.


| 味-味-味 |


Nie mam pojęcia o co chodziło mamie, kiedy powiedziała, że dzisiaj mam wysprzątać salon, bo przyjdzie do niej gość. Co mam ogarniać, skoro z podłóg można jeść? Nigdy jej nie zrozumiem... No cóż.
Wyłożyłem się na kanapie, włączają sobie dla relaksu tv. Miałem nie myśleć o szkole, ale oczywiście musiałem to zrobić, a jakże. Nie moja wina, że tak bardzo się stresuję. Cała praca w jednej chwili może runąć, jeśli się zestresuję i nie będę w stanie wykrztusić ani jednego, porządnego zdania, a naprawdę zależy mi na dobrej przyszłości... Nie chcę być pasożytem w tym domu, ale też nie żebym pragnął już stąd polecieć. Miło by było wiedzieć, że można sobie poradzić, ustabilizować się samodzielnie...

Ouh? Zgarnąłem wydzierającą się komórkę i z wyszczerzem odebrałem połączenie, przerzucając nogi przez poręcz kanapy, aby sobie nimi trochę pomachać. Nie moja wina, że podczas rozmowy muszę coś robić, miętolić, bo inaczej mnie rozsadzi.

- Taaak?
- Oh, jak ja uwielbiam twój głos... Spotkajmy się dziś.
- Dzisiaj? Ale mam rozumieć, że wieczorem?
- Nie inaczej...
- Czasem zastanawiam się, czy nie jesteś wampirem, serio. - zaśmiałem się, słysząc jedynie sapnięcie w głośniku.
- Okeeej? Ale mniejsza. Załatwiłem ci świetnego korepetytora.
- Nie mów...
- Tak, z trudem, ale zgodził się na jakieś dwie, trzy lekcje tygodniowo. Ustalicie sobie wszystko i myślę, że nie będzie tragicznie, ale już dzisiaj musisz do niego skoczyć na 18.
- I może powiedz, że do jego domu...
- Raczej...
- Daj spokój, przecież to drugi koniec miasta!
- Oj no, nie narzekaj co? I tak niedługo masz koniec nauki, więc cię nie rozumiem. Gdybym miał możliwość szkolenia się z kimś naprawdę dobrym mógłbym jeździć nocami nawet do innego miasta. Ogarnij się trochę no... - jego głos złagodniał, a ja widziałem w umyśle minę, która temu towarzyszyła.
- Masz rację... - westchnąłem, przymykając powieki - Przepraszam, odczuwam presję tego wszystkiego, nie radzę sobie...
- To jak, dzisiaj o 20 koło kina?
- Yhm... - pokręciłem się, w rezultacie stając na równe nogi - W takim razie muszę iść się ogarnąć i zobaczyć czym dojadę do Kiyohisa.
- Ok, ok, do zobaczenia.
- Narka.

Rozłączyłem się, drepcząc już po schodach do góry. Mam jakieś pół godziny na ogarnięcie... Drugie tyle na dotarcie tam, mam nadzieję, że jakoś w miarę pójdzie. Kiedyś tam bywałem, ale już nie pamiętam dokładnie układu budynków, a znając jego brata, wybrał sobie jakąś klitkę nadzianą jak burżuja. Cóż, mimo tego, że różnią się kompletnie, to mają wiele wspólnego. Ogólny wizerunek i ruchy czy też 'kłótnie' sprawiają, że podobieństwo rodzinne jest uderzające.

Stanąłem przed lustrem i westchnąwszy zadecydowałem, by ubrać pierwszą lepszą koszulkę, do tego ciemne jeansy oraz bluzę na wierzch. Nie jestem fanem mody i nie stroję się jakoś szczególnie, jednak kiedy mam humor potrafię się odwalić w granicach rozsądku i przyzwoitości. Złapałem za malutkie włoski tuż nad uchem, które dostrzegłem w lustrze. No nie, maszynka musi pójść dzisiaj w ruch! Tak Hisaki, jesteś boski.

W sumie nie wiedziałem czego mam się spodziewać, więc w razie co wziąłem swoje materiały w wielkiej torbie i przewieszając ją przez ramię, wyszedłem z domu. Po drodze zaszedłem jeszcze do sklepu, kupując jakiś napój oraz gumę do żucia, przez co byłem zmuszony do biegu szpagatami, aby bus mi nie zwiał. Nigdy więcej!


| 味-味-味 |


Okej, okej. Dobra przyznaję się. Spanikowałem no! Stoję przy tym dzwonku i nie mam odwagi nacisnąć guziczka, ale... To przez niego! Kiedy widziałem Kiyohisa u Takeichiego któregoś pięknego dnia, zawsze wpadał w dość dziwnych momentach, kiedy byłem bardzo mocno obściskiwany... No i dobra, ile mamy lat? Co on, nie widział nigdy dwóch facetów? A pff.

Podskoczyłem, gdy nie wiedzieć kiedy, a także czemu nacisnąłem na przycisk, a w domofonie odezwał się niższy głos. Szarpnąłem za drzwi i jak ostatni idiota wleciałem do klatki, rozglądając się po jasnej przestrzeni. Dobra, luz. Pełna profeska, muszę zdać egzamin, to tyle. Wcześniejsze, dość... dziwne sytuacje nie mają większego znaczenia. No już.

Klepnąłem się parę razy po twarzy, stojąc już naprzeciwko grubych drzwi wejściowych. Chyba nie przepada za towarzystwem? Albo to taki trik, żeby złodziejom nie chciało się atakować czegoś, co przypomina żelazny sejf.
Wyciągnąłem dłoń w kierunku drewna, gdy nagle drzwi ustąpiły, a w nich pojawi się Muruyama w błękitnej koszulce za ramiona.

- Będziesz tak stał? - uniósł brew, lustrując mnie wzrokiem - Chodź.

Bez słowa poszedłem za nim, zwracając uwagę na drzwi, które musiałem oczywiście zamknąć, przedłużając tym samym długość milczenia. On mnie tutaj zje... No i.... To jest ta kawalerka? To wygląda jak jakiś apartament w hotelu, no ludzie, on nawet nie pracuje! Znaczy, nie na pełen etat.

- Z tego co pamiętam, nie należysz do zbytnio wstydliwych. - powiedział z uśmiechem, po czym westchnął i jakby zupełnie zmienił nastawienie - Chcesz coś do picia?
- Niee. - pokręciłem łepetyną, siadając sobie przy szklanym stole - Nie spóźniłem się?
- Jesteś nawet przed czasem. - brązowowłosy zasiadł na krześle naprzeciwko mnie, wyciągając jakiś notesik z długopisem - Dobra, teraz powiedz kiedy chcesz te korepetycje.
- Hmm... - no już, pełen relaks i profesjonalizm, w końcu zależy mi na nauce, a jeszcze nie zostałem pożarty - Może wtorki, czwartki i piątki po południu?
- O 18?
- Może 18:30?
- Okej. - mruknął pod nosem coś jeszcze, ale chyba było to skierowane do osobistego kalendarza, wypełnianego na kilka następnych tygodni - I tak dwa miesiące? - spojrzał na mnie kątem oka, na co przytaknąłem.
- Mam ze sobą materiały, pokazać?
- Yhym, musimy zobaczyć w czym ci pomóc.

Wyciągnąłem wielką teczkę, w której miałem sporo koszulek posegregowanych na testy, prace pisemne, domowe, prezentacje etc. Przypatrywałem się chłopakowi, który dosyć uważnie kartkował mój zeszyt, co chwilę ściągając, bądź rozluźniając brwi. Mimo, że panowała cisza, nie miałem skrupułów, aby porozglądać się po pomieszczeniu, którym był salon łączony z kuchnią. Duża przestrzeń i strasznie jasne mieszkanie, trudno byłoby tutaj dostać jakiejkolwiek odmiany depresji...

- Z tego co mi tutaj pokazujesz wynika, że radzisz sobie nieźle, ale widzę sporo luk, które wypadałoby załatać...
- Ale zdążę w dwa miesiące?
- Czy zdążysz? - prychnął, uśmiechając się dumnie - To jest pewne. Jesteś w stanie osiągnąć to w miesiąc.
- Ha?
- Nie 'ha', tylko 'ta'. - pokiwał zachęcająco głową, natychmiast zwijając z przezroczystego blatu stos makulatury.
- Ale na poważnie? Już nie raz słyszałem, że nie mam na co liczyć...
- Gadanie. Straszyć sobie chcą i tyle. - puścił mi oczko, po czym podniósł się, słysząc dzwonek do drzwi.

Generalnie? Żyję! I mam wszystkie części ciała na swoim miejscu, czyli odniosłem sukces. Kolejny krok ku dorosłości został pokonany, cieszę się. Prawdę mówiąc, przez postawę Kiyohisa nigdy nie wiedziałem, czy jest on chamski, czy po prostu znam go na tyle mało, aby nie wiedzieć, że taki po prostu jest... Nie chcę zapeszać, więc lepiej nic już nie będę o tym mówił.

Odwróciłem się w stronę przedpokoju, z którego wyszedł jakiś wysoki chłopak... Ba! Wielkolud! A u jego boku dreptała przepiękna dziewczyna, wciskająca coś w ręce Muruyamy. No... To chyba czas, abym się zbierał? Załatwiłem wszystko, co musiałem, a teraz do niego przyszli znajomi.

Uśmiechnąłem się łagodnie do gości, po czym schyliłem się po buty i nakładając je w piorunująco szybkim tempie, spojrzałem na gospodarza.

- Wstępnie umawiamy się na czwartek, dobra? Jakby co będę dzwonił, ale myślę, że taki termin zostanie.
- Okej... To do zobaczenia, dziękuję. - skinąłem głową, chcąc się stąd ulotnić. Jakoś niezbyt komfortowo czułem się w obecności brata Takeichiego i jego przyjaciół...
- Ah, chwila no, nie przedstawisz go nawet? Kto to jest? Jestem Motoki. - brunet o wyglądzie Amerykanina wyciągnął w moim kierunku dłoń, którą od razu uścisnąłem.
- Hisaki... A teraz wybaczcie, naprawdę, spieszę się, do zobaczenia! - pomachałem studentom, wybiegając z mieszkania.

Aaa, jaki wstyd! Ale co miałem tam robić?! Nie mam jakoś ochoty z nimi rozmawiać, a poza tym muszę się spotkać z Takeichim o 20, więc zostało mi mało czasu, no! Muszę sobie odpocząć, należy mi się po ciężkim dniu. I nie, nie mam problemów z poznawaniem ludzi, ale ta aura Kiyohisa, sam nie wiem jak ją określić, jednak wprawia mnie w dziwny stan. Jakby miał zaraz wyskoczyć z jakąś liną, związać mnie i wywieźć, aby sprzedać gdzieś... Ej, nie. Dość.

Zaśmiałem się sam z siebie, po czym powędrowałem w kierunku przystanku. Tak już mam, reaguję dość impulsywnie, jeśli nie czuję się w danym momencie pewnie.

14 komentarzy:

  1. :D Pierwszy
    Woo dla ciebie nawet w szkole to przeczytałem. Taaaki stres.
    Ale strasznie mi się podoba. I czyżbym czuł jakiś romans na boku?
    Nie, ty taka nie jesteś :P
    Jak wrócę ze szkoły to coś dłuższego walnę
    ~CzytelnikUmysłów

    OdpowiedzUsuń
  2. Hoo. Kolejny rozdzialik także świetny ^-^
    No, nie mam nic do zarzucenia, jesteś świetna jak zawsze!

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny jak zawsze!
    No i dobrze że teraz ktoś mu pomożee
    Ale tak troche się pogubiłam :P
    Mam nadzieję że opiszesz spotkanie z Takeichim
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
  4. dobra czas na jakiegoś komencia! chociaż może być ciężko. wczoraj się podniecałam XD.
    bijfrendy mi śpiewają, dam radę! i na samym początku powiem tylko, że cię palnę (: jeszcze raz powiesz coś o sztywnych dialogach.... znasz moje zdanie na ten temat! [ napisałam znasz mój temat na to zdanie ;_; ah ta kawa ma kopa. ] wiesz.. pały i te sprawy.
    ej mówiłam już jak kocham semiacza? mówiłam? tak? no dobrze, skoro błagasz.... lJHDJ HSBAEDIUWKHJFRAWKHR KWAJRN KWSBHAFR JWHABJWHRB AWJKRHB KRHEAB AHEB ZAJEBI... [ chyba jest cenzor nie? :C ]
    do takiego też bym się dogluciła : D chociaż mój prawdziwny jest lepszy. tak, tak ;d [ musiałam.]
    początek jest idealny... serio! XD zaczyna się jak nasze rozmowy.... [ oh nie. już nie będziesz poważną studentką :c ]
    egh... no i się zaczyna no. dramaty, zabójstwa, bronie, komplikacje . znaczy taki hard pewnie nie będzie, no ale no... PO CO MI SPOJLEROWAŁAŚ NAWET TAK TYCI TYCI?! jak już się zaczyna, to się mówi wszystko ne? ale nie.. rzućmy deie byle ochłap, niech się łapie za głowę! SEMIACZ ;_;
    okey, przyznaje się, że polubiłam braciszka, ale i tak. ugh... wredna istoto! >:C [ tak, wiem, komplement kurr. ]
    już ja widzę jak oni się tej biolożki uczą ;_; NIE TEN DZIAŁ BĘDZIE KURDE.
    biseksualne cioty wredne! [ dei... ] PAŁY GŁUPIE [ dei...... ] WREDNE NIECH SE WYBIORĄ JEDNĄ PŁEĆ [ DEI! >< ] [ NO CZEGO URU?! ] [ sama jesteś..] [ CICHO JA SIĘ NIE LICZĘ. JA LECĘ NA FACIÓW ] [ tsa... ] .
    no. kulturalna rozmowa z Uru musiała być.
    nie wiem co pisać dalej, bo wczoraj no... no widziałaś jak się podniecałam :c
    z resztą ty wiesz, że ja kocham każdy twój rozdział XD"
    i czekam na kolejny : D bo serio jestem ciekawa... brak spojlerów boli. bardzo. muszę przeżywać wszystko jak inni! ljsdf kjsdnf ds.
    a ukeszek jest słodko- ostry, taki.. taki fajny! [ zjadłabym żółtą zupkę, kup mi :c ].
    jezu [ jesteś niewierząca >:C ] [ morda uruś. ], jeśli teraz każdy mój komentarz ma tak wyglądać, to ja dziękuje... nie przyznawaj się lepiej, że mnie znasz XD" jakaś psychiczna fanka i o.
    ah, znowu nie wkleję ulubionych cytatów, bo bym musiała wszystko tu dać :c to nie fair. NIE PISZ TAK DOBRZE, BO NIE MAM WYBORU >:C
    hihihi, to na tyle . nie ogarniam czemu takie dziwne te komentarze. to chyba brak ciebie... wracaj już!
    czekam c:
    pozdrawiam c:
    dużo weny życzę tobie c:
    dei.
    [ pierdo. lnięta dei. ]
    [ dzięki uruś (: ]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uru, jesteś superowa :>
      Ty też Dei (ale kusi aby napisać, że trochę mniej XD)
      Tak, tak będę się teraz podlizywał aby wpaść w wasze łaski :D
      W sumie nie wiem dlaczego ja to wgl komentuje, jakoś tak mnie wzięło
      ~CzytelnikUmysłów

      Usuń
    2. Uru to on :c [ nie pytaj. mam w głowie jakieś 10 jaźni, z którymi się kłóce XD" ]
      NO DZIĘKI! WIESZ CO! FOCH!
      a podlizuj się! mi to nie przeszkadza : D

      Usuń
    3. Haha, nie tylko ty masz jaźnie do kłócenia, u mnie też są ale wstydzą się jak narazie przedstawić, a więc zostawmy je w spokoju. Czasem jakaś w komentarzu się wypowie ale nieśmiałe są i wolą ze mną gadać.
      Ale ja nie wiem o co chodzi, napisałem, że tylko kusi, nic takiego nie napisałem *przebiegły Czytelnik, huehue*
      ~CzytelnikUmysłów

      Usuń
  5. Aargh, napisałem super komentarz (ah, ta skromność) i głupio nie zmieniłem z Konta Google arghghghhghg
    Weź jakoś usuń tamten mój pierwszy komentarz jakoś taki nie-mój się wydaje :/
    W końcu seme-uke! Uwielbiam czytać sprzeczki bohaterów na ten temat :3 A u cb nigdy nie było to powiedziane który którym, a szkoda.
    Zawsze uważałem, że korepetycje uczeń-uczeń to idealny pretekst do schadzek. (U mnie w klasie nawet taki związek powstał :D) A tu jakoś inaczej, ciekawi mnie co będzie się działo ;3
    ooh, nie mam jakieś weny na dłuższy komentarz, wybacz ;C
    ~CzytelnikUmysłów

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jaki wcześniejszy komentarz ?

      Usuń
    2. Pierwszy ;-;
      xGrelka tu była ;3;3;3;3;3;3
      awww
      Dobra, to ja się ogarnę (czyt. zjem i przepakuje plecak) i idę JESCZE RAZ ;-; pisać odpowiedź w naszej Komentarzowej Powieści, huehue (moje nazwisko pierwsze!)
      ~CzytelnikUmysłów

      Usuń
  6. Świetny rozdział. Ale mnie wciągnął!

    OdpowiedzUsuń
  7. "- Uwaga, bo się poślizgnę od tej wazeliny."
    Genialny cytat. Chyba sobie go gdzieś zapiszę. :D
    Rozdział ciekawy i coś zaczyna się dziać~.
    Czekam z niecierpliwością na następną część.
    Życzę dużo weny. c:

    OdpowiedzUsuń
  8. Hm.. Byłam ostatnio w teatrze i obejrzałam wystep.
    Tanczyli.. Tak pieknie.. Ich ciała poruszały sie.. wyginały.. i wykowywały akrobacje..
    A z racji iz mam spaczony umysł przez tak zwane yaoi za kazdym razem gdy mezczyzni zblizali sie do siebie mówiłam sobie w myslach *boze czy to nie sa geje?! *-* przeciez patrza na siebie jak na jakies smakowite ciastko.. i jeszcze sie przytulają i tancza. i jeszcze ta muzyka w tle. WIEM! napewno są razem... to dlatego!*
    Tak... Wbrew pozorom zainspirowało mnie to.. Proponuje bys i ty wybrała sie do teatru. Byc moze zechcesz napisac opowiadanie o tancerzach.. Byłoby wspaniale.. Ahh. No tak. Napisałam moje ostatnie przezycia a o rozdziale jeszcze nic...


    No cóz.. Jest swietny. Nic dodac nic ująć.. W niektórych momentach bawi. Akcja rozwija sie dosyc szybko a zarazem wolno, nie wiem jak to okreslic... Czuje jednak lekki niedosyt... Ehh. Nauka wzywa. Dziekuje za ciekawą lekture, pozdrawiam C:

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam,
    bardzo ciekawy rozdział, czyżby miało być coś na boku jakiś romansik?
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń