13.08.2014

Rozdział 4

Gavin DeGraw - I'm in love with a girl


 ヽ´∇` ノ 


Całe szczęście nie straciłem pracy i dość szybko doszedłem do siebie, dzięki czemu już pod koniec tygodnia wpadłem do szkoły, a także pozaliczałem zaległe sprawdziany. Miałem nareszcie spokój. Cóż, przynajmniej tak mi się zdawało. Zdążyłem wejść do sali gimnastycznej i skierować się na zaplecze, by jak najszybciej uwinąć się z robotą, gdy usłyszałem znajome chrząknięcie za plecami. Odwróciłem się, widząc oślepiającą czuprynę.

- Ej, pomyślę, że mnie śledzisz, naprawdę.
- Nic nie mów. - mruknął, po czym westchnąwszy donośnie, oparł się barkiem o ścianę - Mam trzy tygodnie kary w zamian za możliwość nie bycia zawieszonym.
- Uhuhu - przewróciłem oczami, otwierając składzik - Cóż to zrobił panicz?
- Panicz? - zmarszczył czoło, kręcąc głową - Wydali mnie z zazdrości, jak jarałem zioło, ale cudowni rodzice wstawili się za mną i nie jest najgorzej.
- Pff. - otworzyłem drzwiczki i wszedłem do środka, łapiąc się za biodra. Czy to takie ciężkie utrzymać porządek?! Nie, trzeba wszystko wjebać, żeby ktoś miał zabawę! - Co tak stoisz? Obiecałem ci coś?
- Niee... - odsunął się od ściany, podchodząc do mnie - ale kazali mi pomóc. Nie sądziłem, że ty tu będziesz, Sasuke. - uśmiechnął się lekko, co trochę mnie zdezorientowało.
- Oh, ktoś zapamiętał imię? - wybrnąłem, łapiąc za piłki, które walały się po ziemi. O co mu chodzi? Zaraz pewnie wybuchnie...
- Zdarza mi się. - odetchnął, po czym zaczął naśladować moje ruchy.
- Tylko nie pomyl żadnej, bo nie chce mi się po tobie poprawiać.
- Dobra, dobra, nie panikuj. - kiedy wypełniliśmy jeden rządek na półce, zatrzymał się, wyciągając w moim kierunku dłoń - Jestem...
- Tak, wiem, nie musisz się przedstawiać. Cała szkoła o tobie gada, więc coś obiło mi się o uszy. - wzruszyłem ramionami oraz stanąłem na palcach, sięgając najwyższego szczebla, by nie wdawać się z chłopakiem z głębsze relacje.
- Zamknij się, sam chcę się przedstawić. - burknął pod nosem, zaciskając w palcach woreczki - Naruto...
- Yhym, od razu czuję się lepiej. Zaraz kolana mi się ugną, aż upadnę.
- Musisz być od razu chamski?
- Nazywaj to sobie jak chcesz. - uśmiechnąłem się kącikiem, widząc jak nastolatek odchodzi na bok i siada sobie na ziemi.
- Zmęczyłem się...

Nie skomentowałem jego zachowania, ponieważ naprawdę chciałem to szybko skończyć. A on, jak się zaraz nie podniesie, to inaczej ze mną porozmawia. Nie będę za niego odwalał robotę. Skoro tu jest i ma mi pomóc, to po coś ma te rączki. I co mu nagle odbiło, że zachowuje się jak na człowieka przystało? Może on naprawdę ma jakieś problemy z psychiką i cierpi na jakieś schorzenie, nie panuje nad emocjami? Kto wie...

Kończąc z piłkami, spojrzałem na niego, kręcąc głową.

- Jaja se robisz. Ruszaj tyłek i ogarnij materace.
- Ale tobie tak dobrze idzie...
- Nie denerwuj mnie, wstawaj. - mruknąłem, patrząc na niego ostrzegawczo.
- Ale Saaaasuke... - jęknął, na co pokazałem palcem w prawo - No dobra, boże, nie masz litości dla zmęczonego nastolatka.
- Ty jesteś zmęczony? TY? - prychnąłem, poprawiając okulary na nosie - Lepiej zajmij się sprzątaniem i przyzwyczaj na takie tempo pracy.
- Spieszy ci się gdzieś?
- Tak, w przeciwieństwie do ciebie mam wiele rzeczy do roboty.
- Dobra, luuuz, nie dziamol tak.

Myślałem, że błyskawicznie znudzi się zajęciem i będę go musiał znowu naprostować, jednak zdziwiłem się jego wytrwałością. I tak ma być, naprawdę nie mam czasu na jakieś widzimisię rozpieszczonego paniczyka. Musze dzisiaj nadrobić tydzień nieobecności, więc szykuje się ciekawa noc przede mną. Odetchnąłem, siadając na podłodze, kiedy poczułem zmęczenie mięśni w prawym ramieniu. Nie rozdrobnię pracy na kilka dni, bo mi się nie chce.

- Jak ramię? - usłyszałem za plecami, a po chwili chłopak usiadł tuż obok mnie, gdyż inaczej nie pozwalało pomieszczenie.
- Żyje, więc nie stękaj. - przyciągnąłem plecak, by wziąć z niego gumę do żucia. Jeszcze kilka rzeczy i będę mógł się zwinąć na obiad.
- A... no okej... - blondyn przygryzł swoje wargi, kiedy z jego brzucha wydobyło się olbrzymie burczenie.

Podniosłem się, rzucając swój plecak na jego kolana. Poprawiłem włosy, a widząc pytające spojrzenie, podwinąłem rękawy mundurka.

- W tej większej kieszeni masz coś do jedzenia, więc jak chcesz to sobie weź. Idę do kibla. - rzuciłem krótko, na luzie robiąc wymarsz ze składzika.

Nastolatek na początku odłożył torbę na bok, jednak po chwili zaczął ją rozpinać, nie mogąc powstrzymać własnego głodu. Poszperał chwilę we wnętrzu kieszeni, po czym pociągnął za opakowanie, z którym wyleciała karteczka. Zainteresowany złapał między palce małą wizytówkę, przyglądając się napisowi, na którym widniała nazwa firmy. Uniósł brwi, przy czym zamrugał kilkakrotnie, by następnie posłusznie odłożyć karteczkę i rozpakować słodycz.

Zanim wyszedłem z łazienki, przepłukałem sobie twarz. On naprawdę zachowuje się zupełnie inaczej, kiedy nie otacza go jakiś fandom. Szkoda mi takich ludzi, którzy zmuszeni są udawać kogoś innego, ponieważ boją się odrzucenia. Chociaż... Może on właśnie taki jest? Nie mam pojęcia, ale muszę się pospieszyć, bo robota sama się nie wykona.

- Nawet jeść porządnie nie umiesz. - machnąłem ręką, widząc jego umorusane policzki - Łap za to i poukładaj to tam.
- Tak jest! Zero sprzeciwu! - wyprostował się na baczność, a także zasalutował, nabijając się z moich rozkazów.
- Nie oddychaj.
- Hahaha, zabawne. - mruknął pod nosem, jednak jego szeroki uśmiech zdradził rozbawienie moim żartem - Czemu tu siedzisz? Nie lepiej uciec?
- Ta, natknąć się na nauczyciela? Próbowałem, to nie przejdzie.
- To czemu tu w ogóle jesteś?
- A jak myślisz? - moja brew skoczyła wzwyż, wystając bardziej znad oprawek.

Osiemnastolatek uchylił usta, by rzucić pewnie kolejny stek głupstw, ale czynność przerwał mu sygnał telefonu wielkości monitora od sporego laptopa. Hahaha, przynajmniej tak mi się zdawało. Nie wystarczy mu zwykły? Ah tak, przecież jak ma się kasę, to wymienia się wszystko po jednym miesiącu.

- Nie wiem. - wzruszył ramionami, opuszczając dłoń z komórką na dół.
- Nie odbierasz?
- Nie chce mi się. - jęknął, zaczynając dreptać w miejscu z bezradności.
- Aha... - wróciłem do pracy, zdając sobie sprawę, że i tak wciąż mnie zagaduje, a ja się daję w to wciągać! Przecież nikogo nie zbawi chwila, już nie będę taki chamski...
- Nooo booo - przeciągnął dwa wyrazy, kołysząc się w ich rytm - dziewczyna mnie nie rozumie i tylko marudzi. A teraz chce pewnie pogadać, a ja tu muszę pracować...
- O tak, harujesz równie prawdziwie, jak pot widniejący na twoim czole.
- Oj no, odwal się. Nie będę rozmawiał i koniec, a ty się nie śmiej, do pracy!

Calutki nafochany odwrócił się plecami, rozpoczynając nerwowe sprzątanie skrzyni. Nie wiem co on jej robił, ponieważ stała prawidłowo poskładana, ale okej, nie będę się czepiał. Trzeba mu przyznać, że umie mnie rozbawić swoją głupotą. To jest chyba to, co nazywa się w jakimś stopniu charyzmą? Czymś, co na swój sposób przyciąga? I nie żebym życzył mu źle, ale czuję, że dziewczyna poleciała na kasę... albo sama jest równie bogata i po prostu bawią się w tym związku, zamiast spojrzeć na niego poważnie.

Minął jakiś kwadrans, w którym odpłynąłem we własne myśli. Nie mam pojęcia dlaczego ten narwaniec się uspokoił, ale praca w ciszy zupełnie mi nie przeszkadzała. Wygładziłem materiał ubrania, kończąc swoją część pracy. Jeszcze trochę jutro, potem popracuję w weekend i odbębnię tę karę do końca w tej cholernej szkole. Dobrze, że to ostatni rok, nie wytrzymałbym więcej.

- Dobra panicz, ja lecę, spieszy mi się.
- Nie nazywaj mnie tak. - burknął, mając ręce załadowane kartonem z przyrządami do gimnastyki - A ja?
- Co 'ty' ?
- Mam tu zostać sam?
- A czemu nie? Uwijasz się jak ślimak, więc siedź tu póki nie skończysz. Serio nie radzę uciekać, ale zrobisz co chcesz. - wzruszyłem ramionami, po czym złapałem za swój plecak i skierowałem się do drzwi.
- No ej!
- Co. - odwróciłem się, patrząc jak zirytowany kładzie rzeczy na ziemi.
- Serio mam tu zostać sam?!
- A co ja twoja matka?
- Boooże, co za gówno.
- Jak chcesz to rób. - rzuciłem obojętnie - Nara.
- Taa, pa...

Wychodząc z pomieszczenia uśmiechnąłem się do siebie, a po chwili zaśmiałem niegłośno. To jest naprawdę idiota.



 ヽ´∇` ノ 


Będąc po 20:40 w pracy, zadarłem rękawy do góry, a przez czoło przewiązałem swoją ulubioną chustkę. Nie chciałem, aby włosy mi przeszkadzały, a poza tym wyglądałem dosyć interesująco. Nie żebym dbał o wygląd jak niektórzy, ale miło czuć się obserwowanym przez innych, młodych pracowników. Skierowałem się do ciężarówki, z której miałem powyciągać standardowo kartony z żywnością do supermarketu. Wydaje się proste, ale kiedy natacha się tego kilka godzin, ręce mogą odpaść.

- O, Sasuke! - naprawdę bardzo zdumiony obejrzałem się za siebie, kiedy Naruto podniósł rękę, aby mi pomachać.
- Co ty tu robisz? - nigdy nie widziałem go w tych rejonach, to żart? Dlaczego akurat on? Zaraz zacznie się nabijać i nawet tu nie będę miał spokoju.
- Przyjechałem do sklepu... Pracujesz tu?
- Ta, na razie. - rzuciłem oschle, kierując się na magazyn.
- To dlatego wciąż się tak spieszysz... Teraz wszystko jasne! - uniósł aż palec, będąc dumny ze swojej sprawnej dedukcji.
- Dobra Sherlocku, gratuluję odkrycia zagadki, daj mi pracować. - skręciłem za róg, a on dalej za mną lazł, no kurwa!
- Aż tyle masz do roboty, że tak zasuwasz tam? No dobra, to pracuj, do zobaczenia.

Pomachał mi wesoło dłonią, czekając aż zniknę za mosiężnymi drzwiami. Schyliłem się, by odstawić kartony na ziemię i aż przejechałem palcami po swojej twarzy, domykając powieki. Zajebiście. Już czekam na jakieś docinki w stylu, że chce być super dorosły, bo kasy nie mam... W sumie mam to gdzieś, ale nie chce mi się denerwować. Ostatnio gdzie nie pójdę, to raz na tydzień musi pokazać swój blondwłosy łeb. Chociaż teraz nie wydawało mi się, aby chciał się ponaśmiewać... Może jestem zbyt przewrażliwiony...?

Niemniej jednak wolałbym, aby życie po szkole zostało tajemnicą, o której nikt nie ma prawa wiedzieć.



 ヽ´∇` ノ 


5 komentarzy:

  1. Świetnie, jak zwykle. Proszek, nie przestawaj pisać tego opowiadania
    ~M

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne jest to opowiadanie~!
    Uwielbiam ich relacje, są takie pokręcone ^e^
    Niecierpliwie czekam na kolejne rozdziały ♡♥♡♥♡
    ~Psychedelic smiles

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj :3 będę przez te pięć dni nawet na szpilkach siedzieć by przeczytać piąty rozdział.
    Świetny rozdział :)
    Pozdrawiam i życzę mega, dużo weny na inne opowiadania :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham Cię za to opowiadanie~!
    Chłopaki są tutaj zajebiści ♡
    Uwielbiam ten tekst i niecierpliwie czekam na kolejny rozdział :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam,
    Natu jest zupełnie inny jak nie ma tej całej bandy obok niego....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń