TAEMIN
Patrzyłem
na plecy szatyna, coraz bardziej znikające za licznymi pionowymi smugami, które
wyrzucały z siebie chmury. Co... Co tu się właśnie wydarzyło? Będąc w szoku,
przyłożyłem palce do ust, jakby sprawdzając czy to jest rzeczywisty stan
rzeczy. Czy ja właśnie chcąc przyjść na rozejm, pojechałem Minho w najbardziej
niestosowny do chwili sposób? O matko... No i co ja zrobiłem? Nie chciałem się
naprawdę sprzeczać... Wtedy, widząc go z jego hyungiem, boże... Ja nie
wiedziałem, że on się w nim zakochał w gimnazjum, a ja sam zabrałem go z ramion
ukochanego. Choć wiadomo, kto wie czy byliby razem, ale w ogóle nie dałem
szansy... Jednak mógł walczyć! Nie Taemin, nie możesz wszystkiego brać na
siebie, bo znowu wyjdziesz na tego głupiego. On musi się zacząć zachowywać
dorośle. Eh Choi, no i co ja z tobą mam? Nie wiem dlaczego tak mnie wszystko
irytuje. Czuję winę, że mu kiedyś dokuczałem, a nie miał wcale lekko. Było tyle
okazji, w których mogli sobie na spokojnie porozmawiać, a naprawdę wcale nie
celowo! Zawsze się przy nich pojawiałem i rujnowałem klimat. Jedyne samotne
chwile jakie miał Minho, były takie, w których ja gdzieś przechodziłem i akurat
go widziałem. Jak wtedy, co płakał na tyłach budynku... To był naprawdę przykry
widok. Nigdy nie wyobrażałem sobie, że mógłby tak wyglądać. Było mi go serio
żal. Ale oczywiście pan unoszący się honorem musiał wtedy, jak zresztą przy
każdym prawie naszym teraźniejszym spotkaniu, wyrwać się i uciec w swoją krainę
depresji. Jak ja nie lubię ludzi, którzy się tak użalają i stoją w miejscu..
Wnerwia mnie ten człowiek!
Tupnąłem
nogą, przez co chlusnąłem sobie kałużą w spodnie, mocząc je do kolan, a
gdzieniegdzie nawet i do krocza. Jezuuuuu, no co jeszcze?! Chcę dobrze i jak
zawsze no! Głupi deszcz, głupia jesień, głupi Minho i głupie... Głupie
wszystko! Westchnąłem, momentalnie nabierając spokoju do swojego krwiobiegu.
No już, już. Złość piękności szkodzi kochanie. Otworzyłem do połowy powieki,
podnosząc przy tym swoją dłoń. Odchyliłem głowę zupełnie tak, jakbym brał
prysznic, po czym przejechałem palcami po kosmykach, zrzucając z nich trochę
wody i nie pozwalając im spaść na czoło. Wypuściłem ustami mozolnie powietrze,
czując jak robi mi się jednak chłodnawo. Co się dziwisz? Stoisz jak idiota w
czasie ulewy na środku placu, wgapiając się w puste miejsce, gdzie już nie ma
tego buca. Zacząłem iść do mieszkania, chociaż zbytnio mi się nie spieszyło.
Byłem pochłonięty przez najrozmaitsze myśli.
Wiem, że
przegiąłem, ale Minho też ma swoje za uszami. Nie musiał mnie wcale atakować,
zachowujmy się w końcu jak dorośli, okej? Ehh, na co ja liczę. Przecież nasza
relacja nigdy się nie zmieni. Każdy ma ochotę dogryźć drugiemu, choć sami nie
wiemy czemu. To jest po prostu jak wygranie dobrej nagrody, kiedy widzi się
żyłkę złości na czole rywala. Choć w sumie... Czy my walczymy ze sobą? Sam nie
wiem jak to określić. Wydawał się dziś spokojny, ale jak się zdenerwował, kiedy
wspomniałem mu tylko, że wiem o jego sekrecie... Boże, co takiego się stało? Mało
gejów jest na świecie?! Zresztą, oni nawet nie pasowaliby do siebie. Brunet tak
się zmienił, że w ogóle nie przypominał dawnego, miłego chłopaka. Kiedy Choi
nie chciał się już z nami zadawać, ja pamiętam jak Yun zaczęła owijać sobie
hyunga wokół palca i zmienił się na gorsze. Wtedy to i ja przestałem się z nimi
spotykać, dla świętego spokoju. Poza tym musiałem się za siebie wziąć, bo nie
było wtedy w życiu łatwo. Całe szczęście, że miałem gdzie pójść. Heh, o wilku
mowa.
- No
heeeej kochanie. – zielone oczy od razu z żywą iskierką zaczęły mi się
przyglądać.
- No
hej. – mruknąłem bez życia i zrzuciłem z siebie mokrą kurtkę na ziemię.
- No
eeej, ale co ty robisz co? – brunet od razu podniósł mokre jak ścierka ubranie,
rozwieszając je tak, aby wyschło – Co się stało? Nie wyszło spotkanie?
- W
sumie to wyszło tak samo, jak i nie wyszło. Nie wiem kurna! – machnąłem rękami,
wtapiając się w przyjemnie suchą i ciepłą kanapę – Czaisz, że na początku było
wszystko okej? Myślałem, że uda nam się porozmawiać, bo nawet Choi wykazywał
się opanowaniem i nawet pozytywnym nastawieniem. Ale jak tylko wspomniałem mu o
tym, że znam jego mały sekrecik, to zaczęła się jazda.
- Uuuu,
czyli nie spodobało mu się, że ktoś wie o jego upodobaniach. W sumie z tego co
mi o nim opowiadałeś, to było do przewidzenia. – mężczyzna podszedł do mnie,
łapiąc mnie za ręce. Nie chciał mieć mokrego siedzenia i wcale mu się nie
dziwiłem, więc podniosłem się bez żadnego ale.
- Ale
Zak, co to za problem? Przecież w tych czasach tyle się mówi o wolności jeśli
chodzi o orientację. Wydawało mi się, że Minho jest z tych takich bardziej
wiesz... ‘Nowoczesnych’.
- A kto
powiedział, że nie jest? Mówiłeś, że był w nim szalenie zakochany, bo to by
tłumaczyło, czemu ciebie nie znosił. Więc tu może nie chodzi o sam fakt, że
znasz jego orientacje, tylko o to, że wiesz o tym co go upokarzało przez tyle
lat. Widać, że nadal to przeżywa. Co myślisz, hm? – zaczął ściągać ze mnie
koszulę, by wrzucić ją od razu do prania. Kochany był.
- Nie
rozumiem go. Ten facet jest po prostu jak duże dziecko! – na moje słowa brunet
parsknął śmiechem. – No i czego się śmiejesz?!
- Bo ty
Taemin jesteś taki dojrzały... – chichrając się, powędrował do kuchni, a ja
dotrzymałem mu towarzystwa zbytnio nie wiedząc co ze sobą zrobić.
- Jestem
wybuchowy tak? Kiedy chcę, potrafię być poważny jak cholera. – usiadłem na
wysokim, barowym krześle przy naszym aneksie kuchennym. A w sumie przy jego
aneksie. – Po co całe życie pokazywać tę powagę? Nie trzeba się z tym afiszować.
- No tu
się zgodzę. – kiwnął z aprobatą głową, zaczynając nasypywać do mojego
pastelowego, różowego kubka z jednorożcami rozpuszczalne kakao. – Chcesz bardzo
gorące?
- Tak. –
odrzekłem jak małe dziecko, mając naburmuszony wyraz twarzy.
- Oj no
daj już spokój. W końcu się ogarnie i wyleczy ci ładnie nóżkę. Sam mówiłeś, że
jest jednym z najlepszych ortopedów w mieście, więc na pewno nie pozwoli, żeby
coś się tobie złego stało. Będziesz mógł pracować od rana do nocy!
- Teraz
to ja mam gdzieś pracę! Muszę wrócić do siebie, ale jeszcze nie mam kasy, żeby
wszystko spłacić. Dlaczego na jesień tak trudno w tym mieście o klientów?! Nikt
nie chce mieć pięknej fryzury?
- A może
fryzjer jest jakiś taki... – uśmiechnął się pod nosem, chcąc jakoś poprawić mi
humor. Udało mu się.
-
Spadaj! – zgarnąłem z blatu paczkę chusteczek i rzuciłem nimi w Zak’a. – Co ty
mi tak dokuczasz! Ja tu przechodzę dramaty, a ty co.
- Nooo
faktycznie, dramaty jak stąd do Cansas. – pokręcił swoją piękną, czarną
łepetyną, którą swoją drogą sam mu stylizowałem, a po chwili wyciągnął z
mikrofali kubek pełen cieplutkiego kakao.
- Dawaj
mi to, zanim cię zabiję. – mruknąłem, wyrywając mu mój domowy uspokajacz – Nie
wiem Zak, czy ja dam radę z nim wytrzymać. Chyba jednak nie jest nam dane porozumienie.
Kiedy tylko mam z nim normalnie porozmawiać i nawet nam to wychodzi, to nagle
coś przeskakuje, na pstryknięcie i rozpoczyna się istny armagedon. Nie idzie
tego zatrzymać, a znasz mnie. Ja sobie komentarza nigdy nie pożałuję.
Szczególnie, jak ktoś mnie wkurza! – napiłem się gorącej cieczy, przez co
poczułem jak moja skóra na wargach trochę piecze. – A on ma do tego smykałkę.
Zadufany w sobie buc!
- Dobrze
Taemin, powściekasz się na niego jeszcze jakiś czas. Weź teraz dopij to kakao i
idź się umyć. Nie będę z tobą siedział, kiedy się rozłożysz. Ani kupował ci
leków, pijawo jedna! Koniec sponsoringu.
- No
wieeem, wiem, nie musisz mi powtarzać. – z westchnięciem rozjechałem się klatką
i rękami na ciemnym blacie, policzkiem tuląc się do zimnej powierzchni. – Jak
tylko zacznę zarabiać więcej to naprawdę wszystko ci oddam. Gdyby tylko to
głupie kolano mi nie doskwieralo, to byłoby okej.
-
Głupku, mi nie chodzi o to, żebyś mi oddawał, tylko mógł normalnie się spełniać,
a Choi powinien jak każdy lekarz zadbać o swojego pacjenta.
- Wiesz,
jeśli o to chodzi... – zacisnąłem wargi, wiedząc co zaraz nastąpi. – Tak właściwie
to moja wina, bo mam anemię. Minho przypisał mi leki, ale w sumie zapominam ich
regularnie brać, przez co nie dają żadnych rezultatów.
- Zabiję
go no! Czy ty jesteś zdrowy na umyśle? Weź... Po prostu weź. – machnął mi ręką w czerep, na szczęście
litując się i robiąc to nadzwyczaj subtelnie. – Uwielbiam cię Taeś, ale kiedyś
wpędzisz mnie do grobu ze swoim nieogarem. – przytulił mnie, ale po chwili
odskoczył jak oparzony – Won się myć!
- Tak,
mamo. – mruknąłem pod nosem, dopijając kakao, po czym od razu poleciałem do
łazienki, unikając spotkania z lecącą we mnie szmatką.
-
Dlaczego mamo! Jestem facetem. F-a-c-e-t-e-m, rozumiesz?!
Zaśmiałem
się pod nosem, słysząc jego charakterystyczny ton, kiedy tylko się denerwował,
ale nie na poważnie. Byłem mu bardzo wdzięczny, że mogę u niego mieszkać, ale
nie chciałem tutaj zabawić zbyt długo. Już i tak wiele lat mnie utrzymywał, nie
chcę, żeby to się powtórzyło. Jest zbyt dobrym człowiekiem, żebym wysysał z
niego fundusze i cierpliwość. Rozebrałem się, napuszczając sobie do wanny wody.
Wlałem odrobinę migdałowego płynu do kąpieli, po czym zerknąłem w lustro na
swoją twarz. Jestem ciekaw jak to jest? Kochać kogoś i nie móc z nim być...
Każdego dnia patrzeć, jak jest z kimś innym i robi to, co ty byś chciał robić z
nim. To musi być... Upokarzające? Smutne? Chyba jestem w stanie sobie
wyobrazić, co mógłby czuć Minho... Choć pewnie nie do końca. Ja nigdy nikogo nie
pokochałem, więc nie wiem co to za uczucie. Pewnie przyjemne? Póki nie dzieje
się nic złego... To musi być coś wyjątkowego. Spojrzałem na swoją dłoń, którą
po chwili zacisnąłem. Nasze życia są tak kruche, że szkoda tego całego czasu na
kłótnie. Muszę jakoś pogodzić się z Minho. To nie będzie łatwe, ale nie chcę
tak żyć. Po co tworzyć między nami mur? Wystarczająco ciężko oboje mieliśmy w
życiu i naprawdę mi głupio, że wytknąłem mu sposób jego życia. Wcale nie
uważam, żeby był lekki. Każdy ma swój własny dramat. Muszę go jutro jak
najprędzej przeprosić czy mi się to podoba, czy nie. Wciąż mam w głowie jego
szklane oczy, kiedy odwracał się, by uciec do samochodu. Musi być mu ciężko,
skoro będąc dorosłym, nie potrafi opanować emocji... Chociaż może to ja go tak
zraniłem? Sam nie wiem.
Zacisnąłem
wargi, patrząc się na taflę wody, która powoli zaczęła się pienić. Następnie
zerknąłem ponownie na swoje odbicie, zaczynając się zastanawiać dlaczego tak
właściwie nigdy nie byłem w jakimś poważniejszym związku. To wina innych, czy
może mój charakterek jest zbyt destrukcyjny? Podejrzewam, że to drugie. Hehehe,
nikt ze mną nie jest w stanie wytrzymać dłużej, niż dwie minuty. Niezły diabeł
ze mnie. Przyłożyłem piąstkę do swojej klatki piersiowej, śmiejąc się cicho pod
nosem. Co zrobić?
Kiedy
woda wypełniła odpowiednią ilość wanny, wskoczyłem do niej rozluźniając
przemarznięte mięśnie. Lubiłem to uczucie, kiedy zaraz po zmęczeniu czy takim
zimnym prysznicu z zewnątrz, mogłem zanurzyć się w cieplutkiej wodzie. Ale nie
na długo! Bo już po jakimś kwadransie kręciło mi się w głowie. Kiedy wycierałem
ręcznikiem swoje włosy, mając na sobie już suchą koszulkę i szorty, usłyszałem
telefon. Bez pośpiechu zbliżyłem się do niego, łapiąc go w jedną rękę.
Odebrałem, chwilę słuchając i nie dowierzając. Co?! Wyleciałem z łazienki,
patrząc przerażony na Zak’a.
- Co
jest? – wychylił nos zza ekranu laptopa, mieszcząc się z oczami pomiędzy
grzywką, a górną krawędzią okularów.
-
Dzwonili do mnie ze szpitala... Nie wiem dlaczego do mnie, ale Minho... Miał
wypadek. – przełknąłem ślinę czując, jak nawala mi serce.
Brunet
podniósł się z miejsca i złapał za swoją bluzę. Machnął do mnie ręką, rzucając
mi swoją kurtkę, po czym zgarnął kluczyki samochodu i podszedł do drzwi. Kiedy
zauważył, że stoję jak to cielę, podszedł do mnie i pociągnął za rękę w
kierunku wyjścia. Boże, jak to Minho miał wypadek i dlaczego zadzwonili do
mnie?! Nie jestem przecież jego rodziną... Boże... To przeze mnie, zdenerwował
się i nie uważał. A przecież tak leje i w ogóle... Ciemno jest... Mając nieco
przyspieszony oddech, w końcu się otrząsnąłem i wsiadłem do samochodu. Zak dość
szybko wystartował i zmierzaliśmy już w kierunku szpitala. Jego rodzice
cokolwiek wiedzą? Czy może lepiej do nich nie dzwonić... Nie no, na pewno
zostali powiadomieni, więc po co ja... Ale, matko. Dlaczego Minho...
Westchnąłem, łapiąc się dłonią za kurtkę, która luźno wisiała mi na torsie.
Miałem mokre kosmyki, więc przeziębienie dość szybko mogło mnie złapać, ale
miałem to głęboko gdzieś. Byłem zbyt mocno spanikowany, że przeze mnie Minho
mógł wylądować w szpitalu, bo wyprowadziłem go z równowagi. Oby wszystko dobrze
się skończyło, bo sobie tego nie wybaczę.
Kiedy
zielonooki zajechał na parking za szpitalem, spojrzałem na niego niepewnie,
jakby szukając odpowiedzi, co teraz mam robić. Przecież nikt mnie tam nie
wpuści, nie?
-
Taemin, ogarnij się. Nieprzytomny nikomu się nie przydasz. Idź tam i usiądź
gdzieś w pobliżu. Może jego rodzina przyjdzie i coś ci powie. No, leć. Jakby
co, jestem pod telefonem. Daj znać, a przyjadę.
Kiwnąłem
mu głową i ciężko odetchnąłem. Widząc jak pojazd znika za ostatnią widoczną
kolumną, poczułem paraliżujący stres i towarzyszący mu strach. Nigdy nie
spodziewałem się tego, że dostanę taki telefon. A co najlepsze, będzie on
dotyczył kogoś, z kim wcześniej się pożarłem i pozwoliłem mu odejść. Obym nie
zastał go nieżywego. Wypuściłem ociężale powietrze i ruszyłem do środka, mając
nogi sztywne jak szczudła. Nie znałem tego szpitala, więc tym bardziej napawał
mnie przerażeniem. Ta przychodnia gdzie przyjmował Minho była przyjemna, a to
miejsce przyprawia o dreszcze. Zbyt sterylne i poważne. Z dudniącym sercem
dotarłem do recepcji i spytałem o nagły wypadek. Było takie zamieszanie, że
pielęgniarka powiedziała tylko gdzie mogę znaleźć jakiegoś lekarza.
Zdumiłem
się, kiedy doktor zaczął mnie pytać o to, dlaczego do mnie zadzwoniono, skoro
nie jestem nikim z rodziny. Po chwili przyszedł do niego drugi doktor,
wyjaśniając szczegóły całego zamieszania. Okazało się, że kiedy znaleźli
rozbity samochód, telefon Minho miał tylko jedno ostatnie połączenie. Byłem to
ja. Co lepsze, miał mnie zapisanego, jeszcze jakichś dwóch mężczyzn i to było
na tyle. Nikt nie znalazł rodziców, a przynajmniej nie pod standardowymi
nazwami jak ‘mama’ czy ‘tata’. Dlaczego zapisał tylko mnie...? Pokręciłem
głową, rozwiewając takie niedorzeczne myśli. Lekarz kazał mi się skontaktować z
jego rodziną, bo nie mogli znaleźć żadnych dokumentów przy Minho, a nie było
czasu na przeszukanie miejsca wypadku. Trząsłem się odrobinę, kiedy dzwoniłem
do państwa Choi. Czułem się winny za jego wypadek. Siedziałem jak zbity,
zastraszony pies przy automacie z przekąskami, tupiąc to jedną, to drugą nogą
na przemian. Przerażenie narastało, kiedy operacja przeciągała się w czasie.
Kiedy pojawili się jego rodzice, zabrakło mi języka w gębie. Bałem się, że
zaraz usłyszę, że to wszystko moja wina i mam zniknąć im z oczu. Mimo, że nie
zdawali sobie sprawy co tak naprawdę się wydarzyło, odnosiłem wrażenie, jakby
doskonale wszystko wiedzieli i tylko z czystej kultury nie okazywali tego
publicznie. Podniosłem się z ławki, krążąc z miejsca na miejsce. Oszaleję no!
Co się dzieje?! Ile można operować, przecież nie mogło się stać nic poważnego,
nie? Minho jest lekarzem, to nie on powinien leżeć na stole, tylko kto inny.
Nie żebym komuś tego życzył, ale to on składa ludzi do kupy, a nie oni jego!
Podskoczyłem,
kiedy chirurg zjawił się na korytarzu, prowadząc dość żwawą dyskusję z panią Choi.
Ustawiłem się w bezpiecznej odległości, w której nikt nie posądziłby mnie o
podsłuchiwanie, ponieważ zza rogu nie byłem widoczny. Doskonale wszystko
słyszałem, jednak kiedy z sali wyjechał Minho, serce podeszło mi do gardła.
Miał na twarzy szwy wokół brwi i jakieś waciki w nosie, natomiast usta i
policzki były całe posiniaczone. Bałem się, że mógłby nie mieć zębów i
obwiniałby mnie za to bez dnia wytchnienia... Ale najważniejsze jest, że żyje!
I ma mi nie robić zabawnioszek pod tytułem ‘Teraz jest wszystko okej, ale za
dwa dni sobie zejdę!’. Walnąłem się w czoło, zaczynając podgryzać kostki prawej
dłoni. Więcej nie pozwolono mi zobaczyć, bo pacjent został przewieziony na inny
oddział, do którego miałem zakaz wstępu. Muszę się dowiedzieć w jakim jest stanie.
Nie zniósłbym świadomości, że coś mogłoby pójść nie tak... Taemin, cicho bądź!
Wszystko będzie dobrze, a ty przeprosisz Minho. Zamknij się i weź się w garść,
ale już! Dalej Tae, rusz się.
Zacisnąłem
palce w pięści i cały wyprostowany, skierowałem się do państwa Choi.
IIHIHIHIHIH. NIE SPODZIEWAŁAŚ SIĘ MNIE TU OD RAZU, CO? B).
OdpowiedzUsuńJa siebie też nie. Ale nuuudy takie...
( czas iść do pracy Deie? )
Pytanie numer 1: KIM JEST ZAK?! >:C Jakie kochanie? Jakie uwielbiam Cię?! Nie podoba mi się to! Chociaż z drugiej strony... to, że tak sobie z nim gada o Minhosiu, zabrał go bez słowa do szpitala... no i że Taeś nie chce u niego mieszkać już :O. Nie wiem o co chodzi, ale Taemin kocha tylko Minho B). To tłumaczy te kłótnie cnie?! Kto się czubi ten się lubi; przeciwieństwa się przyciągają, plus i minus daje plus B) B) B). PROSTE.
Z resztą już w ostatnim rozdziale Taemin się przyznał, że chciał atencji Minho B). A że pan fryzjer jest wybuchowy, a lekarz tchórzem no to się kłócą i biją i ahhh. Pięknie.
Mam nadzieję, że Minhoś sobie w wypadku uszkodził głowę. w sensie walnął się w nią tak mocno, że w końcu sobie wszystko ułożył i ogarnął się. Ile można srać za jakimś chłoptasiem? Egh. Jeszcze wyżywać na innych za to...
Ale dobra! Teraz nie mogę się na niego wściekać, bo jest biedny i pokrzywdzony <3. Okej. Ale jak Taesiu się przejął... Mmmm B). Jakoś myślę, że wcale nie chodzi tylko o to, że Minhoś jest jego lekarzem, do tego jednym z najlepszych. Przyznaj się Taeś, lecisz na niego B) B) B).
Muahahaha. Minho też pewnie podświadomie coś do Taemina i stąd się tak wkurza, bo jak to on, nieczuły Minhoś, bez celu w życiu miałby się zabujać i zapomnieć o hyungu?! Nie ma opcji!!
MAM WAS CHŁOPAKI B) MUAHAHAH. JESTEM MISTRZEM. DEIE HOLMES.
No. To teraz zostaje mi czekać tydzień i zobaczyć co dalej :C Cicha nadzieja, że Minho się zmieni...
Ty, a jak on będzie miał zanik pamięci albo coś jeszcze gorszego?! : O No bo raczej żyć żyje, przeca no.. NO! >:C
I nie martwiuszkaj się Taesiu, wszystko będzie dobrze <3.
Uciekam! Papapapa <3. Czekam na kolejny rozdział!
I w ogóle to znowu musiałam wchodzić na inną przeglądarkę... Ja nie wiem co te Chrome wyprawia. Pełnoletnia jestem, heloł! XDD.
UsuńMasakra.
Ps. przypomnij mi, żebym Ci podesłała trzy piosenki B)
NO i kto tutaj jest dorosły?
OdpowiedzUsuńDobre pytanie :D
UsuńHej,
OdpowiedzUsuńcoś mi się zdaje, że to Jun stoi za zmianą Hyunga na gorsze... fajnie było przeczytać to z perspektywy Teamina, na szczęście Minho żyje, ale może stracił pamięć i Teamin to wykorzysta...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńco mi się zdaje że to Jun za taką zmianą Hyunga, świetnie że było też z perspektywy Teamina, Minho żyje, a może stracił pamięć?
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga